sobota, 21 kwietnia 2018

Marzec 2014


1 marca 2014
ozywienia brak i nie przewiduję go do czwartku. oczywiście to jest wersja hiperoptymistyczna.
w związku z tym zmodyfikowałam troche plany – nie ma sensu brac wolnego w przyszłym tygodniu.
A sie całkiem nie odzywa, mam nadzieję, ze to z powodu nawału roboty w Wawie.
dziś przychodzi do mnie A i M. podjęłam próbę kolejną. od rana mam wahania nastroju – raz sobie wymyślam od idiotek „po co Ci to”, a potem stwierdzam, ze teksnię za nią. wydaje mi się, ze ja teksnie za taka A jaką była kiedyś. a to co jest teraz mnie nieco odrzuca. cholera, czy ja sie też tak zmieniłam jak prawie wszyscy w moim otoczeniu? może inni tez na mnie tak reagują?…. anyway – mam pozytywne nastawienie, mam zamiar miło spędzic wieczór i mam zamiar akceptowac ja taka jaka jest i przypominac sobie te wszystkie jej wspaniałe cechy, które sprawiły, ze sie zaprzyjaźniłysmy te milion lat temu…
kolano mnie tak boli, że zaraz bede miesem rzucać. albo sobie nim obłoże wyżej wymieniona część ciała. ale to chyba smoczym mięsem by trzeba, a w miesnym na rogu nie mieli
byłam na nordiku z mamą. nawet już po 15 minutach przestała. muszę się jakos bronić.


1 marca 2014
no i było całkiem fajnie
A nadal milczy, zaraz do niego napiszę.

a potem Clone Wars  

2 marca 2014
wczoraj do północy oglądałam Ellen. usmiałam się do łez, a przy okazji ona poruszyła we mnie niespodziewane struny… She’s hot, krótko mówiąc

dziś odwiedziny mamay, potem troche pracowałam, obiad, zajęłam się swoimi zaniedbanymi stopami. teraz pomalowałam paznokcie, ogarnęłam się internetowo i tęsknię za jakąś silna osobowością. albo House albo Anakin 

3 marca 2014
dziś w pracy fajnie, zadowolona byłam.
tyle że są zapóźnienia w wypłacie, a ja bez kasy…
dzień oczyszczania przebiega bez problemu głównie ze wzglądu na to, że znów mnie brzuch boli i mam biegunkę, więc nie mam ochoty na żadne jedzenie…. :/
tempo działań wszelakich nadal wolne

 4 marca 2014
przelali częśc kasy
dziś w pracy też efektywnie i w porządku
dietę trzymam: dziś 250kcal, z czego jeszcze 60 mam do wykorzystania
tyle że zimno, cholera, i mnie i po prostu na zewnątrz.
napisałam dzis do paru osób towarzysko – dawno mi się to nie zdarzyło.
chyba wejdę do wanny z wrzątkiem 

 5 marca 2014
znów padam…. nie wiem co jest… :/

6 marca 2014

zrobiłam co niezbędne i zlewam wszystko inne

7 marca 2014

Skunk Anansie  

7 marca 2014

Serce mnie dziś boli….

7 marca 2014

I see dead people  

 8 marca 2014
20 minut  

9 marca 2014
weekend tak pracowity, że nie chce mi sie nawet nic pisać
na dodatek dzis mnie głowa boli
w sumie jej sie nie dziwie

pomysł wzięcia troche wolnego coraz  bardziej mi sie podoba

10 marca 2014
masakra normalnie
w pracy ledwo nogami powłóczyłam
P po wecie rzygała przez półtorej godziny co 10min.
wszystko mnie boli

Dzień Mężczyzny zrobiłyśmy naszym chłopakom. Fajnie wyszło.

 11 marca 2014
lepiej
P całkiem lepiej
ja sporo lepiej
w pracy nie umierałam
poszłam do lasu
ogarnełam dom i inwentarz
ugotowałam kapuśniak
poczytałam
więc jest lepiej
mam nadal wstręt do niektórych rzeczy ale to po prostu tego na razie nie robię i tyle

12 marca 2014
trzymam się ale nie wiem, czy nie popełniłam jednak błedu, może trzeba było zrobic sobie wolne…

13 marca 2014
jakoś ciągnę ten wózek, ale w zasadzie niewiele robię, wegetuję bardziej, dnia na dzień, zasypiam non stop….
może w weekend zrobię zmiane planów…

14 marca 2014

padam…..

