poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Jak brzytwa

08.02.2014


ciągle szukam w tobie
niezawodnego oparcia
schronu liny łodzi ratunkowej
a ty
jesteś jak brzytwa
której chwytam się tonąc
ratujesz tak bardzo raniąc

Zamyśliłam się nad skutkami

07.10.2013


Wiadomo nie od dziś, ze każdy skutek ma swoja przyczynę. Pamiętam nawet scenę z „Matrixa”, w której Merowingian (zwany też Francuzem) wyłuszczał swoim gościom tę teorię. Pięknie potem wcieliła ją w życie jego żona Persephone. Nawet nie mógł za bardzo protestować.  J
Zastanawiam się w związku z tym nad przyczyną mojego obecnego stanu zdrowia. Dbam o siebie jak mogę, ćwiczę, dobrze się odżywiam, śpię, odpoczywam, nie przepracowuję się, robię badania kontrolne, nie palę…
A jestem wciąż zmęczona, często czuję depresję choć wątpię, żeby to była odmiana kliniczna i wciąż choruję….
Jedyne co mi przychodzi do głowy, to że przyczyna była bombą z opóźnionym zapłonem i TERAZ wchodzi ze mnie to, co było KIEDYŚ…
Czy nadmiar pracy, nieregularne posiłki, wyczerpanie fizyczne i psychiczne przeżycia mogą się odzywać dopiero po jakimś czasie?
Jeśli tak, to dosyć to niesprawiedliwe… Jakby się skutki odzywały kiedyś, to wtedy bym zlikwidowała przyczynę… A teraz co? Mam siedzieć i wyrzucać sobie to, co było przed laty? Przecież to nic nie pomoże…
Może powinnam napisać poradnik dla młodych „Jak nie zmarnować sobie starości w młodości?”…

niedziela, 29 kwietnia 2018

Maj 2014


1 maja 2014
wczoraj była totalna porażka z jedzeniem, ale dzis nawet nie były duże konsekwencje: 0,1kg.
dziś poćwiczyyłam bardzo dużo i róznych rodzajów. na razie jeszcze nic nie jadłam, juz czuję, że dotrwam do kolacji. trzeba będzie na razie jeść wszystkie kalorie na kolację, bo inaczej znów będzie klęska.
poza tym ogarnełam siebie i dom i inwentarz i poczytałam, więc dzień ogólnie udany. bosko jest nie musieć nic robić… 


2 maja 2014
dziś piękny spadek wagi 
poćwiczyłam, zrobiłam sobie SPA, poczytałam baaardzo dużo – super dzień.

jak to fajnie miec wolne….  

3 maja 2014
wczoraj z jedzeniem się nie udało zupełnie…. :/ dzis przychodzi A to też pewnie za duzo trochę zjem, ale staram sie pilnować. na razie zjadłam jajko, pół pomidora, ogorka małosolnego i szklanke mleka. zaraz bedzie drugie sniadanie: plaster białego sera, rzodkiewka i kawałek surowego ogórka. na przyjście A mam zamiar zrobic spaghetti, rizotto, smazone warzywa i sałatkę, plus koktail i budyń. 
trochę ogarniam dom, trochę czytam, jest dobrze….  szkoda, że jutro ostatni dzień 

 4 maja 2014
tęskni mi się bardzo
do pracy mi się nie chce iść bardzo
i w ogóle jest tak sobie…

5 maja 2014

dziś o 13.50 odeszła moja ukochana maleńka słodka P….  

6 maja 2014
Jesus, Jesus help me
I’m alone in this world
And a fucked up world it is too
Tell me, tell me the story
The one about eternity

And the way it’s all gonna be

7 maja 2014

I grieve…

9 maja 2014

Smutno….

10 maja 2014

mój obiad  to miłe.

11 maja 2014
It’s been almost a week….

I have to try and get my shit together…

Dwa słowa…
14 maja 2014

… Peter Gabriel  

16 maja 2014

cała publiczność śpiewała refren  

19 maja 2014
trzeba próbować …. life carries on jak spiewa Peter Gabriel.
weekend przepracowałam. ledwie jestem zywa.
od piątku jestem tez znów na diecie. w piątek 100kcal, sobota i niedziela 200, od dziś jestem na 300 do środy. chyba wybrałam dobry czas. schudłam juz prawie 4kg i jestem w dolnej strefie nadwagi, prawie granicznej tak naprawdę.
dzis spróbowałam przejśc przez dzień normalnie, aczkolwiek nie w pełnym wymiarze czynności. jakoś poszło. jeszcze kąpiej sobie zrobię, a potem na kolację moge jeszcze zjeść 96kcal.

tęsknię…

20 maja 2014
pokłóciłam się dzis znów z szefostwem. mam jutro pracować 10h, chyba żart.
za stara juz jestem. na wszystko.
dziś maja zabrac kwiata, w sumie niedługo. ciekawe czy akcja dojdzie do skutku.
trzymam dietę, choc już teraz to jestem dość głodna. mam zamiar na kolację zjeść trochę kalafiora, troche szparagów, kanapkę. zobaczymy jak to kalorycznie wyjdzie. mam dużą ochote na pomidorową gorący kubek, ale nie chcę przekroczyć 360kcal.
być może jutro będe świętować zrzucenie 5kg 

 21 maja 2014
dżizas jakie to życie jest męczące…
przekroczyłam 5kg. 

22 maja 2014
ogarniam się trochę
wczoraj nie dałam rady z dietą, co od razu było dzis wiadać na wadze. dzis na razie się trzymam.
chciałbym, żeby maj sie juz skończył…

 23 maja 2014
umieram na upał…

24 maja 2014
ufff, uffff… ale dobrze dziś szło i na jutro mało zostało, na parę godzin.
S odpisała wstepnie.
idzie straszna burza.

25 maja 2014
praca skończona. zarobiłam niecałe 2tys. to nieźle. teraz trzeba odpocząć.
dziewczyny mi dużo dzis róznych rzeczy powiedziały. jednak nie ma to jak z kims porozmawiać, od razu się człowiekowi rozjasnia w głowie i może choc jakies pytania zadawać. 25 stało się bardzo ważna liczbą.
jeść, pooglądac coś, odpocząć…. gdzie ten urlop cholera, dlaczego jeszcze tyle do niego??!!

26 maja 2014
pracowity dzień. oprócz pobyty w pracy ( na szczęscie krótkiego ) zakupiłam ziemie i odzywke do kwiatów i obrobiłam znaczną część towarzystwa. podlałam, zamiotłam, pranie, zmywanie, prasowanie, zaniosłam drukarke do naprawy, wycierałam kurze,gotowałam – no po prostu budziałm dom z letargu.
zaraz chyba sobie zamówie ksiązkę przez internet. miałam zrobic większe zamowienie, ale się zorientowałam, że kasy nie mam…
czwarte podejscie do kwiata dziś….

26 maja 2014
zabrali kwiata a ja ryczałam pół godziny…
dojechał, juz miałam sygnał.
everything’s gonna be allright cos God is on my side 
zaraz R przyjedzie jeszcze po rzeczy po P.

27 maja 2014
poparzyłam podniebienie. i nie wiem, czy coś się dodatkowo nie wdało w to poparzenie, bo aktualnie mam 37,5 i powiększone migdały i węzły chłonne. boli jak cholera. jak jutro nie będzie choć troche lepiej to trzeba chyba zasuwać do lekarza.
B rozmawiała w mojej sprawie z szefostwem. kto wie, może coś w tego będzie.
ogólnie mi źle…
ide jakies przeciwbólowe coś połknąć, bo sie wścieknę, głowa też mi pęka, bo pół godziny wypłakiwałam się kolezance.

27 maja 2014
a w ogóle to mam atak depresji… od wczoraj. powazny.

