czwartek, 10 maja 2018

Lipiec 2014


1 lipca 2014
dziś byłam u neurologa. dostałam leki i skierowanie, o dziwo nie do szpitala.  na tomografię i usg przepływowe. zaczynam się gubic w tych wszystkich terminach i papierach – teczka puchnie.
kupiłam sobie bilet „tam”. na „z powrotem” nie starczyło mi energii.  zaczynam się ekscytować, a to jeszcze tydzień!!!


2 lipca 2014

bardzo owocny dzień. bielizna kupiona, wizyta w Palmiarni fantastyczna, śpiwór zakupiony, obiad w North Fish super, jajka nabyłam. zmęczona ale bardzo zadowolona 

 3 lipca 2014
rano na badania. potem nordik. potem zakupy chemiczno – kosmetyczne. potem toner do drukarki. potem wreszcie do domu i ogarnianie tutaj. Tonacja. a teraz trzeba pościągać wakacyjne info i, hopefully, wydrukowac sobie wszystko, łącznie z biletami! jak ten toner nie będzie działać, to chyba założę komuś w serwisie drukarkę na głowę!!!

4 lipca 2014
mail    

4 lipca 2014
chyba nic nie będzie z wyjazdu do W. nie ma cholera nigdzie noclegu… 
za to D juz przygotowane. 

spać mi się chce ;p

5 lipca 2014

lista obecności  

5 lipca 2014

Lech Janerka    

5 lipca 2014
szlag by trafił jak mnie coś pogryzło! jak jutro się obudze i będę miała czerwona pręgę do łokcia jak Roland to sie wcale nie zdziwię…
w lesie fajnie. jednak nie ma takiego tragicznego upału. mogłoby jutro też tak być, to bysmy ruszyły w rajd.

znalazłam nocleg!!! wyglada na to, że jade do W!!!  teraz tylko trzeba jakiś sensowny transport znaleźć  

5 lipca 2014

uff, kupiłam bilety do W….  

6 lipca 2014
Pół dnia w lesie. cos wspaniałego 
ugryzienia jakby lepiej. jedno juz prawie nie swędzi, drugie dużo mniej. i to pierwsze jest nawet mniejsze. a to drugie przynajmniej sie nie zmniejsza. może nie umrę. 

W prawie przygotowany, za wyjątkiem biletu powrotnego. nie moge się zdecydowac na nic. a może nie kupować i iść na pełen spontan? 

7 lipca 2014
mail  

7 lipca 2014
ale upał!!!
z rana już zamiotłam, wytarłam kurze w salonie i zrobiłam pranie – wtedy było nieco chłodniej. najgorzej, że będe musiała wyjśc na ten upał niedługo… 
30 stopni w cieniu!

7 lipca 2014
mail   

7 lipca 2014
po zakupach musiałam lecieć do przychodzni bo moje badania sie okazały warte telefonu do mnie. dwukrotnie przekroczone normy płytek krwi. w zasadzie nawet ponad dwukrotnie… plus współczynnik reumatoidalny, ale już nie tak. dostałam dwa skierowania, ale powiedziałam pani doktor, że ja teraz wyjeżdżam i jest to mój pierwszy wyjazd od pięciu czy więcej lat i nic mnie nie powstrzyma przed wyjazdem. kazała założyć ciepłe majtki i siedziec na plazy a nie w Bałtyku  tak jest! 
zmęczona jestem tym upałem.. jeszcze jutro trzeba znieść.
ale dzień dzisiejszy ogólnie jest bardzo udany. 
a w ogóle to pięć na siedem    niesamowite    tak chcę dalej    

8 lipca 2014
w pracy
zapisałam się do szpitala na ten wycinek
zapisałam się tez na tomografię – miałam duzo szczęścia, bo nie dość, że blisko, to jeszcze juz na wrzesień.
jestem padnięta…

9 lipca 2014
ogarnełam dom
ogarnełam siebie
spakowałam się
w sumie jestem gotowa. wynieśc smieci, wyciągnąc ze zmywarki, zjeśc kolację, pozmywać, szybki pysznic i jazda. 
nastarajam się optymistycznie ale hamuję wszelkie porywy wyobraźni. 

