niedziela, 1 lipca 2018

Zamyśliłam się nad brakiem konsekwencji


20 stycznia 2013

Ludzie potrafią być bardzo niekonsekwentni, zapewne każdy z Was, moi czytelnicy, się spotkał z jakimś objawem tej cechy. Najczęściej chyba przydarza się to rodzicom, bo kochają tak te swoje dzieciaki, że często trudno jest im konsekwentnie utrzymać karę jaka się dzieciakowi należy. Zauważyłam też, że łatwiej niektórym być konsekwentnym w stosunku do innych (wymagać), niż do siebie (stosować).
Koleżanka, która współpracuje ze mną przy pewnym projekcie, namawia mnie od pół roku, żeby tego projektu nie zamykać. Wydawałoby się, że jej zależy, że czuje się za niego WSPÓŁODPOWIEDZIALNA. Nic bardziej mylącego. Mówię jej, że zgłosiła się taka-i-taka-firma i chcą od nas tego-i-tamtego. Cała szczęśliwa, ale nic w kierunku realizacji nie zrobiła.
Rozmawiam z nią o ciągu dalszym projektu, mówię, ze w takim razie może ona się zajmie następnym przypadkiem, kiedy będziemy miały cos zrealizować. Zgadza się. Zakańczając „mam nadzieję, że się nikt nie odezwie”.
Ale zakończyć projekt – nie. Przejąć projekt – nie.
Nadchodzi dzień realizacji, miała być obecna i dostarczyć jedną rzecz. Na dwa dni przed okazuje się, że nie dostarczy. Załatwiam sprzęt z innym współpracownikiem.
Dzień przed zaczyna marudzić, czy ona jest tam potrzebna. Mówię, żeby sama zdecydowała.
W dzień realizacji nie pojawia się w pracy, biorąc zwolnienie.
Czyli w gruncie rzeczy, nie wzięła w niczym udziału, ale cały czas mówi „nie kończyć”. A dla mnie ten projekt już powinien zostać zamknięty. Choćby po to, żeby nie umarł w cierpieniach. „Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym”.
Decyzja podjęta – zamykam. I tak potrwa to jeszcze wiele miesięcy, zanim zamknę. A konsekwencji dorosłej kobiety uczyć nie będę, po prostu będę ją omijać szerokim łukiem przy wszystkich okolicznościach.