28 maja 2014
głowa boli, podniebienie boli
depresja nie odpuszcza
3/4 dnia w robocie, pozostały czas przespałam
źle

29 maja 2014
depresja i choroba i okres
dobijcie mnie

30 maja 2014
przeczytałam całość. parę zaskoczeń, ale nic negatywnego. raczej kolejne potwierdzenia moich wyobrażeń.
N napisał, tak długiego maila, aż się wzruszyłam.
A milczy.

jest tak sobie…


30 maja 2014
mail od M. jakie to miłe 
a może ja mam fibromialgię?



30 maja 2014
drugi mail  



31 maja 2014
zagłosować na Marksa…. 



31 maja 2014
zatrzymałam się w spadaniu. maile od M zawsze maja taki skutek.
N pomaga, stara się.
K milczy – co mnie martwi. A milczy – co mi sprawia przykrość.

Nasza story (6)


31 sierpnia 2014

 Medytacje miejskiego zakochanego (6)

Usiadł na fotelu z rozmachem, aż się zapadł w poduszkę. Ależ był zmęczony! A niby nic nie robił, tylko siedział przy komputerze, załatwiając urlop było – nie – było. Wyjazd urlopowy! Sama przyjemność! A jednak się tym zmęczył. Pewnie dlatego, że robił to dość nerwowo.
Całe szczęście, że chociaż podjęcie decyzji jakoś poszło bez stresu. Znalazł jej kolejne spotkanie autorskie nad morzem. W pierwszej chwili pomyślał, że to się nie uda. Ale potem po kolei przychodziło mu do głowy, że przecież : ma urlop, jest wolny i swobodny, może to połączyć z pobytem nad morzem i wdychaniem jodu, więc nawet jakby się okazało, że spotkanie jest klęską – nie będzie to klęska na wszystkich frontach.
Ciągle się tego bał. Klęski, czyli nieprzyjemnego spotkania, chłodu z jej strony, odsunięcia, niezadowolonej miny. Próbował sobie tłumaczyć, że ludzie mają swoje humory, swoje życie, różne rzeczy im się zdarzają i jej zły humor może nie mieć nic wspólnego z nim. A nawet prawie na pewno nie ma – co za ego : myśleć, że może mieć wpływ na jej nastrój. Jej świat nie kręci się przecież wokół niego.
Więc w końcu zdał się na całkowity przypadek i decyzję tam z góry. Przejrzał wszystkie możliwe noclegi, odrzucił całą masę bo nie było pokojów jednoosobowych – nieustająca wada bycia samotnikiem. Potem odrzucił te, które przyprawiłyby go o bankructwo. Zostały trzy, napisał maile i stwierdził, że jak coś się znajdzie – to jedzie, a jak nie – to znaczy, że tak miało być i ma nie jechać.
Ale kiedy otworzył następnego dnia skrzynkę i zobaczył trzy odpowiedzi to aż się spocił. Ochłonął już przy pierwszej odmownej. Przy drugiej odmownej zrobiło mu się nieco smutno. A tu nagle w trzeciej: „Tak, jest miejsce, potrzebna zaliczka”. Wpłacił czym prędzej, dostał potwierdzenie, że zaliczka doszła i pokój jest i wtedy nagle zaczął się strasznie cieszyć. Znów ją zobaczy!
Ufff, kupowanie biletów i sprawdzanie wszelkich możliwych połączeń było pracochłonne. Wydrukował sobie też mapę, a nawet informacje o mieście – postanowił bowiem, że będzie to wyjazd, którego jednym z elementów będzie spotkanie z nią. Inaczej są duże szanse, że może być bardzo rozczarowany, a w ten sposób zabezpiecza sobie tyły. Choć czasem przechodziło mu przez myśl, żeby nie myśleć o niczym, rzucić się głowa naprzód, zanurzyć w tym swoim uczuciu. Przecież dopiero co słyszał, że zakochanie nie jest stanem chorobowym, więc po co ma brać te witaminy C w postaci planów zwiedzania okolicy?
Otworzył wino, nalał sobie kieliszek bez większego przekonania, ale okazało się dobre. Może jednak mieliby jeszcze jedną wspólną cechę – mogliby się napić kieliszek czerwonego wina. Hmmm, to byłoby dobre.
Kiedy butelka była już w połowie pusta, podjął decyzję. Wyjazd wakacyjny, w czasie którego będzie się bardzo cieszył spotkaniem z nią, nie będzie sobie za dużo wyobrażał, ale podejdzie do tego realistycznie: chwila rozmowy, uścisk dłoni. Może po prostu spróbuje tę chwilę rozmowy nieco wydłużyć, natomiast przełoży ten piękny sen z zeszłego tygodnia do skrytki w mózgu z wyraźnym napisem „Not real”. Przynajmniej na razie.

sobota, 28 kwietnia 2018

Stały problem

27.11.2013


Ally McBeal : Maybe I'm happy and I just don't know it. 


Ally Mc Beal : A może ja jestem szczęśliwa tylko o tym nie wiem?

Nosowska „Kto?”

12.12.2013


Kto formuje z chmur
Ten kształt, jakby smocze łby?
Kto zrywa z domu dach
Jak skalp, pozbawia okna szyb?

Kto piorunom ostrzy groty?

Kto jęzorami fal
Zlizuje palmy z brzegów wysp?
I na rozkaz czyj
Dusze wyskakują z ciał?

Kto przejrzyste kule gradu
Ciska z pasją w maszty statków?

Kto piorunom ostrzy groty?
Kto z impetem nimi miota?
Kto przejrzyste kule gradu
Ciska z pasją w maszty statków?

Boże, zatrzymaj świat, ja wysiadam


29 września 2012


“Doctor Doctor, what is wrong with me?
 This supermarket life is getting long.”


Moja terapeutka często powtarzała mi, że życie to nie supermarket, nie można wejść, wziąć sobie z półki, to co najbardziej mi odpowiada, przebierać i wybierać. A jednak wiele zdaje się przeczyć jej tezie, jakkolwiek bardzo nie chcę w to wierzyć.
Supermarket rządzi się swoimi prawami. Nikt cię nie zaczepia, nie wypytuje, nie rzuca spojrzeń pod tytułem „pospiesz się”, nie fuka, kiedy przebierasz. Więc przebieramy. Oglądamy. Następna półka, następny regał, i jeszcze jeden, bo może tam na następnej półce jest coś jeszcze lepszego i jeszcze tańszego.
Kiedyś Roger Waters śpiewał „I’ve got 30 channels of shit on the TV to choose from”. Ile teraz jest? Ze 100 polskich? Z milion obcojęzycznych? Siedzimy, przerzucamy, zmieniamy, zaglądamy na kolejny, kolejny i kolejny, bo może właśnie na następnym jest coś jeszcze ciekawszego, jeszcze szybciej się ruszającego i jeszcze głośniej krzyczącego.
Kiedyś były cztery programy radia, plus jak się miało szczęście to się łapało Luksemburg i Wolną Europę. Wiadomo było, czego się spodziewać w każdym z tych programów. Teraz oprócz nich są setki, tysiące i miliony stacji radiowych, teraz każdy może sobie wetknąć kabelek w ścianę i puszczać w eter swoje myśli i niekoniecznie swoją muzykę.
Wchodzimy do księgarni (są tacy co nie chodzą, wiem) i mamy miliony woluminów na półkach. Mam koleżanki i kolegów interesujących się bardzo różnymi gatunkami literatury. Wszyscy twierdzimy, że najwięcej jest chłamu w stylu, który w danym momencie jest najbardziej popularny. Za miesiąc wszyscy o tym zapomną, a teraz ciężko się przebić do działu, który może zawierać coś interesującego. Może, bo też nie musi.
Co kilka dni dzwoni do mnie kolejna sieć komórkowa i proponuje mi przejście do nich, bo oni mają lepiej, taniej, więcej, ciekawiej i mają telefon, który za mnie porozmawia ze znajomymi, zapisze to w pamięci, zrobi zdjęcie a poza tym ma wodotrysk i zmierzy mi kalorie w sałatce, która właśnie jem. Sorry, jestem w sieci XXX. Nie przeszkadza, oni to załatwią. Ale ja jestem zadowolona. Ale może być pani bardziej zadowolona.
Codziennie dostaję maile, z których wynika, że dopiero teraz trafia mi się prawdziwa okazja. Na przykład na ubezpieczenie auta, którego nie mam. Ewentualnie na wzięcie kredytu, którego nie chcę. Czasem mogę też wysłać na obóz dzieci, których nie posiadam. Ciekawe, że wszystkie te firmy zwracają się do mnie po imieniu. No i oczywiście do każdej oferty jest zachęcający gadżet: taka sama oferta dla ukochanego/ukochanej , wycieczka do Czarnobyla albo operacja plastyczna nerek.
I to samo dzieje się w relacjach. 2368 „przyjaciół” na Naszej Klasie. 45893 znajomych na Facebooku. 546832 razy ktoś mi kliknął „Lubię to” pod moją fotką. No to jeszcze więcej, jeszcze więcej… Kiedyś zaprosiła mnie do grona znajomych osoba, której w ogóle nie kojarzyłam. Sprawdziłam. Nie mogłam kojarzyć – żadnego związku. Ot, chciała mieć więcej znajomych na NK. Nie ma mnie na FB, nie chcę takich relacji. Mogę utrzymywać kontakt z innymi bez niego. Przez moment nie zakładałam tam konta przez przekorę. Potem coraz bardziej z przekonania. Zwłaszcza jak widzę, jak ludzie się zmieniają. Nie tylko pod wpływem FB, nie, nie, daleka jestem od palenia na stosie. Ale ciągle szukają kogoś lepszego, następnego, bo może tam za następnym kliknięciem pojawi się ideał. A potem się okazuje, że chcemy kogoś jeszcze bardziej idealnego.
Męczy mnie ta zmienność.

