czwartek, 29 marca 2018

Ostatnia (10)

13.08.2014


Rozdział dziesiąty „W mojej głowie - moje myśli”

- Trzydzieści sześć i sześć! – oznajmił z dumą pielęgniarce pokazując termometr i szczerząc zęby w uśmiechu.
- Dobrze  – siostra Anna wysiliła się na blady uśmiech i niewzruszenie podała mu pojemnik z lekami. – Jeszcze ostatnia dawka.
- Uch, no wiem. – Filip posłusznie połknął antybiotyk. Dobrze wiedział, ze wcale go nie potrzebuje, ale lekarze zawsze wiedzą lepiej.
On miał swoją teorię. Tej gorączki nabawił się po rozmowie z Sarą. Przesiedzieli na fotelach ze dwie godziny, opowiedziała mu całe swoje życie od momentu, kiedy próbowała się zabić, a w zasadzie nawet opowiedziała mu też dużo z tego co było przedtem, tylko że on oczywiście już to wcześniej wiedział. Ale nie zdradził się z niczym, spokojnie wysłuchiwał o ojcu, matce, bracie, jej nałogu i nawet słowem nie zająknął się, że jej życie to fikcja stworzona przez jego żonę – potwora.
Zresztą – co to właściwie jest fikcja? To filozoficzne pytanie wciąż go ostatnio nawiedzało.
A Sara była szczęśliwa. Rodzina zastępcza okazała się fantastyczna – to właśnie ta kobieta, która z nią była i jej mąż. Wspólnie walczyli o wyjście Sary z narkomanii, wspomagali ją, kiedy była w ośrodku, zabrali do siebie kiedy tylko się dało, pomagali w nauce, wspierali. Przez to wszystko miała problemy z sercem, więc do ich obowiązków należały też stałe kontrole w szpitalu – teraz właśnie byli na takiej. Dopiero słuchając jej opowiadania i zachwytów nad tym, że w przyszłym roku zamierza spróbować podjąć studia, Filip uświadomił sobie ile czasu już tu spędził. To była okropna myśl. Ale z drugiej strony – spotkanie było wspaniałe. Wzmocniło w nim nadzieję, że może mieć normalne życie. Że może sam o sobie decydować. W końcu przecież Sara właśnie to robiła.

                            *                 *                 *
- Cały ten pana plan wygląda bardzo rozsądnie – powiedział siwy lekarz w środku. Filip nigdy przedtem go nie widział. – Czy ma Pan wszystkie potrzebne adresy i telefony w razie gdyby potrzebował pan pomocy?
- Tak – odpowiedział Filip. Wyglądało na to, że rozmowa powoli dobiega końca. Komisja była usatysfakcjonowana wynikami badań, planami  życiowymi, tym co już zrobił, żeby wrócić do normalnego funkcjonowania. Za chwilę, dosłownie za chwilę go stąd wypuszczą. Wtedy pójdzie na swoją starą ulicę i zobaczy, czy Gośka nadal tam mieszka i pisze ludziom ich tragiczne życia. Dopiero wtedy upewni się, że ona już nie ma nad nim władzy, że zajęła się kimś innym.
- A jaka będzie pierwsza rzecz, którą pan zrobi po wyjściu ze szpitala? – zapytał ordynator.
- Pójdę do swojego starego domu – odpowiedział Filip płynąc na fali swych wewnętrznych myśli.
Lekarze wymienili spojrzenia.
- Po co?
Filip wrócił z księżyca. Błąd. To nie była odpowiedź, której się spodziewali. I to nie była odpowiedź, której Filip chciał udzielić.
- Chcę się zobaczyć z moją żoną – odpowiedział zmartwiałymi wargami. To też nie było to, co chciał powiedzieć. Z przerażeniem zdał sobie sprawę, że mówi coś, o czym wie, że nie powinien. Zupełnie jakby przemawiała za niego inna osoba. Zrobiło mu się ciemno przed oczyma. Gośka… Był przekonany, że oto wróciła do jego książki i próbuje układać jego losy.
- Pana żona nie żyje – głos lekarza dobiegł go jakby z zaświatów.
Filip z całej siły wbił sobie paznokcie w dłoń i skupił się na tym co widzi, słyszy i czuje. Lekarze. Siedzą. Mówią do niego. Tamten chrząknął. Ten po lewo się wierci. Za oknem świeci słońce. Mam na sobie koszulkę w paski. Klapek zsunął mi się ze stopy. Pomacham nią. A teraz otworzę usta i powiem „wiem”.
- Wiem.
Odchrząknął.
- Miałem na myśli raczej spotkanie duchowe. Moja babcia twierdziła, że ludzie, którzy zginęli tragicznie, zostawiają część swojej duszy w tym miejscu.
Przesunął się do przodu na krześle. Założył klapek na stopę.
- Wiem, że jej tam nie ma. Ale mimo to chciałbym tam iść. Tak jak się idzie na cmentarz „zobaczyć się” ze swoimi bliskimi.
Ukrył na chwilę twarz w dłoniach, przetarł nimi oczy.
- Bardzo ją kochałem – powiedział i poczuł, że to akurat była prawda. Choć kochał tą piwnooką, a nie zielonooką, więc może pół prawdy. – Zapaliłbym znicz, może położył małą wiązankę, gdyby się dało. Nie wiem przecież, co tam teraz jest.
Ordynator pokiwał głową.
- Chyba będzie pan mógł to zrealizować. Dużo się tam nie mogło zmienić, to w końcu dzielnica domków jednorodzinnych.
Lekarze popatrzyli na siebie a potem jego własny lekarz oznajmił mu, że może wrócić do pokoju, bo oni muszą tu jeszcze wypełnić parę dokumentów.  To zabrzmiało tak, jakby decyzja już zapadła. Zastanawiając się, czy nie spaprał wszystkiego dwoma zdaniami, Filip ruszył do swojego pokoju. W połowie korytarza zaczął się uśmiechać do siebie. Nawet jeśli spaprał to tym razem i jeszcze tu posiedzi – odniósł dziś niewątpliwy sukces: wyrzucił Gośkę ze swojej głowy i sam zrobił coś odnośnie swojego życia. Wyglądało na to, że jest to możliwe.

*            *                 *

Słońce świeciło wszystkimi siłami, a przynajmniej tak je Filip odbierał. Jakby robiło to specjalnie na jego powrót do świata. Wiatr też się starał, przeganiał chmury z miejsca na miejsce jakby nie był pewien, co z nimi zrobić. Powietrze pachniało wolnością.
No dobra, i spalinami.
Filip uśmiechnął się do siebie, wciągnął jeszcze raz powietrze w płuca i ruszył przed siebie.
Po kilku godzinach był już gotowy. Pozałatwiał wszystkie sprawy, które każdemu innemu człowiekowi wydawałyby się najważniejsze na świecie, a dla niego były po prostu koniecznym obowiązkiem i teraz był już gotowy. Na spotkanie z Gośką. Ze swoim dawnym miejscem na ziemi. Ze swoim dawnym życiem. Albo na spotkanie z czymś całkiem nowym i innym, bo i taka myśl do siebie dopuszczał. Albo na spotkanie z niczym – to też chodziło mu po głowie. Gdzieś w głębinach odnalazł też obawę, że może spotkać się dokładnie z tym, co mówili mu lekarze, więc przyjrzał się i tej myśli. Był gotów nawet na to, że okaże się, że jednak był psychicznie chory i znajdzie tego żywe (i martwe) dowody.
Był gotowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.