niedziela, 20 maja 2018

Wrzesień 2014


1 września 2014
rankiem zdążyłam ogarnąć dom. potem praca, bank, zakupy, poczta, apteka. teraz musze się wziąc za papierzyska, które przyniosłam do domu do zrobienia. z tydzień je będe robic pewnie…
kręgosłup mnie boli 
dieta ok, wczoraj wytrzymałam, dziś ciągnę bez problemu. schodzi ze mnie na razie przejedzenie, ponad kilo od wczoraj. dobrze, że się wziełam za siebie, bo spodnie, które dzis załozyłam do pracy ledwo się zapieły, a te po domu się nie dopinają w ogóle 
ale humor ogólnie ok 



2 września 2014
dziś w pracy nawet było fajnie. dopóki dyrekcja nic do mnie nie mówi, to jest naprawde ok.
zakupy, odpoczynek, praca nad papierami w domu.
czekam… nie na Godota 



3 września 2014
dziś w pracy też fajnie, choc raz musiałam sie wyhamowac, bo znów zaczełam latac jak kot z pęcherzem.
noga lepiej.
dietę trzymam, dzis 300kcal, to juz nawet zjadłam obiad  fasolkę szparagową  najadłam się po uszy 
szkoda tylko, że chyba dzije sie to, czego się obawiałam przez ostatni miesiąc… 



4 września 2014
w pracy bardzo fajnie. omijam dyrekcję szerokim łukiem i biore przykład z kolegi, który ma w d… to co jest nieważne i potrafi się tym w ogóle nie przejmować.
zrobiłam zakupy na weekend.
dieta ok, aczkolwiej już zaczynam odczuwac głód. no ale nikt nie mówił, że będzie lekko, własciwie to nawet jestem zdziwiona, że dopiero teraz zaczyna mi dopiekac. dziś i jutro jeszcze 300 kcal. waga na razie systematycznie spada i to sporo.
a ja sobie rózne rzeczy tłumacze i staram sie nie panikować.



5 września 2014
Bardzo długo w pracy. czy ja zawsze w piątek musze mieć tyle roboty?
Dzis ostatni dzień na 300kcal. wypiłam mleko, zjadłam cukinię i buraka, za jakąś godzinkę zjem jeszcze przysługującą mi sałatkę. a od jutra 400!!! zjem sobie jajko. ale będzie fajnie 
a teraz juz nic nie robię, posłucham Listy. 


6 września 2014
leniwa sobota, czyli taka jaka powinna byc 
dieta idzie swietnie.              
byłam tez na nordiku. 
teraz juz mi sie troche jeść chce, ale może wezmę sie do jakiejś roboty, na godzinkę chociaż, a potem sałatka i jajko. 

po wczorajszym wieczorze namiętnie słucham takich piosenek jak „Take my breath away” 

6 września 2014

jakże krucha jest moja równowaga wewnętrzna. nie od dzis wiem, że wszystko opiera sie na jednym, a ciągle zaskakuje mnie jak łatwo zaczynam się chwiać, gdy tego brakuje. brakuje w takiej ilości jakby chciała. ja potrzebuję. przeciez nic się nie stało tak naprawdę. każdy czasem musi wyjechać. wiadomośc była miło przekazana, z natychmiastowym zapewnieniem, że to krótko itd. a mnie jakos sie smętnie zrobiło do dna. kocham jednak stabilizację, chciałabym, żeby ciągle było tak samo. I think I need a good cry. later on I will be repeating myself that giving is more important than getting. and I will give, give, give. and not expect. God, this is hard…. but this is what it should be like, right? this is what it should be about. so please help me be like that.

7 września 2014
urodziny mamy, więc przerwa w diecie. dużo nie zjadłam, ale jednak były to dwa kawałki ciasta i porcja smazonych krewetek. na razie mi się nie chce jeść, zobaczymy jak długo. może na przykład jajko i pomidor z ogorkiem na kolację wystarczy? plus buraczek gotowany? zobaczymy. postanowiłam, że jesli jakims cudem jak wejde jutro na wagę to nie będzie więcej, to zaliczę sobie ten dzień. ale raczej na to nie liczę, zwłaszcza, że dzis rano odkryłam, że chyba nadszedł moment zatrzymania, bo waga była taka jak wczoraj, a zjadłam przeciez tylko o jajko więcej, o 100kcal, trudno tez powiedzieć, żeby 400kcal to było jakos strasznie dużo, zwłaszcza, że na nordiku byłam i spaliłam. więc musiał najwyraźniej nadejść moment zatrzymania. muszę się nim nie stresowa i trzymac planu.
znalazłam nieco uspokojenia na zaprzyjaźnionym blogu w kwestii zasadniczej. juz mi spokojniej, lepiej, napisałam długiego maila i myslę, że będzie dobrze.

a teraz relaks – spa dla stóp i płyta Finka. to chyba bedzie moja płyta roku. 

