poniedziałek, 19 marca 2018

Ostatnia (7)

13.12.2013


Rozdział siódmy „Krew na moich rekach”

Filip nie potrafił nawet udawać, że zajmuje się pracą albo gotowaniem. Po prostu tkwił przy kuchennym oknie i wpatrywał się w dom naprzeciwko. Przed jego oczami przesuwały się sceny jak z filmu: córka sąsiadów biegnąca z krzykiem do domu, matka wywracająca się razem z wózkiem na zakręcie do garażu, przyjazd pogotowia i policji, ratownicy wbiegający pędem do garażu i wychodzący po pół godzinie z pustymi noszami, skacowany ojciec wyłaniający się z domu po następnej godzinie, wreszcie auto domu pogrzebowego wjeżdżające przez bramę. Wszyscy sąsiedzi tkwili w oknach, ale na ulicy nie pojawił się nikt. Z okien też zniknęli, jak tylko policjanci wyszli z garażu i ruszyli do samochodu.
Filip poczuł się rozczarowany. Miał nadzieję, że policjanci będą przesłuchiwać sąsiadów i będzie mógł opowiedzieć o awanturach, plotkach, pijaństwie…. i książce Gośki. No dobra, tego nie pomyślał. Ale podświadomie miał nadzieję na rozwiązanie. Gdyby policjant wszedł do nich do domu, na pewno musiałby porozmawiać ze wszystkimi mieszkańcami. Gośka musiałaby wreszcie uwierzyć, że coś jest z nią nie tak. A jeśliby nie uwierzyła – Filip był już przygotowany nawet na wysłanie jej do szpitala psychiatrycznego. Właściwie to powstrzymywało go tylko to, że sam do końca nie był pewien, czy nie zwariował. Taka rozmowa z policjantem, który zacząłby pytać o sąsiadów, których Gośka uważała za nieistniejących, mogłaby dużo wyjaśnić.
A właściwie… dlaczego oni nie przyszli porozmawiać z sąsiadami? Filip pogrążył się znów w wątpliwościach.
- Może jednak coś ze mną jest nie tak. Może znów mam jakieś halucynacje, wydaje mi się, że widzę coś, czego nie ma? Przecież książka Gośki skończyła się na tym, jak Sara znajduje nieżyjącego Adama. Nie było tam nic o policjantach…
Filip zdał sobie sprawę z tego, że z gabinetu Gośki przestały dobiegać odgłosy pisania. Trzasnęły drzwi do ubikacji.
- Pójdę i zobaczę, co napisała – przemknęło mu przez głowę.
Całą siła woli powstrzymał się od tego. Dotarło do niego, że najgorszą rzeczą, jak teraz może się zdarzyć, byłoby złapanie go na ukradkowym czytaniu. Złapał marchewkę i usiłował ją obierać. Nachalne pragnienie pójścia do gabinetu zaczęło maleć, kiedy usłyszał, że Gośka spuściła wodę i myje ręce. Teraz nie zdążyłby już nawet przeczytać jednego zdania.
Gośka przemknęła jak duch przez przedpokój, nie zwracając na niego żadnej uwagi, pochłonięta swoimi myślami.

