czwartek, 5 kwietnia 2018

Ostatnia (11)

13.12.2014


Rozdział jedenasty „Ostatnia”

Wyszedł powoli zza zakrętu. Jego dom stał niezmieniony. Dawny dom sąsiadów nie istniał, na jego miejscu wybudowano nowy.
Powoli zbliżał się do „miejsca zbrodni”, jak sobie pomyślał ostatnio o tym miejscu. Na parkanie domu Zbyszka nadal widać było ślady po  klepsydrze. Słup przed dawnym domem Sary nadal odróżniał się nowością od pozostałych.
Jego furtka była otwarta. Wszedł, zamykając ją za sobą.
Delikatnie nacisnął klamkę u drzwi wejściowych. Stawiła lekki opór, a potem ustąpiła, jak zawsze. Drzwi nie skrzypiały, ktoś musiał naoliwić zawiasy. Zamknął po cichu też i tą przegrodę oddzielającą go od reszty świata.
Z głębi domu posłyszał klekot klawiszy.
Poszedł na palcach do gabinetu.
Kiedy stanął na progu, dopiero wtedy zastanowił się, co właściwie ma powiedzieć i jak się zachować, ale było już za późno na takie rozważania. Gośka gwałtownie odwróciła się z całym krzesłem, wyczuwając jego obecność. Z przyjemnością zauważył, że zbladła, a jej wściekle zielone oczy wyraziły prawdziwe przerażenie.
- Witaj – powiedział dość zjadliwie.
W tej samej chwili pomyślał, że trzeba było kupić sobie pistolet, albo wziąć ze sobą nóż, ogarnęła go ochota zabić ja w tej chwili, w tym momencie. Wściekłość podeszła mu do gardła i zdał sobie sprawę, ze żadne narzędzie nie jest mu potrzebne – zabiłby ją gołymi rękoma.
Ale najpierw chciał się czegoś dowiedzieć.
- Może byś mi odpowiedziała na pytanie, które zadałem ci, kiedy ostatni raz stałem przed tobą, co? Kim ty właściwie jesteś?
- Nie muszę ci odpowiadać na żadne pytania. Wynoś się!
- O, ależ odpowiesz – sam nie wiedział skąd wzięło się w nim to przekonanie. Niby się już opanowała, ale gdzieś w głębi czuł bijący od niej falami strach.
- Nie! – wrzasnęła. – Zaraz dopisze parę słów i znikniesz! Nie będziesz rządził moim życiem!
- Czyżby? – zapytał spokojnie. – Nie sądzę. Gdybyś mogła to zrobić, gdybyś nadal rządziła moim życiem, nie byłoby mnie tu.
Z Gośki uszło powietrze. Filip z dziką uciechą pomyślał, że ma rację. Że teraz to ona mu już nic nie może zrobić.
- Jak to się stało? – spytała słabym głosem bardziej siebie samą niż jego. Podniosła głowę i spojrzała na niego z jeszcze większym przerażeniem. - Co się ze mną stanie? Nie zabijaj mnie… - wyszeptała.
To go zdziwiło. W końcu nie miał w garści wycelowanego w nią pistoletu. Zrobił krok w jej stronę.
- Nie! – krzyknęła. – Powiem ci, co chcesz, ale nie podchodź!
Filip zrobił krok do tyłu. Zawsze zdąży do niej skoczyć, a musi, musi wiedzieć.
– Jestem talentem. Weną. Inspiracją. Muzą. Wszystkim tym. Jestem gotową książką, czekającą na napisanie. Tworzę światy, pisząc o nich. Przerzucam ludzi z jednej rzeczywistości do drugiej. Tworzę im życia i je odbieram. Dosłownie, kiedy zabijam, w przenośni, kiedy kończę książkę i zapadają się w niebyt. Cały świat jest w ten sposób zbudowany. Ten świat i wszystkie inne. Wszystko jest zapisane w jakiejś książce. Jeśli nie ma gdzieś w którejś rzeczywistości książki o czymś, to coś nie istnieje.
Filip nagle doszedł do wniosku, że jednak nie jest gotowy, mimo że był o tym tak bardzo przekonany parę godzin wcześniej.
- Stworzyłaś cały świat?
- O nie, nie. Nie jestem przecież jedna. Jest nas mnóstwo i każdy z nas tworzy swoje światy. Często się one przenikają, czasem podsyłamy sobie nasze postaci, w bardziej lub mniej naturalny dla nich sposób. W jednym świecie jest reinkarnacja, w drugim ludzie przemieniają się w innych kiedy są starzy, w innym odchodzą nie wiadomo jak i kiedy. To znaczy mieszkańcy tego świata nie wiedzą, ich twórca wie. Są światy dobre i są te złe, są też takie gdzie dobro i zło wiecznie walczy, a tacy jak ja utrzymują równowagę. Tych światów jest najwięcej. Ja stworzyłam tylko ten maleńki światek, który jest częścią większego, który stworzył ktoś o wiele większy ode mnie. Talent przez duże T. ja jestem tylko przeciętnym pisarzem.
