środa, 30 maja 2018

Listopad 2014


1 listopada 2014
święto zmarłych…
jakos na razie dziwnie mi, nie chwyciłam nastroju. kto wie, może dopiero wieczorem chwycę…
chyba jednak pójdę na to targowisko próżności, obym była w stanie się z niego wyłączyć…



3 listopada 2014
Lepiej mi. 
Czy musze pisac dlaczego? 
Jeszcze wciąż dzis jest to bardziej ulga niż radość, ale juz tej radości całkiem duzo jest. teraz chodzi tylko o to, żeby to trwało, bo spadki mnie dobijają…



4 listopada 2014
konieczność pójścia jutro do roboty wywołuje u mnie odruch wymiotny…



5 listopada 2014
przeżyłam robotę. trzymam się myśli, że juz za dwa dni weekend. myślę też już o następnym weekendzie. nie wiem juz sama jak mysleć, ostatnio nie myslałam, to potem połowy rzeczy nie zrobiłam i w ogóle… za dużo się też boję z kolei mysleć, żeby się nie zawieść… a złotego środka nie moge jakos osiągnąć…



6 listopada 2014
dziś lepiej w pracy.
była też miła niespodzianka.
więc jakos się nawet toczę.
myslę już o weekendzie, tym i nastepnym 



7 listopada 2014
jestem padnięta. ciężki był ten dzień. ale już weekend. teraz idę spac, a od jutra myslę intensywnie, i działam też, w kwestii nastepnego weekendu 



8 listopada 2014
nawet się nieźle miewam. 
pracowity poranek. miłe przedpołudnie. relaksujące popołudnie. zaraz będe czytać, a potem oglądać różne rzeczy.
a jutro też wolne. bo zapomniałam zabrac pracy do domu z roboty ha ha 



9 listopada 2014
Ile to róznych ciekawych rzeczy człowiek sie dowie jak uwaznie czyta 
dziś słucham grunge ballads. czasem mi się płakać przy nich chce…
troche się boję next week… od początku do końca, najbardziej końca…


10 listopada 2014
postanowiłam, że w tym tygodniu robię tylko to, na co mam ochotę. 
przymierzyłam zimowe spodnie. oddychac się nie da…  trzeba by z kilo zrzucić w tempie szybkim ;p

pozytywna wiadomośc odnośnie weekendu. oby takich więcej.  

11 listopada 2014
depresja mnie łapie.
wieści już wcale nie sa takie dobre
innych nie ma

a poza tym jakaś taka ostateczność i końcowość wszystkiego do mnie dotarła…

16 listopada 2014
naładowałam baterie 
było fantastycznie   
chcę jeszcze, chcę znów, chcę więcej!!!!   
cos’ nothing else matters  

17 listopada 2014
na krótko pomogła ta cała akcja. chyba jednak apetyt miałam za duży i tylko się oszukiwałam, że wystarczy mi maleńko. głupia jestem, dostaję więcej niż kiedykolwiek marzyłam, że dostanę i jakos sie tym nie umiem cieszyć… do bani.
na czwartek mnie wyznaczyli na pobranie szpiku.

miotam się, wiem.

19 listopada 2014
łeb mi dziś chciało rozwalić. dwa nurofeny forte nie bardzo pomogły. teraz juz jest lepiej.
jutro pobranie.
pisze maile. tesknię.

nieco mi depresyjnie…

23 listopada 2014
nadal mnie boli biodro po pobraniu szpiku. niby to normalne z tego co czytałam.
przy stole siedzą aktualnie toczeń, białaczka i chłoniak. gramy sobie w brydża.

na jedynym interesującym mnie jeszcze froncie trwa cisza.

25 listopada 2014
Wczoraj humor mi sie poprawił i staram się tego trzymać.
Jeszcze tydzień i może wreszcie coś będzie wiadomo. Cholernie długo. 
Staram się planować rózne rzeczy, np jutro kupowanie bakalii, a w czwartek odbiór kasy za okna.

Energatycznie marnie. Niewiele co udaje mi się zrobić.

26 listopada 2014

We are born alone and we die alone…

27 listopada 2014
sześć dni…

pisać – nie pisać? na razie nie piszę… napiszę jak się coś dowiem… chyba że nie wytrzymam…

Jedno życie mniej

07.03.2015


Taksówka nagle zaczęła jechać coraz szybciej. Postanowiła zwrócić kierowcy uwagę, że to niebezpieczne, ale nie zdążyła.
Zjechali dość gwałtownie z asfaltu i wjechali na kupę żwiru, który zaczął pryskać spod kół. Samochodem zarzuciło, poczuła, że odbili się od czegoś i skręcili ponownie w druga stronę.
Przez szybę zobaczyła zbliżającą się do nich z dużą prędkością blachę falistą jaka zazwyczaj stanowi tymczasowe ogrodzenia, a potem blacha zniknęła jak zdmuchnięta. W oknie zostało już tylko niebo, a ona poczuła, że spadają gdzieś w dół.
Chciała krzyknąć, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu, całą mocą umysłu skupiła się więc na myśli, której nie zdołała wykrzyczeć: „Kocham cię” – posłała (a przynajmniej taką miała nadzieję) mu myślami.
Uderzenie było potężne, a po nim zapadła ciemność.
Obudziła się zlana potem i pomyślała, że oto właśnie umarła na jakimś poziomie wieży. Ale na każdym poziomie kocha go tak samo mocno.