piątek, 9 lutego 2018

Marzec 2012



1 marca 2012
Dzisiejszy show wypadł naprawde nieźle. Nowy utwór NGK jest świetny! 
Posłuchałam Tonacji. Fantastycznie zestawione utwory w sensie układu. Jak puzzle, wszystko pasowało do siebie. A na poczatek Joe i Beth w dłuższej wersji. 
Pouczyłam sie hiszpańskiego.
Napisałam do K.
Teraz wyprasuję.
Dzis słucham Myslovitz.
Ludzie mi sie pytają, co mi jest. A tak staram sie nie pokazywac, że cos jest nie tak. M nawet dziś stwierdził, że miał napisac do mnie wczoraj, ale nie chciał mnie wkurzyć. Wyjasniłam, że na pewno by mnie nie wkurzył. Jest mi smutno, a nie jestem zła.



1 marca 2012
Wyprasowane, ugotowane.
Obejrzę jeden odcinek SFU, napije się czerwonego barszczyku i pójde spać.
Jeszcze dwa dni bez kolacji.
Jutro początek weekendu. Może sie wypłaczę, może mi przejdzie trochę.



2 marca 2012
Kupiłam sobie wreszcie kurtkę jesienną.
Nie zdązyłam wczoraj kupic żadnych owoców i poszłam do pracy bez drugiego sniadania. R dał mi pół swojej pomarańczy… Złapało mnie za serce… Tak po prostu jak powiedziałam, że nie mam śniadania, wyciągnął i mi dał…
Napisałam do A. Nawet sie przy tym nie popłakałam, ale lekko nie jest. Zamieniliśmy parę zdań, przy czym znów urwał ni przypiął ni wypiął. Myk polega na tym, żebym nie oczekiwała niczego więcej. Po prostu znajomi, czasem pogadamy, czasem nie.
Mam przecież swój gruby zeszyt w kratkę.
Bardzo cięzko jest mi z niejedzeniam kolacji. Jeszcze dziś i jutro. Głupio byłoby się teraz załamać. Dziś M powiedział, ze widac jak schudłam.



2 marca 2012
Rzygam już tymi barszczykami, zupkami, wywarami, bulionami i gorącymi kubkami…


2 marca 2012

Na scrabblowni wprowadzili opłaty… Świat sie kończy…

3 marca 2012
Wstałam.
MIałam piekny sen, naprawde piękny. Śnił mi się M. W tym swoim penthousie.  Rozmawialismy siedząc na kanapie. A potem chciałm go pocałowac w policzek, a zakończyło się na tym, że sie pocałowaliśmy…. oczywiście wtedy się musiałam obudzić  Ale i tak był to cudowny sen. Uwielbiam takie, poprosze jak najczęściej. I nie mam nic przeciwko temu, żeby sie w rzeczywistości wirtualnej i relanej też zdarzyły, boss.  

3 marca 2012
Ogarnęłam dom, jeszcze pranie sie robi.
Zapomniałam na noc wyłączyć kaloryfera :/ Mam 23 stopnie w domu – fajnie, tylko jak przyjdzie rachunek za ogrzewanie to ….
Cos mnie bierze, zapodałam już sobie coldrex i wit C w płynie, wypłukałam gardło, zrobiłam inhalację, teraz jeszcze posmaruję się wickiem i wezmę strepsilsa. Nie bardzo chcę chorować, z różnych powodów.

3 marca 2012
Jeszcze trochę i się skończy Markomania.
Czuję jak płacz mi podchodzi do gardła. Powstrzymuje go już chyba tylko ta audycja, ale jak sie skonczy to włączam „muzykę smutku” i „muzykę ciszy” i niech się dzieje co chce, rivers of tears nawet. Trzeba to wypłakać, trzeba przyjąc do wiadomości, że cos sie skończyło, że tej ososby już nie ma, że nie da się wejśc dwa razy do tej samej rzeki, więc to już nie wróci, chocbym błagała na kolanach.

 3 marca 2012
Jak pani Eliza i pan Sułek, cholera.

3 marca 2012
Na razie zajełam sie pracą.
Słońce za oknem.
Ale wiem, ze nie moge tego wiecznie powstrzymywac, w koncu i tak sie wyleje, a nie byłoby dobrze, gdyby sie to stało posrodku pracowitego tygodnia na przykład…

3 marca 2012
Skończyłam pracę.
Moge sie teraz zając ugotowaniem sobie czegoś.
Leci muzyka smutku.
Otworzyłam poczte z nadzieją, że… Ale to niemozliwe przecież, nawet tak fizycznie.
Więc jak sie pięc dni nie odzywałam, to najwyraźniej było dobrze. Może szkoda, ze sie wczoraj odezwałam. Bo jak widać – cisza trwa. To najlepiej pokazuje, jak mu zalezy na kontakcie ze mną.
No to sie przelało… ;( ;( ;(

3 marca 2012
Helene umarła. Została Helen.
Anakin Skywalker nie żyje. Został Darth Vader.
Tom Marvolo Riddle nie istnieje. Został Lord Voldemort.
Zapalę świeczkę dla A, bo zniknął z mojego życia. Został A.
No i nie ma cię. Nie powiem, że nie czułam, że coś się dzieje. Czułam. Nie wiedziałam tyko co. A ty tymczasem sobie umarłeś/odszedłeś/zginąłeś. Nie wiem, co się stało. Wiem, że cię nie ma.
Tęsknię.
Mówiłeś „lubię do ciebie pisać, bo ty zawsze odpisujesz”. Pisaliśmy do siebie całymi godzinami, aż do syta. Opowiadałeś mi o swoim życiu, nawet o drobnych szczegółach. Wysłuchiwałeś, co ja mam ci do powiedzenia. Dzieliliśmy się swoimi uczuciami, pragnieniami, opiniami. Długo w noc spieraliśmy się, nigdy nie próbując nakłonić drugiej osoby do zmiany poglądów. Pomagaliśmy sobie w kłopotach dużych i małych, świętowaliśmy radości. Chciałam się z tobą zaprzyjaźnić. Byłeś otwarty, przyjazny, zainteresowany, uważny, wrażliwy, delikatny. Wyjątkowy.
Tęsknię.

Pisze ktoś teraz do mnie podając się za ciebie. Ma twoje oczy, twój zapach i twój charakter pisma. Ale to jakiś inny facet. Otwarty, a niedostępny;  zabiegany, a stojący w miejscu; niby heliocentryczny, ale egocentryczny; zaangażowany, ale rozmieniony na drobne. Taki jak wszyscy. A przecież nie można zaprzyjaźnić się ze wszystkimi. 

4 marca 2012
Zmieniłam dane w poczcie. Tak się spłakałam, że juz nigdzie więcej nie jestem na razie w stanie zmienić…
Spotkałam kuzyna. Lubię słuchac jak on opowiada, a mówi non stop. Stałam, stałam, słuchałam i jakis spokój na mnie spływał, choc wcale nie było wybitnie pocieszające to co opowiadał.

Skończyłam wczoraj pierwszy etap diety, teraz przez tydzień jem normalnie, starając sie nie przesadzić i myślę, ze rusze z drugą częścią.

