piątek, 9 marca 2018

Nie rób Kalemu

29.05.2011


Kali miał bardzo prostą filozofię życiową, robił tak, żeby jemu było dobrze. Jak on kradł, było w porządku, jak jemu kradli – to już nie. W sumie jesteśmy chyba na nieco wyższym poziomie rozwoju i wiemy, że kradzież jest zła, obojętnie w którą stronę się odbywa. Przynajmniej większość z nas to wie, bo większość z nas nie ma w rubryce „zawód” wpisane „złodziej”. Ale czy nie posługujemy się tą samą „zasadą Kalego” w życiu emocjonalnym?

Jakże często boli nas coś, co ktoś robi nam, a sami nie widzimy, jak ranimy kogoś, kiedy robimy mu to samo. Ktoś wkurza się, jak znajomy/a odwołuje umówione wcześniej spotkanie na chwilę przed, a już nie pamięta jak sam odwoływał/a, często podając identyczny powód. Ktoś chce, żeby brać pod uwagę jej/jego zdanie, a nie bierze czyjegoś. Ranią nas wysyłane przez kogoś sprzeczne sygnały, a sami nie widzimy, że też wysyłamy takowe. Kiedy my chcemy od kogoś odpocząć jest ok, kiedy ktoś odpoczywa od nas jest nam przykro. Ktoś chce zostać zauważonym, ale nie zauważa kogoś innego. Ustawiamy ludzi w swoim życiu jak pionki na szachownicy, ale jeśli ktoś inny próbuje ustawić w swoim życiu nas, co najmniej się oburzamy. Czekamy, żeby ktoś nas przytulił, ale sami nie przytulamy kogoś, kto tego potrzebuje. Zarzucamy swoje towarzystwo opowiadaniem o sobie, a  nie pozwalamy opowiedzieć im swoich historii. Chcielibyśmy, żeby ktoś nam pomógł, ale pytamy „dlaczego ja?”, kiedy ktoś prosi o pomoc nas. Chcemy, żeby ktoś powierzał nam swoje tajemnice, a boimy się powierzyć mu/jej swoje. Oczekujemy zaufania, nie ufamy sami. Chcemy troski, nie troszczymy się sami.
Ktoś kiedyś powiedział, że to co nas najbardziej denerwuje w innych ludziach, to nasze własne wady. Oj, miał gość rację...
Na dodatek często, a nawet jak się dokładniej przyjrzałam najczęściej, jest tak, że te dwie osoby nie postępują tak ze sobą nawzajem, tylko z innymi osobami. Czyli, powiedzmy, Frania nie znosi jak Hania odwołuje wizytę na pół godziny przed, ale ta sama Frania dzwoni do Mani o 15.30 jak miały się spotkać o 16 i mówi „Słuchaj, stara, ja nie dotrę, bo mi się paznokieć złamał, spotkamy się za tydzień”. Mania ryczy, bo Frania jest podła, Frania ryczy, bo Hania jest podła. Nie ryczy tylko Hania, chociaż kto wie, Hani już na tyle nie znam, może i ona ma swoją Anię, która tak z nią postępuje.
Najgorsze w tym wszystkim jest właśnie to, przynajmniej dla mnie, że akcja toczy się między tyloma osobami, a nigdy właściwie między dwiema nawzajem. A przynajmniej ja tego nie zauważyłam. Gdyby Hania i Frania odstawiały sobie nawzajem takie numery, to albo doszłyby do porozumienia, że tak sobie nie będą robić, albo byłoby to może dla nich naturalne, w sumie wszystko przecież zależy od ustaleń między zainteresowanymi stronami. Ktoś może nie zniósłby smsów o północy, ale jeśli dwie koleżanki nie mogą żyć bez wysłania sobie buziaków na dobranoc – to dlaczego nie.
Tylko że tu się robi jakiś łańcuch pokarmowy, a on działa w jedna stronę.
Jak to ja, próbowałam oczywiście przeprowadzić dogłębną analizę i wyciągnąć jakieś wnioski. Ten, do którego doszłam, mnie nie pocieszył i tak naprawdę to chyba wolałabym, żeby nie był słuszny. Ale podobno, to czego słuszności się obawiamy, to właśnie jest słuszne, a inne wyjaśnienia to już tylko nasze pobożne życzenia. Mój wniosek? „Wszystko zależy od mocy uczuć, którymi kogoś obdarzamy”. Jeśli Frankowi zależy na Mańku, to będzie mu przykro, jak ten dwa dni nie odpisze na smsa, Maniek za to nawet tego nie zauważy, bo on większymi uczuciami obdarza Heńka, któremu z kolei nawet przez myśl nie przejdzie, żeby Mańkowi od razu odpisać, bo właśnie się zastanawia, dlaczego Janek już trzy dni nie pisze.
Czemu ten wniosek mi się nie podoba? Bo jeśli wiem, że Hani jest przykro jak Mania nie widzi jej smutku i nie potrafi jej pocieszyć, a jednocześnie wcale nie widzi potrzeby pocieszenia Frani, kiedy tej jest smutno, to co ja Frania mogę pomyśleć? Że Hania nie za bardzo mnie lubi. A jeśli Janek jest w depresji, bo Heniek nigdy nie ma dla niego czasu, a jednocześnie nigdy nie ma czasu spotkać się z Mańkiem, to co ja Maniek mogę pomyśleć? Że Jankowi nie zależy na moim towarzystwie. Powraca jak jesienne chłody pytanie: odwrócić się na pięcie i zająć tymi, którzy chcą mojego zainteresowania, troski, czasu, towarzystwa i chcą mnie tym samym obdarzać? Jak nie wpaść w pułapkę robienia tego na złość Mańkom, Frankom i Haniom „zobacz jaki/a jesteś dla mnie niedobry/a, dam sobie rade bez ciebie”? Jak zrozumieć, że ilość uczuć jakimi się obdarzamy może się różnic i jak dać sobie rade z tym, że może akurat ci, których obdarzamy duża ilością, mają dla nas ich mniej? Jak nie zacząć sobie głupio tłumaczyć czyichś zachowań „bo może jest introwertykiem/ nieśmiała/ zajęty/ kosmitką”, tylko zobaczyć to, co naprawdę jest?
Jesus, Jesus help me
I'm alone in this world
And a fucked up world it is, too
Pozwolę sobie zacytować jednego z moich ulubionych blogerów: „Dwójmyślenie, czy raczej dwójodczuwanie, jest pogrążającą w lodowej otchłani domeną ludzkiego żywota”.
Pora z tym skończyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.