sobota, 20 stycznia 2018

Kwiecień 2011


2 kwietnia 2011

Jak na razie wszystko bez zmian 

 5 kwietnia 2011
Muszę się pilnować, bo jakoś mi się kontrola nad jedzeniem rozjeżdża – tu troche więcej, tam troche więcej i zaczyna się robić bez sensu.
Ale chyba już dojrzewam do rozpoczęcia ćwiczeń. 

8 kwietnia 2011
Kurcze, nie chce mi się 
Ciężki czas emocjonalnie, może dlatego. Ale na szczęście nie cofam się w rozwoju – co dodałam, robię cały czas. Więc poczekam spokojnie, aż mi się zachce coś nowego wprowadzać, inaczej nie ma sensu. A jutro się zważę. zobaczymy, czy mi ostatnie popuszczenie cugli nie zaszkodziło.

9 kwietnia 2011
77,5 kg – nie zaszkodziło ;P
A dziś naszło mnie, zeby zacząc smarować brzuch, więc zaczęłam. jakis żel termalny, co to ma wyszczuplać. Piecze jak cholera, więc chyba działa. 

13 kwietnia 2011
Zły stan psychiczny nie pomaga w utrzymaniu pozytywnego podejscia do zmian zyciowych. Nie będzie niczego nowego. I tak cud, ze nie wypadłam z juz zdobytych przyzwyczajeń.

16 kwietnia 2011
Trwam, co uważam za duży sukces.
Poza tym tak naprawdę wróciłam do ograniczonego podwieczorku, który kiedys udało mi sie osiągnąć.
Ale nie bedę ukrywać – dołek psychiczny utrzymuje się, więc miałam ostatnio „dzień wielkiego żarcia”.
Na szczęście waga się nie zmieniła – 77,5kg.

22 kwietnia 2011
Wszystko bez zmian.
Myślę, że jestem już gotowa na wprowadzenie czegoś nowego do mojego zdrowego trybu życia. Dam znać, co to jest. 
Na razie myślę, że nadchodzą święta, ale mam szczere checi i poważny zamiar nie obżerać się. Uda się!

23 kwietnia 2011
Dobra. no to poćwiczę znów pośladki i dołączę uda, a co!!! 

30 kwietnia 2011
Ufff, dawno mnie tu nie było. A jednak zdecydowanie lepiej mi szło, jak codziennie coś tu pisałam i zawsze miałam tą świadomość, że jak coś nie pójdzie, to trzeba bedzie się w tym konfesjonale z tego wyspowiadać… 
No to dziś zbiorczo:
1. każdego ranka ćwiczę biust
2. przed obiadem lub czasem po południu ćwiczę uda i pośladki
3. wziełam się znów za brzuszki, ale marnie mi idzie, co drugi dzień albo zapominam, albo znajduję jakiś inny powód, żeby tego nie robić 
4. śniadanie jest w porządku
5. drugie śniadanie według planu
6. obiad? zupa ok, ale drugie danie jakoś mi się na talerzu rozrasta, oszukuję sama siebie, a przecież dobrze wiem, że garść drugiego dania to naprawdę ma się dać nakryć dłonią, a nie wystawać z niej na wysokość drugiego piętra 
7. podwieczorek bez zastrzeżeń
8. próby ograniczenia kolacji trwają, z bardzo różnym, najczęściej negatywnym, skutkiem 
9. smarowanie jest bez zastrzeżeń – wszystkie newralgiczne punkty mają swoje pięć minut w ciągu dnia
10. wieczorny masaż twarzy w większości się udaje
11. waga – 77,5kg, a więc bez zmian
There is much room for improvement… czyli dużo jeszcze do zrobienia.
Trzeba się spiąć. 