4 marca 2012
Zmieniłam gg i telefon.
Płaczę sobie.
Cisza trwa.
Na dodatek własnie zdałam sobie sprawę, że 24 marca mam cholerną pracującą sobotę. Co za pech cholerny…

4 marca 2012
Napisałam. Wymieniliśmy pare smsów. Zatęskniło mi się za tym, co było, natychmiast. Musiałam sobie cały czas przypominac, ze to już nie jest ta sama osoba. Że nie moge niczego oczekiwać. Zapłakałam sobie jeszcze raz.
Zapewne jeszcze nie ostatni. Mocno mnie pokiereszowało. Dawno sie tak nie czułam. Sytuacja z R była cięzka, ale nawet w połowie nie tak ciężka jak to, co teraz przeżywam.
Dziś moja mama pytała czy coś sie stało, czy nie mam humoru.
Ano nie mam. Co nie znaczy, ze chcę o tym rozmawiać. Przyzwyczaiłam sie juz chyba do mojego grubego zeszytu w kratkę. Szybko mi poszło. Cóż, robiłam to prawie całe swoje życie i tak naprawdę jak o tym teraz myślę, to szkoda mi tego czasu, kiedy nie pisałam. A jeszcze bardziej szkoda mi tych trzynastu tomów, które puściłam z dymem. I wielu innych rzeczy, które tak samo skończyły.
Napisałam maila do M.
Przemyślałam już kartke urodzinową, mam ogólny koncept, a nawet może juz szczegółowy. Brak pomysłu na życzenia tylko. Nie chcę niczego oklepanego rzucić. Ale jeszcze mam czas.
A teraz trzeba sie połozyć spać, bo jestem niewyspana. A poza tym może znów mi sie przysni cos miłego…

5 marca 2012
Dość luźny dzień sie mi zrobił. Pracowałam połowę tego, co było w planach tak naprawdę. W związku z tym ogarnełam dom, pograłam na gitarze, poczytałam, zajęłam sie papierzyskami (ale PITa jeszcze nie tykałam ;p).
Jutro wybiorę się posiedziec w saunie, that’s the plan.
Sms od A. Moja reakcja była dość jeszcze niezdrowa. Teraz w drugą strone niezdrowa. Cholera. No ale bedzie lepiej, musi być. Nie będę się przecież bujac wiecznie na tej huśtawce, wolę już nawet zostac na ziemi, ale te ciągłe wzloty i opadania to juz normalnie rzygi.
Telefon od T. Wreszcie tez sms od K, bo juz sie zaczynałam martwić.

 5 marca 2012
I managed through the day.

6 marca 2012
Dzis dzień znów lekki. W końcu nawet zrobiłam wielkie porządki i powyrzucałam mase niepotrzebnych papierzysk.
Byłam w saunie. Ale fajnie… Nahpierw 12 minut, potem 6, potem 3. Pomiędzy – 20 minut odpoczynku, prysznic. Super relaks. Przy okazji stwierdziłam, że nadal gdzieś tam mi sie tłucze przekonanie „jak to – nic nie robię?”.
Zjadłam obiad. Na razie jedzenie w normie, bo wczoraj była totalna przesada – jak skończyłam dietę to dostałam głupawki. ;p
A teraz mi chodzi po głowie – pisać? nie pisać? Chyba nie pisać, bo będę czekać…

6 marca 2012
Dzis na Trójce prawie Muzyka Ciszy…
Nie napisałam.

 6 marca 2012
Głowa mnie boli i spac mi sie chce. Więc znikam, mimo że jeszcze nawet nie ma 21.

7 marca 2012
Głowa mnie cały dzień bolała. R próbował mi ją urwać ;p pomogło na bardzo krótko. W końcu w domu juz wzięłam tabletkę. Na razie jest spokój. Może to jutrzejsza zmiana pogody.
Znów mnie pod kolanem te wiązadła bolały rano. Ledwo się dotaszczyłam do roboty.
Może to już starość?…. panie doctorze. ;p
Dziś tez krócej w pracy. Ale tydzień.  Ale jutro już raczej się nie zanosi, choc może nie będę biegła co by Tonacji posłuchać.
Krótki dialog z A. Z hasłem o zajętości i nadmienieniem o pogodzie. Phi. Fju.

7 marca 2012
A tak własciwie to teraz sie zastanawiam, co ja własciwie robię? Phi? Fju? ;p?  ;)? Niby z jakiej okazji? Kiedy nadal bardzo mnie to wszystko boli i w zasadzie to co ja udaję? I po co udaję że mi przeszło przed samą sobą? F**k….

 7 marca 2012
Uwielbiam być okłamywaną, uwielbiam ściemnianie, uwielbiam być nieszanaowana nawet na tyle, żeby mi powiedziec otwarcie f**k off.
Co chwila to kolejne takie.
Nadal mnie to boli.
Moja aluzja odbiła się jak od ściany. Dobrze, ze mnie rykoszetem nie powaliła…
Jakies bezsensowne to jest.
Przypomniało mi się, że mnie dziś A odwiedził. Dowiedziałam sie duuuzo ciekawych rzeczy, oj duzo, oj ciekawych…
Nie bardzo mi sie chce spać – w sumie nic dziwnego – wczoraj przespałam 9h. Głowa się na razie nie odzywa, ciekawe czy to jeszcze wpływ tabletki, czy może przeszło. Anyway – trzeba iśc spać.
Coraz bardziej lubię tą swoją little black book. 

 8 marca 2012
Dziś normalny dzień w pracy, nie dłużej, nie krócej, nie lżej, nie cięzej. Zdjęcia się udały.
Dostałam tulipanki z okazji Dnia Kobiet.  Poza tym były też czekoladki i całusy. Nawet R podszedł mi dac buziaka i całkiem naturalnie to wyszło.
Chciałam napisać „ciekawe, czy dostanę od A jakieś życzenia”, ale zdałam sobie sprawę, że powinno mi to wisiec nisko. I na tym się skupię.

8 marca 2012
To ja uczczę Dzień Kobiet sprzątając w domku.
Tonacja była fantastyczna, im dalej tym lepiej. 

 8 marca 2012
Posprzątałam, odpoczęłam.
Juz mi sie nic więcej dzis nie chc4e, poogladam SFU.
Cisza.

8 marca 2012
Dzis dla odmiany spac mi sie chce  strasznie.
Przypomniało mi sie, z edzis R powiedział, ze mi podzyruje pożyczkę, bo rzuciłam w przestrzeń w luźnej rozmowie, że może wezmę.
Życzenia od T plus seria wspomnień. Get over it man, trzeba sie było cieszyć jak miałeś.
Życzenia od A, no comments, really.
Czas zakonczyc dzień.

9 marca 2012
Praca ok.
Zakupy zrobiłam. Kalafiora mieli, to kupiłam, a co.
I ciasto. Juz kawałek zjadłam. 
Jakos się trzymam.

10 marca 2012
Obudziłam się 6.30….

10 marca 2012
Chyba mnie pogięło jesli myślałam, ze będę w stanie normalnie porozmawiać…

10 marca 2012
Nie widziałam Cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza.

 10 marca 2012
Ciężko, oj cieżko…

10 marca 2012
Coś chciałam napisac, ale w sumie to nie wiem, co.
Może to, ze sie popłakałam nad prasowaniem. Mam ewidentny nawrót.
Jedno moge powiedzieć… chyba… obeszło się bez wielkich słów. Słów, które nic nie zmieniają, a tylko czułam sie coraz bardziej odsłonięta, naga, wystawiona na widok publiczny wręcz. Zero komfortu.

 10 marca 2012
Ech, nie chce mi sie nic…

10 marca 2012
Zjadłam pizzę i pooglądałam SFU zasypiając w trakcie, budząc sie na nastepnym odcinku itd.
Knowing that I’m doing the right thing doesn’t make it even a little bit easier…
Wciąż jeszcze gdzieś mi się tłucze w podświadomości, że coś sie zmieni. Łapię się na tym, że myślę, ze może zauważy wreszcie, że cos jest inaczej. Że zatęskni za tym co było. Że bedzie już teraz inaczej.
Ludzie sie nie zmieniają, tylko sie starzeją.
Poza tym – nie jest głuchy, slepy, ani głupi – na pewno widzi, ze cos jest inaczej. Nie reaguje – znaczy albo nie zalezy mu na tym, albo nawet jest mu tak o wiele lepiej.
Nie ma więc na co czekać i o czym marzyć.
Lepiej skupię sie na tym, ze A juz nie ma, teraz jest A. Nie ta sama osoba.
Spać. Pewnie jeszcze sobie popłaczę….

11 marca 2012
Obudziłam się w troche lepszym stanie.
Odwiedziłam rodzicielkę, nawet było ok.
Popracowałam chwilę, ale nie było tego na razie dużo, chyba że jeszcze coś dzis spłynie.
Teraz chyba wezmę za rogi PITy.
Dzis zaczęłam drugi etap diety. Zjadłam sniadanie. Wypiłam herbatkę. Na razie jeszcze nie myślę o niczym do jedzenia.

 11 marca 2012
Nie wypełnię cholernego PITa, bo nie wiem, którego. F…k!!! Musze jutro sie zapytać. Ale mam juz program, mam dane wprowadzone do systemu i mam wszystkie potrzebne papiery. No i już widziałam co i jak, więc nie będę trząść portkami. Tylko jedno małe konkretne pytanie.

