środa, 30 maja 2018

Listopad 2014


1 listopada 2014
święto zmarłych…
jakos na razie dziwnie mi, nie chwyciłam nastroju. kto wie, może dopiero wieczorem chwycę…
chyba jednak pójdę na to targowisko próżności, obym była w stanie się z niego wyłączyć…



3 listopada 2014
Lepiej mi. 
Czy musze pisac dlaczego? 
Jeszcze wciąż dzis jest to bardziej ulga niż radość, ale juz tej radości całkiem duzo jest. teraz chodzi tylko o to, żeby to trwało, bo spadki mnie dobijają…



4 listopada 2014
konieczność pójścia jutro do roboty wywołuje u mnie odruch wymiotny…



5 listopada 2014
przeżyłam robotę. trzymam się myśli, że juz za dwa dni weekend. myślę też już o następnym weekendzie. nie wiem juz sama jak mysleć, ostatnio nie myslałam, to potem połowy rzeczy nie zrobiłam i w ogóle… za dużo się też boję z kolei mysleć, żeby się nie zawieść… a złotego środka nie moge jakos osiągnąć…



6 listopada 2014
dziś lepiej w pracy.
była też miła niespodzianka.
więc jakos się nawet toczę.
myslę już o weekendzie, tym i nastepnym 



7 listopada 2014
jestem padnięta. ciężki był ten dzień. ale już weekend. teraz idę spac, a od jutra myslę intensywnie, i działam też, w kwestii nastepnego weekendu 



8 listopada 2014
nawet się nieźle miewam. 
pracowity poranek. miłe przedpołudnie. relaksujące popołudnie. zaraz będe czytać, a potem oglądać różne rzeczy.
a jutro też wolne. bo zapomniałam zabrac pracy do domu z roboty ha ha 



9 listopada 2014
Ile to róznych ciekawych rzeczy człowiek sie dowie jak uwaznie czyta 
dziś słucham grunge ballads. czasem mi się płakać przy nich chce…
troche się boję next week… od początku do końca, najbardziej końca…


10 listopada 2014
postanowiłam, że w tym tygodniu robię tylko to, na co mam ochotę. 
przymierzyłam zimowe spodnie. oddychac się nie da…  trzeba by z kilo zrzucić w tempie szybkim ;p

pozytywna wiadomośc odnośnie weekendu. oby takich więcej.  

11 listopada 2014
depresja mnie łapie.
wieści już wcale nie sa takie dobre
innych nie ma

a poza tym jakaś taka ostateczność i końcowość wszystkiego do mnie dotarła…

16 listopada 2014
naładowałam baterie 
było fantastycznie   
chcę jeszcze, chcę znów, chcę więcej!!!!   
cos’ nothing else matters  

17 listopada 2014
na krótko pomogła ta cała akcja. chyba jednak apetyt miałam za duży i tylko się oszukiwałam, że wystarczy mi maleńko. głupia jestem, dostaję więcej niż kiedykolwiek marzyłam, że dostanę i jakos sie tym nie umiem cieszyć… do bani.
na czwartek mnie wyznaczyli na pobranie szpiku.

miotam się, wiem.

19 listopada 2014
łeb mi dziś chciało rozwalić. dwa nurofeny forte nie bardzo pomogły. teraz juz jest lepiej.
jutro pobranie.
pisze maile. tesknię.

nieco mi depresyjnie…

23 listopada 2014
nadal mnie boli biodro po pobraniu szpiku. niby to normalne z tego co czytałam.
przy stole siedzą aktualnie toczeń, białaczka i chłoniak. gramy sobie w brydża.

na jedynym interesującym mnie jeszcze froncie trwa cisza.

25 listopada 2014
Wczoraj humor mi sie poprawił i staram się tego trzymać.
Jeszcze tydzień i może wreszcie coś będzie wiadomo. Cholernie długo. 
Staram się planować rózne rzeczy, np jutro kupowanie bakalii, a w czwartek odbiór kasy za okna.

Energatycznie marnie. Niewiele co udaje mi się zrobić.

26 listopada 2014

We are born alone and we die alone…

27 listopada 2014
sześć dni…

pisać – nie pisać? na razie nie piszę… napiszę jak się coś dowiem… chyba że nie wytrzymam…

Jedno życie mniej

07.03.2015


Taksówka nagle zaczęła jechać coraz szybciej. Postanowiła zwrócić kierowcy uwagę, że to niebezpieczne, ale nie zdążyła.
Zjechali dość gwałtownie z asfaltu i wjechali na kupę żwiru, który zaczął pryskać spod kół. Samochodem zarzuciło, poczuła, że odbili się od czegoś i skręcili ponownie w druga stronę.
Przez szybę zobaczyła zbliżającą się do nich z dużą prędkością blachę falistą jaka zazwyczaj stanowi tymczasowe ogrodzenia, a potem blacha zniknęła jak zdmuchnięta. W oknie zostało już tylko niebo, a ona poczuła, że spadają gdzieś w dół.
Chciała krzyknąć, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu, całą mocą umysłu skupiła się więc na myśli, której nie zdołała wykrzyczeć: „Kocham cię” – posłała (a przynajmniej taką miała nadzieję) mu myślami.
Uderzenie było potężne, a po nim zapadła ciemność.
Obudziła się zlana potem i pomyślała, że oto właśnie umarła na jakimś poziomie wieży. Ale na każdym poziomie kocha go tak samo mocno.

wtorek, 29 maja 2018

Samotność we dwoje

21.06.2014

Ally McBeal:  „Maybe I'll share my life with somebody... maybe not. But the truth is, when I think back of my loneliest moments, there was usually somebody sitting there next to me.”

Ally McBeal: „Może z kimś będę dzielić życie … może nie. Ale prawda jest taka, że jak wspominam te najbardziej samotne chwile w moim życiu , zazwyczaj siedział wtedy ktoś obok mnie.”

Cytat z serialu "Ally McBeal"

Perfect „Wszystko ma swój czas”

07.06.2014


A gdy przyjdzie mój czas
Gdy pokryje mnie rdza
Usiądź przy mnie tuż tuż
Bym mógł z tobą być sam

Usiądź blisko o dłoń
Narwij słów jak żonkili
I opowiedz nasz film
Bym go przeżyć mógł znów

Mów o drodze we mgle
Kiedy wciągał mnie piach
Gdy nie miałem już sił
By się odbić od dna

Mów o chwili sprzed lat
Gdy podałaś mi rękę
I podniosłem swój cień
By przy twoim mógł stać

Wszystko ma swój czas
I przychodzi kres na kres
Gdybym kiedyś odszedł stąd
Nie obrażaj się na śmierć

A gdy przyjdzie mój czas
Gdy pokryje mnie rdza
Musisz wierzyć, że znów
Pobiegniemy nad staw

Czekaj na jakiś znak
Bądź cierpliwa jak papier
Ja wybłagam wśród chmur
Bym tu czasem mógł wpaść