                                       * * *
Po godzinie obiad był gotów. Filip postanowił podrzucić Gośce kanapkę i sok, usiłując się zachowywać jak najbardziej tradycyjnie i normalnie.
Postawić talerz i szklankę na biurku.
Pocałować Gośkę w czubek głowy.
Nie patrzeć na ekran.
Wyjść, przymykając drzwi tak samo jak były.
Uwaga, krok pierwszy…
Udało się, nie patrzeć na ekran, nie patrzeć na ekran…
Teraz krok drugi…
Cmok.
Udało się. Teraz nie patrzeć na ekran, tylko odwrócić się i wyjść.
Gośka gwałtownie zastukała w klawisz wprowadzając serię gwiazdek.
Filip odruchowo spojrzał na ekran i w oczy rzucił mu się kawałek tekstu.
„- Przestań!  Popatrz! Otwórz oczy i zobacz! Na moich rękach jest krew!”
Nie pamiętał, jak udało mu się wyjść z pokoju i dotrzeć do kuchni, gdzie ciężko opadł na stołek. W książce Gośki najwyraźniej stała się jakaś kolejna zbrodnia. Sądząc po tym, co przeczytał poprzedniego dnia, mąż zabił żonę.
Filip zerwał się i zasłonił żaluzje, żeby nie widzieć nic z tego, co się działo u sąsiadów. Zamknął też okno, żeby nic nie słyszeć. Wtedy skojarzyło mu się to powiedzenie „nic nie widziałem, nic nie słyszałem, nic nie powiem”. Czuł, że od nadmiaru myśli pulsuje mu cała głowa. Ostrożnie podszedł do okna i uchylił żaluzje. Zbyszek rozmawiał na chodniku przed domem z Jurkiem spod dwudziestki. Filip wyszedł do nich cicho zamykając za sobą drzwi.

                                                    ***
Punktualnie z wybiciem 16.00 Gośka przeciągnęła się aż chrupnęły jej kości, wyłączyła laptopa i zaczęła się zbierać do wyjścia do świata, jak to czasem nazywała. Filip obserwował ją spod oka, siedząc przed swoim laptopem. Nawet udało mu się trochę popracować, jak wrócił z pogawędki z sąsiadami. Ich komentarze nie pozostawiały wątpliwości co do dzisiejszych wydarzeń. Jurek powiedział nawet, że zadzwonił do lokalnej gazety, więc pewnie jutro będzie artykuł o tym wydarzeniu. Oczywiście Filip postanowił natychmiast, że nabędzie ten wątpliwej jakości dziennik. W podświadomości przelatywały mu propozycje zostawienia otwartej na tym artykule gazety w miejscach, gdzie mógł on przyciągnąć oko Gośki.
Nagle skupił rozproszona uwagę. Gośka najwyraźniej układała przedmioty na biurku w jakiś dziwny sposób, a potem…nie, to niemożliwe! Zebrała jakąś nitkę czy włos ze swojego ubrania i położyła na laptopie.
Filip odwrócił się. Więc to tak. Cały czas najwyraźniej pilnowała, czy on czyta. Ale nic na ten temat nie mówiła, a przecież niemożliwe, żeby nie zauważyła, że te przedmioty są ruszone, nie starał się jakoś specjalnie i nie podejrzewał, że coś takiego się dzieje. Uważała go za kompletnego świra najwyraźniej. Humor nieco mu siadł, ale zaraz potem pomyślał sobie, że przecież to nie on tu zwariował… biedna Gośka….