Pomiar po pierwszym etapie
11 marca 2012
Waga: 72kg
Biust : 103cm
Talia : 86cm
Biodra : 103cm
Biodra niskie 105cm
Uda : 60cm
Łydki : p: 37cm, l: 39cm

 11 marca 2012
Czyli porównując z poprzednim pomiarem :
waga spadła o 4kg
biust bz (co jakby w ogóle mnie nie martwi;p)
talia zwężona o 5cm
biodra o 4cm
biodra niskie o 3cm
uda o 1cm
jedna łydka bz, druga 2cm
Przez trzy miesiące to całkiem niezły wynik. :)))
Aż się chce dalej działać. 
Własnie piję kolejną herbatkę. 

11 marca 2012
Wypiłam gorący kubek. Na razie jest nieźle.
Zrobiłam 3/4 kartki urodzinowej dla M. 
Dobrze, ze jednak K nie przyjdzie dziś. Mimo poprawy i tak nie byłabym w stanie tej wizyty „znieść”.
Szukając poprzednich swoich pomiarów przejrzałam prawie całą część tego bloga od kiedy zmienił on swój charakter. Oczywiście dość pobieżnie, bo szukałam przecież czegos konkretnego. Mimo to rzuciło mi się w oczy jak często pojawiały sie zapiski o moim smutku, niezadowoleniu, poczuciu, że cos jest nie tak. Zapewne gdybym dłużej traktowała tego bloga jak my little black book, to byłby tego więcej, bo to już nie od wczoraj, nie od tygodnia i nie od miesiąca coraz częściej byłam z powodu A smutna. Oczywiście, zę kiedyś też się cos zdarzało, ale o ile pamiętam to były pojedyncze kwestie, jak ta sobota smoleńska, jak ten Myslovitz na imprezie. A potem zaczeło tego przybywać, najpierw tych zatajeń i ukrywań, a jak powszechnie wiadomo sekrety sa głupie, bo zawsze wychodzą na jaw. A potem już poszło…
Można chyba powiedzieć, że trwało to niecały rok, zanim sie zorientowałam o szkodliwym wpływie jaki to wszystko na mnie wywiera. I tak dobrze, bo rozpoznać „zbrodnię w rękawiczkach” nie jest łatwo.

Może przydałby mi się tydzień całkowitego milczenia? Bo po wczorajszym dniu widze wyraźnie, ze na utrzymywanie znajomości na poziomie choćby znajomości z K nie mam jeszcze siły.

 11 marca 2012
Zapłaciłam smsem i pograłam w scrabble rankingowo. Dobrze mi szło i trzeba było przestac, ale ja nie – jak hazardzista – jeszcze jeden. No i punkty mi znaczaco spadły na oststniej. ;p
Ide posiedziec we wrzątku, juz mi zimno z niejedzenia. Na pewno z niejedzenia, bo w domu 21 stopni – to przyzwoicie.

 11 marca 2012
Wynurzam się z oceanu smutków, z morza łez, powoli
Wynurzam się z mętnej rzeki wspomnień
Zmywając z siebie gniew, powoli
Wynurzam się powoli, Wynurzam się powoli
Wynurzam się z oceanu smutków, z morza łez, powoli
Zmywając z siebie gniew
Już po wielkim sztormie, ostatnia kropla goryczy zaraz wsiąknie
A ja oczyszczona, otworzę ufnie oczy i powiem oto ponownie
Rodzę się powoli, rodzę się z niczego
Chciałabym, zeby to już było prawdą, ale chyba jeszcze nie jest. Powoli. Nie przyspieszać na siłę.
Wytrzymałam z dietą, była herbata, barszczyk i mleko na koniec.
Spać. 

12 marca 2012
Praca dziś całkiem udanie sie toczyła, mimo wypelzającego z zakamarków smutku.
Pogadałam z kolezanką o uciążliwościach walki z plesnia na ścianach. Miło wiedzieć, ze nie jestem jedyna. 
Zjadłam śniadanie i drugie sniadanie. Wypiłam gorący kubek. Zaraz sobie soczek pomidorowy na ciepło zrobię.

Cisza. Może i dobrze.

 12 marca 2012
Praca zakończona.
Pora na kąpiel we wrzątku i SFU.
Chciałabym, zeby juz było rano i żebym mogła cos zjeść. ;p
Czuję, ze gromadzę wodę przed okresem….

13 marca 2012
Dzis mało pracy. Za to treściwej.
Kupiłam kotom zapas jedzenia, troche kosmetyków z górnej (jak na mnie) półki i spacerkiem okrężna droga wróciłam do domu.
Wypełniłam papiery. Jednak będę sie starac o pozyczkę. Zobaczymy czy dostanę….
R podwiózł mnie dzis do pracy…. Zobaczył, że idę i sie zatrzymał. Nawet nie było jakos niezręcznie. I nie dostałam słowotoku, jak ostatnio, kiedy razem szliśmy. Ogólnie – ok. Powiedziałabym, że miło i tęskie niednoczesnie, ale chyba wolę tego nie mówic nawet sobie. Bo wiem, że tą drogą nie ma co juz iść, to jest slepa uliczka. Juz dwa razy rozbiłam głowę o mur na jej końcu.
Cisza trwa i zaczynam odczuwać, ze to dla mnie dobrze. Tydzień ciszy, tak – to jest dobry pomysł. 

13 marca 2012
Praca na razie zakończona. Może jeszcze cos wieczorem.
Zimno i jeść sie chce, ale sie trzymam. Nie ma co narzekać, przeciez juz jutro zjem zupę. Teraz piję sok pomidorowy, podgrzany. Mniam. 

13 marca 2012
Oczywiście praca napłynęła. Ale już dość. Wanna, film, barszczyk. Ufff.

14 marca 2012
Własciwie do pół godziny temu skończyłam pracę… prawie non stop od 7.45…. ufff…
Dieta ok – dziś już jadłam zupkę.  Teraz był sok pomidorowy.
Niedługo ide do wanny, a potem herbatka i może bulion.
Cisza. Czuję pustkę oczywiście, ale czuję też, że tak jest dobrze. Przynajmniej na razie.

 15 marca 2012
Kanapka, pół awokado, krupnik. Matko, jak mi się jeść chce… Będzie ciężko, czuję to…
Herbatka.

 15 marca 2012
Posprzątałam cały dom. A tempo miałam jak łódź wyścigowa. 
Sok pomidorowy. Masakra. Musze się spinać, naprawdę.
Jesli zacznę jeszcze raz, to bez oczekiwań. Tak, to jest dobre. Nie wiem tylko jeszcze czy na pewno pozbyłam się wszelkich oczekiwań. Cały czas chodzi mi tez po głowie, że były czerwone lampki. Widziałam. Ale popadłam w myslenie „ze mną bedzie inaczej”. Nieprawda. Wcale nie trzeba zjeść z kimś beczki soli, wystarczy obserwować uważnie jak traktuje innych ludzi, zwierzęta, wydarzenia i przedmioty.

 15 marca 2012
Dźwięk gg przyprawia mnie o dreszcze, palpitacje, skok ciśnienia, skurcze i wszystko inne. Zdecydowanie nie jestem jeszcze zdrowa.
Na dodatek jak już podeszłam do gg to sie okazało, ze moje „obawy” sa słuszne. Chyba nie byłam/jestem na to gotowa. Rozmowa trwa, zobaczymy jak sie będę czuła po. Na razie pisze tu, żeby chociaż miec takie poczucie, ze nie siedze bez sensu przy kompie czekając na odpowiedź.
Ale już własnie się lekko zagotowałam i ciśnie mi się na usta „kto daje i odbiera”.

16 marca 2012
Widzę, ze wczorajsze „cuda” na onecie nie skończyły się na tym, ze mnie ciągle wywalało z bloga, ale na dodatek wcale nie ma mojego ostatniego wpisu. Anyway – przezyłam wczoraj. I dziś też żyję jak widać.
Wczoraj w pewnym momencie zacytowałam Brendę: „God, the ego!” Mam wrażenie, ze przeceniłam A w kwestii nie bycia ślepym i głuchym. Albo przeceniłam świat i wydał mi się lepszym miejscem niż naprawde jest – w takim razie jestem idiotką, że tak kolejnym cytatem rzucę. A w ogóle najwyraźniej nie dostrzegł ze swojej wysokosci, ze cos jest nie tak. Na wyżyny dotarło, że milczę, no bo jest taki zajęty. Kwestia, ze zostałam okłamana, tudzież, że mną pomiatał nie wkradła sie nawet do mózgu.
Welll…
Weekend się zaczął. Mam okropną ochote gotowac i tym się zajmę. Jeść nie mogę, to chociaz pogotuję. ;p
A zaprosiła mnie na sobotę. K pytała czy może gdzies jutro pójdziemy. Jak siedziałam miesiącami w domu to pies z kulawa nogą sie nie zapytał, jak raz na pół roku mam bilety do teatru to wszyscy chcą nagle sie ze mną widzieć. jak jeszcze ktos zapyta czy gdzieś bym jutro nie poszła czy coś, to zacznę k…. rzucać.

