sobota, 30 czerwca 2018

Luty 2015


1 lutego 2015
impreza się nawet dość udała. dziś odsypiam, odpoczywam, głowa mnie boli, ale to chyba od tego rosnącego ciśnienia.
od jutra rehab.



2 lutego 2015
zaczełam rehabilitację. fajnie nawet 
zamówiłam nowy komputer i drukarkę. 
popracowałam. odpoczełam. napisałam…. 



3 lutego 2015
no to mam już w domu nowy komputer. uruchomiłam, przyłączyłam internet i odpaliłam office’a. na dziś styka. 
tęsknię….



4 lutego 2015
reumatolog nic nie znalazł.
byłam na rehabilitacji.
zaraz się biorę znów za mój nowy sprzęt  dziś odpaliłam boomboxa 



5 lutego 2015
as happy as could be   
nie da sie wyrazic słowami tego co czuję   
a na marginesie: komp nadal uruchamiam, pudła wynoszę, na rehabilitacje chodzę, plany realizuję. 
czuję jakby mi jakiś ciężar zdjeto z ramion, jakby mi pokazano dowód wygrania miliona na loterii, jakby pękła góra lodowa, jakbym zrobiła giant leap for the mankind   unosze sie na fali. jest cudnie. 
zaraz chyba wyćwiczę cała godzine zumba fitness tak mnie energia roznosi. 



6 lutego 2015
najpierw ekg, potem kardiolog. dostałam skierowanie na trzy badania: na dwa zapisano mnie na kwiecień, na jedno na czerwiec. potem rehab. potem komp do serwisu, bo głosniki nie działają. potem basen. potem padłam 
humor : high as a kite. 
żebym tylko nie musiała zbyt długo czekac na tę „obiecankę” 


 7 lutego 2015
na Nordik nie poszłam bo tak jakos zimno. cold like hell. hell freezes over 
some nice talks 
zaraz nagrody. 
potem przyjdzie A. 

a mi po głowie chodzi pojechac do S. trochę szalony pomysł. trochę BARDZO szalony. Tęsknię i to jest skutek. Myslę o mojej „obiecance”. żeby jak najszybciej  

8 lutego 2015
wieczór wczoraj bardzo miły, gawędziliśmy do północy 
dzis spacerek, ale zimno jest.
renowacja zabytku na twarz 

szkoda, że to nie dziś będzie…. a może bedzie double suprise? 

 9 lutego 2015
wspaniały początek tygodnia 
tylko zimno, kurcze!
z wyjazdem jak zwykle zdałam się na decyzję „odgórną”.  więc czekam na nią 

10 lutego 2015
Kupiłam nowy telefon 
na razie umiem z niego zadzwonić i wysłac smsa. ;p ale tapetę juz ustawiłam oczywiście 
niemniej jednak przydałoby się nowe zdjęcie, bo to ma fatalna rozdzielczość i na takim wielkim ekranie wygląda …. ale na razie nie umiem ;p
nadal mnie gardło boli, walcze zacięcie. pomysł wyjazdu do S upada w związku z tym… szkoda 

 11 lutego 2015
cholery można dostać, głośniki w kompie dalej działają tylko w połowie swej ilości. przyszli dwaj panowie stażyści (na oko po 12 lat ;p) siedzieli godzinę, nic nie zrobili.
gardło nadal boli.
z wyjazdu nici.
nie mogłabym tak wygrać ze 2mln w lotto? please? 

 12 lutego 2015
głośniki wreszcie w pełni sprawne. 
i audacity działa 
i przede wszystkim dostałam baaardzo miłego maila  i tego się trzymam 
choróbsko rozwinęło się w katar, kaszlę nadal. no jakoś to muszę znieść 

 13 lutego 2015
dziś w ramach wypędzania bakcyli byłam w saunie. potem najadłam się czosnku. a na noc zamierzam zastosować sposób, który właśnie nadesłano mi internetem: obkroić oba końce z cebuli, nadziać na widelec, oprzeć o talerz i zostawić na noc tam gdzie się śpi. cebula podobno wchłania wszystkie bakterie. dlatego na przykład nie powinno się jej jeść na drugi dzień po przekrojeniu, bo już ma w sobie wszystko co złe. mam nadzieję, że mi to pomoże, bo czuję się do d….

14 lutego 2015
nie wyspałam się. cholerny katar zmusił mnie do wstawania parokrotnie w ciągu nocy na smarkanie.
rankiem podjęłam decyzję, że stopuję chemię i lecę z antybiotykiem. to już siedem godzin od połknięcia. mógłby zacząć działać.
jestem generalnie wkurzona na tę chorobę.
jestem też wkurzona, że pojutrze do roboty.
więc dzień dziś przeciętny raczej.
przydałby mi się jakiś miły akcent.

15 lutego 2015
walczę z choróbskiem. jest lepiej, ale nie jest dobrze. ale wścieklizna na choróbsko chyba też trochę pomaga. gorzej, że dziś mnie już brzuch bolał, a tu jeszcze jutro jedna dawka.
ciekawe czy tę gastroskopię będzie można zrobić jutro…

tęskni mi się…

16 lutego 2015
ogólnie lepiej, ale w smrodzie chemicznym w pracy miałam parę razy taki atak kaszlu, że myslałam, że zejdę.

tęsknię.

17 lutego 2015
katar odpuszcza ale bardzo powoli.
czuję, że nie dam rady dziś zumby poćwiczyć.
będzie za to kąpiel. we wrzątku.

18 lutego 2015
wkurza mnie już ten katar.
koszmary mi się śniły.

dobrze, że już niedługo weekend.

19 lutego 2015
mam przeczucie, że dowiem się czegoś, co mnie zasmuci. nie chciałabym, żeby się tak stało. mam nadzieję, że tak się nie stanie….

katar nie odpuszcza.

20 lutego 2015
weekend… jakie to piękne słowo. 
po wczorajszych ćwiczeniach bolą mnie ręce. ;p poszalałam, choć przecież nawet nie dotarłam do tego momentu co ostatnio w moim treningu. ale i tak jestem zadowolona, że wróciłam wreszcie do ćwiczeń.
katar nadal doskwiera. kaszel też.

tęsknię!!!!

21 lutego 2015
happy, happy, very happy   
i wczoraj wieczorem miła niespodzianka i dziś rano 

i mam nowy sposób na katar, zobaczymy czy pomoże.  

22 lutego 2015
chodzę i się uśmiecham.  niech tak zostanie 
no i oczywiście może być więcej 

katar wreszcie powoli przechodzi, od wody morskiej    

23 lutego 2015
rewelacja. as happy as could be.   
ale jak zawsze jeszcze mi się marzy, oj marzy…   
katar i kaszel prawie zwalczony, dziś za to zaatakowała mnie chrypa. może znów walnę mleko z czosnkiem, miodem i masłem na kolację.

ale najpierw poćwiczę sobie ostro, bo mnie już roznosi od wczoraj, wczoraj odpuściłam bo okres, ale dziś już nie ma takiej opcji. pump it up!!!  

24 lutego 2015
szału dostanę  tą chrypką. ale katar i kaszel już na wykończeniu. 

zaczynam myśleć o tym kiedy moja obiecanka może się wreszcie zdarzyć. wychodzi mi, że dwa tygodnie z kawałkiem są najpewniejsze. czekanie też jest fajne  

25 lutego 2015
moje uczucia dziś przechodzą od wścieklizny do ekstazy, a właściwie czuję oba te uczucia na raz 
bardzo jestem szczęśliwa z powodu porannej niespodzianki.   
bardzo jestem wściekła na swoje choróbsko, które się od nowa rozwija, ewentualnie mutuje, ewentualnie jest to już nowe choróbsko, tylko nie rozpoznałam, jako że to poprzednie się jeszcze nie skończyło.  w każdym razie poszły tabletki, witamina C, mleko z czosnkiem, miodem i masłem, pryskanie nosa wodą morską, inhalacja, płukanie szałwią.
ale bardziej jestem jednak szczęśliwa :)   

 26 lutego 2015
wyniki badań znów się trochę poprawiły 
robię co mogę w kwestii przeziębienia.
dobrze, że jutro piątek…

27 lutego 2015
nareszcie weekend!!!

28 lutego 2015
pogotowałam, byłam na nordiku, powolutku i spokojnie sobie działam.  weekend jest super  zaraz zamierzam pozamiatać i umyć podłogi a potem chyba sobie zrobię zabiegi na ciało. 

tylko że tęsknię bardzo… ale tak widać musi być  










czwartek, 28 czerwca 2018

Odchodząc zabierz mnie

05.01.2015


Najpierw zauważyła, że zniknęła jego szczoteczka do zębów. Myślała, że może sama ja wyrzuciła, choć było to mało prawdopodobne. ale zawsze bardziej prawdopodobne niż to, że sama zniknęła.
Następne były płyty i koszule. Po jednej dziennie. To był etap kiedy wymieniła zamki, bo stwierdziła, że ktoś się włamuje i kradnie.
Nic się nie zmieniło, jego rzeczy znikały nadal. To wtedy właśnie przyszło jej do głowy, że on je po prostu zabiera tam do siebie, gdziekolwiek teraz jest.
- Zabierzesz też mnie? – zapytała pewnej bezsennej nocy, która spędzała płacząc i wpatrując się we wspólne zdjęcia.
Coś lekko dotknęło jej policzka, tak jak on to zwykł robić.
Kiedy następnego dnia z łazienki zniknęła jej szczoteczka do zębów, uśmiechnęła się pierwszy raz od pogrzebu.