 14 lipca 2014
13 godzin    

14 lipca 2014
powróciłam. 
było cudownie. zapomniałam już, że potrafie siedzieć kilka godzin na falochronie i patrzeć w fale, tak po prostu.  łaziłam codziennie po plaży do sąsiedniej miejscowości, na oko 14 km. ale poza tym tez ciągle na falochron jeden i drugi, troche po miescie, troche po parku. generalnie łaziłam.
odżywiałam się dorszem w róznej postaci, goframi, lodami, shake’ami i winem. 
tyle godzin…. jak to streścić… ucieczka… za krótki uścisk, zła aura. a potem lekki wiatr  kawa x 4  opowieści. uścisk dłuuuugi.
w drodze powrotnej popsuł się autobus. stalismy 3,5h w szczerym polu. ale i tak ładnie nadrobił potem.
jestem lekko nieprzytomna. dzis dzień ogarniania się. musze skoczyć po cos do jedzenia. i na pewno pospię.

14 lipca 2014
Hair  

15 lipca 2014
totalne lenistwo. słuchanie audiobooka, czytanie ksiązek, pojadanie, lezenie na balkonie. ach…. 

 16 lipca 2014
dziś byłam na zabiegu na twarz. bardzo miło. 
poza tym troche sie ogarnełam domowo.
juz myslę o W.  

17 lipca 2014
ogarnęłam się przedwyjazdowo. właściwie jestem nawet już spakowana.
bardzo bym chciała, żeby było miło… ciepło…

17 lipca 2014
mail  

17 lipca 2014
drugi mail   

 20 lipca 2014
było cudownie…   
jak to w ogóle streścić? poznałam dwoje świetnych ludzi, tak samo zakręconych jak ja i naprawde chciałabym, żebyśmy utrzymali kontakt! mają do mnie napisac i przysłac mi zdjęcie 
skrótowo, bo jak inaczej: kolezanka, do trzech razy sztuka, groupie na wakacjach, słuchawki, zdjęcie, pytanie, markietanka, pisać, uscisk. 
doszłam do wniosku, że chcę mieć znów papierowy pamiętnik. tu nie moge z oczywistych względów sie rozpisac ze szczegółami, a potem okazuje się, że styl telegraficzny mi nie wystarcza… załozyłam więc zeszycik i zaczełam juz tam przenosić kolejne miesiące. na początku szybko idzie, bo jest tego mało.
ten zapach… zaciągnełam się do utraty tchu… 
ta miękkość i ciepło… w ogóle nie chciałam tego przerwać….  

20 lipca 2014
46 dni…. 
w tym tyg mam się zobaczyc z A. będzie to w pewnym momencie trudna rozmowa. musze mu powiedzieć o szpitalu, podejrzeniach lekarza itd. będzie się bronił, czuję, ale cóż. mamie tez musze powiedzieć, choć jej powiem bez szczegółów.

napiszę też to M, ale w przyszłym tyg. na razie musze załatwic sprawe tego wpisu, bo mnie dręczy to. choc jestem przekonana o jego intencjach tak w głebi. napisałam już, czekam na odp, która wziąwszy pod uwage okoliczności aktualne nie nastapi wczesniej jak we wtorek wieczorem zapewne.

21 lipca 2014
dziś już trochę weszłam w schemat codzienny.
ale wciąż obracam w myslach ten jeden moment… tzn obracam może nawet kilka momentów, ale też jeden szczególnie… bo to był najpiękniejszy moment…. 
szkoda, że nie udało mi się utrwalić w pamięci zapachu… a może się udało? z zapachem to jest przecież tak, że dopiero jak znów sie pojawi, to sie nam przypomina, że to własnie ten…. więc może… na razie musi mi wystarczyc swiadomośc, że był piękny…. 