Zamek (5)


13.02.2010

Rozdział 5


Schody stopniowo zwężały się schodząc w dół. W małym rozwidleniu przewodnik zatrzymał swoją grupę.
- Witam państwa w podziemiach naszego zamku. Po urokach sal na górze mogą się one wydać państwu mniej atrakcyjne, ale mimo wszystko zachęcam do zwiedzania. Te podziemia to właściwie ciąg korytarzy i lochów dla skazańców. Ze względu na małe rozmiary sal i korytarzy zabieramy ze sobą tylko małe grupy, ale i tak większość będą państwo zwiedzać sami. Wszędzie są strzałki pokazujące kierunek zwiedzania oraz tabliczki z opisem sal i z opowieściami z nimi związanymi. Miejsca nie przeznaczone do zwiedzania są zamknięte, więc nie powinni się państwo zgubić. Na wszelki wypadek jestem jeszcze tutaj ja, który mam za zadanie dopilnować, żeby każdy dotarł do końca drogi. Zapraszam do zwiedzania, chodźmy.
Długi wąż ludzi rozciągnął się za idącym przodem przewodnikiem. Julia i Marta były gdzieś w środku grupy. Przed nimi szedł jakiś gruby chłopak i Julia przez cały czas zastanawiała się, czy biedak gdzieś nie utknie, jeśli korytarzyki zrobią się jeszcze węższe. Za nimi posapywała starsza pani, obwieszona porządnie złotem. Julia miała ochotę powiedzieć jej, że gdyby zdjęła te kilogramy biżuterii, byłoby jej dużo łatwiej.
Podziemia same w sobie były rzeczywiście nieco rozczarowujące, ale historie opisane w każdej sali były naprawdę świetne. Większość z nich miała zresztą pod spodem dopiski, że są oparte na autentycznych wydarzeniach lub po prostu, że są prawdziwe.
- Julka, chodź, wiesz, że ich już nawet nie widać? – stwierdziła w pewnej chwili Marta.
- No to co? Podobno można to zwiedzać samemu. – odparła Julia.
- Niby tak, ale jakoś tu dziwnie. Chodź już, co?
- Jasne, idziemy.
Przeszły długi korytarz i znalazły się w sali pełnej naczyń poukładanych na stołach, podłodze i w niszach w ścianach. Jak przeczytały na tabliczce, naczynia należały do więźniów, którzy tutaj zakończyli życie.
Jakoś nie miały ochoty tego oglądać.
- Słuchaj, tu nie ma wyjścia korytarzem – zorientowała się Marta. – Czyżbyśmy miały wyjść przez jedne z tych drzwi?
- Przewodnik mówił, że to, co nie służy do zwiedzania jest zamknięte – przypomniała Julia. – Musimy tylko sprawdzić, które drzwi są otwarte. Ja jedne, ty drugie.
Podeszły do drzwi. Julia wyciągnęła rękę.
- Mój sen... – pomyślała. – Mój sen... jestem gdzieś, gdzie nie powinnam być.... jestem sama, a nie powinnam być sama ... i zaraz otworzę drzwi, których nie powinnam otwierać i stanie się coś złego....
- Co ci jest?
- Nic, wszystko w porządku. – odpowiedziała. Nie była sama, więc jej sen nie mógł się sprawdzić.
Obie jednocześnie nacisnęły klamkę.
Drzwi otworzyły się.
Jedne.
I drugie.
- Co teraz? – zapytała Julia.
- Zajrzyjmy do środka. Jeśli gdzieś są strzałki, to jest właściwa droga.
Julia popchnęła drzwi i dała dwa kroki do przodu. Korytarz był oświetlony, podobny do wszystkich innych. Nie było żadnych strzałek. Nie? Zaraz, a co to jest tam na ścianie?
Julia dała jeszcze dwa kroki do przodu.
Zdążyła pomyśleć, że to nie jest strzałka, kiedy za sobą usłyszała huk zamykających się drzwi. Światło zgasło.
Właściwie nie musiała się wracać, ale resztki nadziei mówiły jej, że to tylko przeciąg zatrzasnął drzwi.
Popchnęła je.
Ani drgnęły.
Gorzej.
To już nie były drzwi. Wymacała tylko jednolity mur, ani śladu klamki czy zawiasów.
Otworzyła drzwi, których nie powinna była otwierać. Była tam, gdzie nie powinna była się znaleźć. I była sama.






- Gdzie są teraz?
- Już z nami. Każda swoją drogą.
- A reszta?
- Bez problemów.
- Czyli sprawa załatwiona.
- Myślę, że jak zwykle: od tej chwili nic nam już nie przeszkodzi.