Wszystko ma swój czas
I przychodzi kres na kres
Gdybym kiedyś odszedł stąd
Nie obrażaj się na śmierć

poniedziałek, 28 maja 2018

Cudowny lek

05.06.2013


Pamiętacie „Cudowny lek”? Komiks z Kajkiem i Kokoszem? Uwielbiałam tę serię, zresztą nadal uwielbiam. Ale ja nie o komiksie dziś.
Açai - Eutrepe Olereacea / Jagoda Palmy Brazylijskiej – to nasz dzisiejszy bohater. Bohaterka właściwie chyba, no bo jagoda.
Açai rośnie na mokrych nizinnych terenach Amazonki na jednej z najżyźniejszych gleb świata i stąd czerpie swoje bogactwo witamin i minerałów. Jest smukłą wielo-łodygową rośliną, produkującą ciemne fioletowe okrągłe jagody. Każde drzewo wypuszcza 3-4 łodyg, na każdej łodydze znajduje się od 3 do 6 kilogramów owoców, które zbiera się od lipca do grudnia. Owoc jest mały, okrągły, kolor purpurowy. Wygląda jak winogrono, ale bardziej małe i bardziej ciemne. Ma duże nasienie i bardzo mały miąższ.
Açai jest postrzegana jako “doskonały owoc natury”. Od tysięcy lat używany przez Brazylijczyków dzięki swoim własnościom leczniczym i odżywczym. Jagody te - nazywane owocem energetycznym - pojawiły się na listach Ten Best Superfoods. W owocu nie tylko występuje bogactwo przeciwutleniaczy (z antocyjaninami 10-30 razy silniejszymi niż przeciwutleniacze w ciemnych winogronach), ale i zrównoważony kompleks wielo nienasyconych kwasów tłuszczowych Omega 6 i Omega 9, aminokwasów, fitosteroli utrzymujących odpowiedni poziom cholesterolu we krwi, B1 , B2, B3 , Witaminy E , Witaminy C , Fosfor , Wapń , Potas i wiele cennych pierwiastków śladowych.
 Açai wzmacnia odporność, poprawia apetyt, poprawia koncentrację, reguluje poziom cholesterolu, poprawia sen, wzmacnia system odpornościowy, wspiera układ krążenia, oczyszcza organizm z toksyn, zwiększa witalność , ma działanie odmładzające, przeciwnowotworowe,  ochrania prostatę, zmniejsza objawy alergii, tonizuje prace układu pokarmowego, przyspiesza metabolizm tłuszczu, zwiększa odporność na stres oraz poprawia sprawność seksualną. Czyż nie nazwałam jej słusznie „cudownym lekiem”? J
Ale założę się, ze jeśli słyszeliście o tym owocku to pewnie nie w kontekście wspierania układu krążenia albo poprawy koncentracji. Jest to aktualnie najbardziej popularny „lek na schudnięcie”. W internecie można napotkać wiele stron reklamujących swój produkt jako ten zawierający acai i ten „jedyny, który pomoże ci schudnąć i zrzucisz 10 kg w ciągu miesiąca, a jak nie to oddamy ci pieniądze”
 Acai ma faktycznie wiele korzystnych właściwości, dzięki którym przyspiesza proces odchudzania.  Składniki owocu pochodzącego z palmy brazylijskiej hamują łaknienie, dzięki czemu zapobiegają napadom głodu, co podczas odchudzania jest bardzo ważne. Poza tym, jak pisałam wyżej, usprawniają procesy przemiany metabolicznej i wspierają oczyszczanie organizmu z toksyn, a także wpływają na spalanie tkanki tłuszczowej, zwłaszcza podczas ćwiczeń. Należy też pamiętać, ze podczas diety istnieje niebezpieczeństwo pozbawienia organizmu potrzebnych składników, a owoce acai zawierają ich przecież całe mnóstwo. Odchudzanie jest też o wiele łatwiejsze ze względu na to, że jagody te poprawiają nasze samopoczucie. Regulują gospodarkę hormonalną i wpływają m.in. na te hormony, które odpowiadają za nasz nastrój (np. serotonina, dopamina, endorfiny). W ten sposób owoce Acai skutecznie zwalczają stres, który często towarzyszy odchudzaniu.

Tego jednak nie przeczytacie na większości stron reklamujących produkty na odchudzanie… Reklamy „wyskakujące” nie wiadomo skąd podczas surfowania po Internecie najczęściej mówią tylko o tym, że wystarczy raz dziennie łykać tabletkę i schudnie się 10kg w ciągu miesiąca, a jak nie to obiecują zwrot pieniędzy. Ja się nacięłam wyjątkowo, pod wieloma względami. Po pierwsze – na stronie pisano o jednej tabletce, na opakowaniu już o dwu. Na stronie nie było mowy o tym, ze trzeba stosować dietę albo ćwiczyć – teraz już wiem, że trzeba, bo to tylko wspomagacz. No i niestety kiedy po zjedzeniu całego opakowania próbowałam się skontaktować z kimś w sprawie zwrotu pieniędzy – nie dostałam nawet żadnej odpowiedzi. Pewnie i tak nie oddaliby mi tej sumy, bo wiecie – jak się chce to sposób będzie, żeby klienta wyprowadzić na manowce. „A ile tabletek pani brała? Jedną. A na opakowaniu pisze, że dwie – pani wina”. „A ile tabletek pani brała? Dwie? A na stronie piszemy, że jedną – za dużo – pani wina”. A najbardziej mnie „rozbawiło” to, jak próbowałam poczytać opinie innych klientów, ale za każdym razem jak klikałam „czytaj opinie” to wyskakiwał formularz do zamówienia produktu…
Jak w sumie mam zakończyć ten tekst to nie wiem. Chciałabym jakoś optymistycznie, ale nie wiem czy mi się to uda. Jakoś to panaceum to nawet efektu placebo u mnie nie dało…. Może ktoś z Was dopisze jakiś bardziej optymistyczny ciąg dalszy?

Witaj w machinie

02.05.2014


Witaj, mój synu, witaj w machinie
Gdzie byłeś? Już dobrze, wiemy gdzie byłeś
Planowałeś, wypełniałeś sobie czas, zaopatrzony w zabawki i „Harcerstwo dla chłopców”
Kupiłeś gitarę, żeby ukarać mamę
I nie lubiłeś szkoły, i wiesz, że nie dasz się nikomu oszukać
Więc witamy w maszynce

Witaj, mój synu, witaj w machinie
O czym marzyłeś? Już dobrze, powiemy ci o czym marzyć
Marzyłeś o wielkiej gwieździe, grał na gitarze prowadzącej
Zawsze jadał w Steak Barze. Uwielbiał jeździć swoim Jaguarem
Więc witaj w machinie



Tytuł oryginału : "Welcome to the machine"
Autor : Pink Floyd

niedziela, 27 maja 2018

W krainie Boga

21.03.2014


Puste niebo
śnię pod pustym niebem
Rzeki płyną
By wkrótce wyschnąć
Potrzeba nam dziś nowych snów
Pustynna róża
śniło mi się, że widziałem pustynną różę,
Podarta suknia we wstążkach
I kokardach
Jak syrena wołała do mnie
Sen przychodzi jak narkotyk... w krainie Boga
Smutne oczy, skrzyżowane spojrzenia... w krainie Boga
Oświetl mnie
Wybijemy otwór przez noc
Każdego dnia marzyciele umierają
By zobaczyć co jest po drugiej stronie
Ona jest wolnością
I przychodzi mnie uratować
Nadzieja, wiara, jej próżność
Najcenniejszym podarunkiem jest złoto
Sen przychodzi jak narkotyk... w krainie Boga
Smutne oczy, skrzyżowane spojrzenia... w krainie Boga
Nagi płomień
Ona stoi z nagim płomieniem
Ja stoję z synami Kaina
Spala mnie ogień miłości
Spala mnie ogień miłości

Tytuł oryginału: „In God’s country”
Autor: U2

Psalmy część 12 i ostatnia

12.04.2014

Śpiewajmy Bogu. J

Śpiewajcie pieśń nową Panu; chwała Jego niech zabrzmi w zgromadzeniu świętych Niech chwalą Jego imię wśród tańców, niech grają Mu na bębnie i cytrze. Bo Pan w ludzie swoim ma upodobanie i zdobi pokornych zwycięstwem.  Niech się weselą święci wśród chwały, niech się cieszą na swoich sofach! Niech chwała Boża będzie w ich ustach.
Chwalcie Boga w Jego świątyni, chwalcie Go na wyniosłym Jego nieboskłonie! Chwalcie Go za potężne Jego czyny, chwalcie Go za wielką Jego potęgę! Chwalcie Go dźwiękiem rogu, chwalcie Go na harfie i cytrze! Chwalcie Go bębnem i tańcem, chwalcie Go na strunach i flecie! Chwalcie Go na cymbałach dźwięcznych, chwalcie Go na cymbałach brzęczących. Wszystko, co żyje, niech chwali Pana! Alleluja.