16 marca 2014
ułozyłam nowy plan dnia
myslę jeszcze o tym, żeby plan diety jednak ułozyć i sprobowac znów…

szykuje prezent dla M  

17 marca 2014
wprowadzam w życie nowy plan. wcale nie jest jakis jak widze bardzo luźny, bo oto jest prawie 18 a ja dopiero koncze zaplanowane rzeczy za jakies pół godziny i wtdy sobie poczytam i sie wykapię…. no ale przynajmniej sie to powoli i bezstresowo odbywa.
nadal mnie wszystko boli. może to troche ta pogoda. zab tez mi troche dokucza. i głowa boli.
kasy na koncie nie ma.

jak ja mam wszystkiego dosyć….prawie skończyłam prezent dla M. 

 18 marca 2014
dzisiejszy dzień się zaprezentował całkiem nieźle.
byłam na basenie
jestem juz całkiem obrobiona niexle, ostatnie przegladania internetowe i zaraz będe mogła sobie cos włączyc do odpoczywania i coś zjeść
może być  
19 marca 2014
dziś byłam w delegacji „na imieninach”. dobrze, ze tam bylismy, organizatorzy dziękowali nam chyba ze trzy razy.
trochę dziś nie miałam siły na dietę….

tęsknota we mnie dziś uderzyła…. to juz półtora miesiąca….  

21 marca 2014
wczoraj jakoś nic nie napisałam… dzień był niezły, zakupy zrobiłam, potem zajęłam sie swoja twarzą, robiąc milion zabiegów, poczytałam.
dziś w pracy bardzo efektywnie.

a teraz pisze teksty.

21 marca 2014

mail    

21 marca 2014

Odwrotnie  

22 marca 2014
P sobie w nocy uszkodziła nogę. po 8 już byłyśmy u weta. dostała dwa zastrzyki przeciwzapalne i zestaw witB. na razie nie jest niestety lepiej. staram się powtarzac sobie, że przeciez się to nie zaleczy w ciągu kilku godzin….
byłam na Nordiku.
obiad. od pon trzeba wrócic na dietę.
uruchomiłam balkon.

musze popracować a jak mi się nie chce to szok….bo mi się juz generalnie nie chce pracować…

22 marca 2014
mundurki  

22 marca 2014

papier toaletowy  

22 marca 2014
tęsknię, oj tęsknię
dobrze

cieszę się, że wracam 

23 marca 2014
głowa mi peka i chyba zaraz peknie. juz wziełam tabletkę.
noc była cięzka, ale chyba P troche lepiej.
u mamy nastapił powrót do starych tematów.

tęsknię i dobrze mi z tym. 

24 marca 2014
cholery mozna dostać… szefostwo skupiło na mnie swoje wrzaski za piątkowe niemoje przestepstwo… na dodatek walneła mi dzis w łeb wiadomoscią o nadchodzacym zwiekszeniu moich obowiązków…
P ma cukry ponad normę. i zatwardzenie. nadal kuleje.
generalnie to dzis tylko strzelic sobie w łeb….

który nawiasem mówiąc nadal mi peka, więc może strzelac nie potrzeba wcale…

25 marca 2014
ogólnie jest do dupy…

27 marca 2014
jest tak sobie
P wyniki nadal dośc wysokie
w pracy to juz jest taki wk…w u wszystkich, ze głowa mała. postanowiłam przelać kasę na kurs i iśc w czasie urlopu zdobyc inny zawód. bo doprawdy nie wiem jak długo tu sie da wytrzymać.
E poradziła mi jeszcze wczoraj wziąć urlop. tez jest to jakas opcja.
pokaz dość udany, aczkolwiek bywały lepsze.
za to : mail   
drugi dzień diety. wczoraj zjadłam 100kcla, dziś zamierzam 200kcal. jeszcze wieczorem kubek barszczyku na mnie czeka. zimno mi generalnie, ale poza tym – nie jest źle. zwłaszcza, ze dziś to juz praktycznie mam trzy posiłki 

ide sobie poleżej w pianie i pomarzyć…. wiadomo o czym… a raczej o kim…. 

