środa, 23 maja 2018

Mózg zbiorowy

02.06.2013


Jest takie opowiadanie Stanisława Lema, którego tytułu nie mogę sobie za nic przypomnieć, z którego jedna scena powraca do mnie bardzo często. Bohater przewędrowawszy spory kawałek jakiejś obcej planety, siada na stoku, prawie machając nogami nad przepaścią (a przynajmniej tak sobie to wyobrażałam czytając, z dokładnością reżysera, scenografa i scenarzysty) po to, by odkryć największą tajemnicę tegoż zakątka wszechświata. W zachodzącym słońcu przed jego oczami rozgrywa się niesamowity spektakl, pokazujący, jak mało rozumie i jak daleki był od prawdy w swoich rozważaniach, Pojawia się przed nim mózg zbiorowy, złożony z milionów mniejszych elementów, współpracujących ze sobą w idealnej harmonii aby zrealizować cel – rozpoznać go. Nie stwierdziwszy zagrożenia, rozpada się znów na mniejsze elementy i niknie w pogrążającej się w cieniu dolinie.
Czytałam to opowiadanie dawno temu i jakoś nie mogę go odnaleźć. Zapewne nie jestem dokładna w przytoczeniu tej sceny, ale jestem przekonana, że koncepcja jest słuszna – mniejsze elementy tworzące jeden mózg.
Koncepcja ta zresztą pojawiała się później w kolejnych wytworach kultury, najwyraźniej mocno przemawia jednak do człowieka jako takiego. Wspomnijmy na przykład jedna z końcowych scen trylogii braci Wachowskich „Matrix”. Z kimże innym rozmawia Neo w Mieście Maszyn jak nie z mózgiem zbiorowym? Maszyny złożyły się w jedna wielką maszynę, która podejmuje decyzje, mówi, a nawet wyraża emocje, jeśli pamiętacie latające w powietrzu „macki” wyrażające wściekłość mózgu na samą myśl o tym, że ktoś taki jak Neo mógłby być potrzeby do czegokolwiek wielkim maszynom.
Kolejnym miejscem, gdzie napotkałam mózg zbiorowy, był świat Gwiezdnych Wojen. Mandalorianie kładli nacisk na ideę „mando” – zbiorowy stan bycia, istotę bycia Mandalorianinem. Zgodnie z tym, aby być Madalorianinem, należało poznać kulturę, zrozumieć ją, zaakceptować i postępować zgodnie z tymi zasadami w każdej sytuacji. W przeciwnym wypadku można stać się "dar'manda" - kimś, kto nie będzie miał własnej duszy i nie będzie mógł żyć w zaświatach. Stan "dar'manda" był gorszy od śmierci, bowiem w normalnych okolicznościach zmarły wojownik przyłączał się do Mando – całości społeczeństwa w zaświatach.  Mandalorianie w ramach utrzymania tego „mózgu zbiorowego” powtarzali na przykład imiona swoich zmarłych, aby zachować ich we wspólnej pamięci; stanowiło to pewnego rodzaju modlitwę. Zbiorowa dusza Mandalorian pozwalała narodowi utrzymać swoją tożsamość mimo rozproszenia po całej galaktyce.
Czymże innym jak „mózgiem zbiorowym” jest koncepcja reinkarnacji, sansary, nieustannego umierania i odradzania się, przy czym możemy się odrodzić w zupełnie innej postaci? Ten nieskończony proces tworzenia i upadku, cykl przemian, któremu podlegają wszelkie byty i zjawiska włącznie z naszymi myślami, uczuciami i ciałami, to wyjście z całości, przeżycie odcinka czasu jako jednostka i powrót do całości, aby tam zebrać sobie kolejne cechy fizyczne i psychiczne i znów pojawić się jako jednostka. Wreszcie, po wielu takich przemianach, udaje się jednostce usunąć całą niewiedzę, która jest źródłem cierpienia, czyli dzięki przejściu wielu stanów zdobyć całą wiedzę jaka jest „do wyboru” w tyglu zbiorowego mózgu. Wtedy, po kolejnej śmierci, nie dochodzi do kolejnego wcielenia, tylko osiąga się nirwanę – stan kolejnego mózgu zbiorowego, pozostającego „na zewnątrz” wszystkiego.
Takich teoretycznych „mózgów zbiorowych” mamy w swoim otoczeniu sporo. Niektóre nie działają zbyt dobrze  (patrz polski parlament), być może dlatego, że one tylko udają mózg zbiorowy, a tymczasem składają się z pewnej liczby jednostek, które zapominają zupełnie o tym, że są częścią wielomilionowej struktury i za parę chwil zamienią się miejscami z inną częścią, o którą nie zadbali w tym przemijającym wcieleniu. Inne (patrz anonymous) organizują się błyskawicznie na wieść o zagrożeniu, zupełnie jak w tym opowiadaniu Lema, o którym pisałam na początku.
Ale wydaje mi się, że jeden „mózg zbiorowy” zasługuje na pochwałę. 
Wikipedia.
Czy trzeba pisać cos więcej?

Świeć, szalony diamencie

21.03.2014


Pamiętasz, kiedy byłeś młody, świeciłeś jak słońce
Świeć, szalony diamencie
Teraz spojrzenie twych oczu przypomina czarne dziury w kosmosie
Świeć, szalony diamencie
Zostałeś złapany w krzyżowy ogień między dzieciństwem a gwiazdorstwem
Wypłynąłeś na stalowej fali
Dalejże, celu dla odległego śmiechu, no chodź, nieznajomy, legendo, męczenniku, i świeć!

Zbyt szybko sięgnąłeś do sedna sekretu, chciałeś gwiazdki z nieba
Świeć, szalony diamencie
Przerażony nocnymi cieniami, wystawiony na światło
Świeć, szalony diamencie
Wyświechtało się to twoje powitanie z przypadkową precyzją
Ujeżdżałeś stalową falę
Dalejże, hulako, wizjonerze, no chodź, malarzu, kobziarzu, więźniu i świeć!

Tytuł oryginału: „Shine on you crazy diamond”
Autor: Pink Floyd