Jak to się wszystko plecie, szukając dziś cytatów do tej części psalmów nie spodziewałam się, że będą to już ostatnie fragmenty, a tu proszę – wyszło mi Dwanaście Części jak Dwunastu Apostołów. J

Mam nadzieję, że ktoś jeszcze oprócz mnie zachwycił się tymi wspaniałymi tekstami. J

sobota, 26 maja 2018

Inaczej

15.06.2014


ciało – miękkie wnętrze
o przewodach najczulszych, najcieńszych
włókna nerwy spięcia błyski
biegnące od rzęsy do rzęsy
doskonała obłość
ujawniająca nagły błąd
strach
bo w końcu mam tylko ciało

z okien szpitala
widać krajobrazy wycięte nożem
i samobójczy czas
wiszący godzinami na drzewie
na szczęście
nie kazano mi uczyć się śmierci
zgodnie z zasadami pisowni
wyrazów martwych
i czekać na chwilę przynoszącą
istnienie lub krzyk rozpaczy

było
cicho
spokojnie
inaczej

nikt nie był zbyt zajęty
na szczęście lub cierpienie
siostry przynosiły uśmiech
poduszki układały
jak miękko zwinięte koty
wygładzały
sfalowane jeziora kołder
a gdy odchodziły
zostawiały ciepły sen
zamiast światła

lekarz miał na fartuchu błękit nieba
i ten sam kolor w oczach
prowadził za rękę
po zdradliwych zaułkach mojego ciała
w uśmiechu
miał troskę i ciepło
a w rękach trzymał czarodzieja
z brzydkiej gliny
potrafił ulepić piękne ciało
moją ufnością można było opasać ziemię

ślad zniknie z mojej skóry
jakby lakier odłupać paznokciem
zostanie wspomnienie
będę je hodować jak kwiaty na balkonie
na pewno będą niebieskie

Zamyśliłam się nad przestrzenią i czasem


16 maja 2013

Człowiek jest w stanie zając każda ilość przestrzeni swoimi rzeczami.
Mam jedna szafę – mieszczę się, mam cztery szafy i też się mieszczę. Z trudem. 
Człowiek jest w stanie zająć każda ilość czasu swoimi zajęciami – pracowałam bardzo dużo i się wyrabiałam ze wszystkim, teraz pracuję bardzo mało i też się wyrabiam.  Z trudem. 

Był taki dowcip:
Przychodzi Mojsze do rabina i pyta:
- Rabbi, poradź coś, nie mieścimy się już w domu z żoną, moja czwórką dzieci i teściową.
- Kupcie krowę.
Mojsze kupił krowę i przychodzi do rabbiego:
- Rabbi, poradź coś innego, kupiłem krowę ale jest jeszcze ciaśniej.
- Kupcie dwie owce.
Mojsze kupił dwie owce i przychodzi do rabbiego:
- Rabbi, poradź coś, kupiłem owce, ale jest jeszcze ciaśniej.
- Kup kozę.
Mojsze kupił kozę i już nieco zdenerwowany przychodzi z ta sama skargą do rabbiego. Tym razem rabbi mówi:
- Sprzedaj kozę i przyjdź znów.
Następnego dnia Mojsze uśmiechnięty od ucha do ucha biegnie do rabbiego:
- Rabbi, jaki ty jesteś mądry. Sprzedaliśmy kozę. W domu jest tyle luzu!!! 

Czyli – jak komu źle, to niech sobie jeszcze dowali. 
Ja aktualnie ścieśniam się w szafach, bo likwiduje piwnicę. I wszystko się pięknie mieści.
Za niedługi czas będę miała mniej pracy, a potem urlop i nie wątpię, że cały czas sobie zajmę. A po urlopie obowiązków mi przybędzie i pewnie się też wyrobię.
Wniosek: Czas i przestrzeń są rozciągliwe. 

piątek, 25 maja 2018

Październik 2014


1 października 2014
mimo utrzymującego sie stanu ekstazy juz tęsknię i juz chcę jeszcze   
dieta idzie dobrze, osiągnełam 6kg. :)  ale dzis mi sie cholernie jeść chce….



2 października 2014
znów mi dołozyli obowiązków w pracy. ale dowiedziałam się o tym jak własnie wychodziłam, więc postarałam się odsunąć tę myśl od siebie, przynajmniej na reszte dnia.
byłam na wernisażu. nie wiem, co mnie tak naprawde ruszyło z domu  ale byłam i było ok. musze podziękowac za zaproszenie.
tęsknię okrutnie. więc wspominam jak najwięcej i się uśmiecham. 


3 października 2014
kurcze, ale mnie jakos ten dzień zmęczył….
na dodatek tęsknię szalenie, a wieści nie ma…

za to miałam dzisiaj piękny sen  

4 października 2014

radio, nordik, czytanie, trochę pracy. zrobiłam sobie piekny wygaszacz.  jeść mi się chce 

5 października 2014
leniwa niedziela. 
dostałam obłędu na temat piosenki Michała Rudasia „Wszystko na dobrej drodze”.  po raz drugi 

6 października 2014
masakra w tej pracy. ja chcę wygrac w lotto i więcej się tam nie pojawić. znów przerzucanie obowiązków na ludzi, którzy nie maja o tym pojęcia, znów terminy na wczoraj, znów zmiana decyzji o 180 stopni w ciągu paru godzin.

na dodatek nieco mi smutno… bo tak jakoś się zrobiło chłodno na linii…

7 października 2014
pismo dostałam. w sprawie podziału majątku. zobaczymy.
cisza, więc trochę smuteczek. tłumacze sobie, że to normalne.

jakos tak mi chorobowo jest. a w sumie to wolałabym next week przepracować.

9 października 2014
aaa, do d…. ze wszystkim….

odkładam życie na półkę na jakis czas…

10 października 2014

bez zmian…

11 października 2014
trochę się ogranełam i zrobiłam parę rzeczy.
Abbomania 

when you’re gone how can I even try to go on?

15 października 2014
marnie jakoś…
wiem czego potrzebuję…

wczorajszy telefon pomógł trochę na nerwy. ale tylko trochę…

17 października 2014
samopoczucie zdrowotne poniżej przeciętnej…

humor nieco lepszy.

18 października 2014
lepiej zdrowotnie, bo lepiej z humorem. wszystko się łączy w logiczną całość, o czym wiem nie od dziś. 
nie jest źle. ale poprosze jeszcze lepiej.
musze trochę wolnego sobie zorganizować.

niedługo przyjdzie A, mam nadzieję, że sobie fajnie pogadamy. 

19 października 2014
wczorajsze spotkanie z A bardzo miłe.
dziś obudziłam się przed 9 
leniwa niedziela.

nie chce mi sie do roboty jutro… miałabym duzo ciekawsze zajęcia…. 

 20 października 2014
uch, robota. ale mi sie jakos dłużyło. na dodatek znów mam bóle przucha. a stawy dalej bolą. no po prostu wszystkie objawy wracają. urlop ewidentnie pomógł, więc to chyba wszystko jest nerwica zawodowa jakaś. f…k. :/
dzień ogarnełam nieźle, nawet wyprasowałam, co zawsze robię we wtorki.
dostałam awizo do skrzynki. marzy mi się, żeby to była….  i trochę sie boję czy to nie…. 

21 października 2014
dziś w pracy dla odmiany mi szybko mineło.
biodro lewe mnie boli, okropnie boli.  wszystkie dotychczasowe bóle stawów sa nieporównywalne do tego, co jest teraz. 
na dodatek musiałam przez pół miasta zasuwać na poczte po papier z elektrowni. jestem wściekła! jakby nie mogli tego zwykłym listem wysłac tylko poleconym! poza tym mi smutno, że to papier z elektrowni a nie to, na co miałam nadzieję. ale dobrze, że to nic gorszego, np zwrot wiadomej przesyłki. tego się powolutku przestaję obawiać, ale bardzo powolutku. tak na 50% na razie.