piątek, 27 kwietnia 2018

Dawno temu w odległej galaktyce 3

20.02.2013


Część trzecia : Zbroja

Czas najwyższy porozmawiać teraz o jeszcze jednym ważnym elemencie szeroko pojętej kultury Mandalorian. O modzie. J
Mandaloriańska zbroja (beskar'gam w Mando'a) była najbardziej charakterystycznym elementem mandaloriańskiej tożsamości, efektem doskonalenia przez tysiąclecia sztuki wojennej.
Generalnym celem noszenia zbroi była - rzecz jasna - ochrona ciała, lecz nie była ona jedynie ochronnym strojem. Dla wojownika stawała się czymś więcej: znakiem jego umiejętności, oznaką tożsamości i przynależności klanowej oraz wszystkich cech wojownika, które ten chciał wyeksponować. Często też pancerz składał się z elementów zbroi przodków bądź przyjaciół, których pamięć była kultywowana przez noszenie tych fragmentów.
Nie ma dwóch takich samych pancerzy, choć niektóre zewnętrznie nie różnią się od siebie. Regularni Mandalorianie malowali je w niewiele różniące się od siebie kolory.
Neo-Konkwistadorzy z początku stosowali niezwykły konglomerat tysięcy różnych pancerzy bojowych, gdyż rekrutowali nowych członków z tysięcy światów. Z czasem, po sugestiach Cassusa Fetta stopniowo zaczęli przechodzić w stronę bardziej jednolitego umundurowania i po pewnym czasie używali regularnego kodu kolorów. Szeregowy Mandalorianin nosił zbroję niebieską, Dowódca Rajdu - czerwoną, natomiast Marszałek Polowy - żółtą. Co ciekawe, podobny kod kolorów przeniesiony został tysiąclecia później do oficerskich stopni Wielkiej Armii Republiki, gdzie niebieskie zbroje nosili porucznicy, czerwone kapitanowie,  a żółte komandorzy.
Czasem malowania bywały bardziej złożone: pojawiały się kolory oraz wzory odpowiadające jej właścicielowi, zwłaszcza, gdy był członkiem specjalnego oddziału lub miał wysoką rangę w wewnętrznej hierarchii. Wśród nowoczesnych Mandalorian niektóre kolory miały znaczenie symboliczne i odnosiły się do określonych wartości:
  • Czerwień - uhonorowanie ojca
  • Czerń - sprawiedliwość
  • Złoty - zemsta
  • Zieleń - obowiązek
  • Niebieski - niezawodność
  • Pomarańcz - żądza życia
  • Szarość - opłakiwanie utraconej miłości
Powszechnie uważana za jeden z najlepszych pancerzy osobistych w galaktyce, mandaloriańska zbroja była w stanie znieść ataki fizyczne i energetyczne. Z racji wykonania z żelaza mandaloriańskiego (beskaru), wytrzymywała również uderzenia mieczem świetlnym. Nawet słabsza wersja zbroi - czyli taka, którą stworzono z kompozytów zamiast beskaru - mogła znieść również temperaturę płonącego paliwa, rozmaite substancje żrące (m.in. kwas żołądkowy Sarlacca – tak uratował się Boba Fett), i była szczelna na tyle, by wytrzymać w próżni kosmosu lub pomieszczeniu wypełnionym gazem bojowym. Wszystkie te przypadki (plus wybuch granatu) spotkały zbroje Komandosów Republiki w książce, która stała się moim natchnieniem do napisania tego tekstu, łatwo więc można znaleźć na to konkretne przykłady.
Zbroi Mandalorianie nie zakładali na gołe ciało. Pod płytami pancerza nosili skafandry (kute), które, choć niepozorne, same w sobie były potężną ochroną dla wojownika. Typowy skafander zapewniał ochronę przed substancjami żrącymi, energią, a nawet przed gwałtownymi dekompresjami. Na ogół dopasowany do indywidualnych potrzeb Wojownika, który go nosił, dopasowany był kolorem do barw pancerza.
Na skafander zakładano różnego rodzaju dodatkowe zabezpieczenia - najczęściej kaftany bądź kamizelki przeciwodłamkowe, utwardzane kopozytowymi plastoidami lub beskarem, z wierzchu zaś powlekane impregnowanymi materiałami lub skórą.
Stosowano rozmaite buty, ale niemal zawsze były to opancerzone buty wojskowe, wodoodporne, kwasoodporne i szczelne. Wyposażone były częstokroć w wysuwane kolce i elementy pancerza i sprawdzały się na każdym podłożu.
Hełm mandaloriański (buy'ce) znany jest przede wszystkim ze swego charakterystycznego wizjera. Wyglądem nawiązuje on do starszych hełmów, a one wzięły swój charakter od twarzy Taungów, twórców organizacji Mandalorian. Dobrze wyposażony hełm - zwłaszcza nowoczesny - posiadał elementy takie, jak:
  • Płytka wizyjna z wewnętrznym dalmierzem i wyświetlaczem sprzężonym z bronią, pokazująca trajektorię strzału i odległość od celu, śledząca ponadto cele w promieniu 360 stopni i wyświetlająca dane. Elektroniczna lornetka powiększająca do pięćdziesiąt razy to drugi popularny element płytki wizyjnej. Większość elementów sterowana była ruchami gałek ocznych i/lub powiek.
  • Składany dalmierz mylony przez laików z anteną komunikacyjną, opuszczany na poziom wzroku, ułatwiający odpalanie pocisków z plecaka bądź z rozmaitych wyrzutni, ponadto śledzący nawet do trzydziestu celów równocześnie, wraz z komputerem ustalał priorytety celu.
  • Zestaw łączności nadający na standardowych częstotliwościach, szyfrujący informacje. Mógł także być sprzężony z obwodem podporządkowania odpowiedniego statku, dzięki czemu może go przywołać, nawet z odległości pięćdziesięciu kilometrów. Można było go dowolnie ustawiać, tak więc członkowie jednej drużyny mogli porozumiewać się ze sobą nie będąc słyszanymi przez nikogo innego.
  • Antena szerokopasmowa do komunikacji z oddziałem, w niektórych przypadkach zdolna do wychwytywania transmisji komlinkowych i podprzestrzennych, posiadała często możliwość rozszyfrowania zakodowanych informacji.
  • Czujniki
— optyczne, które zapewniały obraz tego, co znajduje się w promieniu 360 stopni; dodatkowe czujniki podczerwieni dysponowały stukrotnym powiększeniem, mogąc śledzić cieplną charakterystykę celów
— dźwiękowe, które wykrywały szept z odległości do stu metrów
— ruchu, które potrafiły wykryć najlżejsze poruszenie w promieniu stu metrów
  • Zestaw podtrzymujący życie z mechanizmem uszczelniającym wyposażonym w filtry zanieczyszczeń i toksyn oraz w wewnętrzny zbiornik zapewniającym zapas powietrza na dwie godziny. Dodatkowo czasem instalowało się wysuwaną słomkę, idealną do picia napojów bez zdejmowania hełmu.
  • Komputer sterowania głosem, który pozwalał za pomocą głosu sterować wszelkim uzbrojeniem i wyposażeniem zbroi i przywoływać pojazdy.
Pancerz składał się z:
  • Płyty klatki piersiowej i obojczyka; pięć płyt – po dwie piersiowe, przeponowa, niewielka płytka mostkowa i obojczykowa, zapewniają ochronę przed bronią na pociski konwencjonalne, strzałkami, odłamkami, bronią energetyczną, sieczną, a nawet, na pewien czas, przed mieczem świetlnym. Na prawej płycie piersiowej Superkomandosi i Protektorzy umieszczali często swój znak klanowy (aliik).
  • Naramienniki uzupełniające ochronę przed pociskami kinetycznymi i energetycznymi, ponadto stanowiły ważną część zbroi, bowiem to na lewym naramienniku każdy nowoczesny Mandalorianin umieszczał godło Kyr'bes, w wersji standardowej bądź stylizowanej.
  • Osłona bioder i krocza, na której umieszczano pas z zasobnikami i ładownicami, sakwy, a także w wypadku Wędrownych Protektorów, wstęga honorowa
  • Osłony przedramion, które pełniły, poza funkcjami czysto obronnymi, rolę platformy dla głównego po broni ręcznej uzbrojenia Mandalorianina: wysuwanych ostrzy (do walki wręcz, wspinaczki lub przedzierania się przez niekorzystny teren. Najczęściej, ostrza przyjmowały postać sztyletu wysuwanego na wprost (niczym staromodny nóż sprężynowy), brzeszczotu złożonego z kilku pomniejszych ostrzy rozsuwających się w dół, albo rozkładanych kolców), a także miotaczy strzałek (zatrutych bądź paraliżujących), wyrzutni pocisków, wbudowanych blasterów i miotaczy ognia, miotacz linek z kotwiczkami do krępowania przeciwników lub wspinaczki i wielu innych broni.
  • Nakolanniki, jedna z najszybciej zużywających się części pancerza, zarazem stanowiąc „platformę” dla ukrytej broni: wyrzutni strzałek
  • Nagolenniki
Wielu Mandalorian nosiło kamy, czyli zawieszone z tyłu na pasie kawałki wytrzymałego materiału, pieszczotliwie nazywane "spódniczkami". Były one pierwotnie stosowane przez myśliwych jako ochrona przed ostrymi gałęziami, później używane były często jako dodatkowa ochrona nóg zabezpieczająca przed szrapnelami i odłamkami. Stosowana była też przez wojowników wyposażonych w plecak odrzutowy jako ochrona nóg przed strumieniem gazów wylotowych. Mandalorianie często nosili również peleryny bądź poncho.
Niektórzy Mandalorianie wyposażali swe zbroje w dodatkowe elementy, takie jak stałe kolce lub ostrza, dodatkowe czujniki i systemy komunikacji czy plecaki odrzutowe.
Całość dawała tak charakterystyczny jak i przerażający efekt. Jeden rzut oka wystarczał, żeby każdy był przekonany, że jeśli kryjący się pod pancerzem Mandalorianin jest jego wrogiem, to właśnie patrzy śmierci w oczy. To znaczy w wizjer…