Kiedy wyszła już do ogrodu zebrać myśli, Filip zaczął szykować wszystko do posiłku. Nagle z domu sąsiadów, których zaczął już w myśli nazywać „państwo Szkoda-że-tu-jesteście”, znów napłynęły odgłosy kłótni. Wrzeszczeli oboje, córki nie było słychać. A, nie, zaraz, to ona musi płakać w tle. Boże święty, trzeba dzwonić na policję, już dosyć tego.
Zanim Filip zdążył wziąć słuchawkę do ręki, córka sąsiadów wybiegła z domu płacząc i wrzeszcząc pomocy. Nie myślał, to był odruch. Wyskoczył jej na pomoc.
Kiedy go zobaczyła, złapała go za rękę i z siłą, o jaką by jej nie podejrzewał, zaczęła go ciągnąc w stronę swojego domu.
Kątem oka Filip zauważył Zbyszka.
- Dzwoń po policję i pogotowie! – krzyknął do niego. Zbyszek pokazał mu, że właśnie już to robi. Filip wbiegł z dziewczyną do domu.
Na podłodze w kałuży krwi leżała obok przewróconego wózka matka dziewczyny. Nie było widać nigdzie ojca. Filip klęknął obok niej i starał się wymacać puls. Przewrócił ją na wznak, powodując prawie fontannę krwi. Dźgnięta nożem najwyraźniej i to kilka razy.
Obejrzał się na córkę, chcąc ją prosić o pomoc. Zwinięta w kłębek, z głowa schowaną w ramionach, leżała przy schodach prowadzących na górę. W tej właśnie chwili z góry dobiegł pojedynczy strzał. Dziewczyna podniosła głowę i zawyła jak zwierzę.
Filip pobiegł na górę po schodach. Ojciec leżał na dywanie, pistolet koło jego ręki. Kiedy do mózgu Filipa dotarł obraz z jego oczu, wstrząsnęły nim niekontrolowane wymioty. Mężczyzna nie miał praktycznie górnej części czaszki, wszystko dookoła zbryzgane było krwią, a kawałek czegoś, co wyglądało na kość przykleił się do stojącej na biurku fotografii i spływał po niej w zwolnionym tempie.
Wciąż czując mdłości, Filip zbiegł z powrotem po schodach, złapał dziewczynę na ręce i omijając wzrokiem matkę w kałuży krwi, wybiegł przed dom, gdzie już słyszał syreny nadjeżdżającego pogotowia i policji.
Przekazał dziewczynę w ręce jednego z lekarzy, a sam chwiejnym krokiem poszedł do domu, nie zwracając uwagi na policjanta, który mówił mu, że ma się nigdzie nie ruszać. Resztką świadomości zrozumiał jeszcze, że Zbyszek mówi policjantowi, że jest ok, że „on tu mieszka i kazał mi was wezwać jak ona zaczęła krzyczeć na ulicy”.
Gośka była nadal w ogrodzie, jakby nic się nie stało. Zmarszczyła brwi, kiedy do niej podszedł – nigdy jej nie przeszkadzał w czasie tej godziny po skończonej pracy.
- Coś się stało? – zapytała.
- Czy ty naprawdę nic nie wiesz, czy tylko udajesz?! – wybuchnął Filip. – Rano syn sąsiadów, tych, których uważasz za nieistniejących, popełnił samobójstwo, powiesił się! Teraz ojciec zabił matkę nożem, a sam się zastrzelił! Jeśli nadal myślisz, że coś zmyślam, to wyjrzyj przez okno!
- Słuchaj, wiem, że nocami czytasz moją książkę bez pozwolenia, ale naprawdę tego już za wiele…
- Przestań!  Popatrz! Otwórz oczy i zobacz! Na moich rękach jest krew! – wrzasnął Filip, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że mówi do niej słowami, które przeczytał dziś na ekranie jej laptopa.