22 października 2014
tragicznie ciężki dzień.
na dodatek humor mi się gwałtownie psuje bo strasznie tęsknię…

23 października 2014
dyrekcja rzuciła dzis w moja stronę propozycję wyjazdu latem. powiedziałam jej, że nie wiem, czy dożyję…
byłam u adwokata. jest w miare ok.
trochę więcej jakby energii mam, wyrobilam się dzis ze wszystkim.
skończyła mi się kasa. przez resztę miesiąca będę żyć kaszą, makaronem, ryżem i słoikami.
smutno mi. bardzo długa juz ta przerwa i bardzo tęsknię. 

24 października 2014
bardzo wyczerpujący dzień, ale na szczęście nie przez idiotyzmy i stres, tylko po prostu dużo pracy.
zimno jak cholera się zrobiło. zamknełam wywietrznik w wc, bo wiało mrozem do środka i odkręciłam na max kaloryfer w łazience. grzeję się herbatą. chyba nie lubię zimy…
tęsknię…

25 października 2014
Czas od pięt mnie cicho zjada…
Nie jest dobrze, depresja sie unosi. Na razie jakos z nią walczyc próbuję. Ale długo tak nie wytrzymam, więc lepiej niech się coś zmieni na wiadomym froncie…

26 października 2014
towarzyski dzień. byłam u mamy i u K.
teraz juz mi się nic nie chce… odpuszczam sobie…

27 października 2014
dziś lekarz, jutro lekarz
potrzebuję…

28 października 2014
odebrałam wyniki prześwietlenia, w sumie wszystko w normie, jakies coś mam zakrzywione, ale nie wiem co, bo dziwnym skrótem napisane, a nie chciało mi sie wczoraj w internecie dłubać. bo nic mi sie nie chciało….
pobranie krwi na hematologii. najpierw cztery strzykawy z żyły, potem na dwa szkielka z palca. potem przejście do innego gabinetu i jeszcze jedna strzykawa z żyły. trochę nie mogłam zatamowac potem, sączyło się i sączyło, juz mysląłam, że koniec, ubrałam się, no to uwaliłam rękaw :/ ten drugi pobór był troche ciężki, bo to był zasadniczo gabinet
pobierania szpiku, więc stała tam kolejka ludzi do pobrania szpiku własnie. tylko ja byłam na krew. troche sie nasłuchałam… tylko czułam jak mi sie oczy coraz większe robią.   potem sie spiełam w sobie, głównie dlatego, że wyszła z tego gabinetu kobitka i zaczeła mi szlochac w rękaw, więc natychmiast mi sie potrzeba pomocy drugiemu włączyła i przestałam się rozklejać. generalnie tam wszyscy sa pomocni i spokojni i wspierający i w ogóle. zarówno personel jak i współtowarzysze – pacjenci.
mamie za dużo nie opowiadałam na razie, będe jej to na raty sprzedawać…ale opowiedziałm to juz prawie wszystkim osobom. ale prawie robi dużą różnicę….  niestety… jest jak jest, czyli jak było…
dziś siedze w domu, połknełam tę tabletkę. d…y nie urywa, myslałam, że będą większe rezultaty. ale przynajmniej nie musze się nigdzie przemieszczać na tych bolących stawach. słucham mc2. pieknie gra….

29 października 2014
jest depresyjnie i do dupy…

30 października 2014
depresja i dupa…

31 października 2014
źle, zdecydowanie mi źle… 

O jednego człowieka za dużo

05.01.2015


- Jestem twoim lekarzem.
- To niczego nie wyjaśnia. Nie powinieneś wiedzieć o mnie takich rzeczy. Przecież nie mówiłam ci tego.
- Właśnie dlatego musisz mi zaufać. Skoro mi nie mówiłaś, a ja wiem, to powinnaś się domyśleć…
- Domyśleć czego?
- Jeśli się nie domyślasz, to może jednak nie jesteś tym, kogo szukam.
- Szukasz kogoś? Przecież to ja do ciebie przyszłam. żebyś mnie wyleczył z psychozy.
- Nie masz psychozy. Uspokój się, weź głęboki oddech i pomyśl. O tak… Jesteś teraz spokojna, prawda? Więc mów…
- Jesteś taki sam jak ja!
- Dokładnie. Dlatego cię szukałem.  
- A ja myślałam, że jestem taka jedna jedyna i przede wszystkim – nienormalna!
- W pewnym sensie jesteśmy nienormalni. Normalni ludzie nie czytają innym w myślach, nie zapalają przedmiotów patrząc na nie i potrafią zajrzeć do pokoju przez zamknięte drzwi.
- Nie umiem zajrzeć do pokoju przez zamknięte drzwi.
- Ja potrafię. Ale za to nie potrafię podpalać przedmiotów patrząc na nie, a ty tak.
- Nie jesteś lekarzem.
- Nie.
- A kim jesteś? Nie chcę ci zaglądać do głowy, to niegrzeczne.
- Jestem szukającym. Wśród wszystkich ludzi wyszukuję takich jak my… żeby…
- Denerwujesz się czymś, czuje to.
- Słuchaj, zaraz oni przyjdą i będą chcieli żebyś też dla nich pracowała, a ja przez cały ten czas, kiedy tu przychodzisz… ja… chyba się zakochałem… ja nie chcę, żebyś dla nich pracowała, ja też nie chcę dla nich pracować, to złe, ucieknijmy razem…

Zanim drzwi otworzyły się uderzając z hukiem w ścianę, oboje zdążyli pomyśleć „za późno”, choć może była to tylko myśl mężczyzny, którą wysłał do jej głowy. Zaraz potem w ich głowach pojawiła się obca myśl, myśl od „nich”, wizja, w której oboje zdradzili swoją rasę i wydali Ziemię na zagładę. Razem z nią pojawiła się świadomość, że tej przyszłości nie da się już zmienić.

czwartek, 24 maja 2018

Kochać

11.06.2014


„Ważne w życiu jest nie to, kogo się kocha, ważne to kochać”

Marcel Proust „W poszukiwaniu straconego czasu”, tom 2 „W cieniu zakwitających dziewcząt”

Mr Mister „Broken Wings”

02.05.2014


Baby don't understand
Why we can't just hold on
To each other's hands
This time might be the last, I fear
Unless I make it all too clear
I need you so
Take these broken wings
And learn to fly again
And learn to live so free
And when we hear the voices sing
The book of love will open up
And let us in
Take these broken wings
Baby I think tonight
We can take what was wrong
To make it right
Baby it's all I know
That you're half of the flesh and blood
That makes me whole
Need you so
Take these broken wings
And learn to fly again
And learn to live so free
And when we hear the voices sing
The book of love will open up
And let us in
Take these broken wings
You got to learn to fly
And learn to live so free
And when we hear the voices sing
The book of love will open up
And let us in