Forsa

11.11.2013


forsa
zabieraj się stąd
zdobądź lepszą pracę z lepszą płacą i będzie ok.
forsa
to napęd
łap tę kasę garściami i zrób sobie zapas
nowy wóz, kawior, czterogwiazdkowe marzenie
chyba sobie kupię drużynę piłkarską

forsa
to zbrodnia
dzielmy się sprawiedliwie, ale nie dam ani kawałka mojej części
forsa
tak mówią
to dziś  korzenie wszelkiego zła
a jak prosisz o podwyżkę to nic dziwnego, ze nic nie dostajesz

forsa
wracaj
ze mną wszystko ok., ale łapy z dala od mojej kasy
forsa
to szlagier
nie wciskaj mi kitu
wszystko jest na tip –top, ful wypas, pełny odlot
chyba kupię sobie prywatny odrzutowiec

Tytuł oryginału : „Money”
Autor : Pink Floyd

Tam, gdzie ulice nie maja nazw

16.09.2013


Chcę biec 
Chcę się schować
Chcę zburzyć te mury
Które mnie trzymają
Chcę sięgnąć
I dotknąć płomienia
Tam gdzie ulice nie mają nazw

Chcę poczuć promienie słońca na mojej twarzy
Zobaczyć że chmura kurzu znika bez śladu
Chcę schronić się przed trującym deszczem
Tam gdzie ulice nie mają nazw

Gdzie ulice nie mają żadnych nazw
Gdzie ulice nie mają żadnych nazw
Ciągle budujemy
A potem palimy miłość
Palimy miłość
A kiedy tam idę
Idę tam z tobą.
To wszystko co mogę zrobić

Miasta zalane przez powódź
A nasza miłość rdzewieje
Uderzani i targani przez wiatr
Wdeptani w kurz
Pokażę ci miejsce
Wysoko na pustynnej równinie
Gdzie ulice nie mają żadnych nazw

Gdzie ulice nie mają żadnych nazw
Gdzie ulice nie mają żadnych nazw
Ciągle budujemy
A potem palimy miłość
Palimy miłość
A kiedy tam idę
Idę tam z tobą...
To wszystko co mogę zrobić
Nasza miłość rdzewieje
Uderzani i targani przez wiatr
Przez wiatr
Widzę miłość
Widzę jak nasza miłość rdzewieje
Uderzani i targani przez wiatr
Przez wiatr
A kiedy tam idę
Idę tam z tobą...
To wszystko co mogę zrobić