Prawdziwy sprzeciw

24.09.2014

John "The Biscuit" Cage: [to Nelle] „I'd sooner puke my intestines and snorkel in them than see you naked.”

John „Ciacho” Cage [do Nelle] : „Raczej bym wolał wyrzygać swoje flaki i w nich zanurkować niż oglądać cię nago.”

środa, 27 czerwca 2018

Whitney Houston - I Will Always Love You

06.09.2014


 If I should stay, I'll only be in your way
So I'll go, but I know 
I'll think of you every step of the way

And I will always love you
I will always love you
You, my darling you

Bittersweet memories
That is all I'm taking with me
So, goodbye
Please, don't cry
We both know I'm not what  you need

And I will always love you
I will always love you

I hope life treats you kind
And I hope you have all you've dreamed of
And I wish to you joy and happiness
But above all this, I wish you love

And I will always love you
I will always love you

You, darling, I love you
Oh, I'll always, I'll always love you

wtorek, 26 czerwca 2018

Roger Waters „The Wall”, Stadion Narodowy, Warszawa 2013


14 października 2013

Kiedy w styczniu zobaczyłam, że Roger Waters po raz drugi wybiera się do Polski z wielkim spektaklem „The Wall”, nie wahałam się ani chwili czy kupić bilet i jechać. Zdawałam sobie sprawę, że może się w ostatniej chwili okazać, że jednak nie mogę jechać, ale byłam zdecydowana, że chcę. Wahanie dotyczyło tylko rodzaju biletu. Ale przecież w końcu właśnie po to zbierałam pieniądze od poprzedniego koncertu w Łódzkiej Arenie, żeby teraz mieć dobre miejsce! Raz się żyje – kupiłam bilet na miejsce, które wydało mi się najlepszym z możliwych dostępnych.
Kiedy na tydzień przed koncertem zaczęło się coraz bardziej pewne robić to, że jednak uda mi się pojechać, zaczęłam się cieszyć. Po cichu, żeby nie zapeszyć. Natomiast już w dzień wyjazdu było prawdziwe szaleństwo. W Warszawie byłam kilka godzin przed, ale już w pociągu była fajna atmosfera, gdyż jechały nim całe tłumy ludzi na koncert, a można było ich poznać głównie po podkoszulkach. Zważywszy, że ja swoją postanowiłam założyć dopiero na miejscu, można śmiało powiedzieć, że może było ich jeszcze więcej, takich na razie ukrytych. 
Na stadion pierwotnie zamierzałam podjechać autobusem, biorąc pod uwagę w sumie niedawna kontuzję Achillesa. Ale czasu jeszcze było sporo, pogoda była ładna – ruszyłam pieszo i to była bardzo dobra decyzja. Drobne strumyczki ludzi na moście Poniatowskiego zlały się już w całkiem pokaźną rzekę, płynącą w jednym kierunku, w jednym rytmie – świetny widok.
Tym razem na płytę dotarłam bez godzinnych poszukiwań, dokonawszy wcześniej zaplanowanego zakupu – bluza „Trust us”. Weszłam sobie powoli i zaczęłam rozglądać się, gdzie tu jest sektor A2. O matko, to mój? Tak daleko od wejścia, tak blisko sceny? A gdzie jest rząd 10? Jak znalazłam swój rząd i swoje miejsce i usiadłam, to już całkiem na miękkich nogach. Popłakałam się z wrażenia, że jestem tak blisko…. J Jak doszłam do siebie to podeszłam do sceny i zrobiłam sobie (wzorem dziesiątek ludzi) zdjęcie. Mam fotkę jak opieram się łokciem o scenę Rogera Watersa. 
Czas przed rozpoczęciem koncertu minął bardzo szybko mimo spóźnienia i oto zgasły światła, a na scenie pojawiła się para mundurowych z tradycyjną kukłą. Zaraz potem jak przebrzmiała trąbka – zaczęło się. Niby teraz byłam już przygotowana na mocne uderzenie początku „In the flesh?” ale i tak wbiło mnie w krzesło. A wtedy na scenę wyskoczył on – Roger Waters. Naprawdę wyskoczył. Mimo swoich siedemdziesięciu już prawie lat, jest nadal w świetnej formie, a jeśli się zmienia – to według  mnie tylko na korzyść – jest coraz bardziej przystojny i pociągający. 
„In the flesh” miało wszystkie elementy, które pamiętałam z poprzedniej edycji, fajerwerki, wybuchy, odgłosy strzałów, rozbijający się samolot i Roger ubrany w ciemne okulary i skórzany płaszcz. Potem uspokojenie przy świetnie brzmiącej piosence „The thin ice”. Oczywiście na ścianie, już częściowo zbudowanej, pojawiały się też wizualizacje, ja jednak tym razem rzucałam tylko na nie okiem, żeby sprawdzić, czy coś się zmieniło, tym razem byłam nastawiona na obserwowanie co się dzieje na samej scenie. Trudno nie było, kiedy się siedziało w takiej odległości, że dokładnie widziałam jak Roger przebiera palcami po strunach swojej basówki! 
Potem moja ukochana „Another brick in the wall part 1”, ze świetna linią basu oraz gitary, morze krwi dookoła i Roger stojący pośrodku tej czerwieni, w czarnych spodniach i podkoszulce i białych sportowych butach – popłakałam się po raz drugi i nie ostatni.
Następny etap to oczywiście dwuczęściowa historia szkolna „The happiest days of our lives” i „Another brick in the wall part 2”. Była kukła nauczyciela, a co było nowe – pojawił się chór dziecięcy, który Roger czasem wykorzystuje. Tym razem dzieciaki były ze szkoły w Iławie i odegrały swoją role naprawdę dobrze.
Dzieciaki zbiegły ze sceny, kukłę zwinięto, wjechał pociąg metra, w którym padły strzały, a Roger odśpiewał „The ballad of Jean Charles de Menezes”, o której mówi, że uwielbia ją śpiewać, bo nikt nie wie o co chodzi.  Faktycznie, nie jest ona częścią oryginalnej „The Wall”, więc jest zaskoczeniem. Zaraz po niej Roger wyjaśnił, że chodzi o studenta, który został zastrzelony w metrze. Po polsku!!! Był to wspaniały moment, kiedy mówił, bo w przeciwieństwie do innych wykonawców, którzy ograniczają się do „Dobry wieczór” on miał cała przemowę, podziękował dzieciom i poprosił o brawa dla nich, wyjaśnił kim był Jean Charles de Menezes i dedykował koncert wszystkim ofiarom terroryzmu na świecie. Dostał ogromne brawa, zwłaszcza za wymówienie „sprawiedliwość” i „świecie”. A potem otarł pot z czoła i zapytał już po angielsku „Jak wy tym językiem mówicie na co dzień?” czym wywołał chóralny wybuch śmiechu na widowni.
Po tym nastąpiło wykonanie wspaniałego utworu „Mother”, z wszystkimi atrakcjami: filmem sprzed lat, kukłą matki i tymi wszystkimi napisami na murze, witanymi przez publiczność wrzaskami i brawami, a ja popłakałam się po raz kolejny. „Goodbye blue sky” i „Empty spaces” zmusiły wszystkich do zastanowienia się nad symboliką używaną przez Watersa, zwłaszcza w świeżym kontekście połączenia „Ściany” z murem odgradzającym Izrael od Palestyny. Roger wyjaśniał nie raz, że rozprawia się tu zarówno z religią, imperializmem, rządzącymi nami korporacjami, jak i powszechną pogonią za pieniędzmi, bogactwem i luksusem.
Potem energetyczna „Young lust”, podczas której zauważyłam ponownie, że uwaga panów jest mocno w tym momencie skupiona na tym co wyświetla się na murze.  A mur staje się coraz większy. W zasadzie jest już tak duży, że w następnej piosence „One of my turns” zespół widać już tylko przez niewielkie wyrwy, a Roger śpiewa przed murem. Tam też zasiada na krześle, żeby „poskarżyć się” w utworze „Don’t leave me now”.
Ostatnie trzy utwory pierwszej części i ostatnie trzy wyrwy w murze. „Another brick in the wall part3” z telewizorem w roli głównej, „The last few bricks” i zostaje już tylko jedna mała luka, w której Roger śpiewa „Gooodbye, cruel world”. Ostatnie „cegły” są włożone i kończy się część pierwsza. W przerwie, na ścianie tak jak poprzednio pojawiają się zdjęcia osób, które zginęły w wojnach, zamachach terrorystycznych itp. Jest ich chyba coraz więcej, bo wypatrzyłam kolejnych Polaków. Poza tym teraz siedziałam bliżej, więc mogłam dokładnie wszystko przeczytać. W czasie przerwy ustawiłam sobie też wszystko w telefonie, żeby zrobić Rogerowi zdjęcie.   Wyprzedzę fakty i powiem, że tak – udało się, mam piękne zdjęcie Rogera na tle szarego muru, które już mam na tapecie w telefonie. 
Druga część zaczęła się oczywiście od jak zawsze ściskającego za serce i wyciskającego łzy (moje też) „Hey you”, śpiewanego zza ściany. Zresztą nie zdążyłam dobrze łez obetrzeć jak leciały mi znów przy fantastycznym wykonaniu „Is there anybody out there?”, które sama uwielbiam grać i uważam za ósmy cud świata.  I te oczy na ścianie, podczas gdy Roger pyta, czy tam ktoś jest, a szperacze przeszukują niebieskim światłem widownię…. dreszcze przebiegają po plecach…
Podczas gdy wszyscy skupiali się na samolotach przelatujących cieniami po murze, z boku pojawił się pokój wycięty w ścianie, w którym na kanapie rozsiadł się Roger, żeby poinformować nas w piosence „Nobody Home”, że ma swoją mała czarną książeczkę z wierszami, setki kanałów szajsu w telewizji i silną potrzebę latania, tyle że jak podnosi słuchawkę, to nikogo nie ma w domu… „Vera” tradycyjnie opierała się na zdjęciach dzieci witających swoich ojców wracających z wojny i przenosiła nas płynnie do hymnu „Bring the boys back home”.
Po tej piosence dla mnie, i pewnie dla wielu tam obecnych, nastąpił moment ekstazy – „Comfortably numb”. Brak słów po prostu…i znów łzy. Zwłaszcza, że Roger śpiewając „Can you stand up?” zachęcił gestem do wstania i cała publiczność poderwała się z miejsc, śpiewając, machając rękoma, bujając się i – bo sadzę, że nie byłam jedyna – razem z Rogerem uderzając pięściami w ścianę w odpowiednim momencie. 
„The show must go on”, więc przedstawienie trwało nadal. Zespół przeniósł się przed mur, odgrywając po tymże utworze „In the flesh”, na koniec którego Roger wziął karabin, zrobił złowieszczą minę i zaczął strzelać zgodnie z ostatnimi linijkami tekstu: „If I had my way, I’d have all of you shot”. 
Potem zapytał (a na ścianie pojawiło się polskie tłumaczenie) czy są na sali jacyś paranoicy (odkrzyknęłam, że i owszem  ) zadedykował im/nam piosenkę „Run like hell” i kazał się dobrze bawić. Oj, bawiłam się bardzo dobrze, przeskakałam wszystkie refreny, zapominając o ledwo wyleczonym ścięgnie! (Uspokoję Was, drodzy czytelnicy – nic mi się nie stało. Nie mogło – Roger kazał się bawić   )
Potem nastąpiły trzy utwory opowiadające zakończenie historii Pinka, o której to postaci Roger mówi, że składa się w 70% z niego, w 20% jest to Syd Barret, a pozostałe zajmują inni ludzie: „Waiting for the worms”, dramatyczne „Stop” i „The trial”, przy którym krzycząc „Tear down the wall” zdałam sobie sprawę z tego, że to koniec…
No i mur runął…
Świnia unosząca się nad publicznością poszła w strzępy…
Cały zespół pojawił się oczywiście „w ruinach” na ostatni numer „Outside the wall”, który rozpoczął Roger grając na trąbce. Przedstawił jeszcze na zakończenie zespół, podziękował widzom i niestety był to już koniec, mimo że publika wyła, klaskała i tupała.
Ja szczerze powiedziawszy, mogłabym już znów iść na kolejny show… Cóż można powiedzieć więcej – jest to arcydzieło, ciągle tak samo jeśli nie bardziej aktualne. Roger w świetnej formie i oby był w takiej jak najdłużej i chciał przyjechać jeszcze raz.
Wracając usłyszałam od grupy z tyłu „Koniec i bomba, a kto nie był ten trąba”. Nic dodać, nic ująć. Rogerowi by się spodobało. 