 16 marca 2012
Ugotowałam masę rzeczy. Będę to jadła do świąt chyba ;p
Ale mam też wywar z przecieranymi warzywami i się dziś napiję, bo normalnie mi głód kiszki skręca. Ja nie wiem co to jest, ale ten moment na samej zupie jest koszmarnie cięzki. Dobrze, ze już jutro moge zjeść drugie danie.

 16 marca 2012
Wytrzymam dziś, już to widzę. Za godzinkę planuję już spać. Wypiłam swój wywarek, teraz jeszcze herbatka, zaraz sie zbieram do wanny itd.
A jutro normalny obiadek… jak dobrze… 

17 marca 2012
Wstałam.
Mam na dziś obfite plany. Punkt pierwszy już zrealizowałam – był to nocny okład na włosy, który właśnie zmyłam. 

 17 marca 2012
Odgrzybiłam salon. no i musiałam do tego okna umyć. Ale już gotowe. Nawet nieźle mi poszło. Jest tak cieplutko, że wszystkietrzy okna mam na razie otwarte na oścież, wietrzy się ten smród od odgrzybiacza. Który się skończył BTW, więc nawet jakbym bardzo chciała jeszcze coś odgrzybić to d…. 
teraz umyję te fragmenty salonu, które najczęsciej są zasłonięte i nie mam szansy do nich dotrzeć. 

 17 marca 2012
Przesadziłam kwiata. Uffff.  I posprzątałam po tym. Ufff.  Ogarnełam dom. Ufff.  Zjadłam mango na drugie śniadanie. Mniam  Nadal trochę śmierdzi, więc jeszcze wietrzę, ale już nie tak intensywnie. Ufff. 

 17 marca 2012
No to ja idę do teatru. 
Zjadłam obiad… ale fajnie… :)))

18 marca 2012
Teatr wczoraj bardzo dobry, komedia, ale z przesłaniem poważnym. Uśmiałam się wielokrotnie, zamysliłam też.
Pocieszające było też to, ze sala była pełniutka – ludzie jeszcze chodzą do teatru. Może nie był to dramat Szekspira, Czechowa  albo Ibsena, może niektórzy pojawili się w gaciach i podkoszulkach, może ktoś zaszeptał, może ktoś się napił pepsi, może coś jeszcze innego – ale ludzie przyszli do teatru.
A ja teatr mój widze ogromny… chce mi się nadal czegoś prawdziwie teatralnego, bo to była namiastka. Trzeba ruszyc tyłek i coś wybrać. Tylko chyba w innym teatrze – w tym w repertuarze już albo cos widziałam albo jest z cyklu posmiejmy się.
Zjadłam sniadanie, wrzuciłam notkę. Teraz herbate popijam, poczytam, odpocznę i trzeba się wziąć za PITa.

 18 marca 2012
Udało się załatwić PITa. Pytanie tylko, czy bez błędów.  Mam nadzieję, ze kary żadnej nie będę płacić ;p
K mnie odwiedziła, pogadałyśmy. Powiedziałam jej w końcu o A. Podsumowując – uważa, ze powinnam już przestać się ranić. Ja jeszcze nie doszłam do wniosku żadnego na jakim poziomie chcę utrzymywać tę znajomość. Na razie cisza mi służy. Rany się jeszcze jątrzą. Jeszcze portwa…

 18 marca 2012
Kurcze, jeść mi się chce. :/ Jak cholera. :/
POgrałam w scrabble, ranking mi nieźle podskoczył.
Herbatka, SFU, paznokcie doprowadze do ładu po wczorajszych działaniach.

 18 marca 2012
Chyba dociera do mnie jeden ważny fakt. Cokolwiek bym sobie nie wyobrażała i na jakichkolwiek przesłankach bym tego nie opierała, moje oczekiwania mogą nie zostac spełnione. Może nie móc lub nie chcieć ich spełniać. A fakt czy kiedys chciał może miec tylko i wyłącznie takie znaczenie, ze może pomóc mi nie wyrzucac sobie ponownego wejścia w coś dla mnie krzywdzącego. Aczkolwiek w przebłyskach chwilowej przytomności widzę, ze wcale tak nie było, że to raczej ja zamiatałam pod dywan rózne rzeczy.
Ciężko mi. Smutno. Pusto w pewnym miejscu mojego serca.
Trudno mi nawet już jakos bardziej sprecyzować czego chcę. Acha – może dlatego, ze to co ja chcę wykracza znacznie poza to, co moge najwyraźniej mieć.
A więc trochę może nawet sztucznie ale powinnam sprecyzować, jak ma wyglądać ta relacja, żeby było mi komfortowo w ramch tego co jest tu w ogóle osiągalne. I cały czas powinnam miec przed oczami zdanie, że są inni ludzie na tej ziemi i poza nią, którzy mogą dać mi lalakę a nie patyk.
You should do whatever brings you more to the reality of your life. But not the life you could have. The one you have now.
I to co powinnam zrobić ma wynikac ze mnie. Nie byc odpowiedzią jednynie na to, co ktoś. Nie byc reakcją. Ma być realizacją tego, co ja sama stwierdzę, że jest dla mnie dobre.
Jedno wiem na pewno – ta realcja nie da mi bliskości jakiej potrzebuję. Jest tu wrażliwość, jest serce, ale schowane za murami. Przynajmniej dla mnie. Patrzenie co dostają inni i porównywanie się z nimi niczego w tej kwestii nie zmieni.
Wniosek nasuwa się sam – nie mogę oczekiwać tej bliskości. Zaangażowania.
To może być tylko znajomość na takiej samej zasadzie jak z A, K, M, E i wszystkimi innymi. Nawet nie wiem czy na takim poziomie jak z K, przy której mimo wszystko jest jakis poziom stałości. Może raczej jak z A, E, M.
Nie wiem tylko czy nie będę musiała przejść przez taki sam etap oczyszczenia jak przeszłam z R zanim byłam w stanie sie normalnie zachować, zapytać, powiedziec coś, przyjąć pół pomarańczy, dać się podwieźć.
Ale mnie pokiereszowało…
Jutro będzie miesiąc, właśnie mnie naszło, żeby sprawdzić, no i sprawdziłam…
Cieszę się, że obeszło się bez wielkich słów z mojej strony, że udało mi się już tego tym razem uniknąć.
Everybody hurts.
Everyone leaves.
Idę spać.

 19 marca 2012
Odwaliłam dzis kawał dobrej roboty, naszykowałam tez sobie co mam jutro zrobić i pojutrze już w sumie też. Pozałatwiałam tez parę spraw. Ogólnie – moge być z siebie dumna.
Ogarnęłam już też dom.
Niestety zjadłam tez juz obiad.  więcej jedzenia już dzis nie będzie :/ Masakra. ;p

19 marca 2012
Poćwiczyłam yogę, poczytałam, popracowałam jeszcze trochę.
Nawet jakos znosze brak jedzenia. Zaraz będzie wywar i ogladanie SFU. Jutro oststni dzień na drugim daniu. Ufff…. 

