sobota, 6 lipca 2019

Maj 2017


1 maja 2017
Przed 8 byłam już na nordiku. Zrobiłam sobie trasę obrzeżami osiedla.
Patrzyłam jak moje miasto jeszcze śpi. Normalnie miałam wrażenie, że dochodzi mnie
chrapanie, a wszystkie bloki nadymają się zgodnie z wspólnym rytmem
oddechu.
Ale zwierzaki już nie spały. W ogródkach działkowych ptaki pięknie
śpiewały. A jak głośno! W lesie wrzeszczaly bażanty. Na jednym z
płotów mył się kot. spotkałam też cztery psy na spacerze, ciągnęły
za sobą na smyczy zaspanych właścicieli.
Dopiero przed 9, jak już wracałam, spotkałam jedną panią biegającą i
dwie panie własnie wchodziły do lasu na nordik.
Acha, i nie śpią już w „B”. Z komina elektrociepłowni
waliły kłęby dymu, czy też może raczej pary. Będzie ciepło w
kaloryferach. 
A poza tym słucham i jakoś mi tak beznadziejnie w tej roli.
Niedługo idę do mamy na zupę szczawiową. 


2 maja 2017

Dziś mam dzień czytelniczy. Skończyłam „Zimny ogień” i przeczytałam 1/3 trzeciego tomu „Krystyny”.  

3 maja 2017
Dziś taki dzień jak lubię : sporo energii, więc i posprzątane, i ugotowane, i wyprasowane, i chleb zarobiony.  A że nie trzeba do roboty iść, to jeszcze poczytane, pooglądane, popisane itd. 
Chciałabym w sumie napisać list… Zacząłby się może od słów „Mam tyle pięknych wspomnień…”. Nie wiem tylko, co napisać dalej. A może wiem za dużo.


4 maja 2017
Praca. Zakupy. Apteka. Szewc. Ćwiczenia. Ufff. Już nic więcej nie robię. 

Napisałam. Podoba mi się jak to wyszło. Jak nie zostanie właściwie odebrany i doceniony – to trudno. Ja się wypowiedziałam i mi się podoba.

5 maja 2017
Czyżby mój mail jednak został doceniony? 

Fajnie, że jutro weekend.  

6 maja 2017
Do 15 działałam. A potem padłam. 

A na kolację będzie szpinak!!!  

7 maja 2017
Chyba naprawdę mój mail poruszył sumienie i złapał za serce. 
Bardzo miła wiadomość dziś koło południa. 
Poza tym trochę pracy, trochę odpoczynku. 

Wczoraj zrobiłam kartkę dla mamy, teraz musze zacząć myśleć o kartce dla D na urodziny, a potem dla A.  

8 maja 2017
Bardzo pracowity dzien.
Oczywiście nie udało mi się zapisać na rehab. :/

Odebrałam buty i plecak. Im się tam chyba coś nieźle paliło, bo wszystko mam tak przesiąknięte wonią spalenizny, że wietrzenie na balkonie nie bardzo pomaga. Buty już wyprałam, plecak jeszcze powiewa i mam nadzieję nie musieć go prać.

9 maja 2017
Znów cisza zapadła…. Męczy mnie ta huśtawka…
Plecak nie bardzo się wietrzy. Spróbuję jutro z nim jechać do szpitala, ale jak nadal będzie takie zapachy rozsiewał, to musze go wyprać w pralce normalnie… :/

Zaraz sobie poćwiczę, może mi trochę humor podskoczy.

10 maja 2017
Wyniki bez zmian, leczenie bez zmian. 

Rober Miles nie żyje. :/

11 maja 2017
Do końca roku w całym mieście nie ma już miejsc na rehabilitacji. Super. :/ Będzie trzeba płacić, bo jakie inne wyjście. Ciekawe tylko z czego mam tę kasę wziąć, z czynszu, czy z jedzenia? :/

Poza tym powróciła tradycyjna cisza i mnie się znów równowaga chwieje i to jest chore…

12 maja 2017

I weekend! 

13 maja 2017
Jak ciepło!  

14 maja 2017
Wczoraj oglądałam swoje niespełnione marzenie, czyli wejście na K2…. 
Jakaś jestem spleśniała, chyba zmiana pogody idzie.