Wszystko na swoim miejscu

06.08.2012


„Wszystko jest na swoim miejscu poustawiane, skatalogowane. Pan Bóg w kościele, święci w kapliczkach, boginki w lasach, rozum we łbie. Wszystko się godzi wyśmienicie.”

Romain Rolland „Colas Breugnon”

Eric Clapton „Tears in heaven”

08.06.2012


Would you know my name
If I saw you in heaven?
Would you feel the same
If I saw you in heaven?
I must be strong and carry on
'Cause I know I don't belong here in heaven

Would you hold my hand
If I saw you in heaven?
Would you help me stand
If I saw you in heaven?
I'll find my way through night and day
'Cause I know I just can't stay here in heaven

Time can bring you down, time can bend your knees
Time can break your heart, have you begging please, begging please

Beyond the door there's peace I'm sure
And I know there'll be no more tears in heaven

Would you know my name
If I saw you in heaven?
Would you feel the same
If I saw you in heaven?
I must be strong and carry on
Cause I know I don't belong here in heaven

To lubię

23.06.2012


„Lubię tę porę o zmierzchu, gdy świat wygląda jak przekrojona pomarańcza.”
Lubię zapach bzu i konwalii, poustawianych w całym domu we wszystkich wazonach, szklankach i słoikach. Chciałabym mieć kiedyś w domu tyle bzu, żeby się nim całkiem nakryć.
Lubię siedzieć w fotelu, przy zapalonej pachnącej świecy, z herbatą i czytać kolejną książkę.
Lubię oglądać swoje ulubione seriale.
Lubię iść przed siebie.
Lubię wracać do domu.
Lubię pisać.
Lubię głaskać kota, drapać za uszami i pod brodą, po grzbiecie i po brzuszku wszystkich innych częściach, które mi podsuwa.
Lubię swoje mieszkanie.
Lubię swoja pracę.
Lubię muzykę, graną, słuchaną, tańczoną, układaną w audycje.
Lubię długie rozmowy o ważnych i mniej ważnych rzeczach.
Lubię wiedzieć.
Lubię się przytulać.
Lubię spokój, łagodność, delikatność.
Lubię stałość.
Lubię ciepło.
Lubię gotować, dla kogoś i dla siebie, i lubię jeść.
Lubię okazywać ludziom, że są ważni dla mnie, że kogoś lubię.
Lubię czuć się akceptowana.
„To lubię – rzekłem – to lubię”.

