czwartek, 10 maja 2018

Nasza story (8)


21 października 2014

Tak daleko, tak blisko 

Dwa pełne miesiące. Jak to możliwe, że tak szybko minęły? Jak to możliwe, że były takie niekłopotliwe, radosne i piękne, kiedy miały być pełne smutku i tęsknoty? No dobrze, tęsknota była, ale takiej normalnej odmiany, nie ta porażająca, hamująca wszelkie działanie, depresyjna.
Kiedy otwierał pocztę tuż po jej wyjeździe, nadzieja stopniowo malała, bo nic w niej nie znajdował. Coraz bardziej godził się z myślą, że jednak będzie skazany tylko na to, co pojawi się na jej blogu. I wtedy właśnie przyszedł mail od niej. Oczywiście w odpowiedzi na jego pisaninę, bo nie ustawał w dawaniu jej sygnałów „z ojczyzny”, choć bardziej prawdziwie byłoby napisać „ze swojego serca”.
A potem przyszedł drugi, trzeci, kolejny, w końcu uznał, że nawiązała się po prostu korespondencja. Napisała do niego nawet podczas pobytu u jakiejś rodziny, kiedy najpierw ostrzegała, że teraz nie będzie miała czasu niczego pisać, bo rodzina zajmie jej pewnie 24 godziny na dobę. A jednak chwyciła pewnego dnia za laptopa i napisała do niego.
Każdego maila witał praktycznie ze łzami w oczach, więc zanim otworzył pocztę, sprawdzał trzy razy dookoła, czy ktoś zaraz nie podejdzie do niego w jakiejś sprawie, bo nie było nawet takiej opcji, żeby sprawdzał korespondencję dopiero w domu. Zostało mu jeszcze parę dni urlopu, wykorzystał je jadąc w góry i tam też zaglądał ciągle do Internetu, pisał do niej, czytał jej bloga i czekał na maile.
Był wniebowzięty, kiedy podała mu szczegóły lotu powrotnego. Natychmiast znalazł ten lot w Internecie i potem przez wiele godzin popatrywał na zegarek z myślami typu „teraz ma międzylądowanie”, „teraz jest nad oceanem”. Najbardziej rozśmieszył go fakt, że obudził się w środku nocy dokładnie o tej godzinie, o której wiedział, że będzie się przesiadać na kolejny samolot.
Zahaczyła jeszcze o Wielką Brytanię odwiedzić znajomych. Kiedy się o tym dowiedział trochę się zasmucił, ale napisała do niego praktycznie zaraz po wylądowaniu, z takim fantastycznym, ciepłym, osobistym tekstem, jaki można byłoby napisać do kogoś bliskiego, że już jest na miejscu, że jest pięknie i co ma w planach. Łzy były coraz trudniejsze do opanowania.
Tym razem też zawiadomiła go o locie powrotnym. Był zachwycony. Aż w końcu łzy się przelały, kiedy napisała do niego w nocy, zameldować się, że jest już w domu. Po prostu płakał z radości i nie mógł się opanować.
Pomyślał sobie, że nigdy nie przypuszczał, że rozstanie z kimś, czyjś wyjazd, może być tak przyjemny. To chyba o nich Metallika śpiewa „So close, no matter how far”. Teraz tylko pozostaje się modlić, żeby tak zostało, żeby ten kontakt się utrzymał…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.