niedziela, 20 października 2019

Luty 2018


07.02.2018
Wróciłam!
Fajnie było u E, choć dziewczyny dają w kość.
U D też było fajnie. Nawet L mnie pamiętała i się dawała przytulać i głaskać. J
Dziś na hematologii. Wyniki bez zmian, więc ok. J
Zaraz przyjdzie A i będziemy świętować ten doniosły fakt przy pizzy. Po którą muszę już dzwonić, więc się wyłączam. ;)

08.02.2018
Zjadłam dziś siedem pączków… Ufff.  ;)

09.02.2018
Obudziłam się z poczuciem, że wszystko mogę. Lubię takie dni. J
Faktycznie zrobiłam sporo, bo poćwiczyłam, byłam na zakupach, zrobiłam 80 pierogów, ogarnęłam mnóstwo drobiazgów w domu i jeszcze zamierzam wyprasować jak ogarnę internet. J

10.02.2018
Jak mnie wkurza, jak moje koncepcje są przypisywane innym ludziom. A raczej moje są ignorowane, a identyczne od innych osób – nagradzane.

11.02.2018
Smutno mi.

12.02.2018
Troszkę się otrząsnęłam z wczorajszego przygnębienia.
W pracy ok.
Poćwiczyłam.
Jakoś się toczę.

13.02.2018
I najtrudniejszy dzień za mną.
Jakaś zaspana jestem.

14.02.2018
Hmmm, isn’t this day supposed to be fun?...

18.02.2018
Ale się przerwa zrobiła…
W czwartek wróciłam do domu nieprzytomna po 10h pracy. Oczywiście co się stało jak tylko weszłam do domu? Mama zadzwoniła. W odpowiedzi na mój sms. Czy ona tak nie ma wyobraźni, że zawsze dzwoni wtedy, kiedy ja jestem najbardziej zmęczona?
W piątek nad ranem obudziłam się z objawami przedudarowymi. Zawroty głowy. Nie takie silne jak te dwa lata temu, ale silniejsze niż osttnimi razami. Plus było mi niedobrze az do wymiotów. W sumie to już się spakowałam do szpitala. Ale położyłam się jeszcze, wzięłam dodatkowy „rozpuszczalnik” i obudziłam się w lepszym stanie. Ale do pracy poszłam z pakietem szpitalnym. E mnie wspierała całe rano.
W sobotę już się nieźle czułam. A dziś ok, jak zawsze. Ale głowę obserwuję.
Pogadałam dziś z R, poesemesowałam z M.
A do M nie pisałam od środy. Nie będę pisać w próżnię. Odzewu brak, to nie będę dalej nadawać. „Sygnał nie dociera”.
Poza tym zbliża się druga rocznica tych fatalnych wydarzeń. Zamknięcie się w sobie dobrze mi zrobi.

20.02.18
Słabo się czuję. Zmęczona jakaś, nic mi się nie chce. Nastrój w dołku.

21.02.18.
Troszkę mi lepiej. Na tyle, że w pracy nie odliczałam minut do końca, a w domu nawet poćwiczyłam.

22.02.2018
Ale mnie kręgosłup boli…
I ten odrastający paznokieć mi daje w kość…
Ale za to praca mi minęła szybko i efektywnie, a poza tym posprzątałam sobie w kuchni. J

25.02.2018
Zapominam tu pisać, jak to nie jest w sieci. ;) A wrzucam dopiero końcówkę 2012, więc to jeszcze potrtwa. ;)
Meldunek w każdym razie jest taki, że już mi lepiej i niexle się pracuje i w domu się robi różne rzeczy, np. dziś piłowałam ramkę na puzzle. Przy trzecim kawałku sąsiedzi się dołączyli z wiertarką. ;)
Wczorajszy mail był zaskakujący, a jednocześnie od razu czułam, że przyjdzie odpowiedź. Ale generalnie mam podejście „będzie się musiał postarać”. Ale mi dokuczył. Poranił w zasadzie. Już nie zapominam natychmiast o wszystkim na pierwsze skinienie. Może to i dobrze.

26.02.2018
Założyłam na siebie pół szafy dziś. ;p I całe szczęście, bo te dwa przemarsze w tę i z powrotem, plus niezbyt ciepło w pracy, by mnie pewnie załatwiły. Najśmieszniejsze jest to, że na głowie miałam czapkę i dwa kaptury. J
Rano miałam ciężkie chwile przy wstawaniu, ale potem się rozkręciłam.
Tak się najadłam na podwieczorek, że nie wiem, czy zjem kolację.

28.02.2018.
No dobra, ja już mam dość tego zimna. Całe szczęście, że jutro ostatni dzień.
Szybko mi czas leci. Z jednej strony to dobrze, z drugiej – niekoniecznie…
Dyrekcja wczoraj sensownie ze mną rozmawiała na temat sanatorium. Ale jak to się ułoży wszystko – kto to wie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.