Tytuł oryginału : " Where the streets have no name"
Autor : U2

czwartek, 26 kwietnia 2018

Psalmy część dziewiąta

26.09.2013


Módlmy się! J

Chcę opiewać sprawiedliwość i łaskę; chcę śpiewać Tobie, o Panie! Kroczyć będę drogą nieskalaną: Kiedyż do mnie przybędziesz? Będę postępował według niewinności mego serca pośrodku mojego domu. Nie będę zwracał oczu ku sprawie niegodziwej; w nienawiści mam przestępstwa: nie przylgną one do mnie. Serce przewrotne będzie ode mnie z daleka; tego, co jest złe, nawet znać nie chcę.
Panie, słuchaj modlitwy mojej, a wołanie moje niech do Ciebie przyjdzie!
Boże mój, nie zabieraj mnie w połowie moich dni.
Błogosław, duszo moja, Pana, i całe moje wnętrze - święte imię Jego! Błogosław, duszo moja, Pana, i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach! On odpuszcza wszystkie twoje winy, On leczy wszystkie twe niemoce, On życie twoje wybawia od zguby, On wieńczy cię łaską i zmiłowaniem, On twoje dni nasyca dobrami: odnawia się młodość twoja jak orła. Pan czyni dzieła sprawiedliwe, bierze w opiekę wszystkich uciśnionych. Drogi swoje objawił Mojżeszowi, dzieła swoje synom Izraela. Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny. Nie wiedzie sporu do końca i nie płonie gniewem na wieki. Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca. Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią, tak można jest Jego łaskawość dla tych, co się Go boją. Jak jest odległy wschód od zachodu, tak daleko odsuwa od nas nasze występki. Jak się lituje ojciec nad synami, tak Pan się lituje nad tymi, co się Go boją. Wie On, z czego jesteśmy utworzeni, pamięta, że jesteśmy prochem. Dni człowieka są jak trawa; kwitnie jak kwiat na polu: ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma, i miejsce, gdzie był, już go nie poznaje. A łaskawość Pańska na wieki wobec Jego czcicieli, a Jego sprawiedliwość nad synami synów, nad tymi, którzy strzegą Jego przymierza i pamiętają, by pełnić Jego przykazania. Pan w niebie tron swój ustawił, a swoim panowaniem obejmuje wszechświat. Błogosławcie Pana, wszyscy Jego aniołowie, pełni mocy bohaterowie, wykonujący Jego rozkazy. Błogosławcie Pana, wszystkie Jego zastępy, słudzy Jego, pełniący Jego wolę! Błogosławcie Pana, wszystkie Jego dzieła, na każdym miejscu Jego panowania: błogosław, duszo moja, Pana!
Póki mego życia, chcę śpiewać Panu i grać mojemu Bogu, póki mi życia starczy. Niech miła Mu będzie pieśń moja, będę radował się w Panu.  Niech znikną z ziemi grzesznicy i niech już nie będzie występnych! Błogosław, duszo moja, Pana! Alleluja.
Wysławiajcie Pana, bo dobry, bo na wieki Jego łaskawość.
Kto mądry, niech to zachowa, niech rozważa [dzieła] łaski Pana!
Alleluja. Z całego serca chcę chwalić Pana w radzie sprawiedliwych i na zgromadzeniu.  Wielkie są dzieła Pańskie, mogą ich doświadczyć wszyscy, którzy je miłują. Majestat i wspaniałość - to Jego działanie, a sprawiedliwość Jego przetrwa na zawsze. Zapewnił pamięć swym cudom; Pan jest miłosierny i łaskawy. Dał pokarm tym, którzy się Go boją; pamiętać będzie wiecznie o swoim przymierzu. Ludowi swemu okazał potęgę dzieł swoich, oddając im posiadłości pogan. Dzieła rąk Jego to wierność i sprawiedliwość. Wszystkie przykazania Jego są trwałe, ustalone na wieki, na zawsze, nadane ze słusznością i mocą. Zesłał odkupienie swojemu ludowi, ustanowił na wieki swoje przymierze; a imię Jego jest święte i lęk wzbudza.  Bojaźń Pańska początkiem mądrości; wspaniała zapłata dla tych, co według niej postępują, a sprawiedliwość Jego trwać będzie zawsze.
Alleluja. Chwalcie, słudzy Pańscy, chwalcie imię Pana: Niech imię Pańskie będzie błogosławione odtąd i aż na wieki! Od wschodu słońca aż po zachód jego niech imię Pańskie będzie pochwalone! Pan jest wywyższony ponad wszystkie ludy, Jego chwała sięga ponad niebiosa.

1,2,3,o, do, dla

04.12.2013


coraz częściej myślę o nas
o nas co dzień
o nas co noc
czuję w sobie tyle siły
dla ciebie co dzień
dla ciebie co noc
czas biegnie lecz tak wolno
do ciebie co dzień
do ciebie co noc
ale w końcu doczekam się ciebie
dla mnie co dzień
dla mnie co noc

Zamyśliłam się nad zdrowiem

01.07.2013


„Szlachetne zdrowie – nikt się nie dowie jako smakujesz aż się zepsujesz.”
Miał rację. Zamyśliłam się nad swoim zdrowiem, bo najwyraźniej je tracę.
Nie będę swoich chorób i dolegliwości wyliczać, bo nie o to chodzi.
Ale teraz faktycznie czuję, że o zdrowie należy dbać i to nie tylko w teorii.
No i po co mi te wszystkie diety były? Czy to jest ważne? Wcale! Wolałabym na przykład móc się swobodnie poruszać!
Problemy w pracy i nerwy z tym związane? Maleją do zera w obliczu torbieli!
Uch, naprawdę, człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego jak ważne jest zdrowie, dopóki go nie straci. Ja w październiku/listopadzie straciłam sporo zdrowie, do teraz właściwie nie doszłam do siebie. Miałam zamiar latem doprowadzić się do ładu, zadbać o siebie, dużo naturalnych witamin, dużo ruchu. Wszystkie plany padły.
Siedzę oto na tyłku i nawet teraz już przestałam się martwić, że zaraz będą mnie mogli cyrklem rysować, jak mawia jeden mój znajomy bloger. A niech tam. Mogą nawet postawić tabliczkę „Przeskocz, będzie szybciej niż obejść”. Ale chciałabym być zdrowa….
Chyba sobie tego posta wydrukuje i powieszę, żeby już nigdy nie zapomnieć jak ważne jest zdrowie i stale się nad nim zamyślać, nawet jak będę zdrowa, a może przede wszystkim wtedy…

środa, 25 kwietnia 2018

Kwiecień 2014


1 kwietnia 2014
jestem znów niewyspana
dzis byłam u dentysty: jeden ząb zrobiony, jeden do zrobienia plus czyszczenie. w przyszłym tygodniu powinno sie dokonać.
cukier nadal taki sam
czy będzie wojna?…. 



2 kwietnia 2014
no nie mogę….
dlaczego ja właściwie nie poszłam na zwolnienie?
padam
coraz mniej robię, coraz bardziej jestem zmęczona. w tej chwili to juz naprawde tylko absolutne minimum minimum robię….



 3 kwietnia 2014
dziś sobie kupiłam chińczyka na obiad.
kto przyszedł i to zobaczył? oczywiście moja mama. będzie miała teraz temat do komentowania na nastepne dwa lata, jak tylko otworze usta, że może sie odchudzam.
swoja drogą – to naprawde trzeba miec pecha : ostatnio fast fooda kupowałam z pół roku temu i jak dziś kupiam to oczywiście sią mama musiała napatoczyć.
ziewam tak, że zaraz chyba kompa połknę. miałam poćwiczyc jogę, ale nie wiem, czy sie nie zdrzemnąc lepiej…
chyba zacznę znów taki plan jak w zeszłym roku wprowadzac w życie, tylko już niestety bez biegania, bo wiadomo jak to sie skonczyło. ale powolutku, po troszeczku. tylko trzeba go najpierw napisać porządnie.



4 kwietnia 2014
padam
i jestem wściekła
plus zniechęcona i zrozpaczona i w depresjii



5 kwietnia 2014
w pracy na zmianę dziś nabierałam energii i zasypiałam, nabierałam entuzjazmu i przeklinałam albo wzruszałam ramionami
prosze państwa – odłozyłam kasę na kurs. 
od jutra mam dwa dni wolnego, a potem dwa dni szkolenia.



6 kwietnia 2014
zrobiłam cholerny internetowy kurs. zdałam na 100% test.
całą niedziele cos robilam.
to nie odpoczynek wcale, a miało być tak pieknie…


7 kwietnia 2014
chyba jednak napisze do rzecznika praw obywatelskich…
dzis złapałam sie na tym, ze zamiast myslec przed snem o czyms przyjemnym to ja przeprowadzam w głowie dialogi z szefostwem…
czy to nie jest znak, że trzeba uciekać?…
żadnej mądrej uwagi w sprawie P, jedynie pytania i czepiania się. rozczarowanie dość duże. A czuje to samo.
nadrobiłam troche domowych rzeczy, poczytałam.

mail    

8 kwietnia 2014
bardzo niemiłe zebranie. nie lubię jak sie zamiast argumentów grozi, że można mi jeszcze dowalić skoro nie podoba mi sie to co jest. i bardzo nie lubię jak się tylko pokazuje innym błedy i winy, a swoich sie nie widzi.
dentysta załatwiony.
P jakos sie trzyma.

zaraz sobie zjem cos dobrego w nagrode i na pocieszenie…  

9 kwietnia 2014
beznadziejne szkolenie
ale poranek miałam miły: poczytałam, byłam na nordiku

ogólnie: zniechęcenie. 