 20 marca 2012
Fak fak fak…
Czuję, że mam nadal duzo róznych uczuc w stosunku do R i nie sa to jedynie uczucia negatywne… Czuję, że jakby mnie przytulił, to juz po mnie…. Czuję, że sama mam ochotę sie przytulić i tyle…
Napisałam do A. Próbuję go zrównac z innymi znajomymi i juz nie widzieć nadziei na przyjaźń. Jak mi ciężko z tym wszystkim…
Fak fak fak…

20 marca 2012
Fak fak fak nieustający fak….
Rozstraja mnie ta rozmowa, ale staram się mocno trzymac. Przecież nie raz z kimś rozmawiałam np przez smsy, nie? A potem jakos to mijało i nie rozwalało mi psychiki.
Źle ze mną.
Pod każdym względem.
Może tylko za wyjątkiem diety – na razie się trzymam. Aczkolwiek zaczyna mi chodzic po głowie czy to nie jest jakis rodzaj anoreksji. Podobno anorektyczki własnie w ten sposób „panują” nad swoim zyciem.
Krzyknełabym chyba „ratunku” gdzybym miała do kogo…

Pamiętam
20 marca 2012
Chodzą mi po głowie miliony wspomnień, przemieszanych jak w mikserze, dobrych i złych, na zmianę, albo jednoczesnie, pamiętam jak mnie przytulał kiedy kazałam R go fuck himself, pamiętam jak płakałam kiedy zostawił mnie sama ze swoim smutkiem, pamietam jak wymienialismy kilkanascie smsów każdego wieczora, pamietam jak było mi smutno, kiedy nie odpisywał caly dzień, pamiętam jak zmieniał zdanie co do naszego spotkania z czyjegos powodu, pamiętam jak zapomniał w ogóle, ze jestesmy umówieni na wyjazd, pamiętam jak bez słowa z mojej strony rozwiązał mój problem, pamietam jak podtrzymywał mnie na duchu przed sprawą rozwodową, pamiętam jak czułam, że mnie lubi, pamiętam jak czułam, ze sie mu narzucam, pamiętam jak się zwierzał z najgłębszych problemów, pamiętam jak zataił wazną kwestię, pamiętam jak kłamał, pamiętam jak się bał, ze cos sie popsuło, pamiętam obojętność, pamiętam troskę, pamiętam smiech, pamiętam łzy, pamiętam słowa, pamiętam czyny, pamiętam…

20 marca 2012
Everyone is a total asshole who ultimatelly fucks you over.

20 marca 2012
Najlepiej pamiętam cholerną huśtawkę.
Raz to samo fajne, raz to samo niefajne.
To samo w jego wykonaniu ok, w moim nie.
Nie chcę sie juz bujać. Tak, tam wysoko było ładnie, słoneczko, ciepły wiaterek, ptaszki śpiewają, cud-miód-malina. Ale ja juz nie chcę doświadczać zejścia. Jak będę chciała miec zejście to zarzucę kwas, jak mawiali hippisi. Wolę pozostac na stałej wyskości, chocby to miało być na samym dole.
I tak tylko sobie teraz myslę : to co przed chwilą napisałam – przecież ja to juz słyszałam. Od niego. Kiedy to on był posadzony na huśtawce. Nie spodziewałam się, ze coś, co tam mu dało w kość zafunduje mi. Jak zreszta wiele innych rzeczy, które kiedys mu przeszkadzały, a potem zaczał je stosować wobec mnie.

20 marca 2012
Wyję sobie…

 21 marca 2012
Ciężko było wczoraj. Reszte wieczoru w sumie przepłakałam, aż mnie głowa rozbolała i to tak, ze dzis rano musialam tabletke łykać.
Juz po jednej części pracy, zaraz ciąg dalszy.
Dziś weszłam na wagę i co zobaczyłam? Nareszcie zmiana kodu z przodu!!! Już moja waga sie nie zaczyna od siódemki. :)))))
A dzis można zjeść podwieczorek 

21 marca 2012
Taki wir pracy mnie porwał, że dopiero godzine temu zjadłam obiad. 
Juz więcej dzis nie pracuję, chyba że cos sie nagłego a krótkiego pojawi.
Trochę poblogować warto, a potem może odświeżę zbiór piosenek do słuchania.

21 marca 2012
Wykonane. 
Zjadłam podwieczorek. Ale rozkosz… 
Pora poleżec w wannie.  

21 marca 2012
Pora kończyć dzień. Jak nie jem, to wcześniej mi sie spać chce. Poza tym to lepsze niz siedziec i myśleć o tym, co mogłabym zjeść. I jak śpię to nie myślę…

Chciałabym, żeby mi sie cos miłego przysniło… bardzo…

22 marca 2012
Ale mi się dziś nie chciało pracować, ja pier….. Normalnie „na prztrwanie”. Tak bywa, nie ma sie co stresować, przejdzie mi.
Ale czuję, ze potrzebuję tygodnia nicnierobienia. Nie ma niestety opcji nie pójścia do pracy aktualnie, ale tak chociaż poza tym – nic nie robić, poczytać, pooglądać SFU, napić się, coś zjeść dobrego. Chyba musze sobie taki „urlop” zrobić.

Niestety trochę mnie gardło jakos boli. Nie wiem, czy nie musze sobie strzelic porcji leków. Może teraz jakąś tabletke na gardło, a na noc aspirynkę. :/

22 marca 2012
Strzeliłam porcje leków i tabletkę do ssania. Jeszcze planuję inhalację, kapiel i smarowanie. Może również płukanie gardła i nadal nie wykluczam aspiryny.
Posprzątałam sobie. Zdecydowanie musze nic nie robic przez tydzień.
Moja nowa lista przebojów jest super. 
Zamieniłam pare zdań z A. Zaczął. Żyję. Nawet w niezłym stanie. Może będe w stanie utrzymywać tę znajomość na poziomie znajomości.

Ale to nie zmienia faktu, że chciałbym mieć przyjaciela…  

22 marca 2012
Kapiel była fantastyczna. Aczkolwiek przygotowanie skomplikowane. 
Inhaluje się i oglądam SFU.

Jutro długi dzień.

 23 marca 2012
Jestem totalnie padnięta…

24 marca 2012
Chyba przegięłam i widac skutki. Jestem tak zmęczona, ze nie wiem w ogóle co sie ze mna dzieje. Chyba sie wszystko na siebie nalożyło : kwestia A przede wszystkim, wynikające z tego tempo i ilość rzeczy, którymi sie zajmowałam przez ostatnie tygodnie, dieta, sporo pracy w ostatnich dniach, leki. Padam po prostu. Ambitny plan zakładał rózne rzeczy nadal, ale poprzednie wnioski coraz bardziej sie potwierdzają – potrzebuje dużej dozy odpoczynku i to bardzo biernego odpoczynku. Jest jeszcze parę rzeczy, które w sumie musze zrobić, mam nadzieję zakończyc to dziś i od jutra wziąć sie na poważnie za odpoczywanie.

24 marca 2012
Powoli kończę.

25 marca 2012
Przespałam prawie 11h. Śniły mi się cały czas jakieś sny, nic nie pamiętam, ale też były męczące.
Na dodatek boli mnie brzuch. Nic dziwnego po tym mixie, który zjadłam wczoraj. Zrobiłam sobie herbatki i na razie nic nie jem, zobaczymy co sie dalej będzie działo.
Nałozyłam sobie maseczkę i włączyłam Dead Can Dance.

25 marca 2012
Heh, ja juz wiem co mi jest – coroczny wiosenny atak wrzodowy…
Troche mi lepiej, nawet myślę nad jakimś jedzeniem, choc nie wiem, czy to jest dobry pomysł. może jeszcze zaczekam. 


25 marca 2012
Chyba mi przeszło, w większości przynajmniej.
Przeczytałam prawie całą trzecia część The Dark Tower. Genialne.
Nie chce mi sie jutro do roboty iść…



25 marca 2012
Porozmawiałam z A. Troche przedtem, troche potem, trochę teraz. Był jeden moment kiedy zaczeło mi sie smutno robić, ale sie opanowałam. Nie jest łatwo pamiętać, że to tylko znajomy. Że nie ma sie co odsłaniać. A zwłaszcza się nie ma co przywiązywać.
Attachment leads to jealousy. The shadow of greed that is.
Oczekiwania, jesli sa zbyt wygórowane, prowadzą do rozczarowań, gniewu, smutku. Bo nikt na tej ziemi nie jest prawy.
Once there was a world I knew. But that world has moved on.

But still…. the feeling lingers on. And the pain does, too.

I to momentami powoduje, że trysnę troche jadem.
Mam wrażenie, ze nie ma juz powrotu. Może to dla mnie dobre. Pewnie tak. Szkoda. Choć nawet teraz jak to pisze, to wiem, że powrót zakłada powrót. A ja chcę przecież czegos innego i w tym tkwił cały problem. I ból istnienia.
Nie jestem pewna, czy to uczucie już na pewno nie zyje. Czy mogę już polegać na sobie na tyle, ze go znów nie obudzę.
Jest też druga strona medalu. Czy nie będzie to staczanie się po równi pochyłej bo wciąż będą ze mnie wyłaziły gniew, smutek, poczucie zawodu, pamięć kłamstw, zatajeń, unikań, aluzji, niepewność.
Może tylko przedłużam agonię czegoś co umiera na raka.
The world has moved on.
I don’t want to get my heart broken every now and then, I fucking refuse.