 28 marca 2014
znów podpadłam w robocie
zmęczona
wytrzymuje z dietą, ale juz jest cięzko. jutro bede mogła zjeśc 300kcal
spaaaaać

29 marca 2014
obudziłam się o 5.55… więc wstałam, zmierzyłam P cukier i zaczełam się kręcic po domu.
popracowałam, ogarnełam.
zjadłam niezłe sniadanie: jajko na miękko, mleko, słatka pomidor+ogórek+szczypiorek.
niedługo ide na nordik. mam nadzieję, że tam nie padnę, bo jednak trochę osłabiona jestem…
ale opłaca się – widac skutki jak sie na wage wejdzie 


30 marca 2014
a ja juz na nogach i od samego rana działam. trzeba wykorzystac fakt, że mam troche energii….
z samego rana wylałam z siebie troche jadu i żalu na temat swojej pracy
naprawdę coraz częsciej mysle, że chyba czas zmienic zawód… tylko przy tym bezrobociu to ….

P w miarę, powoli godze sie z myslą, że czeka nas życie cukrzyka…

31 marca 2014
jakoś przezyłam dzisiejsza promocję… ufff…..
miałam koszmarna noc i chyba dziś padne spac wczesnie. ze wszystkimi po kolei się kłóciłam, z mamą, że mi sprząta to co ja posprzątałam, z babcią, że pali po kryjomu, z naczalstwem o godziny pracy, a na koniec snu kazałam się zamknąc koledze, który komentował mnie w (dla niego) śmieszny sposób. i wtedy już budzik zadzwonił. uffff…
a mama zrobiła dziecku pierogi…. dietę szlag trafił…. chyba sobie w związku z tym budyń ugotuję.

Nasza story (4)