10 kwietnia 2014
znów jakis dziwny atak naczelnej. ona w ogóle nie pojmuje o co mi chodzi i próbuje mi cos wcisnąć.
P wahania cukru.

kupiłam milion jajek. będzie jajkożerstwo  

11 kwietnia 2014

Kongos  

11 kwietnia 2014
jak nie ma naczelnej to nawet praca niexle idzie….
po robocie dużo rzeczy załatwiałam, jednej sie nie dało_ pasków brak.

troche sie naginam do roboty… bo najchętniej bym juz poszła spać…

13 kwietnia 2014
wczoraj jakoś nic nie napisałam. ogarniałam się, byłam na nordiku. wieczorem przyszedł A. poczułam, że on sie tez za mna stesknił. ze trzy razy powtarzaliśmy, że musimy sie częściej widywać. ale do tego trzeba u niego więcej czasu, u mnie mniej zachowań depresyjnych.
dzis spacer, czytanie. teraz może jednak zrobie sobie plan dojscia do formy. a potem cos obejrzę.

 14 kwietnia 2014
ja już nie chce tu pracować… to jest jakis obłęd… ja juz w ogóle nie chcę pracować… Najwyższy, daj wygrac w lotto…
znów cos zmienili w kokpicie…. czy ci ludzie nie maja się czym zająć?

15 kwietnia 2014
udało mi sie uniknąć kontroli w pracy, hihihihi
przyszła paczka
ja juz chcę piątek 
a dzis sobie tai chi nawet poćwiczyłam 

16 kwietnia 2014
przyszła druga paczka 
dziś nic nie robię…
słucham Grace Jones  

17 kwietnia 2014
byłam sobie w saunie… ale relaks… ciepełko, odpoczynek, woda mineralna, książka. 

mam już posprzątane. jutro można dekoracje zrobić  

18 kwietnia 2014
Nordik.
Ogarnianie.
K przyszła. Uczyłam ja obsługi szkieł kontaktowych.

a potem szykowanie….  

18 kwietnia 2014

Idę zatrzymać zegar, żeby czas stanał w miejscu….  

18 kwietnia 2014

ten dwudziesty pierwszy wiek trwa juz ładnych parę lat….  

18 kwietnia 2014
7,8,9  

19 kwietnia 2014

Ulubiona potrawa wielkanocna? oczywiście zupa grzybowa   

 19 kwietnia 2014
i nawet w połowie jeszcze nie jesteśmy  

19 kwietnia 2014

sałatka: sałata lodowa, szczypiorek, rzodkiewka, ogórek surowy, sos majonezowo-śmietanowy z czosnkiem    

20 kwietnia 2014
spędziłam u mamy sześć godzin 
ale jestem objedzona…. 

tęsknię. tak,. już tęsknię. i dobrze mi z tym. cieszę się, że minał mi ten marazm. co z tego, że nic nie bolało, jak nic nie cieszyło. teraz wspominam przeszłe wydarzenia i dopiero teraz sie z nich naprawdę cieszę  


21 kwietnia 2014
gdzie kucharek za dużo…. 


21 kwietnia 2014

trzy czwarte jajka  

21 kwietnia 2014

czy to już pora na drugie śniadanie?  

21 kwietnia 2014

mail    

21 kwietnia 2014

pierwsze n…. agranie  

21 kwietnia 2014

słoiki z pysznościami  

22 kwietnia 2014
ależ dziś miałam masę spraw do załatwienia! i udało się załatwic wszystko! ale mnie nogi bolą….

wspominam sobie… i mi się gębusia śmieje…  i chcę jeszcze, jeszcze jeszcze.  juz nawet może i nie więcej, ale cały czas tak samo  

23 kwietnia 2014
naczelna powiedziała dziś, że będzie dla mnie praca. cóż, zobacze to uwierzę…
jeszcze dwa dni do soboty, a ja juz jestem tak zmęczona jakbym przepracowała ze siedem.

jeżeli majówka będzie wyglądała tak jak mi sie wydaje, to będzie ładnie wyglądała. ale nie cieszę się zbyt wcześnie  

24 kwietnia 2014

padam….

25 kwietnia 2014
impreza się udała, aczkolwiek główna organizatorka miała zastrzeżenia. prefekcjonistka 

musiałam sie zdrzemnąc po południu, bo nie wyrabiałam. jak donbrze, ze juz weekend…

25 kwietnia 2014
ten pamięta, kto nagrał 

26 kwietnia 2014
zaśpiewam sobie chyba „Dziś są Twoje… ” a nie, nie pasuje. ale można trochę podmnienic i będzie. 
dostałam na razie jedne życzenia. od T – trochę się zdziwiłam, ale pozytywnie.
zaprosiłam mamę na obiad. na 13. mam nadzieję, że nie przyjdzie o wpół do 12 w związku z tym… bo mi się pranie pierze  a ja jestem w dezabilu 

 26 kwietnia 2014
dostałam drugie życzenia, od A  miło, że pamiętała 

 26 kwietnia 2014
wizyta mamy całkiem udana.
chyba sobie teraz poczytam 
p.s.ten uśmiech to taki więcej na pokaz i dobra mina do złej gry…

26 kwietnia 2014
kwiaty od mamy sa piękne 
własnie dostałam życzenia od E.  

27 kwietnia 2014
cały dzień spędziłam na czytaniu. zrobiłam też inauguracje sezonu balkonowego, krótka jeszcze, bo jak słońce zaszło zrobiło sie chłodnawo.
od jutra nastepny tydzień… co za cholera, trzy dni pracy a dwa zebrania…

28 kwietnia 2014
wygląda na to, że mam pracę na następny rok 
jedno zebranie przeminelo z wiatrem…  jutro kolejne. ale nawet jakos to na razie znoszę. byc może podnosi mnie na duchu (i ciele) myś, że za dwa dni weekend. 
wizyta Americanos nawet bardziej udana niż sobie wyobrażałam w najśmielszych marzeniach. bardzo mili ludzie. 
od dziś znów jestem na diecie. głownie dlatego, że miałam poważne obawy czy wejde w bardziej wiosenne spodnie, a raczej byłam przekonana, że nie wejdę…. no i waga mówiła swoje… :/  dziś zamierzam zjeść/wypić 100kcal. myslę, że sie uda – dochodzi 19, moja liczba kalorii na razie to zero absolutne. zamierzam zrobic sałatke pomidor+ogórek+rzodkiewki+szczypiorek, a co zostanie kalorii to albo barszczyk albo troche mleka. zapije wszystko herbata i spać. może dobrze sie składa, że długi weekend jest – jak nie będę miec w lodówce to nie bede mogła z obłędem w oczach polecieć do sklepu bo zamknięte będą. ha ha  

29 kwietnia 2014
okropnie trudny dzień: praca, zakupy, zebranie, bieganie…
padam…
dieta się trzyma. na obiad było 300g kalafiora. zaraz pora na kolacyjne sałaty i barszczyki plus chyba kalarepka  

30 kwietnia 2014
weekend !!!  nareszcie znów troche wolnego!!! 
dziś na obiad ugotowałam sobie botwinkę i zjadłam cały talerz. okazało sie bowiem, że nie jest to tak kaloryczne jakby się zdawac mogło. w planie 200 – 250kcal. czyli kolacja sałatowa i może kawałek makreli, albo kalarepka, albo gorący kubek. a waga powoooooli spada. 
jestem padnięta. dobranoc  

Nasza story (5)


29 lipca 2014 

Odmienne stany świadomości (5)