poniedziałek, 25 czerwca 2018

Świeć, szalony diamencie

01.07.2014


Nikt nie wie gdzie jesteś, jak blisko lub daleko
Świeć , szalony diamencie
Jeszcze parę warstw i dołączę do ciebie
Świeć szalony diamencie
Będziemy się pławić w blasku minionych triumfów
I żeglować na stalowej bryzie
Chodź, chłopcze, wygrany i przegrany,
Chodź, poszukiwaczu prawdy i złudy, i świeć!

Tytuł oryginału: „Shine on you crazy diamond”
Autor: Pink Floyd

To już ostatni utwór z płyty „Wish you were here” wydanej 15.09.1975.

niedziela, 24 czerwca 2018

Wyjście

15.06.2014


Wiesz, że miał lekarstwo
Wiesz, że zbłądził
Zwykle nie sypiał
Żeby uciec od swoich snów.
Pragnął wierzyć
W dłonie miłości.

Głowa mu ciążyła,
Kiedy szedł poprzez ląd.
Pies zaczął wyć
Jak człowiek ze złamanym sercem
Na wyjący wiatr.

Podążał głębiej w czerń
Głębiej w biel.
Widział blask gwiazd
Niczym gwoździe w nocy.

Poczuł uzdrawiające
Dłonie miłości
Zupełnie jak lśniące gwiazdy w górze.

Dłoń w kieszeni
Dotykała stali
Pistolet był ciężki
Czuł własne serce, biło.

Och kochanie...

Dłonie, które budują
Mogą również burzyć.
Dłonie miłości.


Tytuł oryginału : "Exit"
Autor : U2

sobota, 23 czerwca 2018

Dobrze i źle

09.08.2014


Nehemiasz, którego księga jest kolejna w Biblii, bardzo rozpaczał nad upadkiem swego narodu. Rozumiał też dokładnie, że jego sytuacja jest skutkiem postępowania jego członków. Modlił się więc: „Bardzo źle postąpiliśmy wobec Ciebie: nie zachowaliśmy przykazań ani praw, ani przepisów, które wydałeś słudze Twemu Mojżeszowi.[…] Ach, Panie, niechże będzie ucho Twoje uważne na modlitwę Twojego sługi i na modlitwę sług Twoich, pragnących czcić Twoje Imię!”
Modlitwa została wysłuchana: król Artakserkses dał Nehemiaszowi pozwolenie na podróż do Jerozolimy a celu sprawdzenia, jak tam wygląda sytuacja i na odbudowanie miasta. Budowali wszyscy, każdy swój kawałek, „a lud miał zapał do roboty”. Oczywiście nie brakowało też narzekania i nie raz Nehemiasz musiał przywoływać ich do porządku i pokazywać, że to co robią jest słuszne. Okoliczni władcy tez nie byli zbyt zadowoleni z faktu, że oto Jerozolima się odbudowuje. Próbowano też zastraszyć Nehemiasza a nawet zwabić go w pułapkę, z której pewnie nie wyszedłby żywy. Ale oto w końcu „mur został wykończony dwudziestego piątego dnia miesiąca Elul, po pięćdziesięciu dwóch dniach”.
Kiedy mur skończono, „pierwszego dnia miesiąca siódmego przyniósł kapłan Ezdrasz Prawo przed zgromadzenie, w którym uczestniczyli przede wszystkim mężczyźni, lecz także kobiety oraz wszyscy inni, którzy byli zdolni słuchać. I czytał z tej księgi, zwrócony do placu znajdującego się przed Bramą Wodną, od rana aż do południa przed mężczyznami, kobietami i tymi, którzy rozumieli; a uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa.”
„I w Prawie, które Pan nadał przez Mojżesza, znaleźli przepis, by Izraelici podczas święta w siódmym miesiącu mieszkali w szałasach. Gdy to usłyszeli, ogłosili we wszystkich miastach swoich i w Jerozolimie: Idźcie w góry i przynieście gałęzie oliwne, gałęzie sosnowe, gałęzie mirtowe, gałęzie palmowe i gałęzie innych drzew liściastych, aby zgodnie z przepisem uczynić szałasy. I wyszedł lud, przynieśli to i uczynili sobie szałasy: niejeden na dachu swoim, inni na podwórzach swoich, także i na dziedzińcach domu Bożego, na placu Bramy Wodnej i na placu Bramy Efraimskiej.  Tak więc cała społeczność, to jest ci, którzy wrócili z niewoli, uczyniła szałasy, i oni mieszkali w szałasach - choć nie uczynili tak Izraelici od dni Jozuego, syna Nuna, aż do owego dnia; i panowała bardzo wielka radość. I czytano z księgi Prawa Bożego dzień w dzień, od dnia pierwszego aż do dnia ostatniego. Przez siedem dni obchodzono święto, a dnia ósmego zgodnie z przepisem odbyło się zgromadzenie uroczyste.”
Lud wyznał swoje grzechy i uroczyście obiecał przestrzegać prawa Mojżeszowego. „Przywódcy ludu zamieszkali w Jerozolimie, a reszta ludu rzucała losy celem wyznaczenia jednego z dziesięciu, żeby on osiedlił się w świętym mieście Jeruzalem, a owych dziewięciu - w innych miastach.”
Jeszcze nie raz musiał Nehemiasz karcić Izraelitów bo ciągle łamali przepisy. Tak więc o ile początek tej księgi jest optymistyczny, tak pod koniec ma się wrażenie, że nic tu nie pomaga…