 8 września 2014
Praca, zakupy, praca, odpoczynek.
Nawet wczorajszy dzień za bardzo nie uszkodził mi diety, ale go nie zaliczyłam. dzis powrót do normalności  

8 września 2014

a poza tym własnie się poryczałam z radości z powodu pieknego maila    

9 września 2014
praca. czemu połowa z nowych ludzi to debile? jakis wysyp był?
nadal bardzo uszczęśliwiona wczorajszym mailem 
dieta idzie bardzo dobrze, troche mnie ssie, ale daję radę, a waga znów spadła. 

 10 września 2014
dziś byłam na tomografii. krótko, bezboleśnie. szpital jak z XXII wieku, nie do porównania z naszym. a tam E w swoim szpitalu juz prawie tydzien i dopiero tam mówi, że jest horror….
dziś waga mi zrobiła przykra niespodziankę, bo przeciez nie zjadłam niczego niedozwolonego, a ona mi nagle pokazała pół kilo więcej.  chyba jednak jest moment zatrzymania. ale nie poddaję się. zaraz własnie kolacja.
tęskni mi się  

11 września 2014
praca. durne zebranie. wymysły szefowej sa coraz lepsze. całą siła woli musze pracowac nad tym, żeby zlewać.
pomaga mi w tym M  świat się kręci dzięki niemu
„You’re the answer to my prayers, my angel, my miracle, everything I need” 

zaraz sobie zrobię kąpiel, poczytam i zapomne w ogóle o pracy  a potem kolacja, a dzis juz jem 500kcal, więc jest dobrze  

12 września 2014

powiem krótko : po wieczorno – nocnej korespondencji jestem w niebie    

13 września 2014
sobota moja zaczyna nabierać rytmu i się stabilizuje. będzie chyba bardzo miłym dniem, jak  nic nie spaprzę później. rano ogarnianie domu i siebie, słuchanie, nordik, prysznic, obiad, czytanie, troche pracy (godzina max, musze tego pilnować), internet, film. będzoe rytm, będzie radość. 
słucham nowej płyty U2. d… nie urywa, ale jest chyba nieco lepsza niz poprzednia. „The trouble” – cudo. 
a usmiech nie schodzi mi z twarzy. 
natomiast cięzko dietowo jakoś mi. skręca mnie po prostu. ale jakos musze wytrzymać jeszcze troche ponad dwie godziny zanim zjem swoje troche ponad 200kcal na kolację.  dobrze, że jutro niedziela i troche soibe odpuszczę, zjem rydze  

14 września 2014
Niedziela tez zaczyna nabierac rytmu. będzie dobrze, tylko musze sie pilnowac i nie dac pracy zawładnąc swoim życiem.

nie odrywam się od „The troubles”. cudowny utwór!  

15 września 2014
fajne sny dziś miałam 
prace przeżyłam.

wyniki tomografii taki sobie, ale niczego innego się nie spodziewałam. dostałam skierowanie. troche mnie gardło boli, dostałam jakis nowy wynalazek. zobaczymy czy pomoże.

16 września 2014
Kurcze, gardło mnie boli, kości mnie bolą…  łykam te tablety, co dostałam wczoraj i mam nadzieję, że to minie…
dzis w pracy krótko, za to naczelna usiłowała skłócic zespół. prawie jej się udało, bo juz zaczeli sobie do gardeł skakać. mnie się udało nie zdenerwować. sukces pełen.
tęsknię…

18 września 2014
wczorajsza wizyta u onkologa ok. nie wyrzuciłam kasy w błoto.

poza tym jeszcze walcze z resztkami przeziębienia i nie zawsze mi się chce cos zrobić.