15 maja 2017
Wygląda na to, że do końca miesiąca na jedzenie mam 50zł. ;p
Coś mi finanse w tym miesiącu nie wyszły. ;p
Trzeba będzie wyjeść zapasy kaszy itp.  

16 maja 2017
Niech żyją scrabble. 
Poza tym miłe wydarzenie około południa. 
Rehab idzie dobrze. 
Odwaliłam numer w pracy, ale nie poczuwam się do winy. Jak się mnie nie zawiadamia, to niech się nie spodziewa, że zostanie wykonane. ;p

17 maja 2017
Popsułam telefon. Szkoda mi, tyle ze mną przeszedł dobrych i złych momentów. 
Dobrze, że w miarę bezboleśnie udało się zorganizować już nowy. Którego mało na razie ogarniam. Ale powoli.

19 maja 2017
Nareszcie weekend…
Dość mam ochrzanów w pracy za głupoty albo za nie swoje winy.
Upał mnie wkurza.
Telefon nadal często stanowi tajemnicę.
W wiadomej sprawie poprawy nie widać.
Stopa boli.
Idę dokopać komuś w scrabble.  

20 maja 2017
Na Nordic z samego rana bo potem upał.
Przed południem byłam tak ignorowana, że normalnie aż mnie ściskało w dołku. Po południu sytuacja się poprawiła.
Wyszorowałam sobie wszystkie kaloryfery. Ale były brudne! Zwłaszcza kuchenny.
Pierwsza burza skończyła na jednym grzmocie. Idzie druga, może da więcej.  

21 maja 2017
Przypomina mi się zeszłoroczna wyprawa. Po Złote Runo. Zamiast którego przywiozłam brudny koc. Ale jakiś pożytek z tego był. Podobno wszystko jest w życiu „po coś”….


22 maja 2017
No to mam odstawiać powoli jeden lek neurologiczny. 
Trudny dzień był dziś. Jutro też będzie ciężko. Ale potem już lepiej.  

23 maja 2017
Nareszcie!
Dwa dni wolnego!
Po tym szaleństwie – przyda się.
Miles, Wodecki, Manchester, Moore. Znów seria?  

24 maja 2017
Dziś u R. Bardzo miło było.
Rozmawialiśmy o wnuczce. To ten typ, któremu zawsze źle i zawsze to wina innych, nie widzi, że skoro zawsze jest źle, to znaczy, że chyba też jest winna. Zaczęłam się zastanawiać, czy też taka nie jestem. Ale chyba nie. Chyba jednak widzę, że wina jest zawsze po obu stronach w jakimś stopniu. Za wyjątkiem sytuacji ekstremalnych, ale nie o tym przecież mowa.

25 maja 2017
Poszliśmy dziś z A na obiad do chińczyka. Bardzo miło było, pogadaliśmy sobie. Dobrze, że się udało spotkać bo między jego a moją pracą, moja rehabilitacją a jego sesjami itd. itp. – był niemały problem. Większy tym razem po mojej stronie.
Zjadłam rybę w sosie czosnkowym. Chyba przez tydzień ludzie będą przede mną uciekać. 
A potem A zabrał mnie na lody z okazji Dnia Dziecka.  Jako że ja jemu wręczyłam 10 zdrapek z okazji Dnia Dziecka.  

26 maja 2017
Dziś rano jak szłam do pracy to tak sobie uświadomiłam, że A jest prawdziwym dżentelmenem.     
Weekend. 
12 dni pracy i urlop!!!!! 
Po południu miła wiadomość. Czyżby w odpowiedzi na moje wczorajsze wrzaski?  

27 maja 2017
Zaraz idę świętować Dzień Matki. 
Zamiast kwiatka jest pomidor koktajlowy i papryka w jednakowych doniczkach.  

28 maja 2017
Bardzo miła leniwa niedziela.  

29 maja 2017
Decyzja zapadła: jutro po pracy jadę. 
No expectations, no demands, no plans.
No apologies.
Hopefully no regrets, either.

31 maja 2017
Wyprawa się udała. 
Bez fajerwerków, ale też bez łez.
Miałam dziś piękny sen…