22 lipca 2014
Wspominam ciepło i miękkość… 
ogarniałam się z zaległościami dziś, ale bez paniki. co sie nie da, to się nie da. wolę odpocząc.
jutro W 
czekam na zdjęcia od D lub E, a tu nic… 
ale bardziej czekam na …. reakcję… a może nie bardziej? czy mi ta reakcja jest potrzebna? może raczej liczę na wieści po prostu?…
zlokalizowałam nową stronę. zobaczymy czy cos z niej sie uda wydobyć.

23 lipca 2014
W była cudna, jak zwykle zresztą.  miło było przejść się starymi kątami. 
zabrakło jedego, ale kiedys może się do tego zbiorę. a może nie. zobaczę 
zmęczona, ale zadowolona.  

24 lipca 2014
od dwu dni śni mi się M.  wczoraj, że się przytulam, dziś, że razem pracujemy  może tak dalej trwać. 
dziś byłam na masażu. bardzo fajnie. zrobiłam zakupy.
zdjęcia nadeszły!!! są boskie !!!   
dziś ma przyjść A.

25 lipca 2014
wczoraj wieczór bardzo miły. czułam się wręcz rozpieszczana.  A przyjął wiesci spokojnie, a mi dość ulżyło, że komus powiedziałam. wyprzytulał mnie, aż mi się zrobiło spokojnie i bezpiecznie. opowiadałam mu o M przez cały wieczór. a on mi o D. 
dziś też mi się M snil, ale nie pamiętam co…
nic właściwie dzis nie zrobiłam cały dzień i dobrze…

26 lipca 2014
znów mi się M snił, cała noc.  ale jak mi się śnił! dozwolone od lat 18 
aktywny poranek: sprzątanie, ćwiczenia.
dni tygodnia mi się mylą  

26 lipca 2014
mail 
popłakałam się na całego  

26 lipca 2014
unoszę się  coś pięknego 
D przysłał zdjęcia. ale bomba  

27 lipca 2014
dziś też mi się M snił :) ale bardzo krótko, niestety…
pakuję się do szpitala…
ciekawe jak A wczoraj. ale nie pisze, bo nie chcę go obudzic.  

29 lipca 2014
szpital jest miejscem nieprzyjaznym… ale przezyłam.
najbardziej chyba dała mi w kość mama, która chciała przez cały czas tam siedzieć i na dodatek mnie obrządzać. rozsiewając grobową atmosferę…
A pisał, K się odzywała w miarę mozliwości, mając swoje kłopoty na głowie. trochę poczytałam. noc była cięzka, wszystkie nie mogłyśmy usnąc, a potem nam się koszmary sniły, gorąco było i komary cięły.
dwa razy zgubili moją historę choroby. za pierwszym razem nie chceli przyjąć do wiadomości, że miałam okre dwa tygodnie temu. bo dla nich byłam w ciązy.  no way, boys  za drugim razem już leżałam na stole, a oni nie mogli znaleźć mojej zgody na zabieg i anestezjolog stał ze strzykawka nade mną… kabaret.
sam zabieg raczej ok, noc nie boli i nic nie bolało, choc wczoraj jeszcze krwawiłam czas jakiś , a dzis plamię nieco. wenflon mi za to chyba źle załozyli, ręka napuchła, kłuło, bolało, teraz nadal jeszcze trochę boli i z działaniem na telefonie np mam problem. nie pamiętam w ogóle przebudzenia pierwszego jak na łózko przechodziłam, ani jak jechałam na poooperacyjną, dopiero na pooperacyjnej mam pierwszy przebłysk świadomosci, jak siostra mi mierzy ciśnienie. trochę mi się zrobiło niedobrze, ale tylko raz i nie bardzo.
ale za to wróciłam wczoraj do domu, otwieram pocztę a tam :
mail    
odpoczełam wczoraj, wstałam dzis rano, otwieram pocztę, a tam:
mail     
jestem w niebie, zdecydowanie 
dziś już staram się funkcjonować, choć bez przemęczania się. zresztą upał jest za duży, żeby coś bardzo robić.