piątek, 22 czerwca 2018

Ciepło

14.09.2014


ciepło twoich rąk
jest niezapomniane
jest w tobie ogień
pewnie ogrzałoby się przy nim
kilka takich jak ja
nie myślę o tym
czy mam cię tylko dla siebie

czwartek, 21 czerwca 2018

Zamyśliłam się nad przemijaniem


14 listopada 2010

Pewnie z powodu jesieni. Odpowiedź na pytanie „dlaczego?” – „bo idzie jesień” sprawdza się tylko w pierwszych klasach podstawówki. Potem życie wymaga od nas bardziej nieszablonowej odpowiedzi. Cóż, kiedy nie potrafię odpowiedzieć sobie, dlaczego coś przemija, może na to po prostu nie ma odpowiedzi, a ja uparcie szukam. Nie lubię zmian, zmian zanikania, więdnięcia, ochładzania. Ale powrotu do dnia wczorajszego nie ma, nawet jeśli nie umiem umościć się w dniu dzisiejszym. Dlatego liczę na jutro.

środa, 20 czerwca 2018

Styczeń 2015


2 stycznia 2015
chora…
praca własciwie zrobiona
jest tak sobie
i gruba…

5 stycznia 2015
nadal walczę z przeziębieniem. antybiotyku w końcu nie wziełam, ale jak przychodzi wieczór, to co dzień mam tę samą myśl: a może jednak wziąć…
ogarnęłam się trochę w domu, planuję i robię, bo jeszcze chwila i nie wyłaziłabym w ogóle z piernatów. i próbuję zmniejszyć ilość spożywanego jedzenia, a zwiększyć ilość ruchu. bez postanowień noworocznych. 
nastrój jest ok, dzieją się rózne miłe rzeczy, najmlisze były w piątek i sobotę 



6 stycznia 2015
leczenia trwa. noc dzis była bardzo ciężka, dobrze, że nie musze chodzic do pracy, to odespałam rano.
troche pracy, troche ogarniania domu.
wpatruję sie w zdjęcie i tęsknię…



7 stycznia 2015
bardzo tęsknię… aż mi się serce wyrywa…



8 stycznia 2015
lepiej się czuję 
i spotkało mnie dzis cos bardzo miłego.  dwukrotnie 



9 stycznia 2015
temat został ponownie poruszony, ponownie nie przegadany do konca, ponownie porzucony. ale jest jedna zmiana: upewniłam się, że mam rację, więc teraz juz wiem, że nie będe więcej w tym temacie dłubac. tyle.
sennie jest i ciemno. drzemałam nawet dziś. co mi nie przeszkadza, bo zarówno sny jak i drzemki dzisiejsze wszystkie są na jeden, bardzo miły temat. 
jak to dobrze, że mam jeszcze pięć dni wolnego 


10 stycznia 2015

a dziś najchętniej śpiewałabym „SOS”… staram się pozbierac, ale jakos mi to nie idzie. tłumaczenia, które sa naprawde jasne, rozumne i racjonalne, jakos nie docieraja do mnie. God, help me…

11 stycznia 2015
jesteś lekiem na całe zło i nadzieją na przyszły rok 
kwitnę 
bardzo szczęśliwa. 
na szczęscie wczorajsze załamanie trwało tylko 4h i zostało błyskawicznie naprawione.  i potem lałam nieopanowanie łzy radości przez godzinę albo dłużej 
musze być jeszcze bardziej uważna i ostrozna, bo musiałam wczoraj ekspiacje odczyniać przez swoją głupotę i niewrażliwość. i co z tego, że przeprosiłam, jak pozostaje świadomość, ze krzywdę zrobiłam? „głupia ja”…
dziś szyjemy z mama sukienkę dla mnie. zaraz zaczynamy. po południu mam nadzieję na dalsze radości  

12 stycznia 2015
uśmiech nadal mi z twarzy nie schodzi. 
bardzo miły dzień dziś również, tak jak wczoraj, przedwczoraj, przedprzedwczoraj i jeszcze poprzednio. :)  (o smutnym kawałeczku soboty juz nie pamiętam  )

niech ten stan trwa, proszę    

13 stycznia 2015
a dziś dla odmiany załatwiem sie na pomarańczowo… autentycznie w kolorze mandarynki… albo cos zjadłam, albo juz po mojej wątrobie…
humor trzyma 

choc pojawiła się myśli „jeszcze nie, proszę”… ale mam wrażenie, że taka myśl pojawiałaby mi sie zawsze, a wiadomo jak jest.

13 stycznia 2015
ha!

dwa słowa na wyjasnienie moich dolegliwości: RYBA MASLANA 

14 stycznia 2015
spędziłam 3/4 dnia u lekarzy. ale dostałam skierowanie i nawet sie ząłapałam na pobranie. wyniki za 2tyg. Płytki spadły.  umieram na rybę maslana nadal… 

humor sie trzyma, aczkolwiek juz bym znów chciała dostać…  

15 stycznia 2015
chce mi się trochę rzucac mięsem w sumie…
nie ma to jak byc tydzień na zwolnieniu, zrobią ci ze stanowiska pracy chlew. zgubili klucze, zgubili KRZESŁO (jak mozna krzesło zgubić, sie pytam?) – pewnie przyjdzie mi za to zapłacic, bo jestem odpowiedzialna, rozstroili laptopa – półtorej godziny naprawiałam. poza tym pokłóciłam sie z naczelną i boli mnie od nowa gardło.
wrrrr…..

będe oglądac House’a. i jeść. i mam w dupie, że jestem gruba.  

17 stycznia 2015

nareszcie weekend  

18 stycznia 2015
weekend to wspaniały czas…
wyspałam się chyba, choc w obie noce momentami jakies głupoty mi się śniły, większe lub mniejsze. na przykład winda z niedomykającymi się drzwiami, która jeździ zarówno w pionie jak i w poziomie. 
po raz kolejny postanowiłam schudnąć. zaraz się wezmę za opracowanie planu. od jutra start.

zaraz zapakuję prezent  musze tylko wymysleć, co napisać  

19 stycznia 2015
w pracy zdązyłam być 30 sekund zanim ciśnienie mi skoczyło do 300 i zaczełam rzucac miesem. dosłownie 30 sekund. to jest jakas paranoja przecież. na szczęscie dla mnie wiem już, że nie jestem jedyna taką osobą, bo może bym myslała, że to ze mna jest cos nie tak. dzis na naszą firme ułuszałam okreslenie „martiks”. też pasuje. choc dziś to ja akurat bym powiedziała „dzień świstaka”, bo ten sam problem wraca co pół roku od pięciu lat. można dostac wscieku macicy.

całe szczęście, że rano bardzo miła wiadomośc dostałam.  skupiam sie więc na niej 

 20 stycznia 2015
ja wiem, że mam się nie denerwować. i staram się.
niektórych rzeczy nie mogę jakos strawić. nie rozumiem. nie pojmuję. nie akceptuję.
skupiam się na miłych aspektach życia. na przykład zaraz poczytam, a potem poćwiczę zumbę. i juz widac skutki diety, a właściwie tego oczyszczania wczorajszego, dieta to od dziś.  a po wspaniałej pienistej kąpieli, zjem sobie gotowane warzywa i kefir. bedzie bosko 

 21 stycznia 2015
ignoruję co mogę ignorować.
głowa mnie dziś bardzo doli.
waga spada 
za dwa dni weekend  

22 stycznia 2015
dobrze się trzymam z dietką 
dobrze się trzymam z ruszaniem się 
dzis poszłam pierwszy raz na nordik po zimie 

nastrój szampański po bardzo dobrej porannej wiadomości  

23 stycznia 2015
ja się wścieknę w tej pracy kiedyś…

weekend – nie mysleć już o tym, nie mysleć juz o tym, nie mysleć…

24 stycznia 2015

Edgar Froese nie żyje…

25 stycznia 2015
jak dobrze miec wolne… 
tęskni mi się…

zaraz mnie odwiedzi K. napiszę też chyba dzis do A. ale najpierw poczytam.

26 stycznia 2015
w taki dzien jak dziś myślę, że nie jestem w stanie przetrwać w tej pracy.
myslałam, że umieram już, nie mogłam złapac oddechu.
ja wiem, że to sa drobiazgi, że nie warto, że są ważniejsze sprawy, ale czasem nie mogę….