Radio, radio, radio

14.07.2011

Jest rok 1894, Lombardia. Guglielmo Marconi chowa się po raz kolejny przed swoim ojcem, żeby zająć się tym, co lubi najbardziej – drucikami, dźwiękami i odległościami. Ojciec woli, żeby syn uczył się prowadzenia księgi handlowej i obsługi klientów, ale na szczęście dla przyszłych pokoleń – syn potrafi znikać w swojej tajemnej skrytce bezszelestnie i bez śladu. Po roku prób, błędów, zawodów i porażek odniósł wreszcie sukces - we wrześniu 1895 roku uzyskał łączność radiową na odległość 1 kilometra. Narodziło się radio!
Niestety, Włosi chyba byli bardziej zajęci makaronem. Nie widząc zainteresowania swoim wynalazkiem, Guglielmo wyjechał w lutym 1896 do Anglii, gdzie miał krewnych, ponieważ jego matka była Irlandką. Z ich pomocą trafił do naczelnego inżyniera Poczty Brytyjskiej. 27 lipca 1896 roku zainstalowano sprzęt nadawczy na dachu Poczty Głównej w Londynie. Odbiornik umieszczono na dachu odległego o kilometr budynku. Sam Guglielmo operował kluczem telegraficznym, a widzowie mogli odczytać przekazywany tekst. Zdarzenie to uznane zostało za pierwszą publiczną próbę radia.
Kolejne sukcesy radiowe to rok 1899 -  przekaz sygnału przez kanał La Manche i 12 grudnia 1901- przekaz wiadomości przez Ocean Atlantycki z Kanady do Anglii. Marconi miał też trochę problemów ze swoim wynalazkiem, bo serbski inżynier i wynalazca Nikola Tesla oraz rosyjski fizyk Aleksander Popow też rościli sobie prawa do bycia ojcami radia. Obecnie za twórcę radia uznaje się Marconiego, mimo iż przyznał się on do wykorzystania wcześniejszych prac Tesli w zbudowaniu radia.
Radio służyło początkowo do przekazywania znaków alfabetu Morse'a, a następnie dźwięku. W 1902 roku Kanadyjczyk Reginald A. Fessenden przesłał głos za pośrednictwem radia, a dwa lata później Reginald Aubrey Fessenden, fizyk kanadyjski, przekazał drogą radiową pierwszy tekst mówiony. Od 1912 roku w USA zaczęły się pojawiać pierwsze stacje radiowe, a już w 1920 roku w  Pittsburgu w  Stanach Zjednoczonych rozpoczęto pierwsze regularne nadawanie programu radiowego, stacja radiowa nazywała się KDKA. Inauguracja stałych programów Polskiego Radia na fali długiej 1111 metrów miała miejsce w 1926 roku. Radiostacja zainstalowana była na Fortach Mokotowskich w Warszawie i z  mocą 10kW  należała do najsilniejszych w Europie. Od 1929 roku pierwsze odbiorniki radiowe instalowano w samochodach. Potem oczywiście nastąpił rozwój i unowocześnianie zarówno nadawania sygnału radiowego jak i jego odbierania. Szczególnie było to widać na przykładzie fal UKF. W roku 1993 rozpoczęło działalność pierwsze radio internetowe. Dzisiaj ponad 10 tysięcy stacji radiowych można słuchać przez Internet, a niektóre tylko tam.
Radio miało zawsze wielki wpływ na ludzkość. Chyba najbardziej znanym przypadkiem jest słuchowisko George’a Orsona Wellesa. Ten amerykański reżyser, producent, scenarzysta i aktor filmowy wraz ze swym zespołem realizował od połowy 1938 cykl słuchowisk radiowych dla CBS, adaptując znane utwory literackie, m.in., "Wojnę światów" Herberta Georga Wellsa, zaprezentowaną w Helloween, 30 października. Mistrzostwo realizacji, wisząca w powietrzu Druga Wojna Światowa, fakt, że słuchowisko nie było przerywane reklamami, przyczyniły się do wywołania takiej, a nie innej reakcji. Audycja  wzbudziła w New Jersey panikę, bo słuchacze odebrali słuchowisko jako rzeczywisty reportaż inwazji Marsjan na Ziemię. Ta adaptacja powieści jest uważana za możliwie najlepiej przygotowaną produkcję radiową w dziejach. Stała się ona pierwszym obiektem badań socjologicznych Projektu Radio prowadzonych przez Rockefeller Foundation - skupiającej się na badaniu wpływu wywieranego przez mass media na społeczeństwo.
Inne tego typu przykłady znamy z historii Drugiej Wojny Światowej. W pierwszych dniach września 1939 została zniszczona radiostacja w Raszynie, ale 7 września odezwała się Warszawa II, uruchomiona na rozkaz dowódcy obrony Warszawy gen. Waleriana Czumy i cywilnego komendanta stolicy prezydenta Stefana Starzyńskiego. Kierował nią dyrektor muzyczny PR Edmund Rudnicki. Warszawa II przekazywała wiadomości ze świata, informacje o tym, co dzieje się w stolicy, ogłaszała alarmy lotnicze i nadawała słynne przemówienia Stefana Starzyńskiego. Ten charyzmatyczny przywódca i znakomity organizator, podtrzymywał ducha oporu ludności żarliwymi przemówieniami. Zachowało się nagranie, w którym wypowiedział pamiętne słowa: "Chciałem, by Warszawa była wielka (...) I dziś widzę ją wielką ...". 30 września władze niemieckie przejęły rozgłośnię, nakazały konfiskatę odbiorników i pod groźbą śmierci zakazały Polakom słuchania radia, więc 1 października 1939 Polskie Radio przeszło do konspiracji.