26 marca 2012
Dostałam z rana smsa od A. Miłe to. I tak ciężko nie myslec za dużo, nie budzić nadziei, pamiętać.
I must be careful not to get used to it…
Nadal nie będę nic robić. Dieta chwilowo pozostaje na etapie wszystkiego, jak zreszta zakładał pierwotny plan. Musze dojść do siebie.



26 marca 2012
Dostałam i drugiego.
I zagadnięcie.
Ciężko, bo sie stare czasy przypominają.
Nie dac sie złapać.



27 marca 2012
W pracy troche nerwów.
SMSy od A. Dużo. Trying not to get used to it again.
Wszystko mnie boli, wszystko. Od paznokci u nóg, po czubek głowy.



27 marca 2012
Dobrze, że sobie odpuściłam… Coś tam robię, ale tempo mam tak wolne, ze hohoho…
Chyba mam znów przeziębiony pęcherz przez jakąś durną babę, która non stop zostawia otwarte na oścież okno w naszej ubikacji. Kurde!!! Niech wietrzy sobie w swojej obecności!!! A nie ktos potem wchodzi po godzinie i temperatura tam panuje 4 stopnie!!!



27 marca 2012
Czasem nie wiem po prostu jak mam reagować. W zasadzie w większości nie wiem jak mam reagować. Chciałabym… ale wiem, że to nie jest dobry pomysł. Boje się. Boję się wpaść w ten sam schemat, w którym potem cierpię.
Musze sobie dac jeszcze czas. Upewnic się, że potrafię nie ubzdurac sobie znów czegoś.
Just let mi know when you are ready to let me in and be a part of your life. Because it realy sucks that you keep things away from me.
Gdybym to chociaz mogła tak powiedzieć…



28 marca 2012
Dziesięć godzin pracy. Dużo. Jestem zmęczona. Ale przynajmniej sie wszystko ładnie udało, mimo chwilowych zawirowań na początku.
Dziś trzeci etap diety zaczęłam. Zjadłam śniadanie i drugie sniadanie. Teraz już mam szczere postanowienie tylko pić i to jak najwięcej herbaty, ewentualnie barszczyk i zupka jakbym nie wyrabiała. Albo ok, zupka tak. 



28 marca 2012
Wreszcie zrobiłam sobie do powieszenia plakat z koncertu Watersa!!! :)))



28 marca 2012
Bulion, barszczyk, zupka. Ciut mi zimno. Ale ogólnie nie jest źle. Teraz juz pójde spać. Bo jeszcze mnie cos skusi. ;p



29 marca 2012
Głowa mnie boli. ciekawe czy to od wiatru. A może od smrodu w pracy, jakies przewody się paliły, pół budynku dymu. : /
Zjadłam juz co mi przysługiwało: śniadanie, drugie śniadanie i zupę.
A teraz powoli…. 



29 marca 2012
Dostałam maila od M. :))))))))))))))))
Jestem w dwunastym niebie. :)))))))))))))))))))))))



29 marca 2012
Zimnawo. Teraz to juz z głodu oczywiscie. Trzeba sie wymoczyc we wrzatku. Apotem ta sama seria co wczoraj. 



30 marca 2012
Weekend!!! :)))



30 marca 2012
Poćwiczyłam sobie tai chi i posiedziałam w gorącej kapieli. 
Ale fajnie, jak się tak z niczym nie spieszę… :)))
Słucham Trójeczki. Nadchodzą jej pięćdziesiąte urodziny.
Zjadłam dzis śniadanie, drugie sniadanie i zupę, jak wczoraj. Przede mną bulion, barszczyk i gorący kubek pomidorowa. Bardzo mi sie chce jeść, bardzo. Ten trzeci etap jest trudniejszy niż dwa pierwsze. Najwyraźniej mój organizm zjadł juz wszystko, co sie dało i teraz coraz bardziej sie domaga paliwa. Jutro drugie danie. Juz o tym marzę. 



30 marca 2012
Niebo w kolorze popiołu, jak nad Gondorem w godzinie, kiedy nadchodziły Ciemności….



31 marca 2012
Wczorajszy oststni wpis gdzieś wcięło. Onet zaczyna mnie wkurzać.
W każdym razie wczoraj do końca dobrze wszystko zniosłam w kwestii jedzenia.
Dziś już jestem po sniadanku.
Spałam 9h. Śnił mi się M. Że stałam przed jego pokojem i bałam się wejść, a jednocześnie miałam jakiś Xray w oczach i widziałam wszystko co robi w srodku przez scianę ;p;p;p
Coś mnie brzuch boli, dziwnie tak, jakbym miała miec okres, a przecież to jeszcze ze dwa tygodnie. :/



31 marca 2012
Kurcze no i chyba dostałam okres…. Nawet jesli mineły tylko dwa tygodnie, to i tak lepiej, zeby to był okres niz coś gorszego… Na razie staram się nie panikować, zobaczymy jak sie sytuacja rozwinie.

31 marca 2012
Własnie zostałam członkiem WWF. 
Miałam ochotę na jakąś działalnośc tego typu juz od dawna. 
Mam tylko nadzieję, że to jest prawda, co sie wyjasni w ciągu tygodnia.



31 marca 2012
Czas na obiad. Hurrrra :))))



31 marca 2012
Chyba sobie wykupię status i pogram w scrabble.
Ale pięknie Trójka gra. 



31 marca 2012
Pograłam. 
A teraz nabrałam ochoty na oglądanie Hotelu Zacisze 
To okresowe coś trwa…. Kurcze, naprawde mam nadzieję, ze to tylko jakis dziwny przyspieszony okres… :/

Eliksir życia (1)

13.08.2011


Rozdział 1

„..... na rzecz Romana i Patrycji, mojego prawnuka i jego żony.”
Notariusz zakończył odczytywanie testamentu i spokojnie odłożył kartki na bok. Nie patrzył nawet na zgromadzone w sali osoby, młodą kobietę z córką, jej męża i parę osób, które stanowiły dalszą rodzinę i których zmarła wezwała aby ich pożegnać.
Cały majątek przypadł małżeństwu z dzieckiem, ale patrząc na twarze pozostałych obecnych nie było to dla nich zaskoczeniem. Dla notariusza też nie, znał zmarłą bardzo dobrze, zmieniała testament kilkukrotnie, w miarę jak kłóciła się z kolejnymi spadkobiercami, albo tez oni umierali przed nią. Zmarła mając 97 lat.
-         Czy.... - odchrząknął mąż. - Czy orientuje się pan mniej więcej ile jest wart majątek mojej prababci?
-         Tak – odpowiedział notariusz. - Ale w tej sprawie zapraszam państwa jutro.


