wtorek, 17 kwietnia 2018

Nasza story (3)


12 czerwca 2014

 Czekoladowe marzenie 

Czekolada smakowała wyjątkowo dobrze. Wyjątkowo. Niesamowicie dobrze. Po prostu była to najlepsza czekolada jaką kiedykolwiek jadł w życiu. Całe szczęście, że kupił tą największą tabliczkę, a przez moment zastanawiał się czy taka ilość kalorii jest wskazana. Ale co tam, przecież ten dzień to największy sukces jego życia! Trzeba sobie dogadzać!
Pohamował się w kwestii myślenia o tym dniu jako o „sukcesie”. Jak zacznie stawiać sobie zadania i realizować je, a potem oceniać w kwestii sukces – porażka, to klęska gotowa. To jest związek, no dobrze: RELACJA, jakkolwiek ciężko określić na razie jakiego rodzaju. Ale nie zadanie do wykonania. Zwłaszcza, że połowa kwestii realizacji nie zależała od niego.
A więc – pohamował się. Który to już raz dziś się pohamował? Setny? Dwusetny? Hamował się cały dzień, choć chciał zachowywać się jak szaleniec.
Czekał tylko pięć minut. Przyszła, odnalazła go wzrokiem, kiedy już podnosił rękę, żeby do niej pomachać i podeszła do stolika. Przywitali się uściskiem ręki, który jak zwykle był dla niego zaskoczeniem. Jak to możliwe, że dotyk czyjejś ręki odczuwa tak, jakby to była jego własna dłoń? Jakby to były dwie części układanki idealnie do siebie pasujące? Na krótko jak zwykle stracił oddech, ale wziął się w garść i przypomniał sobie ostro, że ma się starać nie patrzyć na nią jak wół na malowane wrota.
Rozmowa z początku się nie kleiła. Nie chciał, żeby czuła się jak na przesłuchaniu, choć miał do niej miliony pytań. To chyba tak właśnie jest, że jak już się trochę kogoś zna i wydaje się ciekawą osobą, to chcę się jak najwięcej dowiedzieć o niej. Pytał więc i wplatał coś na swój temat. Nie był do końca przekonany, czy ją to w ogóle interesuje i cały czas musiał sobie powtarzać, że to jest jej naturalny wyraz twarzy, że widział go już miliony razy i nie jest on wywołany tym, co on mówi. Nie była ideałem – to stałe nadąsanie na twarzy było pewnym mankamentem. Nie, nie urody, ale było taką małą zadrą w czasie rozmowy. Dopóki się nie uśmiechnęła, cały czas miało się wrażenie, że słowa odbijają się od niej i w najlepszym wypadku wywołują politowanie.
Przełom nastąpił, gdy napomknął o swoim zbiorze książek, zaczęła wtedy zadawać pytania i uśmiechnęła się, słysząc jak rozwodzi się nad „Mroczną Wieżą” szukając co raz to nowych przymiotników. Niewiele, szczerze powiedziawszy, pamiętał z tej całej rozmowy, ale ten fragment akurat jakoś dotarł do jego przepełnionego endorfinami mózgu. Kojarzył też, że potem rozmawiali na wiele innych tematów i miał coraz większe przekonanie, że dobrze im się rozmawia.
A potem nadszedł ten piękny moment…. Rzuciła okiem na zegarek, ale zanim zdążył go opanować smutek, że pożegna się z nim i to będzie koniec, powiedziała „Fajnie się nam rozmawia”. Zdołał się tylko uśmiechnąć na to i pokiwać głową, choć na końcu języka miał „To może to powtórzymy?”. Przywołał kelnerkę, zamienili jeszcze kilka nic nie znaczących zdań w oczekiwaniu na rachunek, a potem zapytała, czy gdzieś go podwieźć. Tu było najtrudniej się powstrzymać, ale doszedł do wniosku, że byłoby to ponad jego siły i powiedział, że chętnie się przejdzie, a jeśli można odprowadzi ją do samochodu.
Który stał prawie na wprost kawiarni… To była strasznie krótka droga i nagle okazało się, że musi ją już pożegnać.
- Czy mogę jeszcze kiedyś zaproponować Ci spotkanie? – zapytał.
Nie odpowiadała długa chwilę, w zasadzie był już przekonany, że powie „nie”.
- Nie wiem. Nie potrafię ci odpowiedzieć. Spróbuj, zobacz. – powiedziała wreszcie.
- O nic więcej nie proszę. Tylko właśnie o to, żebym mógł jeszcze spróbować. – odpowiedział z ulgą.
Pokiwała głową i już za chwilę przeżywał znów te niesamowite wrażenia ściskając jej rękę na pożegnanie.
Odjechała, a on szedł przez miasto nie wiedząc właściwie gdzie idzie i usiłując uporządkować wspomnienia z tego wieczoru. Chciał kupić sobie butelkę szampana, ale doszedł do wniosku, że przecież nigdy nie lubił szampana. Potem pomyślał o czerwonym winie, ale to przecież jej smak, nie jego. Więc kupił sobie do świętowania czekoladę.
Jadł teraz tę czekoladę i starał się na razie nie wychodzić z marzeń o tym, że oto nie odmówiła mu po raz kolejny…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.