3 lipca 2014

 Po prostu czytelnik 

Autobus majestatycznie skręcił w lewo, wyginając się jak stonoga. Trochę nim zarzuciło i przytuliło do szyby. Mmmm, jaka chłodna i przyjemna…
Ostatni tydzień cały przeżył jak w gorączce. Ostatni tydzień? A nie ostatni miesiąc? Właściwie był w gorączce od ich spotkania, unosił się nad ziemią śpiewając „30cm ponad chodnikami”, dosłownie. W pracy podejrzanie się na niego patrzyli, ktoś tam chyba nawet rzucił jakiś żart, czy na loterii wygrał, czy może wieczór okazał się lepszy niż przewidywano? Zaśmiał się razem z innymi, w końcu mieli trochę racji, nawet nie wiedząc w jakim sensie.
Cały czas zastanawiał się, kiedy może znów do niej napisać. Nie, wróć, to nieprawda, zastanawiał się, kiedy może do niej napisać i poprosić ją o kolejne spotkanie – o, tak wyglądała prawda. Bo pisał do niej tak samo często jak zawsze, starał się tu nic nie zmieniać. Nie wyliczał oczywiście jak jakiś księgowy, więc może było tych maili trochę mniej, może trochę więcej, ale wciąż w normie. Ale krążyła mu pod czaszką natrętna mucha „kiedy ją znów zaprosić?” Walczył, walczył, a potem wreszcie znalazł sposób, żeby się zamknęła. On sam przecież nie chciał, żeby następne spotkanie było za szybko, unosił się jeszcze na fali tamtego. Czekanie na miodek jest tak samo przyjemne jak jedzenie miodku. Uśmiechnął się na tę myśl, stary chłop, a Kubusia Puchatka cytuje. Cóż, kiedy to najlepsza życiowa prawda.
Więc czekał już spokojniej, rzucał dowcipy, opowiadał coś, skakał pod sufit niemalże z powodu odpowiedzi. Rzadko przychodziły, ale ich częstotliwość też w sumie na razie mu odpowiadała. Czasem tylko siedział przed ekranem i myślał „kurcze, nic nie przysłała, tęsknię za jej mailami”.
Aż tu nagle tydzień temu przeglądając rutynowo sieć znalazł zawiadomienie, że będzie miała spotkanie autorskie, całkiem blisko. Będzie czytać swoje wiersze, odpowiadać na pytania, będzie można kupić jej książki. Cóż, książki miał wszystkie, tę najnowszą też, w połowie już ją umiał na pamięć, szczerze mówiąc. Ale zaświtała mu myśl, od której już nie mógł się opędzić: zobaczyć się z nią, ot tak, po prostu jak jeden z czytelników. Przecież nim był, do diabła! I to wiernym!
Przyjechał dwie godziny wcześniej, rozpalony, w gorączce, nie wiedząc tak naprawdę, co ze sobą zrobić. Przez kilka dni wbijał sobie do głowy, że jedzie tylko ją zobaczyć i posłuchać.  Że najwyżej podejdzie powiedzieć jej kilka słów, uścisnąć rękę. Że ma sobie nie wyobrażać za dużo. To ostatnie było nieosiągalne, więc w końcu poddał się, wymarzył sobie wszystko, co tylko mu przyszło do głowy, i zakrył pokrywką. Marzenia ok, ale rzeczywistość trzeba mieć przed oczami. Przez moment miał ochotę podejść do stolika i zaproponować swoja pomoc przy układaniu jej książek na sprzedaż. Zrezygnował. Bał się, że jak ona go zobaczy w takiej roli, to poczuje się osaczona. Dlatego też w ostatniej chwili napisał jej, że będzie na tym spotkaniu, żeby nie myślała, że ją ściga potajemnie.
Usiadł więc sobie bezpiecznie w trzecim rzędzie, pośrodku, żeby dobrze i z bliska ją widzieć. To były magiczne chwile, kiedy słuchał jak z humorem opowiada o swoim życiu, jak pięknie czyta swoje poezje, jak się uśmiecha. Ma taki piękny uśmiech, powinna się uśmiechać cały czas, wtedy i jej oczy robią się ciepłe. Mógł patrzeć na nią godzinami, śledził każdy jej gest. Miał nadzieję, że ona nie czuje tego na skórze, a jeśli czuje, to że odbiera to jak delikatny dotyk kogoś, dla kogo wiele znaczy i że jest to dla niej też miłe. Bardzo czepiał się tej nadziei, bo cały czas gdzieś w podświadomości obawiał się, że sprawia jej swoją adoracją przykrość, że często ona ma już go dosyć, że najchętniej by go zablokowała na koncie. Z trudem wyciągał się z takiego stanu wspominając coraz liczniejsze przecież dowody, że tak nie jest. Może nie był jakoś jej wielce miły, ale chyba też nie był czymś, co Anglicy trafnie nazywają „pain in the neck”. Czasami zamieniając szyję na inną część ciała.
Na zakończenie spotkania ustawił się grzecznie w kolejce ludzi czekających na autografy. Uśmiechnęła się, kiedy zauważyła go przed rozpoczęciem, więc nabrał odwagi.
- Jak się podobało? – zapytała zanim zdążył otworzyć usta.
W zasadzie chyba jednak zdążył otworzyć usta zanim zapytała, bo tak mu zostały na jakiś czas. Miał przygotowane, co jej powie, ale nie spodziewał się, że ona go pierwsza zagadnie.
- Bardzo – wykrztusił i zdzielił się w myślach po głowie. Przypomniał sobie jak siedział rozmawiając z nią godzinę przy kawiarnianym stoliku i odzyskał mowę.
W zasadzie to teraz był z siebie dumny. Powiedział, co chciał powiedzieć, zapytał, o co chciał zapytać, a przecież kiedy w okolicy byli inni ludzie, zazwyczaj siedział cicho i rzadko coś potrafił z siebie wydusić. Czego to człowiek nie zrobi, jak czuje, że inaczej będzie się musiał pożegnać ze swoim marzeniem.
Wyciągnęła do niego rękę na koniec. Poczuł się napełniony szczęściem po czubek głowy, dziwił się, że nie trysnęło górą jak z fontanny.
Zaczekał gdzieś w oddaleniu aż się pozbierają i odjadą. Już nie chciał, żeby go widziała, ale chciał jeszcze choć chwile wspominać piękne godziny mając ją w zasięgu wzroku.
Autobus skręcił w prawo i odrzucił go od chłodnej szyby. A, co tam. niech mu gorączka w głowie płonie, ma powód. Znów będzie się unosił ponad chodnikami. A potem się pomyśli. Przyszłość nagle wydaje się tak pełna możliwości.