środa, 23 maja 2018

Mózg zbiorowy

02.06.2013


Jest takie opowiadanie Stanisława Lema, którego tytułu nie mogę sobie za nic przypomnieć, z którego jedna scena powraca do mnie bardzo często. Bohater przewędrowawszy spory kawałek jakiejś obcej planety, siada na stoku, prawie machając nogami nad przepaścią (a przynajmniej tak sobie to wyobrażałam czytając, z dokładnością reżysera, scenografa i scenarzysty) po to, by odkryć największą tajemnicę tegoż zakątka wszechświata. W zachodzącym słońcu przed jego oczami rozgrywa się niesamowity spektakl, pokazujący, jak mało rozumie i jak daleki był od prawdy w swoich rozważaniach, Pojawia się przed nim mózg zbiorowy, złożony z milionów mniejszych elementów, współpracujących ze sobą w idealnej harmonii aby zrealizować cel – rozpoznać go. Nie stwierdziwszy zagrożenia, rozpada się znów na mniejsze elementy i niknie w pogrążającej się w cieniu dolinie.
Czytałam to opowiadanie dawno temu i jakoś nie mogę go odnaleźć. Zapewne nie jestem dokładna w przytoczeniu tej sceny, ale jestem przekonana, że koncepcja jest słuszna – mniejsze elementy tworzące jeden mózg.
Koncepcja ta zresztą pojawiała się później w kolejnych wytworach kultury, najwyraźniej mocno przemawia jednak do człowieka jako takiego. Wspomnijmy na przykład jedna z końcowych scen trylogii braci Wachowskich „Matrix”. Z kimże innym rozmawia Neo w Mieście Maszyn jak nie z mózgiem zbiorowym? Maszyny złożyły się w jedna wielką maszynę, która podejmuje decyzje, mówi, a nawet wyraża emocje, jeśli pamiętacie latające w powietrzu „macki” wyrażające wściekłość mózgu na samą myśl o tym, że ktoś taki jak Neo mógłby być potrzeby do czegokolwiek wielkim maszynom.
Kolejnym miejscem, gdzie napotkałam mózg zbiorowy, był świat Gwiezdnych Wojen. Mandalorianie kładli nacisk na ideę „mando” – zbiorowy stan bycia, istotę bycia Mandalorianinem. Zgodnie z tym, aby być Madalorianinem, należało poznać kulturę, zrozumieć ją, zaakceptować i postępować zgodnie z tymi zasadami w każdej sytuacji. W przeciwnym wypadku można stać się "dar'manda" - kimś, kto nie będzie miał własnej duszy i nie będzie mógł żyć w zaświatach. Stan "dar'manda" był gorszy od śmierci, bowiem w normalnych okolicznościach zmarły wojownik przyłączał się do Mando – całości społeczeństwa w zaświatach.  Mandalorianie w ramach utrzymania tego „mózgu zbiorowego” powtarzali na przykład imiona swoich zmarłych, aby zachować ich we wspólnej pamięci; stanowiło to pewnego rodzaju modlitwę. Zbiorowa dusza Mandalorian pozwalała narodowi utrzymać swoją tożsamość mimo rozproszenia po całej galaktyce.
Czymże innym jak „mózgiem zbiorowym” jest koncepcja reinkarnacji, sansary, nieustannego umierania i odradzania się, przy czym możemy się odrodzić w zupełnie innej postaci? Ten nieskończony proces tworzenia i upadku, cykl przemian, któremu podlegają wszelkie byty i zjawiska włącznie z naszymi myślami, uczuciami i ciałami, to wyjście z całości, przeżycie odcinka czasu jako jednostka i powrót do całości, aby tam zebrać sobie kolejne cechy fizyczne i psychiczne i znów pojawić się jako jednostka. Wreszcie, po wielu takich przemianach, udaje się jednostce usunąć całą niewiedzę, która jest źródłem cierpienia, czyli dzięki przejściu wielu stanów zdobyć całą wiedzę jaka jest „do wyboru” w tyglu zbiorowego mózgu. Wtedy, po kolejnej śmierci, nie dochodzi do kolejnego wcielenia, tylko osiąga się nirwanę – stan kolejnego mózgu zbiorowego, pozostającego „na zewnątrz” wszystkiego.
Takich teoretycznych „mózgów zbiorowych” mamy w swoim otoczeniu sporo. Niektóre nie działają zbyt dobrze  (patrz polski parlament), być może dlatego, że one tylko udają mózg zbiorowy, a tymczasem składają się z pewnej liczby jednostek, które zapominają zupełnie o tym, że są częścią wielomilionowej struktury i za parę chwil zamienią się miejscami z inną częścią, o którą nie zadbali w tym przemijającym wcieleniu. Inne (patrz anonymous) organizują się błyskawicznie na wieść o zagrożeniu, zupełnie jak w tym opowiadaniu Lema, o którym pisałam na początku.
Ale wydaje mi się, że jeden „mózg zbiorowy” zasługuje na pochwałę. 
Wikipedia.
Czy trzeba pisać cos więcej?

Świeć, szalony diamencie

21.03.2014


Pamiętasz, kiedy byłeś młody, świeciłeś jak słońce
Świeć, szalony diamencie
Teraz spojrzenie twych oczu przypomina czarne dziury w kosmosie
Świeć, szalony diamencie
Zostałeś złapany w krzyżowy ogień między dzieciństwem a gwiazdorstwem
Wypłynąłeś na stalowej fali
Dalejże, celu dla odległego śmiechu, no chodź, nieznajomy, legendo, męczenniku, i świeć!

Zbyt szybko sięgnąłeś do sedna sekretu, chciałeś gwiazdki z nieba
Świeć, szalony diamencie
Przerażony nocnymi cieniami, wystawiony na światło
Świeć, szalony diamencie
Wyświechtało się to twoje powitanie z przypadkową precyzją
Ujeżdżałeś stalową falę
Dalejże, hulako, wizjonerze, no chodź, malarzu, kobziarzu, więźniu i świeć!

Tytuł oryginału: „Shine on you crazy diamond”
Autor: Pink Floyd

wtorek, 22 maja 2018

Górnicza osada Red Hill (Czerwone Wzgórze)

18.02.2014


Od ojca do syna krew płynie cienką strużką
Nasze twarze zwrócone wciąż pod wiatr
Pokład rozbity, ściana węgla popękała
Liny są długie i nie ma odwrotu
Z żelaznymi rękoma i sercem z kamienia
Nasz dzień roboczy zaczął się i skończył
Zostawiasz mnie wciąż jakoś trwającego w Red Hill
Patrz, jak światła gasną, trzymam się
Jesteś wszystkim co mi zostało
Wciąż czekam, trwam przy tobie
Jesteś wszystkim co mi zostało

Szlifowane szkło, butelka już wyschła
Nasza miłość stygnie w jaskiniach nocy
Jesteśmy zranieni strachem, skaleczeni zwątpieniem
Mogę zgubić siebie, lecz bez ciebie nie umiem żyć
Zostawiasz mnie wciąż jakoś trwającego w Red Hill
Patrz, jak światła gasną, trzymam się
Jesteś wszystkim co mi zostało
Wciąż czekam, trwam przy tobie
Jesteś wszystkim co mi zostało
Zapalamy ziemię, podpalamy niebo
Schylamy się tak nisko, by wspiąć się tak wysoko
Ogniwo zostało zerwane, łańcuch opadł
Czekamy cały dzień na nadejście nocy
I noc przychodzi, jak dziecko myśliwy
Zostawiasz mnie wciąż jakoś trwającego w Red Hill
Patrz, jak światła gasną, trzymam się
Jesteś wszystkim co mi zostało
Wciąż czekam, trwam przy tobie
Jesteś wszystkim co mi zostało
Miłość powoli odchodzi
Miłość, która znała już lepsze dni

Trzymam się kurczowo
Gasną światła w Red Hill

Tytuł oryginału: „Red Hill Mining Town”
Autor: U2

Ani Długosz ani Kadłubek

04.03.2014


Księga Kronik 1. 
Krótko mówiąc: spis imion, nazw, liczb. Wojny, głupota, kłótnie. Powtórzenia z poprzednich ksiąg, męczący brak chronologii. Historia, ale podana w postaci jakiejś sałatki o dziwnym składzie.
Ogólnie: pozwólcie, że przejdę dalej, bo nic do mojej duchowości ta księga nie wnosi.

poniedziałek, 21 maja 2018

Drzewo

30.05.2014


wiszę
na drzewie wiadomości złego i dobrego
staram się nie myśleć
że ktoś wie o mnie tu
 staram się nie martwić
podtrzymując głowę kolanami
staram się nie oddychać
żeby nie zakłócać spokoju świata
trzymam się siebie
zawieszona dokładnie w połowie
nic pod stopami
nic nad głową
dookoła gąszcz gałęzi
łapię oddech ze śpiewem ptaków
Adam i Ewa gdzieś niedaleko
staram się nie patrzeć
w żółte oczy węża
miękko zsuwa się w dół
słońcem błyszcząc
staram się być tylko sobą

