niedziela, 22 kwietnia 2018

Eliasz wielkim prorokiem był!

13.09.2013


Kruki przynosiły mu chleb i mięso.
Dzban mąki i baryłka oliwy wdowy, u której mieszkał nigdy się nie wyczerpały, choć jadły z nich trzy osoby.
Uzdrowił syna wdowy.
Pokazał, że tylko Jehowa jest Bogiem prawdziwym, a wszyscy prorocy innych bogów to oszuści.
Anioł przynosił mu jedzenie.
Rozmawiał z Bogiem.
Zesłał ogień na żołnierzy.
Sprawił, że rozstąpiły się wody Jordanu.
Podzielił się swoimi mocami z Elizeuszem.
Eliasz był w porządku….

Czego nie da się powiedzieć o reszcie towarzystwa z Księgi Królewskiej 1… Więc pozwólcie, ze reszty nie będę opisywać.
W następnym odcinku - Elizeusz.

Okruchy

30.10.2013

dałeś mi dziś
okruch nadziei
tulę go w dłoniach
przyciskam do serca
czemu karmisz miłość okruchami?
moja miłość to nie ptak
nie odleci
gdy nagle dasz jej
całego siebie

Zamyśliłam się nad nieodwracalnymi decyzjami

21.04.2013


Czy istnieją jeszcze w ogóle decyzje nieodwracalne? Patrząc na to, co się dzieje obecnie na świecie, to wydaje mi się, że ludzie już takich decyzji w ogóle nie widzą. Już nie istnieje dla nich nic, czego nie można odkręcić.
Tekst ten piszę w kontekście zakładania rodziny. Kiedyś ludzie jak już decydowali się na założenie rodziny, to zostawali ze sobą aż do śmierci. Była jakaś pewność w tym, stałość, oczekiwania, co do których można było być pewnym, że zostaną spełnione. Przysięgali sobie „wierność, uczciwość i że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Z tymi dwoma pierwszymi różnie bywało, to ostatnie bardzo długo było bastionem.
Z jednej strony – jak pisałam – dobrze, bo człowiek potrzebuje w życiu czegoś stałego.
Z drugiej strony – jak tu „aż do śmierci” jak to drugie, zdradza i oszukuje? A jak upija się, maltretuje, wynosi z domu rzeczy, ubliża?
Zapewne zwolennicy „aż do śmierci” powiedzą, że trzeba dobrze poznać człowieka, zanim się z nim zwiąże.  Niezaprzeczalnie mają rację. Żadna „chemia”, żadne „od razu wiedzieliśmy, że to jest to”, długie narzeczeństwo, w którym będą się zdarzały różne sytuacje i trzeźwe obserwowanie przyszłego partnera/partnerki w tych sytuacjach. Może było też coś słusznego w tym, że rodzice musieli wyrazić zgodę na związek, a nawet kiedyś wybierali męża/ żonę swoim dzieciom. Mieli na pewno trzeźwy, niezakłócony tym szaleństwem zwanym miłością, osąd. Patrzyli na takie rzeczy, na jakie zwykle młodzi nie zwracają uwagi: czy chłopak potrafi zarobić, czy dziewczyna potrafi ugotować itp. Jasne, że to było seksistowskie i potwornie nieromantyczne, jasne, że teraz zarabiać może kobieta, a obiad można zjeść w restauracji. Pod warunkiem, ze oboje wiedzą  o tym i się na to zgadzają.
Poza tym pewność, że się tego chce, jeśli gdziekolwiek w zakamarkach serca jakaś igiełka kłuje – nie wchodzić w to.
I wreszcie chęć współpracy, wzajemnych ustępstw, dogadywania się po prostu, ustalania tego wspólnego „aż do śmierci”. Wspólnego, każdy musi ustąpić, każdy musi postawić na swoim w czymś dla niego ważnym i to przez cały czas, a nie z wyprzedzeniem przed zawarciem związku (obojętnie w jakiej formie) bo wszystkiego przewidzieć się nie da.
Nic dziwnego, że teraz młodzi tego wszystkiego nie chcą. Wiążą się ze sobą, stwierdzając, że jak będzie im źle to się rozstaną. I rozstają się z błahych bardzo powodów. Pół biedy, jeśli nie mają dzieci i nie zawierali formalnie ślubu. Choć teraz nawet ślub kościelny nie stanowi żadnej przeszkody w rozstaniu się, otrzymanie rozwodu kościelnego nie jest już tak trudne jak to było kiedyś.
No i tak się zastanawiam nad tymi nieodwracalnymi decyzjami… Widać, że dla większości wcale nie są one nieodwracalne. Ale jeśli dla kogoś są – na pewno musi to być rewelacyjne uczucie, jak ktoś specjalnie dla tej drugiej osoby taką decyzję podejmuje….