Dać sobie radę


11.09.2010

Nate Fisher, JR : „All I feel is that all day I try to manage myself”

Nataniel Fisher junior : „Nie czuję nic innego poza tym, że cały dzień próbuję dać sobie radę ze    sobą”

Cytat z serialu „Six Feet Under”


Jeden Osiem L „Jak zapomnieć”


18.06.2010

Ile dałbym by zapomnieć cię, wszystkie chwile te,
Które są na nie, bo chcę nie myśleć o tym już,
Zdmuchnąć wszystkie wspomnienia niczym zaległy kurz,
Tak już po prostu nie pamiętać sytuacji,
W których serce klęka, wiem,
Nie wyrwę się chociaż bardzo chcę, mam nadzieję, że to wiesz i ty.

Znowu widzę ciebie przed swoimi oczami,
Znowu zasnąć nie mogę, owładnięty marzeniami,
Wszystko poświęcam myśli, że byłaś kiedyś blisko,
Kiedy czułem ciebie obok wtedy czułem, że mam wszystko,
Tyle zostało po mnie, tylko ty i setki wspomnień,
Ile dałbym za to by móc o tym już zapomnieć,
Teraz nie ma nas i nie chcę być tam gdzie ty jesteś,
Znowu staniesz przede mną, zawsze robisz mi to we śnie,
Będę patrzył jak odchodzisz, chociaż chciałbym się odwrócić,
Będę myślał ile dałbym komuś, kto by czas zawrócił,
Kto by zatrzymał wskazówki tylko na ten jeden moment-
-w chwili, w której cię poznałem, poszedłbym już w drugą stronę.

Ile dałbym by zapomnieć cię, wszystkie chwile te,
Które są na nie, bo chcę nie myśleć o tym już,
Zdmuchnąć wszystkie wspomnienia niczym zaległy kurz,
Tak już po prostu nie pamiętać sytuacji,
W których serce klęka, wiem,
Nie wyrwę się chociaż bardzo chcę, mam nadzieję że to wiesz i ty.

To był sen na jawie, gdy marzenia się spełniały,
Wszystko takie realne, chwile szybko tak mijały,
Tylko my zamknięci w czterech ścianach,
A tak wolni, ważne ty byłaś obok, a ja czułem się spokojny,
Pamiętasz jeszcze te dni, całe miesiące,
Pamiętasz? chcesz zapomnieć? ja nie mogę, wiem że błądzę,

Smutek: kiedyś opowiastki - ja, ty i srebrna taca,
Kiedyś to nie przerażało, już do tego nie chcę wracać,
Aura zepsucia w powietrzu, tracisz te 50%, chcę zapomnieć o tobie,
Zatrzeć w pamięci te noce, by odeszły w niepamięć chwile,
Które zwałem złotem, tamte chwile to tombak, bo już wiem co było potem

Ile dałbym by zapomnieć cię, wszystkie chwile te,
Które są na nie, bo chcę nie myśleć o tym już,
Zdmuchnąć wszystkie wspomnienia niczym zaległy kurz,
Tak już po prostu nie pamiętać sytuacji,
W których serce klęka, wiem,
Nie wyrwę się chociaż bardzo chcę, mam nadzieję że to wiesz i ty.

Moje myśli spiętrzone wokół jednej chwili,
Kiedyś tak krótka potrafiła czas umilić,
Teraz stojąc jakby obok wciąż się przyglądam,
Już nie cieszy jak kiedyś, wspominam, myślę dokąd zdążam,
Inne cele w życiu, inne plany i pragnienia,
Muszę wszystko pozmieniać, tak jak czas wszystko zmienia,
To co było nie wróci, wiem choć czasem mam nadzieję,
Po co mam więc pamiętać, ktoś by powiedział "stare dzieje"
Wiem to, nie mogę zapomnieć jak było dobrze,
Wiem to, skończyło się, mój własny pogrzeb,
Wiem to, i proszę Boga: nigdy więcej niech nie pozwoli na to,
By ktoś trafił w moje serce

Ile dałbym by zapomnieć cię, wszystkie chwile te,
Które są na nie, bo chcę nie myśleć o tym już,
Zdmuchnąć wszystkie wspomnienia niczym zaległy kurz,
Tak już po prostu nie pamiętać sytuacji,
W których serce klęka, wiem,
Nie wyrwę się chociaż bardzo chcę, mam nadzieję że to wiesz i ty.