Zamyśliłam się nad zdrowiem


19 lipca 2013

„Szlachetne zdrowie – nikt się nie dowie jako smakujesz aż się zepsujesz.”
Miał rację. Zamyśliłam się nad swoim zdrowiem, bo najwyraźniej je tracę.
Nie będę swoich chorób i dolegliwości wyliczać, bo nie o to chodzi.
Ale teraz faktycznie czuję, że o zdrowie należy dbać i to nie tylko w teorii.
No i po co mi te wszystkie diety były? Czy to jest ważne? Wcale! Wolałabym na przykład móc się swobodnie poruszać!
Problemy w pracy i nerwy z tym związane? Maleją do zera w obliczu torbieli!
Uch, naprawdę, człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego jak ważne jest zdrowie, dopóki go nie straci. Ja w październiku/listopadzie straciłam sporo zdrowie, do teraz właściwie nie doszłam do siebie. Miałam zamiar latem doprowadzić się do ładu, zadbać o siebie, dużo naturalnych witamin, dużo ruchu. Wszystkie plany padły.
Siedzę oto na tyłku i nawet teraz już przestałam się martwić, że zaraz będą mnie mogli cyrklem rysować, jak mawia jeden mój znajomy bloger. A niech tam. Mogą nawet postawić tabliczkę „Przeskocz, będzie szybciej niż obejść”. Ale chciałabym być zdrowa….
Chyba sobie tego posta wydrukuje i powieszę, żeby już nigdy nie zapomnieć jak ważne jest zdrowie i stale się nad nim zamyślać, nawet jak będę zdrowa, a może przede wszystkim wtedy…

niedziela, 20 maja 2018

Wrzesień 2014


1 września 2014
rankiem zdążyłam ogarnąć dom. potem praca, bank, zakupy, poczta, apteka. teraz musze się wziąc za papierzyska, które przyniosłam do domu do zrobienia. z tydzień je będe robic pewnie…
kręgosłup mnie boli 
dieta ok, wczoraj wytrzymałam, dziś ciągnę bez problemu. schodzi ze mnie na razie przejedzenie, ponad kilo od wczoraj. dobrze, że się wziełam za siebie, bo spodnie, które dzis załozyłam do pracy ledwo się zapieły, a te po domu się nie dopinają w ogóle 
ale humor ogólnie ok 



2 września 2014
dziś w pracy nawet było fajnie. dopóki dyrekcja nic do mnie nie mówi, to jest naprawde ok.
zakupy, odpoczynek, praca nad papierami w domu.
czekam… nie na Godota 



3 września 2014
dziś w pracy też fajnie, choc raz musiałam sie wyhamowac, bo znów zaczełam latac jak kot z pęcherzem.
noga lepiej.
dietę trzymam, dzis 300kcal, to juz nawet zjadłam obiad  fasolkę szparagową  najadłam się po uszy 
szkoda tylko, że chyba dzije sie to, czego się obawiałam przez ostatni miesiąc… 



4 września 2014
w pracy bardzo fajnie. omijam dyrekcję szerokim łukiem i biore przykład z kolegi, który ma w d… to co jest nieważne i potrafi się tym w ogóle nie przejmować.
zrobiłam zakupy na weekend.
dieta ok, aczkolwiej już zaczynam odczuwac głód. no ale nikt nie mówił, że będzie lekko, własciwie to nawet jestem zdziwiona, że dopiero teraz zaczyna mi dopiekac. dziś i jutro jeszcze 300 kcal. waga na razie systematycznie spada i to sporo.
a ja sobie rózne rzeczy tłumacze i staram sie nie panikować.



5 września 2014
Bardzo długo w pracy. czy ja zawsze w piątek musze mieć tyle roboty?
Dzis ostatni dzień na 300kcal. wypiłam mleko, zjadłam cukinię i buraka, za jakąś godzinkę zjem jeszcze przysługującą mi sałatkę. a od jutra 400!!! zjem sobie jajko. ale będzie fajnie 
a teraz juz nic nie robię, posłucham Listy. 


6 września 2014
leniwa sobota, czyli taka jaka powinna byc 
dieta idzie swietnie.              
byłam tez na nordiku. 
teraz juz mi sie troche jeść chce, ale może wezmę sie do jakiejś roboty, na godzinkę chociaż, a potem sałatka i jajko. 

po wczorajszym wieczorze namiętnie słucham takich piosenek jak „Take my breath away” 

6 września 2014

jakże krucha jest moja równowaga wewnętrzna. nie od dzis wiem, że wszystko opiera sie na jednym, a ciągle zaskakuje mnie jak łatwo zaczynam się chwiać, gdy tego brakuje. brakuje w takiej ilości jakby chciała. ja potrzebuję. przeciez nic się nie stało tak naprawdę. każdy czasem musi wyjechać. wiadomośc była miło przekazana, z natychmiastowym zapewnieniem, że to krótko itd. a mnie jakos sie smętnie zrobiło do dna. kocham jednak stabilizację, chciałabym, żeby ciągle było tak samo. I think I need a good cry. later on I will be repeating myself that giving is more important than getting. and I will give, give, give. and not expect. God, this is hard…. but this is what it should be like, right? this is what it should be about. so please help me be like that.

7 września 2014
urodziny mamy, więc przerwa w diecie. dużo nie zjadłam, ale jednak były to dwa kawałki ciasta i porcja smazonych krewetek. na razie mi się nie chce jeść, zobaczymy jak długo. może na przykład jajko i pomidor z ogorkiem na kolację wystarczy? plus buraczek gotowany? zobaczymy. postanowiłam, że jesli jakims cudem jak wejde jutro na wagę to nie będzie więcej, to zaliczę sobie ten dzień. ale raczej na to nie liczę, zwłaszcza, że dzis rano odkryłam, że chyba nadszedł moment zatrzymania, bo waga była taka jak wczoraj, a zjadłam przeciez tylko o jajko więcej, o 100kcal, trudno tez powiedzieć, żeby 400kcal to było jakos strasznie dużo, zwłaszcza, że na nordiku byłam i spaliłam. więc musiał najwyraźniej nadejść moment zatrzymania. muszę się nim nie stresowa i trzymac planu.
znalazłam nieco uspokojenia na zaprzyjaźnionym blogu w kwestii zasadniczej. juz mi spokojniej, lepiej, napisałam długiego maila i myslę, że będzie dobrze.

a teraz relaks – spa dla stóp i płyta Finka. to chyba bedzie moja płyta roku. 

 8 września 2014
Praca, zakupy, praca, odpoczynek.
Nawet wczorajszy dzień za bardzo nie uszkodził mi diety, ale go nie zaliczyłam. dzis powrót do normalności  

8 września 2014

a poza tym własnie się poryczałam z radości z powodu pieknego maila    

9 września 2014
praca. czemu połowa z nowych ludzi to debile? jakis wysyp był?
nadal bardzo uszczęśliwiona wczorajszym mailem 
dieta idzie bardzo dobrze, troche mnie ssie, ale daję radę, a waga znów spadła. 