- Moja żona… - wyszeptał Filip.
- To ja. Stworzyłam sobie sama ciało.
- Masz inne oczy. Kiedy pokazałem ci krew na moich rekach, zaczęłaś widzieć, że mam rację, że nie jestem szalony.
- Och, to było ciekawe prawda? Chciałam, żeby czytelnik do końca nie wiedział o co chodzi, jaka jest prawda. Żeby myślał, że twoja żona jest może opętana. Żeby nie był pewien, czy to ty zwariowałeś, czy z nią jest coś nie tak – popatrzyła na niego spod oka, jakby zastanawiając się, czy ma już wystarczający mętlik w głowie. -Czasem prawda może bardziej namieszać w mózgu niż kłamstwa – pomyślała patrząc jak Filip pociera czoło drżącą ręką. Przez moment wydawało jej się, ze ma przewagę. Gdyby udało jej się wrócić do pisania i wystukać jakieś sensowne zdanie na jego temat, mogłaby to zakończyć raz na zawsze. I dokończyć swoja następną książkę, która była naprawdę niezła w jej mniemaniu.
- O nie! – wrzasnął Filip. – Natychmiast odejdź od komputera! Nie napiszesz już o mnie ani słowa! Ani o nikim innym! Dość tworzenia ludzkich tragedii!
- A co, myślisz, że książki o dobrym świecie będą się lepiej sprzedawały? Tylko wtedy, kiedy są też te o złym. Może też chcesz spróbować pisać, co? – dodała szyderczo. - Tylko kto kupi książki, w których wszystko jest dobrze? Ludzie muszą mieć dużo zła dookoła, żeby docenili dobro. Potem im się ono nudzi i chcą znów zła. I tak w kółko. Masz pecha, zostałeś stworzony po tej złej stronie równoważni! I tu zostaniesz! A ja napiszę kolejną książkę!
- Czyżby? Nie sądzę. Gdybyś mogła to zrobić, gdybyś nadal rządziła moim życiem, nie byłoby mnie tu. – powtórzył po raz drugi, ze złośliwym uśmiechem. – A ta książka, którą właśnie piszesz, będzie twoją ostatnią. I nie obchodzi mnie, czy jest skończona, najwyżej zrobię to za ciebie. 
Na twarz Gośki wróciło przerażenie. Filip natychmiast to zauważył.
- Zacząć pisać? – zastanowił się głośno, wykorzystując przeczucie. – Dobry pomysł. Najpierw napiszę „Gośka nie żyje” – ruszył w stronę laptopa.
Gośka zerwała się i zastąpiła mu drogę, wyciągając ręce. Złapał je w swoje dłonie, chcąc odciągnąć ja od laptopa.
Ich dłonie splotły się w jedno. Prze moment rozróżniał jeszcze, gdzie są jego palce, a gdzie jej, ale po dosłownie sekundzie nie był już w stanie. Patrzył zafascynowany jak jego ciało wsysa ciało Gośki, jak zapada się w sobie jak balon, z którego powoli ucieka powietrze i wpływa ciepłymi strumieniami w jego palce wciąż splecione w nierozerwalną plątaninę z jej palcami. Po chwili była już tylko szmacianą lalką uwieszoną jego dłoni.
Podniósł dłonie na wysokość oczu, żeby dokładnie zobaczyć zakończenie zwycięskiej batalii. Dłonie nadal pulsowały dziwnym światłem, mimo że Gośka, czy też cokolwiek/ktokolwiek to był, zniknęła. Patrzył zafascynowany, zastanawiając się, czy teraz on naprawdę będzie mógł pisać książki i tworzyć różne światy, ludzi, zwierzęta, przedmioty, całe historie i jakie to będą historie.
Poczuł dziwną lekkość, jakby ktoś napełniał go od wewnątrz bąbelkami z szampana, zaczynając od stóp. Ręce same uniosły mu się w górę w geście zwycięstwa.
Pulsowanie przeniosło się przez jego brzuch do klatki piersiowej. Spojrzał w dół. Nie miał stóp, nóg, brzucha. Jego klatka piersiowa była właśnie zasysana do środka. Nie zdążył nawet krzyknąć zanim reszta jego ciała została wessana do środka i popłynęła w górę, do splątanych, pulsujących dłoni.
W pokoju zapadła ciemność. Ciemność zapadła też za oknem. Ciemność zapadła też na całym świecie. Widać było tylko maleńki, intensywnie niebieski pyłek gdzieś na wysokości dwu metrów czternastu centymetrów, który zaczął opadać powoli, wyodrębniając z otaczających go ciemności monitor laptopa, aż wreszcie usiadł delikatnie na klawiaturze.
Ekran ożył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.