Cóż to jest...


18.11.2010

Cóż to jest świat?... czym jest życie?....
Miejsce, gdzie zarabiamy na swoją przyszłość, w niebie, piekle, na kolejne wcielenie, na nirwanę. Taka poczekalnia. Szkoła, w której uczymy się tego, co dopiero przed nami. Cierpimy, płaczemy, śmiejemy się hedonistycznie pod wąsem albo mamy wszystko w d….
Świat wypadł mi z moich rąk…
Miejsce, gdzie życie jest możliwe. Dziwny zbieg okoliczności, układ słoneczny, księżyc, woda i życie. Przetrwać, dać życie kolejnym pokoleniom, przedłużyć  gatunek,  umrzeć. Pstryk. Światło zgasło, świat trwa bez nas…
¿Qué es la vida? Un frenesí.
¿Qué es la vida? Una ilusión,
una sombra, una ficción,
y el mayor bien es pequeño;
que toda la vida es sueño,
y los sueños, sueños son.

Półka w domu szalonego naukowca. Wymyślił świat, dał mu imię, zasady, reguły, fizykę, metafizykę i ludzkie odruchy. Nasz los wymyślony w jego mózgu, zapisany w html albo systemie dwójkowym. Pewnego dnia zdecyduje, że nasz czas dobiegł końca, naciśnie delete….
Czym jest me czucie?
Ach, iskrą tylko!
Czym jest me życie?
Ach, jedną chwilką!
Lecz te, co jutro rykną, czym są dzisiaj gromy?
Iskrą tylko.
Czym jest wieków ciąg cały, mnie z dziejów wiadomy?
Jedną chwilką.
Z czego wychodzi cały człowiek, mały światek?
Z iskry tylko.
Czym jest śmierć, co rozprószy myśli mych dostatek?
Jedną chwilką.
Czym był On, póki światy trzymał w swoim łonie?
Iskrą tylko.
Czym będzie wieczność świata, gdy On go pochłonie?
Jedną chwilką.
Reality show, telewidzowie na Melmak, Dantooine i setce innych oglądają jak sobie radzimy. Wstawili nam tu różne gatunki zwierząt, różne typy ludzi, każdy powinien mieszkać na oddzielnej planecie, a oni upchali nas tu i śmieją się, jak głosimy, że faceci są z Marsa. Z jakiego Marsa, z Modkelasdeki.  Jak nam oglądalność spadnie, to z nami skończą…
Życie to jest teatr -- mówisz, ciągle opowiadasz.
Życie to jest tylko kolorowa maskarada.
Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra.
Przy otwartych i zamkniętych drzwiach -- to jest gra.

Życie to nie teatr -- ja ci na to odpowiadam.
Życie to nie tylko kolorowa maskarada.
Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest.
Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć.

Planeta  robotów, a my jako baterie. Dostarczamy im energii, a oni w zamian za to dostarczają nam piękne sny o rzeczywistości. Nie wszystkie piękne, podobno nie jesteśmy w stanie uwierzyć w rzeczywistość, która nie ma w sobie tragedii, klęsk, płaczu i zgrzytania zębów. Kiedyś przyjdzie ten jedyny i wszystko zacznie się od nowa. Take the blue pill…
Uparcie i skrycie
och życie kocham cię kocham cię
kocham cię nad życie
W każdą pogodę
potrafią dostrzec oczy moje młode
niebezpieczną twą urodę

Kocham cię życie
poznawać pragnę cię pragnę cię
pragnę cię w zachwycie
choć barwy ściemniasz
wierzę w światełko które rozprasza mrok
Geny. Samolubne stworzenia, wszystko podporządkowują sobie. Zależy im tylko na tym, żeby przetrwać, żeby stworzyć sobie idealnego nosiciela. W sumie mogłyby żyć gdziekolwiek, Wenus, Obłok Magellana, czarna dziura, supernowa, rajski ogród. Wybrały  Ziemię. Czy to dla nas przekleństwo, czy błogosławieństwo?...
Kiedy powiem sobie dość….

Inspiracje: Bóg,  Myslovitz, Darwin, Calderon de la Barca, Lem, Mickiewicz, South Park, Stachura, Matrix, Geppert, Dawkins, ONA.