 10 września 2014
dziś byłam na tomografii. krótko, bezboleśnie. szpital jak z XXII wieku, nie do porównania z naszym. a tam E w swoim szpitalu juz prawie tydzien i dopiero tam mówi, że jest horror….
dziś waga mi zrobiła przykra niespodziankę, bo przeciez nie zjadłam niczego niedozwolonego, a ona mi nagle pokazała pół kilo więcej.  chyba jednak jest moment zatrzymania. ale nie poddaję się. zaraz własnie kolacja.
tęskni mi się  

11 września 2014
praca. durne zebranie. wymysły szefowej sa coraz lepsze. całą siła woli musze pracowac nad tym, żeby zlewać.
pomaga mi w tym M  świat się kręci dzięki niemu
„You’re the answer to my prayers, my angel, my miracle, everything I need” 

zaraz sobie zrobię kąpiel, poczytam i zapomne w ogóle o pracy  a potem kolacja, a dzis juz jem 500kcal, więc jest dobrze  

12 września 2014

powiem krótko : po wieczorno – nocnej korespondencji jestem w niebie    

13 września 2014
sobota moja zaczyna nabierać rytmu i się stabilizuje. będzie chyba bardzo miłym dniem, jak  nic nie spaprzę później. rano ogarnianie domu i siebie, słuchanie, nordik, prysznic, obiad, czytanie, troche pracy (godzina max, musze tego pilnować), internet, film. będzoe rytm, będzie radość. 
słucham nowej płyty U2. d… nie urywa, ale jest chyba nieco lepsza niz poprzednia. „The trouble” – cudo. 
a usmiech nie schodzi mi z twarzy. 
natomiast cięzko dietowo jakoś mi. skręca mnie po prostu. ale jakos musze wytrzymać jeszcze troche ponad dwie godziny zanim zjem swoje troche ponad 200kcal na kolację.  dobrze, że jutro niedziela i troche soibe odpuszczę, zjem rydze  

14 września 2014
Niedziela tez zaczyna nabierac rytmu. będzie dobrze, tylko musze sie pilnowac i nie dac pracy zawładnąc swoim życiem.

nie odrywam się od „The troubles”. cudowny utwór!  

15 września 2014
fajne sny dziś miałam 
prace przeżyłam.

wyniki tomografii taki sobie, ale niczego innego się nie spodziewałam. dostałam skierowanie. troche mnie gardło boli, dostałam jakis nowy wynalazek. zobaczymy czy pomoże.

16 września 2014
Kurcze, gardło mnie boli, kości mnie bolą…  łykam te tablety, co dostałam wczoraj i mam nadzieję, że to minie…
dzis w pracy krótko, za to naczelna usiłowała skłócic zespół. prawie jej się udało, bo juz zaczeli sobie do gardeł skakać. mnie się udało nie zdenerwować. sukces pełen.
tęsknię…

18 września 2014
wczorajsza wizyta u onkologa ok. nie wyrzuciłam kasy w błoto.

poza tym jeszcze walcze z resztkami przeziębienia i nie zawsze mi się chce cos zrobić.

20 września 2014
rano zamiotłam cąły dom i umyłam podłogi. ale mam czysto. 
słuchanie radia, nordic, obiad, troche pracy, internet, gotowanie.
zaraz będe ogladać TP  

21 września 2014
odwiedziny mamy.
kończe z paczką  przepakowywałam ją juz jedynie trzysta siedemdziesiąt pięc razy. 

zaraz sobie będę maseczki robić  

22 września 2014
od samego rana pracowity dzień.
kolejna wizyta u lekarza – pierwszy raz w życiu będę coś homeopatycznego łykać. na jutro będzie do odebrania w aptece. udało mi się, bo mam podwójna ilość tabletek za niższą jeszcze cenę. 

dużo myślę, ale rezultatów konkretnych brak…

23 września 2014
lubie jak dzień ma rytm. na razie ładnie mi się udaje ten rytm utrzymać, mimo ciągłych kolejnych wizyt u lekarzy i w aptece.

zaczęłam łykac to homeopatyczne coś.

24 września 2014

ugryzłam sie dzis trzeci raz w to samo miejsce… boli i napuchło, pomijając fakt, że krew sie lała pół godziny. :/
cisza w kwestiach wiadomych.
nie chce mi sie pracować.
nie jest dobrze, czuję, jak depresja sie budzi tam gdzieś w tych otchłaniach, do których zdołałam ją wepchnąć przez czerwiec, lipiec i sierpień – błogosławione miesiące…


25 września 2014
dostałam odpowiedź na jedną z moich kwestii, więc druga rozwiązała się poniekąd sama. 
słycham zestawu. jest co najmniej kilka, a może nawet kilkanaście, prawdziwych, stuprocentowych wyciskaczy łez. 
pora kupowac bilet chyba  

26 września 2014
w pracy musiałam iśc dziś na interwencję. ot tak z maszu. ale na szczęście okazało się, że wszystko co potrzeba znalazłam.
jakies dziwne informacje do mnie dotarły, które moga mi jutro skomplikowac działania. więc sie juz znów przestawiłam nieco negatywnie, a raczej obojętnie.

zmęczona jakaś jestem.

28 września 2014
Wczorajszy dzień był po prostu cudowny.   
usmiech nie schodzi mi z twarzy   
ecstatic, overwhelmed, speechless   

 29 września 2014
nadal mam na stałe usmiech na twarzy 
świętuję setkę   
i w ogóle jest obłednie   

30 września 2014
fajny dzień. humor mam rewelacyjny. 
cały czas mi się „Bad boy” spiewało 
w domu aż musiałam sobie włączyc parę (paręnaście tak naprawdę) piosenek i wyskakac się porządnie 
dieta trwa i sa pierwsze efekty. 
niech tak trwa, jak w piątek, sobotę i poniedziałek.  jak musi koniecznie byc przerwa na niedzielę  ale może nie być 


Nasza story (10)


5 grudnia 2014

 Przeczucie końca (10)

„All I’ve ever wanted was to reach Eloise, just to reach her. And I did”.
No, piękny cytat. I pasował do niego jak ulał. On też chciał tylko tego jednego w życiu, tylko do niej dotrzeć.
Dotarł.
I co teraz?
Od jakiegoś czasu krążyła mu wokół głowy myśl, że na tym koniec. Chciał do niej dotrzeć – marzenie się spełniło. Prawdę mówią, że trzeba być ostrożnym, z tym, czego sobie człowiek życzy, bo może się spełnić.
Już nie raz przekonał się, że nieprecyzyjne sformułowanie swoich życzeń, pragnień, próśb, może przynieść opłakane skutki. Tym razem nie było aż tak źle, ale był zły na siebie. Dostał dokładnie to co chciał. Bo bał się prosić Wszechmocnego o więcej.
- Dostałem to, co chciałem i to jest za mało. To czego naprawdę bym chciał – czuję, że już nie dostanę, że to poza moim zasięgiem. A bez tego nie chcę żyć. Uczyniłem ją centrum swojego wszechświata, moja obsesją, moim życiem. Dobrze mi z tym było. A teraz czuję, że zostałem z tego wszechświata sam przez siebie wyrzucony i gniję gdzieś na poboczu.
Postanowił jeszcze trochę poczekać. Jeszcze spróbować. Ale gdzieś z tyłu głowy już zakorzeniła się myśl, że gnicie wśród robaków to nie jest koniec jakiego by sobie życzył. Woli wsiąść w samolot i rozbić się z pełną pompą.

sobota, 19 maja 2018

W związku z samotnością

22.05.2014

Richard Fish: Everybody's alone. It's just easier to take in a relationship.
Richard Fish: Każdy z nas jest samotny. Po prostu łatwiej to znieść będąc w związku.