- Ej, nie, nie, nie, daj ten stolik też tam, bo jak postawisz tutaj, to ludzie będą mi dmuchać w herbatę!
- Jasne, już przenoszę.
Podniósł stół i zaniósł we wskazane miejsce, uśmiechając się pod nosem. Kto by pomyślał, że będzie kiedyś zajmował się noszeniem stołów i będzie to takie miłe.
Kiedy wszystko było gotowe, usiadła na chwile przy nim. Poczuł jak krew mu uderza do głowy, ale się opanował.
- Jak będzie? – zapytała.
- Jak zawsze fantastycznie. Spotkanie z tobą jest zawsze fantastyczne.
- Chyba nie powinnam ciebie akurat pytać o zdanie, jesteś nieobiektywny – powiedziała robiąc minę chochlika.
- Nie jestem. Ale i tak mam rację.
Zaśmiała się, na cały głos. Uwielbiał ten śmiech.
- Chodź, napijemy się jeszcze herbaty. Mnie się przyda przed mówieniem przez godzinę albo i dłużej, a ty na pewno jesteś zmęczony.
Kiedy wstawali, położyła mu rękę na ramieniu. Objął ją delikatnie, nawet nie myśląc, co robi, to był po prostu impuls. Kiedy zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje, w myślach widział się już spoliczkowanym i pozbawionym możliwości towarzyszenia jej dalej w trasie promocyjnej. Ale oto stał się kolejny cud i te koszmarne przewidywania wcale się nie sprawdziły. Szkoda, że stolik herbaciany był tylko o kilka kroków!
Spotkanie było zgodne z jego przewidywaniami. Ludzie reagowali w jak najlepszy sposób, a on siedział w rogu zapatrzony w nią, słuchając jej głosu, patrząc na nią i wspominając rozmowy, które z dnia na dzień robiły się coraz bardziej przyjacielskie. Dziś zapytała go, czy o wszystkim opowiada swoim znajomym. Kiedy powiedział jej, że ma tylko jedną przyjaciółkę, której mówi wszystko, zdziwiła się. A nawet zobaczył w jej oczach dziwny błysk, który skojarzył mu się z zazdrością, ale wolał nie robić sobie nadziei, że ona może być o niego zazdrosna. Trudne to jednak było, kiedy zaczęła pytać, gdzież teraz jest owa przyjaciółka. Tłumiąc radość, powiedział jej po prostu, że ze swoją dziewczyną nad morzem. Trudno, trochę skłamał, ale czy to ważne, że akurat teraz nie jest nigdzie z nikim, bo nikogo nie ma? Uznał, że tak jest bardziej niezobowiązująco, niż opowiadać całą jej historię życia i narazić się na stwierdzenie „A co mnie to obchodzi, przecież nie jestem o ciebie zazdrosna”. W ten sposób wszystko zostawało nadal w sferze niedomówień. Bardzo mu to odpowiadało, bo zdał sobie sprawę, że nie wierzy zupełnie w to, że jego marzenia mogą się spełnić.
Po spotkaniu podeszła do niego.
- Miałeś rację. Było fantastycznie. W sumie to szkoda, że już koniec trasy.
- Zdecydowanie. Musisz jak najszybciej napisać kolejną książkę.
- Kto wie, może już jutro zacznę. – uśmiechnęła się. – Chodź, odprowadzisz mnie jeszcze do samochodu.
Złapała go za kaptur i skierowała w stronę drzwi. Poddał się z radością, własnej inicjatywy używając znów do objęcia jej.
Przy samochodzie uścisnęli sobie ręce, a kiedy wziął jej dłoń w swoje obie, ona dołożyła jeszcze swoją.
I wtedy się obudził.
Z rozanielonym uśmiechem na ustach, uśmiechem, który został mu na resztę dnia. Do wieczora pławił się w błogostanie, sen był tak realny, że czuł się, jakby to wszystko naprawdę się zdarzyło. Wieczorem powiedział sobie, że żyje się raz, a zgodnie z tym, co ona napisała w swojej książce, kto się nie rzuca na swoje marzenia, nie daje sobie szansy. Więc postanowił się rzucić, chwilowo tylko na Internet, żeby sprawdzić, gdzie ma następne spotkanie autorskie. Posiedzi chociaż grzecznie na krzesełku, skoro nie jest mu dane nosić dla niej stołów.

wtorek, 24 kwietnia 2018

Jak długo?

26.10.2013


„Florentino miał przygotowaną odpowiedź od 53 lat, 7 miesięcy i 11 dni, łącznie z nocami.
- Przez całe życie – powiedział.”

Gabriel Garcia Marquez
 „Miłość w czasach zarazy”

Manaam „Eksplozja”

12.11.2013


Wszystko ma swoją formę, liść, drzewo, jaszczurka
Woda w oceanach, jak w czarach spoczywa
Ogień w kominach spala się bezpiecznie
Ziemia zamknięta słowem, krąży po elipsie

Eksplozja…

Powietrze przybiera kształt rzeczy dowolny
Ja wciąż taka sama w gestach mimowolnych
Żyjemy obok siebie spokojnie do chwili
Gdy gniew rozsadza formy, a treść eksploduje

Eksplozja...

Kto powstrzymać może powietrze i wodę
Kto Ziemi rozkaże cofnąć rozżarzoną lawę
Kto stanie na drodze mego zniechęcenia
Do form coraz ciaśniejszych i ich
Przeznaczenia

Eksplozja...

Krótka rozmowa między panem, wójtem i plebanem, czyli trzeba mieć zdrowie, żeby się leczyć (dramat w kilku aktach)

13.11.2013


Akt 1, Scena 1
(w domu)
Ja: Dzień dobry, ja będę miała w państwa poradni wykonywaną biopsję i chciałam zapytać, czy jest możliwość uzyskania zwolnienia lekarskiego na ten dzień?
Pani w Rejestracji 1 : Tu jest rejestracja, nie umiem pani powiedzieć.
Ja: A czy może mnie pani przełączyć do kogoś, kto będzie wiedział?
Pani w Rejestracji 1: Niech pani zadzwoni pod 0000-0000-0000.
Ja: Dziękuję, do widzenia.

Akt 1, Scena 2
… wybrany numer jest nieprawidłowy….
… wybrany numer jest nieprawidłowy….
… wybrany numer jest nieprawidłowy….

Akt 1, Scena 3
Ja: Dzień dobry, ja dzwoniłam do pani przed chwilą w sprawie zwolnienia lekarskiego na dzień zabiegu i podała mi pani numer, ale ten numer nie odpowiada. 
Pani w Rejestracji 1 : Niech pani zadzwoni pod 11111-11111-11111.
Ja: Dziękuję, do widzenia.

Akt 1, Scena 4
Ja: Dzień dobry, ja będę miała w państwa poradni wykonywaną biopsję i chciałam zapytać, czy jest możliwość uzyskania zwolnienia lekarskiego na ten dzień?
Pani w rejestracji 2: Ale to nie tu. Niech pani zadzwoni pod 2222-2222-2222.
Ja: Dziękuję, do widzenia.

Akt 1, Scena 5
Ja: Dzień dobry, ja będę miała w państwa poradni wykonywana biopsję i chciałam zapytać, czy jest możliwość uzyskania zwolnienia lekarskiego na ten dzień?
Pani w rejestracji 3: Tak, nie ma żadnego problemu, przed zabiegiem proszę tylko poinformować lekarza wykonującego, że potrzebuje pani zwolnienie.
Ja: Dziękuję, do widzenia.


Akt 2, Scena 1
(tydzień później, parter)
Ja:(podając dane przed zabiegiem) …. i będę potrzebowała zwolnienie lekarskie.
Pani w rejestracji 4: Ale my nie możemy czegoś takiego wystawić.
Ja: Ale ja dzwoniłam do państwa tydzień temu i powiedziano mi, że nie będzie problemu.
Pani w rejestracji 4: Na pewno nie do nas pani dzwoniła, bo my byśmy takiej informacji nie przekazali.
Ja : To co ja mam teraz zrobić, nie jestem w pracy, myślałam, że zwolnienie będę miała?
Pani w rejestracji 4: Proszę zapytać lekarza, jak pani wejdzie.

Akt 2, Scena 2
(piwnica)
Ja : ……. (wiadomo co mówię)
Pani doktor z głowica USG w ręku: Ja nie mam takich uprawnień.
Ja: Ale ….. (wiadomo co mówię)
Pani doktor z igłą w reku: Nie mamy takiej możliwości, ktoś panią źle poinformował.
Ja: ….. (wiadomo o co pytam)
Pani doktor przy biurku: Proszę wrócić do rejestracji głównej, niech tam coś poradzą.