Weź słuchawki i chodź


 17.01.2010

Doktorze, doktorze, jestem w łóżku
Doktorze, doktorze, boli mnie głowa
Doktorze, doktorze, złoto to ołów
Doktorze, doktorze, dławię się chlebem
Doktorze, doktorze, niedożywiony
Doktorze, doktorze, złoto to ołów
Doktorze, doktorze, Jezus krwawił
Doktorze, doktorze, ból jest czerwony
Doktorze, doktorze, czarna rozpacz
Owsianka, upiór, tłusta łyżka
Używana łyżka, czarna rozpacz

Muzyka zdaje się pomagać na ból
Zdaje się motywować mózg
Doktorze, przekaż swojej żonie
Że żyję
Kwiaty rozkwitają
Uświadom to sobie
Uświadom to sobie
Uświadom to sobie

Tytuł oryginału : „Take up thy stethoscope and walk”
Autor : Pink Floyd


Poza kontrolą


7 lutego 2010

Poniedziałek rano
świta osiemnaście lat
powiedziałem jak długo
powiedz jak długo

To było pewnego nudnego poranka
obudziłem świat wrzaskiem
byłem taki smutny
a oni byli tacy zadowoleni


Miałem poczucie, że wszystko wymknęło się spod kontroli
Takie miałem zdanie, że wszystko wymknęło się spod kontroli


Chłopcy i dziewczyny do szkoły
a dziewczyny takie jeszcze dzieci
nie jak ta


Miałem poczucie, że wszystko wymknęło się spod kontroli
Takie miałem zdanie, że wszystko wymknęło się spod kontroli


Takie miałesm poczucie, że wszystko wymknęło się spod kontroli
Miałem taką opinie, że wszystko wymknęło się spod kontroli

Walczyłem z losem
Krew jest na bramie do ogrodu
Człowiek powiedział dzieciństwo
To jest w jego dzieciństwie


Pewnego dnia umrę
Wybór nie będzie należał do mnie
Czy będzie za późno?
Nie możesz walczyć z losem
Miałem poczucie, że wszystko wymknęło się spod kontroli
Takie miałem zdanie, że wszystko wymknęło się spod kontroli

                                                      tytuł oryginału : ”Out of control”

