środa, 2 grudnia 2020

Odrodzenie

Szła bardzo powoli, bo wiedziała, że jest stanowczo za wcześnie. Na swoje usprawiedliwienie miała, że zawsze lubiła być wcześniej. I że się bardzo ekscytowała tym spotkaniem.

Facet wydawał się naprawdę ideałem. Długo poznawali się wirtualnie, była ostrożna, a on nie naciskał na przedwczesne spotkanie. Z każdą rozmową okazywało się jednak, że pasują do siebie, zgadzają się w najważniejszych rzeczach i potrafią dyskutować, jeśli się nie zgadzają.

Nie wymienili się zdjęciami, ale z grubsza opisali sobie nawzajem swój wygląd. Nie była nawet specjalnie zaskoczona, kiedy wymienił wszystkie cechy, które chciałaby, żeby miał jej idealny facet. Mieli duży ubaw planując jak rozpoznają się na tym pierwszym spotkaniu. W końcu ustalili, że ona będzie miała czerwoną apaszkę, a on czerwoną różę.

Dotarła do kawiarni. A może on pokaże kolejną swoją wymarzoną cechę i już tam na nią czeka? Uśmiechnęła się lekko i postanowiła przespacerować wzdłuż okna i może coś zobaczy. Znaczy kogoś. Z różą.

Niestety, przez okno kawiarni nie było za dużo widać. Zdjęła apaszkę, żeby na razie nie rzucać się nikomu w oczy i weszła do środka.

Zrobiła kilka kroków i zobaczyła Jego. Aż ją zakuło serce. Minęły dwa lata, a ona wciąż pamiętała ten okropny moment, kiedy ją odrzucił. Bo uznał, że nie jest dla niego odpowiednią osobą. Za wysokie progi. A ona nie dorasta mu do pięt. Bardzo długo zajęło jej poradzenie sobie z poczuciem niższości, które jej wtedy wbił do głowy. I jak widać choć umysł się oczyścił, to serce jeszcze pamięta.

I wtedy zauważyła na jego stoliku piękną czerwoną różę.

Podniósł głowę i ją zauważył.

Popatrzył obojętnie, a potem przeniósł wzrok na drzwi.

A ona poczuła, jak rośnie w swoich oczach, jak teraz już naprawdę pozbywa się wszelkich kompleksów, jak to przykre wspomnienie odchodzi w niebyt. Jeszcze przez moment przepłynęło jej przez myśl, że traci idealnego faceta, ale zaraz potem uświadomiła sobie, że teraz już naprawdę wie, że zasługuje na taki ideał. Nie ten, ale taki. Bo ten nie jest ideałem. Jej ideał nie będzie nikogo traktował jak gorszego rodzaju.

Pod jego zniecierpliwionym już spojrzeniem podeszła do stolika. Wyjęła z kieszeni czerwona apaszkę i położyła na róży.

A potem wyszła.


6 komentarzy:

  1. Hmm ciekawa historia. Generalnie ludzie teraz nie wiem czemu lubią spotkania w kawiarniach etc. - tam się nie da poznać drugiej osoby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapytam filozoficznie: a w ogóle da się poznać drugą osobę?

      Usuń
    2. Tam spotkałam Wolanda, mojego obecnego męża ... albo raczej najpierw w barze, do kawiarni przeszliśmy, gdy już się najadłam i Woland potrzebował kawy. You never know.

      Usuń
    3. Miejsce nie wazne. Ważne, żeby trafić na kogoś, komu nie trzeba będzie całe zycie tłumaczyc swojej duszy.

      Usuń

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.