wtorek, 2 października 2018

Alchemia i nie tylko

02.05.2015


- A którym okresem w historii najbardziej się interesujesz?
- Średniowieczem. Alchemią.
- Naprawdę?
- To cię tak bardzo dziwi?
- Dziwi, ale z innego powodu niż myślisz. Ja też się interesuję alchemią.
- Mówisz tak tylko po to, żeby mnie poderwać.
Jego mina mówiła wyraźnie, że poczuł się urażony, ale nie zamierzała dać się nabrać na takie tanie chwyty, więc spokojnie patrzyła mu w oczy. Piękne oczy, nawiasem mówiąc.
- Słowo alchemia pochodzi z języka arabskiego. Muzułmańscy uczeni przejęli kulturową spuściznę antyku, w szczególności zaś pisma Arystotelesa. W oparciu o starożytną filozofię przyrody znacząco rozwinęli medycynę i nauki przyrodnicze. Największym alchemikiem arabskim był Dżabir Ibn Hajjan żyjący w latach 760–815 i znany na Zachodzie pod imieniem Geber. Zawdzięczamy mu opis własności chlorku amonu i sposoby otrzymywania bieli ołowianej…
- No dobrze, wierzę ci – przerwała mu i uśmiechnęła się.
- Chciałabyś zobaczyć ciekawy wykład na ten temat?
- Pewnie! Na naszym uniwersytecie?
- Tak, aczkolwiek w budynku, który rzadko jest wykorzystywany i trochę niełatwo tam trafić. Napiszę ci tu adres i parę wskazówek. To jutro wieczorem.
- A nie możemy tam po prostu iść razem? – zapytała.
- Niestety nie.
Zdziwiła ją trochę ta lakoniczna odpowiedź, ale pomyślała, że znają się za krótko, żeby wypytywać go o przyczyny. Jest też możliwe, że jednak trochę go uraziła swoimi wcześniejszymi podejrzeniami.

*                           *                      *

Mijała placyki, przechodziła wąskimi przejściami, dwukrotnie jakimś podwórzem, kiedy wreszcie zgodnie z tym co miała napisane na kartce znalazła się przed wielkimi dębowymi drzwiami. Nacisnęła olbrzymią żelazną klamkę i weszła w ciemny korytarz. Kiedy drzwi zamknęły się za nią przez chwilę stała w kompletnej ciemności, ale na końcu korytarza widziała błyskające światło, jakby ogień. Poszła w tamtą stronę.
Korytarz od pewnego momentu okazał się być oświetlony płonącymi łuczywami. Idąc nim, dotarła do drzwi, na których ozdobnym pismem na tabliczce było napisane „Abu Bakr Muhammad ibn Zakarijja ar-Razi”. Pomyślała, że ktoś tu jest obdarzony dużym poczuciem humoru. Ale kiedy weszła do środka, stwierdziła, że to coś więcej niż poczucie humoru.
Znajdowała się najwyraźniej faktycznie w pracowni wielkiego alchemika, w Bagdadzie, otoczona jego współpracownikami, nie rozumiejąca ani słowa z tego, co mówią, ale jednocześnie zafascynowana tym, co widzi. Jedna mała myśl przeleciała jej przez głowę: czy skoro przeniosła się w czasie – co najwyraźniej miało miejsce, to czy będzie mogła wrócić? Ale zaraz potem stwierdziła, że tak naprawdę nie ma do czego wracać, mogłaby tu zostać na zawsze i pomagać swojemu idolowi w pracy.
Idolowi, który spojrzał nagle na nią oczami chłopaka z uniwersyteckiej kawiarni.