                                                      autor : U2

Nie przeszkadzaj Bogu


03.02.2010

Nie przeszkadzaj Bogu

Wielokrotnie spotkałam się w różnych okolicznościach ze stwierdzeniem, że Bóg nie wysłuchuje naszych modlitw i na nie nie odpowiada. Niektórzy uczynili nawet z tego argument przeciwko istnieniu Boga i twierdzą, ze nie odpowiada bo go zwyczajnie nie ma. Ale oni jako niewierzący mają do tego pełne prawo, podobnie jak agnostycy, którzy podważają sens zarówno istnienia, jak i wykonywania modlitw. Natomiast wśród ludzi wierzących jest również mnóstwo takich, którzy twierdzą, że tracą wiarę, ponieważ ich prośby i błagania to jakby grochem o ścianę rzucać. Czy aby na pewno? A może jest zupełnie odwrotnie i to właśnie przez ich niewłaściwe podejście rozmowa z Bogiem to jakby się ślepy z głuchym o kolorach dogadywał?
Zacznijmy od podstaw, a więc od definicji modlitwy. Modlitwa jest przede wszystkim rytuałem, skierowaniem swoich myśli czy też słów do istoty wyższej, lub też istot wyższych. Jeśli jest zwerbalizowana, nazywa się ją ustną, jeśli nie – myślną. Może być dziękczynna, błagalna, chwalebna, przepraszająca oraz jeszcze wiele innych rodzajów i kombinacji. Mogą być do niej potrzebne rekwizyty takie jak różańce, czy młynki modlitewne, niektórzy modlą się „do obrazu”, twierdząc, że pomaga im to wyobrazić sobie świętego, z którym rozmawiają. W wielu religiach ukształtował się kanon modlitw, których treść jest ściśle określona i przekazywana w takiej formie wyznawcom. Natomiast zgodnie z zasadami logiki, którymi się kierują agnostycy, modlitwa jest dla nich rozmową w formie prośby bądź monologu z rzekomo istniejącą, ale o nieudowodnionej w sposób empiryczny egzystencji, istotą wyższą (Bogiem) o chwilowe zawieszenie praw naturalnych, których autorstwo jest tej istocie przypisywane, celem osiągnięcia korzyści własnej lub na rzecz kogoś.
Analizując definicję, łącznie z tą agnostyków, która nawiasem mówiąc jest naprawdę dobra, pominąwszy nieakceptowalny dla wierzącego fragment o „rzekomym istnieniu”, zauważyć można, że modlitwa ma w sumie jeden cel: zmienić coś, co było, jest lub będzie. Jeśli stało się coś, czego się wstydzimy – przepraszamy za to Boga, jeśli dzieje się coś, czego nie chcemy – wołamy, aby „oddalił ode mnie ten kielich goryczy”, jeśli obawiamy się czegoś na przyszłość lub czegoś bardzo chcemy – prosimy aby stało się inaczej, niż przewidujemy, że może się stać. I tutaj zdaje się jest pies pogrzebany. „Pies? A jakiej rasy?” Ano, zobaczmy.
Jeśli przepraszamy Boga za coś, co zrobiliśmy niezgodnie z naszym sumieniem, w które nas wyposażył, żebyśmy z niego korzystali, to tak naprawdę nie mamy szansy sprawdzić, co się dzieje dalej z naszą modlitwą. Może Bóg siedzi sobie tam i myśli „tak, tak, przeprasza, zaraz znów zrobi to samo”, albo „no, nie udało mu/jej się, ale naprawdę żałuje, przeprosiny przyjęte”. I na tym koniec. No, chyba żeby ktoś oczekiwał, że za to, że źle zrobił i teraz przeprasza zostanie pogłaskany po głowie w ramach premii. Nie ma – trzeba było myśleć, co się robi, teraz najwyżej przeprosiny mogą być przyjęte.
Inaczej ma się sprawa, jeśli prosimy Boga o coś na przyszłość, albo w związku z tym, co się dzieje w danej chwili. Wtedy możemy powiedzieć od razu – czy nasze prośby zostały wysłuchane czy też nie. Największy problem polega na tym, że ludzie w swoich modlitwach zapominają, że Bóg to nie supermarket i nie weźmiemy sobie od niego wszystkiego tego, na co akurat mamy ochotę. Jak Bóg mógłby spełnić prośby dwu ludzi naraz, którzy proszą go o dwie przeciwstawne rzeczy? Pomyślmy choćby o czymś tak prozaicznym jak wygrana w totolotka. Jeśli ktoś miałby zgarnąć całą pulę, to ktoś musiałby nie wygrać nic. A obaj się modlą o wygraną. Jeśli jedna osoba chce się opalać, a druga musi jechać gdzieś daleko samochodem z popsutą klimatyzacją, każda z nich prosi o inną pogodę. I co? Biedny Bóg stara się sprostać wymaganiom obu osób i daje im słońce przez chmury. I co dostaje zamiast wdzięczności? Narzekania z obu stron: jednej dalej za zimno, drugiej dalej za gorąco. Bóg odpowiedział na prośby, ale żadna z tych osób tego nie widzi, widzą raczej, że Bóg ich w ogóle nie posłuchał. Ale tak to jest, jak się zawraca głowę Bogu głupotami, zamiast naprawić klimatyzację albo iść do solarium, a tak w ogóle, to opalanie się jest niezdrowe!
Zdarza się, że ludzie proszą jednak o coś bardzo ważnego, nie szkodzącego innym, jak np. zdrowie dla swoich bliskich, i tego „nie dostają”. Cóż można powiedzieć, jeśli nie pomagają lekarstwa, które można kupić w sklepie, ani wykształceni lekarze, ani pogadanki w szkołach na temat szkodliwości palenia, ani artykuły w gazetach jak się zdrowo odżywiać, ani rady przyjaciół, żeby tyle nie pracować – wymagamy wtedy od Boga cudu. I oczywiście jesteśmy ciężko obrażeni, że nam go nie dostarcza. W większości przypadków sami sobie jesteśmy winni, że już nic nie da się zrobić w danej sprawie. Albo zakochujemy się w jakiejś zupełnie dla nas nieodpowiedniej osobie, co do której nikt nie ma wątpliwości, że ten związek nas unieszczęśliwi. Na nasze szczęście, ta osoba ma nas w głębokim poważaniu. Ale my nie popuszczamy, twardo zabiegamy o jej/jego względy, coraz bardziej niszcząc siebie i jednocześnie modląc się do Boga, aby dał nam miłość tej osoby. „Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień?  " (Mt7, 7-12) Dla nas oczywiście Bóg nie odpowiedział na modlitwy, więc do kitu z takim Bogiem. Nawet jeśli potem przekonujemy się, że miał rację, czy komuś z nas przyjdzie choć do głowy przyznać się przed nim do swojego błędu i podziękować? Właśnie za to, że nas NIE  wysłuchał?
Czasem też wydaje nam się, że Bóg nas nie wysłuchuje wtedy, kiedy podaje nam zupełnie inne rozwiązania niż się spodziewaliśmy, kiedy nie robi czegoś „za nas”, tylko pomaga nam znaleźć drogę samemu, z pomocą przyjaciół i innych ludzi. Mamy tendencje do zachowywania się tak, jakbyśmy wiecznie chcieli od Boga cudów na naszą cześć, nie wystarcza nam jego pomocna dłoń, ludzie, których stawia na naszej drodze, pozytywne sploty okoliczności. Niektórzy mówią, że to właśnie tylko przypadek czy życzliwość innych, ja to nazywam Bogiem. Wystarczy tylko nadstawić ucha, otworzyć oczy, ale przede wszystkim przestać próbować pokazać Bogu za wszelką cenę, że wiemy co jest dla nas dobre i dlatego się tego domagamy. „Stop helping God across the road like a little old lady” (cytując U2 „Stand up comedy) - przestań pomagać Bogu przejść przez ulicę, jakby był malutką starszą panią. Po prostu mu w tym nie przeszkadzaj.
Na zakończenie moje ulubione modlitwy, które moim zdaniem oddają sens rozmowy z Bogiem.

