piątek, 16 marca 2018

Ostatnia (6)

13.10.2013


Rozdział szósty „Nocne i dzienne życie”

Filip stał nad kuchennym stołem i zasypiał na stojąco obierając ziemniaki. Nie spał dwie noce, czytając książkę Gośki, kiedy ta spała. Książka była naprawdę dobra, miała świetnie zarysowane charaktery, wartką akcję, plastyczne opisy i porywające dialogi. Był tylko jeden problem – o ile się orientował, opisywała dokładnie życie ich sąsiadów.
Książka sięgała oczywiście też w przeszłość, czytając dowiedział się wszystkiego o ich życiu i o tym, co doprowadziło do takiej sytuacji, w jakiej byli obecnie. W skrócie – wszystkiemu winien był ojciec. Był alkoholikiem, bił żonę, zmuszał ją też do picia – to właśnie w takim stanie doprowadziła do wypadku i została sparaliżowana. Cud, że nikogo nie zabiła. Na nim nie zrobiło to większego wrażenia, chyba że wziąć pod uwagę to, że jeszcze więcej pił. Żyli z oszczędności i spadku oraz z firmy, która właściwie kręciła się sama, a menedżer jak najszybciej pozbywał się szefa z budynku, ile razy ten się pojawiał. Na dodatek ojciec miał pociąg do syna, który sterroryzowana matka akceptowała, albo przynajmniej nic z tym nie robiła. Córka z powodu tej całej sytuacji wpadła w narkotyki. Była w ciągu już dwa lata i właściwie jej organizm już się kończył, ale jakoś nikt tego nie widział.
Filip zastanawiał się na tym wszystkim całymi dniami. Jeśli zmyślała ich przeszłość – skąd w jej głowie takie makabryczne pomysły? Dlaczego w ogóle wzięła się za opisywanie rzeczywistości, zamiast tworzyć coś swojego i własnego? I najważniejsze – dlaczego nadal wydawała się nie widzieć, że ci ludzie istnieją obok nich? To go najbardziej dręczyło, bo nadal obawiał się, że mimo wszystko to on ma jakieś halucynacje, a w miarę jak czytał książkę Gośki przekonywał się, że to prawie jakby wymyślił sobie cały świat. Wiedział już, co ją tak zdenerwowało dwa dni temu: sprzedawczyni z jej książki była identyczna jak ta, która sprzedawała w ich sklepie i o której z nią rozmawiał.
Ale czy to możliwe? Jak może żyć w wymyślonej przez nią rzeczywistości, jeśli dopiero teraz poznał tą wymyślona rzeczywistość? Kochał ją bardzo, ale nie wierzył, żeby jej myśli przepłynęły do jego głowy.
Wczoraj zadzwonił do Włodka. Włodek jest w Kanadzie, powiedziała jego żona. Kiedy powiedział, że to jest bardzo pilne i jeśli może, to żeby w takim razie poleciła mu kogoś innego zaufanego, kto by z nim porozmawiał o problemie przez telefon, podała mu numer do niego do Kanady. Problem stanowiła różnica czasu…

*                 *                 *
 Gośka zadzwoniła rano do Włodka. Jego żona powiedziała jej, że mąż jest w Kanadzie. A potem powiedziała coś jeszcze: że Filip dzwonił w tej sprawie dzień wcześniej. Gośka nie kontynuowała dyskusji. Podziękowała, pożegnała się, ale zastanawiała się nad tym czas dłuższy. Doszła do wniosku, że Filip w końcu jednak zdał sobie sprawę z tego, że coś z nim jest nie tak i zaczął szukać pomocy. Ona sama była coraz bardziej niespokojna, zaczynało jej się wydawać, że wie, co mu dolega, ale to nie pomagało. Od sprawy ze sprzedawczynią, kiedy to Filip próbował jej wmówić, że nie czytał jej książki, mimo że dokładnie wiedział jak wygląda jedna z pomniejszych postaci, zostawiała charakterystycznie rozłożone przedmioty na swoim biurku, kładła swój włos, jakąś nitkę itp. Codziennie wszystko było ruszone – Filip regularnie co noc czytał jej książkę. Ciąg dalszy wyjaśnienia nasuwał się sam – lunatykuje. To by nie było groźne. Groźne było to, że potem zaludniał realny świat postaciami, które poznał w jej powieści…
Ale to, że zadzwonił do Włodka na razie ją uspokoiło. W końcu mówi się, że najlepiej jak ktoś sam sobie zda sprawę, że potrzebuje pomocy. Jeśli będzie trzeba oczywiście się tym zajmie, ale na razie nie dzieje się nic niebezpiecznego, a książka czeka na skończenie. Trzeba się wziąć powoli za kończenie jej. Zaczniemy od syna. Hmmm, jak takie dziecko popełniłoby samobójstwo? Na pewno nic wymyślnego…