 30 lipca 2014
Dziś byłam w S.  bardzo udana wyprawa. faktycznie nie ma już tego jednego miejsca, coś już tam nawet postawili zamiast, dach juz kładą. wygląda na bank. ale może będzie to jakies centrum kultury? miejsce byłoby dobre. poodwiedziałam stare kąty i nowe kąty też.  ani chwili nudy.  ale upał był straszny, więc wróciłam trochę zmęczona.

Nasza story (8)


21 października 2014

Tak daleko, tak blisko 

Dwa pełne miesiące. Jak to możliwe, że tak szybko minęły? Jak to możliwe, że były takie niekłopotliwe, radosne i piękne, kiedy miały być pełne smutku i tęsknoty? No dobrze, tęsknota była, ale takiej normalnej odmiany, nie ta porażająca, hamująca wszelkie działanie, depresyjna.
Kiedy otwierał pocztę tuż po jej wyjeździe, nadzieja stopniowo malała, bo nic w niej nie znajdował. Coraz bardziej godził się z myślą, że jednak będzie skazany tylko na to, co pojawi się na jej blogu. I wtedy właśnie przyszedł mail od niej. Oczywiście w odpowiedzi na jego pisaninę, bo nie ustawał w dawaniu jej sygnałów „z ojczyzny”, choć bardziej prawdziwie byłoby napisać „ze swojego serca”.
A potem przyszedł drugi, trzeci, kolejny, w końcu uznał, że nawiązała się po prostu korespondencja. Napisała do niego nawet podczas pobytu u jakiejś rodziny, kiedy najpierw ostrzegała, że teraz nie będzie miała czasu niczego pisać, bo rodzina zajmie jej pewnie 24 godziny na dobę. A jednak chwyciła pewnego dnia za laptopa i napisała do niego.
Każdego maila witał praktycznie ze łzami w oczach, więc zanim otworzył pocztę, sprawdzał trzy razy dookoła, czy ktoś zaraz nie podejdzie do niego w jakiejś sprawie, bo nie było nawet takiej opcji, żeby sprawdzał korespondencję dopiero w domu. Zostało mu jeszcze parę dni urlopu, wykorzystał je jadąc w góry i tam też zaglądał ciągle do Internetu, pisał do niej, czytał jej bloga i czekał na maile.
Był wniebowzięty, kiedy podała mu szczegóły lotu powrotnego. Natychmiast znalazł ten lot w Internecie i potem przez wiele godzin popatrywał na zegarek z myślami typu „teraz ma międzylądowanie”, „teraz jest nad oceanem”. Najbardziej rozśmieszył go fakt, że obudził się w środku nocy dokładnie o tej godzinie, o której wiedział, że będzie się przesiadać na kolejny samolot.
Zahaczyła jeszcze o Wielką Brytanię odwiedzić znajomych. Kiedy się o tym dowiedział trochę się zasmucił, ale napisała do niego praktycznie zaraz po wylądowaniu, z takim fantastycznym, ciepłym, osobistym tekstem, jaki można byłoby napisać do kogoś bliskiego, że już jest na miejscu, że jest pięknie i co ma w planach. Łzy były coraz trudniejsze do opanowania.
Tym razem też zawiadomiła go o locie powrotnym. Był zachwycony. Aż w końcu łzy się przelały, kiedy napisała do niego w nocy, zameldować się, że jest już w domu. Po prostu płakał z radości i nie mógł się opanować.
Pomyślał sobie, że nigdy nie przypuszczał, że rozstanie z kimś, czyjś wyjazd, może być tak przyjemny. To chyba o nich Metallika śpiewa „So close, no matter how far”. Teraz tylko pozostaje się modlić, żeby tak zostało, żeby ten kontakt się utrzymał…