God, grant me the serenity
To accept the things I cannot change;
The courage to change the things I can;
And the wisdom to know the difference.
Panie, daj mi spokój ducha
abym mogła zaakceptować rzeczy, których nie mogę zmienić;
odwagę, abym zmieniała rzeczy, które zmienić mogę;
i mądrość – aby odróżnić jedne od drugich.
Serenity Prayer, autorstwo przypisywane Reinholdowi Niebuhrowi, tłumaczenie własne


Przebadaj mnie na wskroś, Boże, i poznaj moje serce.
Zbadaj mnie i poznaj niepokojące mnie myśli
i zobacz, czy jest u mnie jakaś droga bolesna,
a prowadź mnie drogą czasu niezmierzonego.
Psalm139, 23-24

Ramki na życie


30.01.2010

odnajduję siebie w słowach
składam je na papierze
po jednym
pracowicie dobieram
dokładam jedno do drugiego

lubię moment
kiedy źródło przepełnione
nagle przerywa tamy
strumień słów moczy kartkę

potem osuszam
kolorową układankę
łez, uśmiechów, zwykłych spraw

gotowe ramki nie pasują
do żadnego życia


już nie próbuję się w nie wtłoczyć

Zamyśliłam się nad końcem roku


29.12.2010

Zamyśliłam się nad końcem roku... Nadchodzi wielkimi krokami. Właściwie zrobi tylko jeszcze jeden i będzie już 2011. Może parę słów na temat tego, który odchodzi? A może tylko jedno? Stateczny. To bym powiedziała, gdyby ktoś kazał mi określić go jednym słowem. Bez wielkich przełomów, oświeceń, ogromnych kroków naprzód. Ale to przecież jest zupełnie w porządku. Nie potrzebowałam radykalnych zmian, dlatego bardzo podobały mi się te małe kroczki, które robiłam na wielu polach. Coraz lepiej rozumiem siebie, coraz częściej udaje mi się powiedzieć czego potrzebuję. Coraz częściej pytam, zamiast gubić się w domysłach. Coraz częściej wychodzę do świata, ale lubię bardzo swoje własne towarzystwo. Widzę swoje sukcesy, widzę swoje porażki. Staram się pamiętać, że z tego właśnie składa się życie, a błędów nie popełnia tylko ten, co nic nie robi. Staram się mieć na uwadze, że ludzie wokół mnie też nie są monolitami i mają zarówno dobre jak i złe cechy, tak jak ja. I tak jak mnie, można ich kochać takimi jakimi są.