                            *                 *                 *

Kobieta i mężczyzna stali rozglądając się z niedowierzaniem dookoła.
Wszędzie, gdzie tylko docierał wzrok, znajdowały się półki z książkami. Każda ściana każdego pomieszczenia, przez które dotąd przeszli, była zabudowana solidnymi, drewnianymi półkami, na których w porządnych, równiutkich rzędach stały książki. w większości stare i dość mocno zakurzone. Cóż, ich właścicielka, poprzednia właścicielka, zmarła już prawie dwa tygodnie temu, a przedtem chorowała. Niedługo, ale jednak nie było tu sprzątane przez około dwa miesiące. Co jednak było najdziwniejsze dla Romana i Patrycji to fakt, że bywali tutaj zajmując się prababcią, ale nie wiedzieli, że istnieją w ogóle takie pomieszczenia. Kiedy notariusz umówił się z nimi w jej domu, snuli wieczorem opowiadania o ukrytym w szafie sejfie, a w nim klejnotach skradzionych wieki temu jakiejś księżniczce, ale była to tylko zabawa „kto wymyśli najdziwniejsze wyjaśnienie”. Żadna z opowiedzianych przy kominku historii nie była jednak tak fantastyczna jak to, czego dowiedzieli się od notariusza i co tu zobaczyli.
Historia była taka, że ich prababcia praktycznie całe życie zbierała książki i wydawała na to całe swoje pieniądze. A, okazuje się, miała ich całkiem dużo, o czym nie wiedział nikt z rodziny. Notariusz poinformował ich tylko, że nie pochodziły z żadnego nielegalnego źródła, wyrwało mu się też coś o podatku, więc częściowo domyślali się, że chodzi o jakąś nagrodę. Z opowiadania notariusza wynikało też, że nie miała ona zaufania do nikogo w rodzinie i odkąd skończyła 80 lat starała się usilnie znaleźć kogoś, kto przejmie jej kolekcję. I jej pasję, jak nadmienił notariusz z naciskiem.
Opowiadając to wszystko otworzył drzwi kluczem, który natychmiast wręczył Romanowi i Patrycji i przeszedł śmiało przez znane im pokoje, mijając po drodze kuchnię, spiżarnię, łazienkę i garderobę. Wyjaśnił też, że w zasadzie prababcia, pani Joanna, jak ją nazywał, nie uwzględniła w testamencie wskazówek co do rzeczy osobistych, ale wielokrotnie mówiła, że najlepiej byłoby, żeby spadkobiercy sprzedali wszystko łącznie z meblami i urządzili mieszkanie po swojemu.
W czytelni, jak prababcia Joanna nazywała najmniejszy pokój, notariusz podszedł do jednej z szaf i gestem zawołał ich do przybliżenia się. Wyciągnął jednocześnie dwie książki na dwu różnych półkach, potem dwie następne na dwu jeszcze innych półkach, a potem trzy stojące obok siebie. Pod nimi w regale była ruchoma płytka, którą podniósł odsłaniając maleńką klawiaturę. Wstukał kilkanaście liter.
Regał zaczął się obracać.
Roman i Patrycje patrzyli to na siebie, to na to wszystko, co się działo dookoła. To było jak film szpiegowski, fantastyczny , gangsterski, wszystko naraz. A oni byli głównymi bohaterami.
To, co zobaczyli, zwalało z nóg.
Notariusz pozwolił im oswoić się z widokiem, a potem zaczął powoli objaśniać wszystko. Pokazał im, jak ułożone są książki, gdzie są najcenniejsze obiekty i wyjaśnił, co jest w nich tak specjalnego. Tłumaczył jasno i wyraźnie, zdając sobie sprawę, że nie znają się na tym zupełnie. Starał się jednocześnie zaciekawić ich tak bardzo jak to tylko możliwe. I miał nadzieje, że Joanna nie pomyliła się, wybierając właśnie ich na spadkobierców tego wszystkiego. Że nie okaże się, że zechcą sprzedać wszystko po kolei i wykorzystać pieniądze na podróż dookoła świata. Nie żeby miał coś przeciwko podróżom. Tu chodziło o coś innego. Ulotnego. Miał nadzieje, że ta dwójka ludzi wkrótce już to zrozumie. W razie czego gotów był im pomóc.
Na zakończenie uświadomił im, że oprócz mieszkania i tej bezcennej kolekcji, prababcia zostawiła im również pieniądze. To właśnie wtedy wspomniał przelotnie o nagrodzie, żeby się nie martwili, że są wciągani w coś pachnącego więzieniem. Pieniądze leżały sobie dobrze ulokowane i można było z nich korzystać.
Potem postanowił, że pora zostawić młodych ludzi sam na sam z ich nowym domem. Zapewnił ich, że zawsze mogą zwrócić się do niego o pomoc lub wyjaśnienia i pożegnał się.
Dyskretnie zapominając podać im hasła potrzebnego do otwarcia tajnego wejścia. Chciał się upewnić, że Joanna dobrze wybrała.


                            *                 *                 *


-         Co zrobimy?
-         Nie wiem.... za dużo tego wszystkiego naraz. Może zastanówmy się nad każdą rzeczą po kolei: mieszkaniem, pieniędzmi, kolekcją.....
Siedzieli już w swoim starym mieszkaniu, pokoju z kuchnia. Było bardzo późno. Ola spała już na swoim rozkładanym łóżku za parawanem, a oni pili herbatę, patrzyli na siebie i usiłowali odnaleźć się w nowej sytuacji.
-         Przede wszystkim mieszkanie. - powiedziała Patrycja. - Zgodzisz się ze mną, że spadło nam jak manna z nieba?
-         Oczywiście. - odpowiedział Roman.- Przecież tutaj chodzimy sobie po głowach, a Ola  potrzebuje swojego pokoju, przestrzeni.
-         Więc tutaj się zgadzamy – przeprowadzamy się jak najszybciej.
-         Tak. Rzeczy osobiste babci Joanny proponuję oddać dla biednych. Przecież nie będziemy na tym zarabiać.
-         Zgadzam się z Tobą. A co z meblami?
-         A może je sobie zostawimy? Dokupimy najwyżej coś, jeśli będzie trzeba, z antyków, żeby ładnie pasowało. Zrobimy tylko pokoik dla Oli, bo na pewno będzie chciała mieć raczej nowocześnie, prawda?
-         Na pewno. - uśmiechnęła się Patrycja. - Ukochany różowy kolor na ścianach, dywanik w różowe kwiatki...., znasz Olę. Ma już siedemnaście lat, a to się nie zmienia.
-         Tak – Roman też się uśmiechnął. - Kupimy jej nawet różowy sprzęt grający. Ale wiesz, w łazience i w kuchni jednak zrobiłbym remont. Trzeba posprawdzać instalacje, wymienić urządzenia, unowocześnić, żebyśmy mieli wygodnie.
-         Może pójdziemy jutro do banku i zobaczymy jak właściwie przedstawia się nasza sytuacja finansowa?
-         A po co jutro? Siadaj no do komputera!
Suma, którą zobaczyli na ekranie przekroczyła nieco ich oczekiwania. Notariusz wprawdzie mówił, że mogą swobodnie z tego korzystać, ale myśleli, że miał raczej na myśli, że nikt im nie będzie przeszkadzał. On chyba jednak miał na myśli „bez ograniczeń”.
-         No to kłopoty finansowe nam nie grożą – powiedział Roman. - Nawet jeśli oboje przestaniemy pracować.
-         Ufff..... - Patrycja nie dawała sobie rady z zaskoczeniem. Potrząsnęła głową. - No nie wiem, naczytałam się o ludziach, którzy rzucili pracę po wygraniu dużej ilości pieniędzy, a potem wszystko stracili.
-         Ja nie mówię, że mamy tak zrobić. Ja tylko mówię, że nawet gdyby, to pieniędzy nam starczy. Tak czy inaczej – koniec z pracą na dwa etaty! Wreszcie będziemy mieli czas dla siebie!
-         Tak..... - marzącym głosem odezwała się Patrycja. - Została ostatnia kwestia – kolekcja. Co z nią robimy. Sprzedajemy, do muzeum, trzymamy sami....
Ogień w ich minimalistycznym kominku buchnął nagle jaśniej. Patrycja podskoczyła z lekkim okrzykiem.
-         To chyba duch naszej babci – zażartował Roman. - Wiesz, jakoś nie chciałbym się tego pozbywać. Gromadziła to latami. To bardzo cenna kolekcja. Nie wiadomo, co by się z tym stało w jakiejś bibliotece. Poza tym my się na tym w ogóle nie znamy, nie wiedzielibyśmy nawet za jaką cenę coś sprzedać. No i przecież nie musimy sprzedawać, jesteśmy bogaci. Chyba o to przede wszystkim chodziło babci Joannie. Zabezpieczyć spadkobierców tak, że by jej dzieło życia było bezpieczne. A kto wie, może uda nam się czasem cos do tej kolekcji dodać?
-         Wyjąłeś mi te słowa z ust. Ja też chciałabym, żeby to zostało z nami.