27 stycznia 2015
najgorsze jest to, że naprawdę obiektywnie rzecz biorąc więcej wnosi mój pomysł niz dyrekcji. co z tego, kiedy dyrekcja się zaparła. nie rozróznia zarządzania od rządzenia (się). myślę, że nic sie już w tej sprawie nie da zrobić, ale firma współpracująca jeszcze jeden manewr postanowiła wykonać. nie mam zbyt wielkiej nadziei, że to cos pomoże, natomiast może mi zaszkodzić. trudno. w każdym razie jest to autentycznie ostatnia rzecz, przy której w jakikolwiek sposób sie sprzeciwiam dyrekcji. potem będzie mi juz wszystko jedno. może mi nawet kazać roznosić pro-islamskie ulotki.

29 stycznia 2015
wreszcie mi trochę przeszło i mogłam się już dzis skupic na ważniejszych sprawach.
ale nadal nie mam pary do robienia czegokolwiek. i nie zamierzam się zmuszac do niczego. oglądam Clone Wars i czekam na weekend.

wtorek, 19 czerwca 2018

Ciekawość to pierwszy stopień do piekła

30.12.2014


- Znalazłam film na komputerze.
- Tak? Jaki film? Chcesz go dziś obejrzeć?
(Żartuje sobie, nie wie o czym mówię? A może wie? Co powinnam zrobić?)
Zrozumienie w jego oczach.
- Znalazłaś mój film.
- Tak! Kim ty jesteś? Jak mogłeś robić takie rzeczy? Kto to nagrywał?
- Tyle pytań – powiedział zimno. – Naprawdę interesują cię odpowiedzi?
Zastanowiła się przez chwilę.
Rzuciła się do drzwi o ułamek chwili za późno. Zdążyła jeszcze pomyśleć, że była jakaś straszliwa logika w jego ostatnim pytaniu. Jeśli te odpowiedzi naprawdę ją interesowały to dlaczego teraz ucieka? A jeśli nie interesowały, to dlaczego nie zniknęła z jego życia minutę po tym, kiedy znalazła ten film?
(Będę miała czas się nad tym zastanowić. Nawet sporo czasu. Ale nie sądzę, żebym była wtedy w stanie myśleć o czymkolwiek. Raczej nie świadomie).
Sznur  zacisnął się na jej nadgarstkach i kostkach.


poniedziałek, 18 czerwca 2018

Rozstanie

20.09.2014


„To rozstanie sprawia duszy mej ból, który czuję wprost fizycznie. W czasie rozłąki człowiek szafuje hojnie godzinami. Posuwa się w czasie, do którego wzdycha.”

Marcel Proust „W poszukiwaniu straconego czasu” tom 2 „W cieniu zakwitających dziewcząt”  

niedziela, 17 czerwca 2018

Maanam "Jestem kobietą"

02.07.2014


Nie wyobrażam sobie, miły,
Abyś na wojnę kiedyś szedł.
Życia nie wolno tracić, miły,
Życie jest po to, by kochać się.

Mam w domu szafę bardzo starą
Z podwójnym dnem, a lustrami dwoma,
Gdy zaczną strzelać za oknami,
Będziemy w szafie żyć.

Starczy nam ubrań na wszystkie pory,
Szalone bale, dzikie kolory
I u znajomych jest tyle szaf,
Będzie co zwiedzać przez parę lat.

sobota, 16 czerwca 2018

Dodatkowa część ciała


8 lutego 2013

Dziś ostatecznie już przekonałam się, że moje ciało nie składa się tylko z głowy, rąk, nóg, nerek, wątroby, kości, krwi, mózgu, palców, łydek, przedramion i wszystkich tych innych części, które przyszłyby jeszcze Wam do głowy. Dziś ostatecznie ustaliłam, że posiadam jeszcze jedną część ciała.
Komputer…..
Tak się nazywa ta część ciała. 
Jest z nią dokładnie tak samo jak z każdą inną częścią ciała – dopóki działa prawidlowo, nie zauważamy prawie, że istanieje. No bo przyzanajcie się sami – ktoś z Was na co dzień rozmyśla o swojej wątrobie? Ktoś z Was na co dzień zastanawia się nad swoim mięśniem poprzecznie prążkowanym? Ktoś wraca wciąż myślą do ścięgien? Założę się, że o zębach myślimy tylko wtedy jak zabolą, o ścięgnie jak je zerwiemy, o mięsniu jak go nadwyrężymy, o głowie jak nas łupie, o sercu jak wali za mocno i tak dalej.
No i z komputerem tak samo. Jest, działa, super. Nawet nie dostrzegam, jak wiele czynności przy jego pomocy wykonuję. Nawet nie zauważam, ze większość życia się toczy przy jego pomocy.
Co gorsza – przekonuję się, nie to złe słowo, wmawiam sobie – nie, to też za słabe, ja po prostu wierzę, PRZYJMUJĘ JAKO PEWNIK, że w żaden posób nie jestem uzależniona od komputera.
No jasne. Nikt przecież nie jest uzależniony od swojej goleni albo od swojego jelita.
Tylko że własciwie nie da się bez nich żyć. W najlepszym wypadku będzie się kuleć, nie będzie można zjeść tego co się chce, albo będzie się w inny sposób niepełnosprawnym.
Przepraszam, sprawnym inaczej.  
Dziś moja część komputer się bardzo poważnie pochorowała. Tak poważnie, że musiałam przeprowadzić chwilową amputację i zanieść do szpitala na leczenie. Naprawdę czuję się jakby mi odcięto kawałek mnie.
Dziwicie się, że brak tej części, a ja piszę? Cóż, mam protezę. I wiecie co? Bardzo odczuwam, że to jest proteza. Zaskakuje mnie swoim działaniem – lub jego brakiem. Wydaję jakieś polecenie, a rezultat jest zupełnie inny od zamierzonego. Albo zadaje mi pytania, na które nie znam odpowiedzi. I w ogóle to ja nie mam ochoty dyskutowac ze swoim płucem, ono ma po prostu działać!!!
Ale cieszę się, że mam chociaż protezę. Bez niej…. chciałam napisać – jak bez ręki. 
Poza tym – znacie na pewno te opowieści o amputowanych częściach, które bolą, swędzą itd. Wszystko prawda, mówię Wam. Zwłaszcza jak to jest chwilowa (bardzo chwilowa mam nadzieję) amputacja. Swędzenie najbardziej odczuwam, jak szukam jakiegoś potrzebnego dokumentu… Acha, został na tej mojej kompczęści…. Mam nadzieję, że nie będą musieli operowac i nie wytną za dużo….
Jutro zadzwonię dowiedzieć się o zdrowie…

piątek, 15 czerwca 2018

Szkoda, że cię tu nie ma

18.06.2014

Więc twierdzisz, że potrafisz odróżnić Niebo od Piekła, niebieskie niebo od bólu
A czy potrafisz odróżnić zielone pole od zimnych stalowych torów? Uśmiech od pozorów?
Czy myślisz, że potrafisz je odróżnić?

A czy zmusili cię, żebyś przehandlował swych bohaterów na duchy? Gorący popiół na drzewa?
Gorące powietrze na chłodną bryzę? Mizerną wygodę na zmiany?
I czy zamieniłeś nic nie znaczącą rolę w wojnie na główna rolę w klatce?

Tak bardzo żałuję, że cie tu nie ma
Jesteśmy tylko dwiema zbłąkanymi duszami pływającymi w kuli na złote rybki rok za rokiem,
Biegamy wciąż tymi samymi ścieżkami. I co znaleźliśmy?
Te same stare lęki.
Szkoda, że cie tu nie ma.