Cytat z serialu „Ally McBeal”

U2 „Cedars of Lebanon”


2 września 2010
 
Yesterday I spent asleep
Woke up in my clothes in a dirty heap
Spent the night trying to make a deadline
Squeezing complicated lives into a simple headline
I have your face here in an old Polaroid
Tidying the children’s clothes and toys
You’re smiling back at me, I took the photo from the fridge
Can’t remember what then we did
I haven’t been with a woman, it feels like for years
Thought of you the whole time, your salty tears
This shitty world sometimes produces a rose
The scent of it lingers and then it just goes
Return the call to home
The worst of us are a long drawn out confession
The best of us are geniuses of compression
You say you’re not going to leave the truth alone
I’m here ‘cos I don’t want to go home
Child drinking dirty water from the river bank
Soldier brings oranges he got out from a tank
I’m waiting on the waiter, he’s taking a while to come
Watching the sun go down on Lebanon
Return the call to home
Now I’ve got a head like a lit cigarette
Unholy clouds reflecting in a minaret
You’re so high above me, higher than everyone
Where are you in the Cedars of Lebanon?
Choose your enemies carefully ‘cos they will define you
Make them interesting ‘cos in some ways they will mind you
They’re not there in the beginning but when your story ends
Gonna last with you longer than your friends

piątek, 18 maja 2018

O życiu i śmierci

15.02.2012


„Nie zrozumiem nigdy, jak można żyć wiedząc, że nie jest się – co najmniej! – wiecznym”
Temat śmierci powraca u każdego filozofa, tego wielkiego i tego domorosłego. Choć teraz ukryty pod tematem życia wiecznego, wystają mu i tak królicze uszy. Jak można żyć bez wiary w życie wieczne – czyli jak można nie bać się śmierci, wierząc, że jest ona końcem.
Emil Cioran pisze, że nie potrafi tego zrozumieć. Jak więc mogę to zrozumieć ja – zwykły szary człowiek? A jednak przecież nie wierzę w życie wieczne, przynajmniej nie w takiej formie, jaką reklamuje religia katolicka, muzułmańska czy judaizm. Chyba najbliżej jest mi do koncepcji nirwany, ale tej z nauk madhjamaki, która twierdzi, że wszystkie zjawiska tworzą się i zanikają pod wpływem odpowiednich dla nich przyczyn i warunków. Nauka ta twierdzi też, że nie można tych przyczyn powiązać z jakąkolwiek niezależną egzystencją, co łączy się z moim pojęciem Boga jako zbiorowości energii całego świata, podlegającej ciągłym przemianom. Wszystko pojawia się i zanika, nie ma dlatego również totalnej pustości, nicości – tu nie zgadzam się z nihilizmem Ciorana. Z drugiej strony jednak on też twierdził, że „Nie ma żadnej różnicy między bytem a niebytem, o ile uchwytujemy oba z równą intensywnością. ” Można więc jak widać być jednocześnie nihilistą i wierzyć w życie wieczne.
Ci, którzy twierdzą, że nasze życie kończy się zgaszeniem światła mówią, że to wiedzą. Ci, którzy trwają przy koncepcji życia wiecznego, mówią, że wierzą. Obie strony posługują się argumentami, wierzący maja jedną znaczącą przewagę – oni wierzą. Argumenty przeciw ich nie przekonają, bo obalą wszystko jednym stwierdzeniem : nie wiadomo, co przyniesie nauka za 274 lata – może okaże się, że jednak jesteśmy w stanie porozmawiać z Bogiem albo zajrzeć w zaświaty – przecież kiedyś nie umieliśmy dostać się na Marsa, ba, kiedyś nawet nie wiedzieliśmy, że Mars istnieje; teraz na pewno znaleźlibyśmy sposób na porozumienie się z ewentualnymi Marsjanami. Którzy, a propos, zapewne istnieją, ale nie zobaczymy ich, dopóki nie wyrzucimy z głowy dogmatu, że „życie” ma głowę, oddycha i się porusza. 
Wróćmy jednak do cytatu. „wiedząc, że nie jest się – co najmniej! – wiecznym”. Przyjmuję to. Nie jestem wieczna, w swoim rozumieniu Boga i wieczności też. A więc – część pierwsza tego stwierdzenia – jak można tak żyć?
Jak każda opcja, tak i opcja skończoności ludzkiego życia, ma swoje wady i zalety.
Zaletą zdecydowaną jest to, że się nie jest wiecznym.
Wadą zdecydowaną jest to, że się nie jest wiecznym.
Mam raka. Miałbym trwać w bólu całą wieczność? To nie do zniesienia nawet w myślach.
Szukam lekarstwa na raka. Jestem już tak blisko… Dlaczego mam już 87 lat…
Kochałem. Kocham nadal. Co z tego, kiedy mnie nie kochają… Przyjdź, śmierci! Jak najszybciej! Nie, nie będę czekał aż przypłynie po mnie Charon, sam przejdę na druga stronę Styksu. Przynajmniej nie będę jeszcze do tego dopłacać…
Póki śmierć nas nie rozłączy. Na zawsze i na wieczność.
Umrzemy, więc po co cokolwiek robić z własnym życiem?
Umrzemy, więc trzeba jak najwięcej zrobić, zostawić jak najwięcej po sobie śladów, w ludziach, rzeczach i zdarzeniach.
Urodziłam się, 17 lat nauki, 40 lat pracy, umrę. Całe szczęście, kazaliby mi się uczyć i pracować milion razy tyle.
Urodziłam się, 17 lat nauki, 40 lat pracy. Tak mało zdążyłam się dowiedzieć, tak mało zdążyłam zrobić….
Jest cały ocean czasu do zmarnowania.
Jest tylko jedna kropla czasu do wykorzystania.
Nie odkryłam Ameryki, nawet w konserwach. Wszystko jak zawsze zależy od punktu widzenia, a ten od punktu siedzenia. Jak sobie pościelimy, tak będziemy się wysypiać, a to ma zdecydowany wpływ na to, czy rano wstajemy pełni energii do dalszego życia, czy też nie mamy na życie najmniejszej ochoty.
Zaczęłam cytatem, skończę cytatem.
„- Dlaczego ludzie muszą umierać?
- Żeby życie miało znaczenie.”

Zaćmienie

24.02.2014


Wszystko czego dotykasz
Wszystko co widzisz
Wszystko co smakujesz
Wszystko co czujesz
Wszystko co kochasz
Wszystko czego nienawidzisz
Wszystko czemu nie ufasz
Wszystko co oszczędzasz
Wszystko co dajesz
Wszystko w czym działasz
Wszystko co kupujesz
Wyżebrzesz, pożyczysz, ukradniesz
Wszystko co stwarzasz
Wszystko co niszczysz
Wszystko co robisz
Wszystko co mówisz
Wszystko co jesz
Każdy kogo spotykasz
Wszystko czym pomiatasz
Każdy z kim walczysz
Wszystko to co jest teraz
Wszystko to co już było
Wszystko to co nadejdzie
I wszystko inne pod słońcem jest w całkowitej harmonii
Tyle, że wciąż mamy zaćmienie słońca przez księżyc
Tytuł oryginału: „Eclipse”
Autor: Pink Floyd

To już ostatni utwór z płyty „The dark side of the moon” („Ciemna strona księżyca”), wydanej 24.03.1973. Oprócz tu przetłumaczonych na płycie znalazły się też utwory instrumentalne: „On the run” („W biegu”), „The great gig in the sky” („Wielki spektakl na niebie”) oraz „Any colour you like” („Którykolwiek kolor, który ci się podoba”).

czwartek, 17 maja 2018

Biec, by popaść w bezruch

09.01.2014


A więc obudziła się
Z miejsca gdzie leżała nieruchomo
Powiedziała, muszę coś zrobić z tym do czego zmierzamy
Wejść do pociągu
Wyjść ze strug deszczu
Może uciec od ciemności nocy
Śpiewając
Słodki jest grzech
Ale gorzki smak w moich ustach
Widzę siedem wież
Lecz tylko jedną drogę wyjścia

Musisz płakać bez łez
Mówić bez słów
Krzyczeć, nie podnosząc głosu

Wiesz, wypiłem truciznę z zatrutego źródła
Potem odpłynąłem stąd
Śpiewając

Ona biegnie przez ulicę
Z ogniem w oczach
Pod ciemnym brzuchem chmur, wśród padającego deszczu
Przez otwarte drzwi podaje
Białe złoto i perły wykradzione morzu
Wścieka się
Wścieka się i jej oczy ciskają błyskawice
Będzie cierpieć chłód igły
Biegnie, by zapaść znów w bezruch

Tytuł oryginału: „Running to stand still”
Autor : U2