20 września 2014
rano zamiotłam cąły dom i umyłam podłogi. ale mam czysto. 
słuchanie radia, nordic, obiad, troche pracy, internet, gotowanie.
zaraz będe ogladać TP  

21 września 2014
odwiedziny mamy.
kończe z paczką  przepakowywałam ją juz jedynie trzysta siedemdziesiąt pięc razy. 

zaraz sobie będę maseczki robić  

22 września 2014
od samego rana pracowity dzień.
kolejna wizyta u lekarza – pierwszy raz w życiu będę coś homeopatycznego łykać. na jutro będzie do odebrania w aptece. udało mi się, bo mam podwójna ilość tabletek za niższą jeszcze cenę. 

dużo myślę, ale rezultatów konkretnych brak…

23 września 2014
lubie jak dzień ma rytm. na razie ładnie mi się udaje ten rytm utrzymać, mimo ciągłych kolejnych wizyt u lekarzy i w aptece.

zaczęłam łykac to homeopatyczne coś.

24 września 2014

ugryzłam sie dzis trzeci raz w to samo miejsce… boli i napuchło, pomijając fakt, że krew sie lała pół godziny. :/
cisza w kwestiach wiadomych.
nie chce mi sie pracować.
nie jest dobrze, czuję, jak depresja sie budzi tam gdzieś w tych otchłaniach, do których zdołałam ją wepchnąć przez czerwiec, lipiec i sierpień – błogosławione miesiące…


25 września 2014
dostałam odpowiedź na jedną z moich kwestii, więc druga rozwiązała się poniekąd sama. 
słycham zestawu. jest co najmniej kilka, a może nawet kilkanaście, prawdziwych, stuprocentowych wyciskaczy łez. 
pora kupowac bilet chyba  

26 września 2014
w pracy musiałam iśc dziś na interwencję. ot tak z maszu. ale na szczęście okazało się, że wszystko co potrzeba znalazłam.
jakies dziwne informacje do mnie dotarły, które moga mi jutro skomplikowac działania. więc sie juz znów przestawiłam nieco negatywnie, a raczej obojętnie.

zmęczona jakaś jestem.

28 września 2014
Wczorajszy dzień był po prostu cudowny.   
usmiech nie schodzi mi z twarzy   
ecstatic, overwhelmed, speechless   

 29 września 2014
nadal mam na stałe usmiech na twarzy 
świętuję setkę   
i w ogóle jest obłednie   

30 września 2014
fajny dzień. humor mam rewelacyjny. 
cały czas mi się „Bad boy” spiewało 
w domu aż musiałam sobie włączyc parę (paręnaście tak naprawdę) piosenek i wyskakac się porządnie 
dieta trwa i sa pierwsze efekty. 
niech tak trwa, jak w piątek, sobotę i poniedziałek.  jak musi koniecznie byc przerwa na niedzielę  ale może nie być 


Nasza story (10)


5 grudnia 2014

 Przeczucie końca (10)

„All I’ve ever wanted was to reach Eloise, just to reach her. And I did”.
No, piękny cytat. I pasował do niego jak ulał. On też chciał tylko tego jednego w życiu, tylko do niej dotrzeć.
Dotarł.
I co teraz?
Od jakiegoś czasu krążyła mu wokół głowy myśl, że na tym koniec. Chciał do niej dotrzeć – marzenie się spełniło. Prawdę mówią, że trzeba być ostrożnym, z tym, czego sobie człowiek życzy, bo może się spełnić.
Już nie raz przekonał się, że nieprecyzyjne sformułowanie swoich życzeń, pragnień, próśb, może przynieść opłakane skutki. Tym razem nie było aż tak źle, ale był zły na siebie. Dostał dokładnie to co chciał. Bo bał się prosić Wszechmocnego o więcej.
- Dostałem to, co chciałem i to jest za mało. To czego naprawdę bym chciał – czuję, że już nie dostanę, że to poza moim zasięgiem. A bez tego nie chcę żyć. Uczyniłem ją centrum swojego wszechświata, moja obsesją, moim życiem. Dobrze mi z tym było. A teraz czuję, że zostałem z tego wszechświata sam przez siebie wyrzucony i gniję gdzieś na poboczu.
Postanowił jeszcze trochę poczekać. Jeszcze spróbować. Ale gdzieś z tyłu głowy już zakorzeniła się myśl, że gnicie wśród robaków to nie jest koniec jakiego by sobie życzył. Woli wsiąść w samolot i rozbić się z pełną pompą.