Tytuł oryginału: „Wish you were here”

Autor: Pink Floyd

czwartek, 14 czerwca 2018

Wzgórze Jednego Drzewa

04.06.2014


Odwracamy się, by zmierzyć się z zimnem, wiecznym chłodem
Kiedy dzień błaga noc o zmiłowanie
Twoje słońce tak jasne, nie pozostawia cieni
Tylko blizny
Wyrzeźbione jak w kamieniu na twarzy ziemi
Księżyc jest wysoko nad Wzgórzem Jednego Drzewa
Widzimy jak słońce obniża się w twoich oczach

Biegniesz jak rzeka do morza
Jak rzeka do morza

A w świecie jądro ciemności, strefa ognia
Gdzie poeci mówią prosto z serca
A potem krwawią
Jara śpiewał, jego pieśń to broń
W rękach miłości
Wiesz, że jego krew wciąż woła z ziemi
Ona biegnie jak rzeka do morza
Jak rzeka do morza

Nie wierzę w malowane róże ani w krwawiące serca
Gdy pociski rozrywają noc miłosiernych
I zobaczę Cię znów, kiedy gwiazdy spadną z nieba
A księżyc poczerwienieje nad Wzgórzem Jednego Drzewa

Biegniemy jak rzeka do morza
biegniemy jak rzeka do morza

I kiedy pada, mocno pada
To wtedy deszcz złamie moje serce

Pada, pada w twoim sercu
pada w sercu
pada, pada do twojego serca
pada, pada, pada
pada do twojego serca
pada...
do morza

O, wspaniały oceanie
O, wspaniałe morze
Biegnij do oceanu
Biegnij do morza

Tytuł oryginału: „One Tree Hill”
Autor: U2

środa, 13 czerwca 2018

Podwójna odbudowa

11.06.2014


Księga Ezdrasza jest krótka, zaledwie 10 rozdziałów. Można powiedzieć, że jest tam tylko jedno wydarzenie: odbudowa. Odbudowa dosłowna, świątyni,  łącznie z wyliczeniami czego ile zużyto oraz z opisem trudności napotkanych po drodze, oraz odbudowa umysłowa, odbudowa ludu, łącznie z wymienianiem rodów oraz oczyszczaniem ludu np. z żon obcoplemiennych.
No powiało trochę optymizmem…

wtorek, 12 czerwca 2018

Bez słów

09.09.2014


a więc można i bez słów
porozumienie dłoni wystarczy
ciepły dotyk
i moja cicha zgoda
okraszona strachem i spełnieniem
nieśmiałe spojrzenie
pełne niewiary, że to możliwe
a potem
strumyk zmienił się w huczące morze

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Zamyśliłam się nad potrzebą snu


14 marca 2013

Nie pamiętam oczywiście jak byłam małym dzieckiem, ile potrzebowałam snu.
Ale pamiętam siebie z podstawówki, wtedy moment pójścia spać to była najgorsza pora dnia. Nienawidziłam spać. Miałam koszmary. Nie mogłam zasnąć. Zasypiałam, miałam koszmary, budziłam się i nie mogłam zasnąć. I tak w kółko. Najgorsze, gorsze chyba nawet od powtarzających się koszmarów, było leżenie w łóżku godzinami i czekanie kiedy przyjdzie sen. A ten nie bardzo chciał nadejść…
Podejrzewam, że mama wysyłała mnie spać  za wcześnie, może kierując się jakimiś ogólnymi zaleceniami, a może chciała mieć chwile dla siebie, choć chyba nie byłam bardzo uciążliwym dzieckiem.
Kiedy wreszcie mogłam położyć się spać o takiej porze, o jakiej chciałam, okazało się, ze potrzebuję bardzo mało snu. Uwielbiałam piątki i soboty, kiedy do drugiej, trzeciej nad ranem siedziałam w słuchawkach słuchając muzyki , pisząc, czytając, malując, uzupełniając swoje zeszyty z Listą Trójki. Coś pięknego. J
Mój rekord niespania w ogóle? Skromny chyba: 36 godzin.
Pamiętam też taki czas, kiedy ze zmęczenia nie mogłam zasnąć… Okropny czas w moim życiu. Potwornie zabiegana, zmartwiona, zmęczona do granic możliwości – kładę się późno w nocy i nic. Nie mogę spać. Podobno to normalne w takim skrajnym stanie zmęczenia.
Potem zaczęłam lubić spać, ale nigdy nie byłam takim śpiochem, co to może przespać 15 godzin jednym tchem. Najlepiej śpi mi się między północą a ósmą rano.
Ale mój sen znów zaczynają dotykać zaburzenia. A to nie mogę zasnąć, a to budzę się o czwartej rano i koniec, a to budzę się tak zmęczona jakbym wcale nie spała.
Ale jak już śpię, to sny miewam fajne…  Najbardziej podobały mi się te sny, w których spełniały się moje marzenia z rzeczywistości.  To tak bez zdradzania szczegółów.  Oraz te, w których latałam… Oj, dawno nie śniło mi się, że latam, mógłby mi się znów ten sen przytrafić. Wspaniałe uczucie. 

niedziela, 10 czerwca 2018

Grudzień 2014


1 grudnia 2014
zimno jak cholera…
po długiej znajomości oraz dzięki elestyczności czasowej oraz z powodu kiepskich wyników tomografii udało mi sie zapisac na rehabilitację na luty. Mogło byc duzo gorzej – kwiecień wisiał w powietrzu.
do lekarza się nie dostałam bo był dziki tłum. zapisałam się na 17.12. też piknie.
za około 45h będę już wszystko (mam nadzieję) wiedzieć.



2 grudnia 2014
durne szkolenie
nie robię dziś już nic
jutro wynik



3 grudnia 2014
wygląda na to, że jeszcze trochę pożyję.
dostałam chemioterapię doustną.
18 nastepne badanie.



4 grudnia 2014
połknęłam wczoraj pierwszą chemię, dzis rano drugą. na razie niewiele sie na szczęście dzieje. wprawdzie noc mialam okropną, ale to raczej z powodu wczorajszych nerwów, albo pełni księzyca. jak wychodziłam z pracy to mi się tak w głowie zakręciło, że bym się na schodach przewróciła, ale to też nie dowodzi, bo zdarzało mi sie przecież przedtem. brzuch mam spuchnięty i troche boli, ale to tez jakby nic nowego, poza tym ostatnio dziwny mix jadam, a na dodatek zbliża mi się okres. więc chyba na razie nie ma się do czego przyczepić.



5 grudnia 2014
piątki sa tragicznie męczące. chyba pójde spać.



8 grudnia 2014
w pracy kolejne stresy i dziwaczne postanowienia i bajzel i w ogóle niemoc ogólna.
kupiłam sobie uroczy rózowy pojemnik na lekarstwa, mozna wsypac cały tydzień z podziałem na pory dnia. już zapakowałam cały tydzień.
boli mnie wszystko jak cholera. chyba poleżę sobie w wannie z wrzątkiem. byle tylko mi serce nie wysiadło od tego, tak dla odmiany.
słucham grunge i wpadam w depresję.


9 grudnia 2014
masakrycznie mnie kręgosłup boli.

idę się wygrzewac w wannie.


10 grudnia 2014
no to jeszcze tylko jeden prezent trzeba z poczty odebrać, no i kupić czekolady.
dziś pracownicza wigilia. nawet miło było. i oczywiście wszyscy się zerwali i polecieli sobie składac życzenia mimo kolejnych usiłowań szefowej, żeby sie skończyło na ogólnym „wszystkiego najlepszego” ;p ja nie wiem kto jej wciska, żeby to mówiła, a może zmysla i nikt jej o to nie prosi? 

„śpieszmy się kochac ludzi, tak szybko odchodzą”. śpieszę się kochać, bo nie wiadomo jak szybko odejdę… tylko żeby ludzie sie pozwolili kochac, a właściwie jeden człowiek najbardziej…

11 grudnia 2014
o nasza wspólna matko, nie dotrwam do weekendu, no nie dotrwam… jak sobie myslę o jutrzejszym dziesięciogodzinnym dniu pracy to mi słabo…

zapakowałam pierwsze prezenty: dla E i jej całej rodzinki  

13 grudnia 2014
nieco mi depresyjnie. może to tylko birthday blues.
tęsknię. różne rzeczy mi się marzą.
dziś przychodzi A. trochę wczesnie, ale jest to wizyta świąteczna, jak się zorientowałam. pewnie next week jest z D, a potem wyjeżdża.

umyłam sobie włosy i ciągle je głaszczę. musze sie nimi nacieszyć, bo jak mi wyjdą to co wtedy?

14 grudnia 2014
dwa krzesełka…

depresyjnie

15 grudnia 2014
nawet udał się ten dzień.
dyżur krótszy nawet niż miał być. ale nie obeszło się bez problemu rozwiązywanego potem na chybcika.
byłam skontrolowac swoje torbiele. nie powiększyły się i nie przybyły nowe 

marzy mi się …

17 grudnia 2014
dostałam kolejne skierowanie: gastroskopia i kardiolog.

ale jestem szczęśliwa dziś totalnie. bo umówiona na sobotę    

19 grudnia 2014
płytki nieco spadły  ALT za to podskoczyło sobie…
pan doktor jest tak podobny do M, że dziś nie mogłam się powstrzymać, żeby nie wodzić za nim wzrokiem za każdym razem jak przechodził. 

ale jutro!! jutro!!  tylko to się liczy  

20 grudnia 2014
Happy   

usłyszałam coś tak słodkiego, ciepłego i miłego, że sie rozpłynełam, straciłam mowę i zakręciło mi sie w głowie   

21 grudnia 2014
nadal happy   
ale już mi gdzies po głowie chodzi cd.  musze się hamować 
odwiedziłam mamę – już zaczyna szykowac święta. zaraz mnie odwiedzi K.
przesłuchuję swoje prezenty, jeden na razie  dżinies  

25 grudnia 2014
Święta, Święta 

błogie lenistwo, pyszne jedzenie, czytanie, rozmawianie, spanie, oglądanie 

27 grudnia 2014
po świętach….
chyba mnie wziął post-christmas blues… 
na dodatek bakcyl, którego złapałam od M się chyba jednak tylko przyczaił na moment i znów sie uaktywnia… 

plus musiałam sie wreszcie dziś wziąc do roboty, bo stwierdziłam, że nie zdążę ze wszystkim…
  