Akt 2, Scena 3
( parter)
Ja: (wiadomo)
Pani w rejestracji 5: A kto panią skierował na ten zabieg?
Ja: Doktor X.
Pani w rejestracji 5: Doktor X nie jest dziś w poradni, ale jest doktor Y, proszę iść do gabinetu 19 i zapytać czy wystawi.
Ja: Dziękuję.

Akt 2, Scena 4
 (po przedarciu się przez dziki tłum z obłędem w oczach i uproszeniu wchodzącego obywatela, żebym mogła wejść z nim zapytać)
Ja: Dzień dobry, panie doktorze, ja mam pytanie. Jestem pacjentką doktora X…
Doktor Y: To proszę iść do niego.
Ja: Ale może najpierw powiem o co chodzi. Otóż…
Doktor Y: Nie proszę pani, ja mam tu pacjentów i jak pani ma problem z doktorem X, to proszę iść do niego, jest na górze, na oddziale.

Akt 2, Scena 5
( pierwsze piętro)
Ja: Dzień dobry, panie doktorze, ja miałam dziś zabieg biopsji ze skierowania od pana doktora i chciałabym poprosić, żeby pan doktor wystawił zwolnienie lekarskie na ten dzień, bo pani doktor przy zabiegu powiedziała, że ona nie może.
Doktor  X: Ja nie mogę pani wystawić zwolnienia, bo nie przyjmuje dziś w poradni.
Ja: W poradni jest doktor Y i on mnie tu przysłał.
Doktor X : To proszę do niego wrócić, on ma dziś przyjęcia albo iść do lekarza pierwszego kontaktu.

Akt 2, Scena 6, parter
(ponownie przedzieram się przez tłum, kiedy kolejną osobę pytam, czy mogę wejść z nią zapytać o coś, ktoś zapytuje „Czy pani już tu nie była?”)
Ja: Panie doktorze, doktor X przysłał mnie z powrotem do pana, bo powiedział, że on dziś nie ma poradni i nie może mi pomóc. Chodzi o to, że … (wyłuszczam).
Doktor Y : (z kwaśno – przebiegłym uśmiechem) Ja się nie dam w to wciągnąć. Ja panią pierwszy raz na oczy widzę. Nie wystawię pani zwolnienia na dziś tylko, jakby pani tylko po nie tu przyszła.
(czuję się jak alkoholik, który zapił i teraz błaga o zwolnienie, ja – która w zeszłym roku przez miesiąc chodziłam chora do pracy aż nabawiłam się zapalenia płuc, teraz jestem podejrzewana o to, że przyszłam wyłudzić zwolnienie).

Akt 3, Scena 1
( gdzieś w zakamarkach na parterze)
(Dzwonię do swojej poradni do lekarza pierwszego kontaktu)
Ja : Dzień dobry, ja jestem u państwa zarejestrowana pacjentka i mam taki problem (opowiadam)
Pani w rejestracji 6: Oni powinni wystawić moim zdaniem.
Ja: Byłam już u trzech lekarzy: tego, który robił biopsję, tego, który jest prowadzącym i tego, który ma dziś przyjęcia w poradni – żaden nie chce, powiedzieli, że mam iść do lekarza pierwszego kontaktu.
Pani w rejestracji 6: Chwileczkę, przełączę panią do pani doktor Z.
Ja: Pani doktor …. (wyłuszczam)
Pani doktor Z: Oni powinni wystawić. Jest pani u nich, co ja tu mam do powiedzenia.
(chce mi się kląć)

Akt 4, Scena 1
( parter)
Ja : Dzień dobry, ja miałam dziś zabieg biopsji tutaj w poradni i potrzebuję zwolnienie lekarskie, byłam już u trzech lekarzy: tego, który robił biopsję, tego, który jest prowadzącym i tego, który ma dziś przyjęcia w poradni – żaden nie chce. Kazali mi iść do lekarza pierwszego kontaktu, dzwoniłam przed chwilą, powiedziano mi, że tu był zabieg i tu powinnam dostać zwolnienie. Proszę mi pomóc.
Pani w rejestracji 7: (wypytuje o szczegóły, rzuca standardowym „Ale to do nas ma pani pretensje?”, na moje hasło, że nie mam pretensji tylko chcę, żeby mi pomogła to rozwiązać, zamyśla się) Proszę iść do kierownika poradni, doktora V.
Pani w rejestracji 8: (zza szafy) Przecież go nie ma!
Pani w rejestracji 7: A tak…. (zamyśla się) To niech pani idzie do zastępcy dyrektora oddziału, doktor Q.
Ja: Dziękuję.
(chce mi się wyć)

Akt 4, Scena 2
( drugie piętro)
Ja : Dzień dobry, chciałabym rozmawiać z panią doktor Q.
Pani sekretarka 1: A była pani umówiona?
Ja: Nie, ale mam problem i tu mnie skierowano.
Pani sekretarka 1: A co się stało?
Ja: (wyłuszczam dodając najnowsze szczegóły)
Pani sekretarka 1: Pani doktor jest na zebraniu dyrektorów i nie wiadomo jak długo to potrwa, potem ma umówione spotkanie, a potem operuje.
Ja: To co ja mam zrobić?
Pani sekretarka 2: A nie może pani wziąć urlopu?
Ja: Ale to trochę niesprawiedliwe, że 25 lat płacę na ZUS, a jak jestem chora, to mam urlop bezpłatny na zabieg brać.
Pani sekretarka 3: To niech pani płatny weźmie.
Ja: W moim zawodzie to nie jest możliwe, mam urlop w określonym terminie.
Pani sekretarka 2: Ale każdy pracownik ma prawo do czterech dni płatnych poza normalnym urlopem.
Ja: Ale nie w moim zawodzie.
(pani sekretarka 2 usiłuje mnie przekonać, że ma rację, pani sekretarka 1 dzwoni gdzieś)
Pani sekretarka 1: Proszę iść na odział do doktora X.
Ja: Dziękuję.
(prawie już wyję)

Akt 5, Scena 1
(gdzieś w zakamarkach na parterze)
Dzwonię.
Moja własna pani dyrektor oraz pani kierownik administracji potwierdzają, że ja miałam rację – nie przysługują mi żadne cztery dni urlopu płatnego, jedyne co mogę wziąć to bezpłatny.
Nie chce mi się wracać na drugie piętro i wyprowadzać pani z błędu.

Akt 6, Scena 1
( pierwsze piętro)
Ja: Panie doktorze, przysłano mnie tu z powrotem po wizycie w pięciu kolejnych gabinetach.
Doktor X: Ja nie mam obowiązku wystawić pani tego zwolnienia, ja nie mam dziś poradni.

Wychodzę, nie mam już siły.

A wyniki badań biopsji odbiorę za dwa tygodnie. Oczywiście na miejscu nie będzie lekarza, który powiedziałby chociaż „Będzie pani żyć” albo „Niech pani pisze testament”. Zapisy na ten rok już też będą skończone.
Czuję się zbrukana, poniżona, wymęczona, zdezorientowana i przede wszystkim mam wielkie poczucie krzywdy.
Już nie tylko z emerytury ZUS nie skorzystam (bo zapewne jej nie dożyję, albo też ZUS padnie zanim ja dożyję do 67 lat), ale nawet nie bardzo jest się jak leczyć, bo wychodzi się bardziej chorym niż się weszło… i lżejszym o dniówkę plus opłaty za rozmowy telefoniczne…

Na zakończenie jeszcze szlagier: fragmencik rozmowy lekarza z pacjentem:
Pacjent: Panie doktorze, profesora Z nie ma, czy mogę wyciągnąć numerek do pana, bo miałem dziś umówioną wizytę, mam raka żołądka.
Lekarz: Jak pan chce to niech pan wyciąga, może pana przyjmę jutro albo pojutrze.