*            *                 *

„Wszedł po cichu do garażu. Pamiętał z filmów, jak to się robi. Wziął stołek spod ściany, wszedł na niego i zarzucił sznurek przez ramę od drzwi garażowych. Złapał oba końce i uwiesił się na nich całym ciężarem. Ok, wytrzyma. Najbardziej nie chciał, żeby go odratowali. To dlatego wziął też tutaj ze sobą wszystkie tabletki jakie znalazł w domu, w tym też te, które znalazł u Sary. Nie był głupi, wiedział, że to jakieś narkotyki. Miała ich podejrzanie dużo. Cóż, jeśli miała jakieś plany wobec tych tabletek, to chyba ich nie zrealizuje. Zawiązał niezbyt fachową pętlę, ale sprawdził, że działa w porządku. Usiadł na stołku, otworzył butelkę mineralnej i zaczął systematycznie połykać tabletki. Zapił ostatnie resztką wody i wszedł na stołek. Nie było mu szkoda nikogo i niczego. Może trochę siostry, ona czuła chyba to, co on. A może mu się tylko zdawało. Odepchnął stołek i wszystko odpłynęło w ciemność.
Rano matka nie znalazła Adama w jego pokoju i zaniepokojona wysłała Sarę na poszukiwanie brata, bo ojciec nie mógł się dobudzić, uchlany w trzy dupy. Znalazła go w garażu. Był martwy. Jej krzyk poderwał na nogi najbliższą okolicę.”
Filip po cichu wyłączył laptopa i wrócił do łóżka. Trochę było mu lepiej, mimo że to co dziś stworzyła Gośka nie było optymistyczne. Nie zanosiło się też na to, żeby dalej było lepiej, na dole strony widniała notatka: „ojciec zabije matkę podczas kłótni o syna”. Ale było mu lepiej, bo to była pierwsza scena, która była wymyślona przez Gośkę, która nie opisywała tego, co się dzieje wokół nich. Zasnął kamiennym snem, kiedy tylko przyłożył głowę do poduszki.

                            *                 *                 *

Była 8.00. Gośka poukładała jakieś rzeczy na biurku, przymknęła drzwi i zaczęła pisać. Filip zmywał w kuchni naczynia i myślał. Nie mógł się powstrzymać przed zerkaniem na dom sąsiadów, bo cały czas przypominały mu się sceny, które wczoraj przeczytał w książce Gośki. Chyba musiał się upewnić, że nic się nie dzieje.
- Matka na pewno poszła budzić syna koło siódmej, teraz była już ósma, dzieciak pewnie jest już w szkole, wyszedł , kiedy jedliśmy śniadanie – myślał Filip. Trochę brzmiało to tak, jakby sam siebie o czymś przekonywał.
Nagle uświadomił sobie, że jest sobota. Nikt nie idzie tego dnia do szkoły.
W tym momencie od strony domu sąsiadów dobiegł okropny krzyk.

2 komentarze:

  1. Its great!!!something mysterious .
    Thanks for your lovely comment on my recent post.Happy ween end.
    My Blog | Instagram | Bloglovin

    OdpowiedzUsuń

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.