28 grudnia 2014
pracuję
walczę z choróbskiem, które próbuje sie rozwijać

ogólnie jest tak sobie, bez fajerwerków

29 grudnia 2014
walcze z przeziębieniem nadal. dzis dzwoniłam do hematologa dowiedziec się, czy ja moge cos własciwie wziąć.
jakos tam praca sie posuwa powoli do przodu.
i miałam dzis dwie bardzo dobre wiadomości 

sobota, 9 czerwca 2018

Ekspres "Raj"

28.12.2014


Kiedy szła tędy wczoraj, ulica wyglądała zupełnie inaczej. Tu na przykład, zaraz za kioskiem stała okropna kamienica, koło której zawsze bała się przechodzić, bo a to ktoś wrzeszczał strasznie na pierwszym piętrze, a to cos spadało z drugiego, a to jacyś podejrzani faceci stali w bramie. przecież to niemożliwe, żeby kamienica zniknęła w ciągu nocy.
Park też wygląda inaczej. Nie ma śmieci na trawnikach. Nie ma folii zaplątanej w gałęziach drzew, nie ma przewróconych śmietników, nie ma puszek i butelek w stawie.
Autobusy są jakieś kolorowe i czyste. I przyjeżdżają o czasie! – dokładnie według tego co pisze na tabliczce na przystanku, która o dziwo nie jest pomazana.

Wsiadła. Oprócz niej w autobusie był jeszcze jeden mężczyzna we fraku i jedno dziecko w piżamie. Drzwi zamknęły się i miły głos z głośnika powiedział: „Witamy w Ekspresie „Raj”. Dowóz do rodzin odbędzie się w kolejności śmierci. Prosimy nie wstawać z siedzeń w czasie jazdy. Życzymy przyjemnej podróży i miłego spotkania z bliskimi.”

piątek, 8 czerwca 2018

Miłość i strach

17.07.2014


„Miłość poznaje się po strachu: kochasz tego, o kogo się boisz.”

Krystyna Kofta „Kobieta z bagażem”

czwartek, 7 czerwca 2018

Peter Gabriel "Don't Give Up"

18.06.2014


in this proud land we grew up strong
we were wanted all along
I was taught to fight, taught to win
I never thought I could fail

no fight left or so it seems
I am a man whose dreams have all deserted
I've changed my face, I've changed my name
but no one wants you when you lose

don't give up
'cos you have friends
don't give up
you're not beaten yet
don't give up
I know you can make it good

though I saw it all around
never thought I could be affected
thought that we'd be the last to go
it is so strange the way things turn

drove the night toward my home
the place that I was born, on the lakeside
as daylight broke, I saw the earth
the trees had burned down to the ground

don't give up
you still have us
don't give up
we don't need much of anything
don't give up
'cause somewhere there's a place
where we belong

rest your head
you worry too much
it's going to be alright
when times get rough
you can fall back on us
don't give up
please don't give up

'got to walk out of here
I can't take anymore
going to stand on that bridge
keep my eyes down below
whatever may come
and whatever may go
that river's flowing
that river's flowing

moved on to another town
tried hard to settle down
for every job, so many men
so many men no-one needs

don't give up
'cause you have friends
don't give up
you're not the only one
don't give up
no reason to be ashamed
don't give up
you still have us
don't give up now
we're proud of who you are
don't give up
you know it's never been easy
don't give up
'cause I believe there's a place
there's a place where we belong

środa, 6 czerwca 2018

Achilles

01.07.2013

Pisałam już, ze uszkodziłam sobie ścięgno Achillesa, prawda? Szukając w Internecie jak sobie pomóc, znalazłam sporo ćwiczeń wykonywanych po kontuzji tegoż ścięgna, jak również wskazówki do masażu i zalecenia jak potem przeciwdziałać nawrotom. Podzielę się z Wami, może się komuś przyda i nie będzie musiał już szukać. Oczywiście – najpierw należy odwiedzić lekarza, ortopedę, zrobić wymagane badania i upewnić się, że nie jest potrzebna na przykład operacja, poza tym lekarz przepisze też różne zabiegi rehabilitacyjne np. prądy, należy tez dowiedzieć się kiedy można zacząć ćwiczenia. 

Ćwiczenia na ścięgno Achillesa

1. Będzie Ci potrzebny ręcznik lub ścierka. Usiądź na twardym podłożu, najlepiej na podłodze lub dywanie. Nogi wyprostuj , plecy prosto. Załóż za stopę z naciągniętym ścięgnem ręcznik jak pokazano na fotografii. Złap końce ręcznika w dłonie i ciągnij ręcznik do siebie. Nie zginaj jednak nogi w kolanie. Wytrzymaj tak 15 do 30 sekund. Daj nodze odpocząć przez drugie tyle. Powtórz trzy do pięciu razy.

2. Stań przodem do ściany. Oprzyj o nią ręce mniej więcej na wysokości wzroku i stań od niej na odległość wyprostowanych rąk. Lewą nogę cofnij lekko do tyłu, jednak cała stopa powinna opierać się o podłoże. Prawą nogą zrób krok w przód, nie odrywaj stopy od podłogi. Powoli przesuwaj wysunięta do tyłu lewą stopę w bok, w prawo. Powinnaś poczuć jak mięśnie w łydkach się naciągają. Wytrzymaj tak przez 15 do 30 sekund. Następnie powróć nogą do pozycji wyjściowej. Po chwili powtórz. Wykonaj pięć powtórzeń. Potem zmień nogi lub ćwicz tylko tą z chorym ścięgnem.

3. Stań przodem do ściany. Oprzyj o nią ręce na wysokości klatki piersiowej. Lekko ugnij nogi w kolanach i wysuń lewą nogę do tyłu. Przechyl się do ściany. Powinnaś poczuć jak mięśnie łydki w wysuniętej do tyłu nodze się naciągają. Skieruj palce stopy lewej nogi do środka. Wytrzymaj tak 15 do 30 sekund. Powróć do pozycji startowej. Powtórz do pięciu razy. Potem zmień nogi.

4. Połóż się na boku, ciało w linii prostej. Podłóż rękę na której leżysz pod głowę. Drugą oprzyj o podłoże jak widać na rysunku. Nogi powinny leżeć jedna na drugiej. Podnieś nogę z góry na około 25 centymetrów. Wytrzymaj tak przez 3 sekundy. Nie zginaj nóg w kolanach. Następnie powoli połóż nogę po czym ponownie ją podnieś. Wykonaj trzy sety po dziesięć powtórzeń. Potem zmień nogi.

5. Potrzebny Ci będzie jakiś niewysoki podest. Stań na nim chorą nogą. Druga powinna stać obok na podłodze. Ciężar ciała oprzyj na zdrowej nodze. Następnie przenieś ciężar na chorą nogę prostując ją w kolanie. Tym samym druga noga wyrówna się z tą wyżej. Powoli powróć do pozycji wyjściowej. Wykonaj trzy sety po dziesięć powtórzeń.

6. Stań prosto. Obie stopy na podłożu, ręce wiszą swobodnie wzdłuż ciała, plecy prosto, głowa również. Następnie stań na palcach i wytrzymaj przez 5 sekund. Możesz stanąć sobie za oparciem krzesła, żeby w razie utraty równowagi móc się go złapać lub cały czas się o nie podpierać. Po pięciu sekundach powróć do pozycji wyjściowej. Wykonaj trzy sety po dziesięć powtórzeń.

7. Stań prosto. Obie stopy na podłożu, ręce wiszą swobodnie wzdłuż ciała, plecy prosto, głowa również. Następnie stań na palcach i wytrzymaj przez 5 sekund. Możesz stanąć sobie za oparciem krzesła, żeby w razie utraty równowagi móc się go złapać lub cały czas się o nie podpierać. Po pięciu sekundach powróć do pozycji wyjściowej. Wykonaj trzy sety po dziesięć powtórzeń.

8. Stań w tej samej pozycji jak poprzednio. Jednak zamiast wyciągać rękę i nogę przed siebie wyciągaj ją pod skosem, jak widać na rysunku. Wykonaj dwa sety po dziesięć powtórzeń.