Innym takim przykładem są wojenne przemówienia Winstona Churchilla. Churchill był zdeterminowany prowadzić wojnę z Niemcami do samego końca. W swoim pierwszym przemówieniu do Brytyjczyków  oznajmił, że "nie ma nic do zaoferowania, tylko krew, trud, łzy i pot" (I have nothing to offer but blood, toil, tears and sweat). W przededniu bitwy o Anglię zapowiedział: "Obronimy naszą wyspę bez względu na cenę, będziemy walczyć na plażach, będziemy walczyć na lądowiskach, będziemy walczyć na polach i na ulicach, będziemy walczyć na wzgórzach, nigdy się nie poddamy" (We shall defend our island, whatever the cost may be, we shall fight on the beaches, we shall fight on the landing grounds, we shall fight in the fields and in the streets, we shall fight in the hills; we shall never surrender). Odparcie powietrznej ofensywy przysporzyło Churchillowi licznych zwolenników. Sam premier o uczestnikach bitwy o Anglię powiedział, że "nigdy w historii wojen tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak niewielu" (Never in the field of human conflict was so much owed by so many to so few).
W Polsce czasu stanu wojennego i okolic panowało przekonanie, że „telewizja kłamie”. Nie było podobnego stwierdzenia co do radia, niemniej jednak trzeba zdawać sobie sprawę, że przekazywane wtedy informacje były odpowiednio filtrowane, obrabiane, mielone na papkę i wydawane publice w postaci pulpetów w szarym sosie. Karierę robiło wtedy Radio Wolna Europa „wiadomości dobre i złe, ale zawsze prawdziwe”, czyli utworzona w 1949 z połączenia "Radia Wolna Europa" i "Radia Swoboda" stacja, finansowana przez Kongres Stanów Zjednoczonych, która swoją misję określała następująco: "Promować wartości i instytucje demokratyczne przez rozpowszechnianie prawdziwych informacji i idei". Pierwszym dyrektorem Rozgłośni Polskiej RWE był Jan Nowak-Jeziorański. Chyba każdy kto w tych czasach był już osobnikiem wyrośniętym z pieluch próbował choć raz posłuchać, co też takiego tam mówią poprzez trzaski i zgrzyty. Czasem fala uciekała w najciekawszym miejscu, czasem w ogóle audycja zamieniała się w transmisję z tartaku. 18 listopada 1956, w czasie zamieszek ulicznych w Bydgoszczy protestujący zdemolowali znajdującą się na Wzgórzu Dąbrowskiego radiostację zagłuszającą. Tydzień później władze ogłosiły, że rezygnują z zagłuszania, jednak w rzeczywistości sytuacja w eterze nie uległa zmianie, bowiem nadal utrudniano odbiór poprzez radiostacje zagłuszające z terenu ZSRR, Bułgarii, Węgier, Czechosłowacji i Rumunii. 30 czerwca 1994 w Poznaniu odbyło się uroczyste zakończenie działalności RWE w Polsce, ale nadaje ona nadal do innych państw, realizując swoja misję.
Dziś radio nadal ma swoich zagorzałych zwolenników. Może stanowić tło do innych czynności, nie narzuca się jak telewizja i nie monopolizuje uwagi. Z drugiej strony, można po prostu usiąść w fotelu i skupić się tylko na słuchaniu. Każdy może sobie wybrać taka stację, jaka najbardziej mu odpowiada, czy to ze wzglądu na prezentowaną muzykę, czy rodzaje audycji. Dla mnie – od zawsze i na zawsze – Program Trzeci Polskiego Radia, że tak sobie pozwolę na reklamę.  „Radio to teatr wyobraźni”.
To na koniec jeszcze jeden cytat:
„Let's hope you never leave old friend
Like all good things on you we depend
So stick around cos we might miss you
When we grow tired of all this visual
You had your time, you had the power
You've yet to have your finest hour”

„Miejmy nadzieję, że nigdy nie odejdziesz, stary przyjacielu,
Polegamy na tobie, jak na innych dobrych rzeczach
Więc zostań w pobliżu, bo może zatęsknimy za tobą
Gdy będziemy mieć już dość tego, co na wizji,
Miałeś swoje pięć minut, miałeś siłę,
Ale najlepsze jeszcze przed tobą”
Queen „Radio Ga-Ga”

P.S. Założyłam niedawno „radio-bloga”. Taki mój pomysł – zapisane audycje do poczytania, plus oczywiście muzyka, tu w postaci teledysków, ale polecam przede wszystkim słuchanie. Każda audycja trwa mniej więcej godzinę. Zapraszam na http://radiomuzykant.blogspot.com  Dobrej zabawy!