Zamieniam się w słuch

22.04.2011


„Everyone knows the answer to everything in life. It’s just the question of listening”
„Każdy z nas zna odpowiedź na wszystko co nam się dzieje w zyciu. To jest tylko kwestia usłyszenia.”
                                               Cytat z serialu „Sześć stóp pod ziemią”

Mike and the Mechanics „Another cup of coffee”

30.04.2011



And she pours herself another cup of coffee
As she contemplates the stain across the wall
and it's in between the cleaning and the washing
That's when looking back's
The hardest part of all

And she always did her best to try and please him
While he always did his best to make her cry
And she got down on her knees to stop him leaving
But he always knew one day he'd say goodbye

Where are your friends
Where are your children
Is this your house
Is this your home
Does nothing ever last forever
Does everybody sleep alone

And he tears the business tags from his old suitcase
As he packs away the pieces of his life
They all love him but they always try to change him
That's what happens when a girl becomes a wife

And she pours herself another cup of coffee
As the pictures leave a clean space on the wall
and it's in between the leaving and the loving
That's when looking back's
The hardest part of all

Where are your friends
Where are your children
Is this your house
Is this your home
Does nothing ever last forever
Does everybody sleep alone

Don't look back
Don't give up
Pour yourself another cup

Cirrus w tonacji minor

01.12.2010


Na przykościelnym dziedzińcu nad rzeką
Leniuchuję w zamglone południe
Śmieję się w trawach i na pastwiskach
Żółty ptaku, jesteś sam w swoim śpiewaniu i lataniu
Wciąż i wciąż odlatujesz, płacząca wierzba w wodzie
Macha do rzecznych córek
Kołyszących się w falach i trzcinach
W czasie podróży zobaczyłem krater na słońcu
Tysiące mil księżycowych później


Tytuł oryginału „Cirrus Minor”
Autor : Pink Floyd

Ogień

29.03.2011


Spada spada
Słońce płonie na czarno
Spada spada
Bije mnie po plecach
Ogniem
Ogniem

Spada spada
A księżyc czerwienieje
Spada spada
Wciąga mnie zamiast
Ogniem
Ogień

Ale jest ogień wewnątrz
Kiedy się przewracam
Jest ogień we mnie
Kiedy wołam
Czuję ogień
Idę do domu

Spada spada
Spadają gwiazdy
Spada spada
Powalają mnie na ziemię
Ogniem
Ogień

Ale jest ogień wewnątrz
Kiedy się przewracam
Jest ogień we mnie
Kiedy wołam
Ale jest ogień wewnątrz
Kiedy się przewracam
Czuję ogień
Idę do domu


Tytuł oryginału : "Fire"
Autor : U2

Szukając Boga w Księdze Rodzaju

02.04.2011


„A Jakub mieszkał w ziemi, w której jego ojciec przebywał jako osiadły przybysz, w ziemi Kanaan.”
„A Izrael miłował Józefa bardziej niż wszystkich swych pozostałych synów”
„A gdy tylko Józef przyszedł do swych braci, ściągnęli z niego długą pasiastą szatę  poczym wzięli i wrzucili go do dołu na wodę.”
„A Midianici sprzedali go do Egiptu”
„Lecz Er, pierworodny Judy, okazał się zły w oczach Jehowy, więc Jehowa go uśmiercił.”
„A to co czynił, było złe w oczach Boga, dlatego jego tez uśmiercił.”
„A gdy rodziła, oto były w jej łonie bliźnięta.”
„Lecz Jehowa był z Józefem, tak iż stał się on mężem, któremu się szczęściło i ustanowiono go nad domem jego pana , Egipcjanina. I jego pan zobaczył, ze Jehowa jest z nim i że Jehowa szczęści wszystkiemu, co on czyni swą ręką.”
„Bóg błogosławił domowi Egipcjanina ze względu na Józefa i błogosławieństwo Boga spoczęło na wszystkim co miał w domu i na polu.”
„Hebrajski sługa, którego przyprowadziłeś do nas, przyszedł do mnie, żeby mnie wystawić na pośmiewisko.”
„Ale Jehowa dalej był z Józefem”
„Naczelnik więzienia nie troszczył się zupełnie o nic, co było w jego ręce, gdyż Bóg był z Józefem i Bóg szczęścił temu, co on czynił.”
„I obu im przyśnił się sen, jednej nocy każdemu jego własny sen.”
„Po upływie pełnych dwu lat faraonowi śniło się, że oto stoi nad Nilem.”
„Prawdziwy Bóg powiedział faraonowi, co uczyni.”
„…będzie to siedem lat klęski głodu.”
„Prawdziwy Bóg dał faraonowi zobaczyć, co uczyni.”
„A to, iż sen powtórzono faraonowi dwukrotnie, oznacza, ze rzecz ta jest postanowiona przez prawdziwego Boga i prawdziwy Bóg spieszy, by to uczynić.”
„Potem faraon nazwał Józefa imieniem Cafenat-Paneach i dał mu za żonę Asenat, córkę Potifery, kapłana z On.”
„Bóg pozwolił mi zapomnieć…”
„Bóg uczynił mnie płodnym…”
„Tak więc Józef rozpoznał swych braci, lecz oni go nie rozpoznali.”
„Ja się boje prawdziwego Boga.”
„Oni więc włożyli zboże na swe osły i odeszli stamtąd.”
„Cóż to Bóg nam uczynił?”
„Toteż Izrael, ich ojciec, powiedział im: Skoro tak się rzecz ma, uczyńcie to.”
„I oby Bóg wszechmocny dał wam znaleźć litość u tego męża.”
„Lecz męzowie ci się zlękli, gdyż zostali zaprowadzeniu do domu Józefa.”
„Wasz Bóg i Bóg Waszego ojca dał wam skarb do waszych worków.”
„Następnie się pokłonili i padli na twarz.”
„Oby Bóg darzył Cie łaską, synu mój.”
„Lecz porcję Beniamina powiększył pięciokrotnie w stosunku do porcji wszystkich pozostałych.”
„Ten zatem u kogo się to znajdzie, będzie moim niewolnikiem.”
„Prawdziwy Bóg dopatrzył się winy u twoich niewolników.”
„Wtedy Józef nie mógł już dłużej zapanować nad sobą wobec wszystkich, którzy przy nim stali.”
„Bóg posłał mnie przed wami, żeby dla was osadzić na ziemi ostatek i zachować was przy życiu, sprawiając wilkie ocalenie. A zatem to nie wy mnie tu wysłaliście, lecz prawdziwy Bóg.”
„To rzekł Twój syn Józef: Bóg ustanowił mnie panem całego Egiptu.”
„Toteż synowie Izraela tak uczynili.”
„Toteż Izrael oraz wszyscy, którzy do niego należeli, wyruszyli i przybyli do Beer – Szeby i zaczął on składać ofiary Bogu swego ojca, Izaaka. Wówczas Bóg odezwał się do Izraela w nocnych wizjach, mówiąc „Jakubie Jakubie!”, na co on odrzekł „Oto jestem.” On zas mówił dalej: „Jam jest prawdziwy Bóg, Bóg twego ojca. Nie lękaj się pójść do Egiptu, bo tam uczynię z Ciebie wielki naród. Ja sam pójde z Tobą do Egiptu i ja też cie wyprowadzę, a Józef połozy rękę na twoich oczach.” 
„A synami Naftalego byli : Jachceel i Guni, i Jecer, i Szilem.”
„Potem Jakub pobłogosławił faraona i odszedł sprzed jego oblicza.”
„Przeto Józef kupił dla faraona całą ziemię Egipcjan gdyż każdy Egipcjanin sprzedał swoje pole, bo nad nimi srożyła się klęska głodu; i ziemia stała się własnością faraona.”
„Bóg Wszechmocny ukazał mi się w Luz […] i przemówił do mnie…”
„To są moi synowie, których Bóg dał mi na tym miejscu.”
„Nie sądziłem, ze zobaczę jeszcze twoje oblicze, a oto Bóg pozwolił mi też zobaczyć twoje potomstwo.”
I zaczął go błogosławić mówiąc : Prawdziwy Bóg […] niechaj błogosławi tym chłopcom.”
„Oby Bóg uczynił cie podobnym do Efraima i Manassesa”.
„Tak oto stawiał Efraima przed Manassesem.”
„Oto ja umieram, lecz Bóg na pewno będzie nadal z wami.”
„Zebulon będzie mieszkał nad brzegiem morza.”
„On jest od Boga twego ojca.”
„Tak oto Jakub zakończył wydawanie rozkazów swoim synom.”
„Nie lękajcie się, bo czyż jestem na miejscu Boga?”
„Wy zamyślaliście przeciwko mnie zło. Bóg zamyślał dobro.”
„Ja umieram, ale Bóg z pewnością zwróci na Was uwagę.”
„Zabierzcie więc stąd moje kości.”

Ponad 20 stron drobniutkiego druczku. Podstęp, łzy, niesprawiedliwość, nienawiść, wyjaśnianie snów, balsamowanie zwłok, ślub z niewierną i wszelkie inne nieprawości. Gdzie tu Bóg?....