Masaż ścięgna Achillesa
Masaż klasyczny ścięgna Achillesa; przeprowadza się w pozycji leżenia pacjenta na brzuchu, stopa wystaje poza stół do masażu. Masowanie odbywa się po grzbiecie ścięgna, od guza piętowego oraz po stronach bocznej i przyśrodkowej ścięgna, od kości piętowej do mięśnia brzuchatego łydki. Stosuje się głaskanie, rozcieranie, ugniatanie w formie przełamywania i oklepywanie siekające.
 Przy masażu ścięgna Achillesa stopa pacjenta wystaje poza stołem do masażu.
 - Głaskanie - przeprowadzamy po stronie grzbietowej ścięgna i po stronach bocznych. Po stronie grzbietowej głaskanie wykonujemy opuszką kciuka (druga ręka może być użyta jako obciążenie kciuka) od guza piętowego do 1/4 dolnej łydki. Po stronach bocznych ścięgna masujemy kciukiem i wskazicielem jednej ręki.
 - Rozcieranie - wykonujemy kciukiem w formie ruchów okrężnych, po stronie grzbietowej ścięgna, od guza piętowego do 1/4 dolnej łydki. Po stronach bocznych masujemy również w formie ruchów okrężnych kciukiem i wskazicielem.
 - Przełamywanie ścięgna - obie ręce ustawiamy poprzecznie do osi długiej podudzia. Kciukami i wskazicielami łapiemy za ścięgno w okolicy pięty, przełamujemy go, wykonując ruchy jedną i drugą ręką, w strony przeciwne, od pięty do łydki.
 - Oklepywanie - wykonujemy w formie „siekania” kłębikami palców małych obu rąk.

Ćwiczenia ścięgna Achillesa przed uprawianiem sportu
-Rozciąganie długich mięśni łydki:
Zrób krok do przodu uginając ją, a drugą trzymając wyprostowaną z piętą przy ziemi. Kolano kończyny z uszkodzonym ścięgnem Achillesa  należy trzymać wyprostowane
Pozostając w wyżej opisanej pozycji, przesuń ciężar tylnej nogi do przedniej nogi i naciśnij piętę tylnej nogi mocno przy podłodze. Połóż ręce np. na ścianie. Napięcie powinno być odczuwane wysoko w łydce. Wytrzymaj w tej pozycji przez 15-20 sekund, odczekaj 20 sekund i powtórz jeszcze trzy razy.
 -Rozciąganie krótkich mięśni łydki:
Zacznij od tej samej pozycji, jak powyżej. Opierając się o ścianę ugnij kolano tylnej nogi, nadal utrzymując piętę na podłodze. Napięcie powinno być odczuwane niżej w łydce. Wytrzymaj w tej pozycji 15-20 sekund, odpocznij o 20 sekund i powtórz trzy razy całe ćwiczenie.
-Rozciąganie mięśni stopy:
Usiądź na krześle. Ruszaj nogą z uszkodzonym ścięgnem Achillesa w powietrzu, starając się „napisać” litery alfabetu. Złóż ręcznik i staraj się go chwycić palcami nogi. Wykonuj to ćwiczenie przez 15-20 sekund, a po kilku sekundach odpoczynku powtórz jeszcze 10-20 razy.
 -Wzmacnianie mięśni łydki:
Stań na krawędzi schodów lub stabilnym podwyższeniu. Taka pozycja pozwoli ci poruszać się w górę i w dół, nie uderzając piętą o schody. Należy uważać aby utrzymać odpowiednią równowagę, np. trzymając się poręczy. Unieś pięty od podłoża, a następnie powoli je opuść do możliwie najniższego punktu. Powtórz tą czynność 20 razy. Ćwiczenie powinno się odbywać w powolnym, kontrolowanym tempie. Gwałtowny ruch może stworzyć ryzyko uszkodzenia ścięgna.

wtorek, 5 czerwca 2018

Poczęstuj się cygarem

04.06.2014


Chodź tu, drogi chłopcze, poczęstuj się cygarem
Zajdziesz daleko, wzlecisz na wyżyny
Nigdy nie umrzesz, uda ci się, jeśli tylko spróbujesz
Będą cię kochać
Cóż, zawsze miałem dużo szacunku
I mówię to całkiem szczerze
Zespół jest fantastyczny, naprawdę tak myślę
A tak przy okazji, który to Pink?
A czy już ci mówiliśmy, chłopcze, jak się nazywa ta gra?
Nazywamy ją Hodowaniem Kury Znoszącej Złote Jajka

Jesteśmy powaleni. Słyszeliśmy o wyprzedanych Biletach.
Wkrótce wydasz album.
Jesteś to ludziom winien. Jesteśmy tak szczęśliwi, że ledwo możemy liczyć.
Wszyscy inni zzielenieli z zazdrości, widziałeś listę przebojów?
Bombowy początek, można to nieźle rozwinąć
Jeśli będziemy działać razem
A czy już ci mówiliśmy, chłopcze, jak się nazywa ta gra?
Nazywamy ją Hodowaniem Kury Znoszącej Złote Jajka

Tytuł oryginału: „Have a cigar”
Autor : Pink Floyd

poniedziałek, 4 czerwca 2018

Krążę w Twoich żyłach

02.05.2014


Z oddali ujrzała
Jak nadchodzę,
Wołałem ją
Roztrzęsiony
Obolały
Poskładałaś mnie z powrotem
Byłem zmarznięty i odziałaś mnie, kochana
Tonąłem i podniosłaś mnie, kochana

Anioł czy diabeł
Byłem spragniony, ty dałaś mi pić

Ty, na ciebie czekam
Ty, to ciebie pragnę
Krążę w Twoich żyłach

Byłem złamany i bezkształtnie powyginany
Byłem nagi, w ciuchach od ciebie
Me usta suche
Gardło zakurzone
Ty byłaś schronem
Przed pyłem i żarem
Nie ma już wody w studni

Anioł czy diabeł?
Byłem spragniony i dałaś mi pić
Ty, na ciebie czekam
Ty, to ciebie pragnę
Krążę w Twoich żyłach

Grzmoty, grzmoty wśród gór
Nad pustynią  deszczowa chmura
Z oddali ujrzała jak nadchodzę
Wołałem ją


Tytuł oryginału : „Trip through your wires”
Autor : U2

niedziela, 3 czerwca 2018

Historia głupoty

30.05.2014


Księga Kronik 2 – nie powiem o niej wiele więcej, co o poprzedniej… Znów na zmianę jeden król dobry, pięciu do niczego, wojny, najazdy, kary, głupi lud z głupim królem, obiecywanie poprawy i od nowa to samo.
Nigdy nie lubiłam historii, a już zwłaszcza historii głupoty.

sobota, 2 czerwca 2018

Bez obrony

28.06.2014


oskarżam cię o wszystko
o parę chwil do nieba
i o wieczność uśmiechu
o kolejne umarłe marzenie
i o nadzieję
którą dostaję od ciebie co drugą chwilę
a ty się wcale nie bronisz
i to jest mój największy zarzut

piątek, 1 czerwca 2018

Zamyśliłam się nad starością


23 marca 2013

Kiedy właściwie zaczyna się starość?
Dla młodych ludzi starość zaczyna się już po trzydziestce. Patrzą na trzydziesto-parolatków i widzą zgrzybiałych staruszków, którzy nie powinni się już zajmować niczym oprócz spacerów i wizyt u kolejnych lekarzy.
W miarę przybierania na wieku, ten pogląd się zmienia, potem myśli się, że starość jest po czterdziestce. Ale ktoś przecież wymyślił powiedzenie „Życie zaczyna się po czterdziestce” – podejrzewam, że to raczej nie był żaden trzydziestolatek.
Dla niektórych ta „zmiana kodu na czwórkę z przodu” jest bardzo traumatyczna. Ja swoje czterdzieste urodziny przeżyłam bardzo spokojnie, ale za to przeokropne były dla mnie trzydzieste dziewiąte urodziny – płakałam już na tydzień przed. Czy w związku z tym powinnam uważać, że jestem stara już od tych właśnie urodzin? 
Jest spora grupa ludzi, która uważa, że mamy tyle lat na ile się czujemy i taka grupa, która uważa, że mamy tyle na ile inni nas oceniają. Ta druga grupa to stali klienci salonów kosmetycznych oferujących prostowanie zmarszczek metodami, które nawet blachę falistą by wyprostowały i pokrywanie siwizny farbami, które śmiało mogłyby służyć za broń masowego rażenia. Ta pierwsza grupa za to łatwo może popaść w przesadę czucia się wiecznie młodym i stać się żywym obrazem powiedzenia „Z tyłu liceum, z przodu muzeum”.
No więc – kiedy?
Pierwszy siwy włos?
Pierwsza zmarszczka?
Pierwszy sztuczny ząb?
Pierwsze okulary do czytania?
A może wtedy, kiedy słucha się już tylko muzyki swojej młodości?
A może wtedy, kiedy nie ma już dnia, żeby coś nie bolało?
A może wtedy, kiedy przestaje się rozumieć ten świat i nadążać za ludźmi?
A może wtedy kiedy zmęczenie życiem przewyższa chęć do życia?
To tak , jak z tym człowiekiem, który miał początki Alzheimera i myślał o samobójstwie, tylko nie mógł się zdecydować, kiedy ma to zrobić:  nie chciał odjąć sobie za dużo życia, bo wciąż jeszcze było dla niego dobre, ale bał się, że poczeka o jeden dzień za długo i już nie będzie pamiętał, że miał to zrobić. Ze starością najwyraźniej jest tak samo – każdy musi sam zdecydować, czy to już….