Po prostu toczy się życie.

Październik miesiącem...


02.01.2010

Październik był kiedyś nazywany miesiącem oszczędzania. Były książeczki oszczędnościowe, mieszkaniowe, SKO i parę innych. To już odeszło w zapomnienie i może dobrze, biorąc pod uwagę fakt, że teraz październik jest miesiącem walki z rakiem.Co komu po pełnej książeczce, jeśli za późno wykryje u siebie tę chorobę?
Nasza świadomość dotycząca raka jest nadal niewielka, za to strach – olbrzymi. Żeby tylko ten strach się na coś przydawał.... niestety, jest to strach z cyklu paraliżujących, nie walczymy, tylko jak strusie chowamy głowy w piasek. Wciąż wielu z nas wydaje się, że dopóki nie wiemy, nie ma niebezpieczństwa. Tymczasem kiedyś możemy uderzyć tą głową w beton.
Media wciąż pokazują nam przykłady osób, u których nie wykryto raka na czas, aby podjąć walkę, ale z drugiej strony podtrzymują nas na duchu wiadomościami o uleczalności raka przy odpowiednio wczesnym leczeniu. Do akcji włączają się gwiazdy, takie jak Anna Maria Jopek, która w październikowym numerze „Twojego Stylu” rozpoczyna słowami „To twardy zawodnik, ale można z nim wygrać”.
Najgłośniej obecnie o raku piersi. Nic dziwnego, na raka piersi co roku zaczyna chorować 12tys. Polek. Są akcje zbierające fundusze na badania i na walkę z rakiem piersi, są stowarzyszenia kobiet po mastektomii, uczennice liceum są szkolone jak badać piersi na lekcjach wychowania do życia w rodzinie, są darmowe badania mammograficzne i akcje w poszczególnych przychodniach. Na drugim miejscu plasuje sie rak płuc, ale to raczej dzięki temu, że polskie społeczeństwo wypalając  miliony papierosów dziennie wciąż czyta napis, że palenie tytoniu powoduje raka. Potem jest długo, długo nic i pojawiają się wzmianki o raku skóry, jakby częstsze w sezonie letnim, kiedy to wszyscy ostrzegaja przed nadmiernym korzystaniem z dobrodziejstw słońca; a potem „męski” rak prostaty.
I to byłoby właściwie na tyle. Reszta odmian tej okrutnej choroby ginie gdzieś, nie wytrzymując konkurencji z tymi najbardziej medialnymi. A tymczasem każdy rak zabija, i każdy jest tak samo groźny. Każdy wiąże się z cierpieniem człowieka i jego rodziny. Każdy wiąże się z wydatkami, których tylko część jest pokrywana z ubezpieczenia.
Zastanawiający jest fakt, że do tej pory nie zorganizowano żadnej większej akcji dotyczącej na przykład raka żołądka. Dlaczego akurat tego? Bo zajmuje drugie miejsce pod względem umieralności. Albo np raka jelita grubego. Pierwsze miejsce pod względem ilości zgonów. Tak, tak, to nie rak piersi, to właśnie te dwa typy najczęsciej kończą się śmiercią. Czyżby media wolały happy endy, dopasowując się pod tym względem do czytelników?
A może inne odmiany są mało medialne? Taki rak przewodu pokarmowego na przykład? Wiąże się z pampersami, wymiotami, karmieniem przez rurkę w brzuchu, workami na kał. Po mastektomii można żyć, można już więcej nie chorować, można zrobić rekonstrukcję piersi, można pokazać czytelnikowi uśmiechnięte kobiety dające sobie świetnie radę. W USA ludzie zaczytują się komiksem Marisy Acocelli Marchetto „Rakowa awanturnica”,  o tym jak autorka wygrała z rakiem piersi.

To wszystko jest super, bo cieszymy się z każdego uratowanego życia, ale chyba nadal nie chcemy o niektórych rzeczach wiedzieć. Przydałby się zestaw kampanii zajmujących się innymi odmianami raka, bo kiedy dosięga on kogoś z nas i nie można już zastosować techniki strusia, okazuje się, że jesteśmy zagubieni jak dzieci we mgle.