piątek, 16 marca 2018

Siedem cudów świata


14.11.2011

Mazury niestety nie zostały nowym cudem świata. Z jednej strony – szkoda, z drugiej strony – zadeptaliby nam te Mazury. Ale akcja ta wywołała u mnie chęć zastanowienia się nad moja własną listą „Siedmiu cudów świata”. Nie miałam możliwości zwiedzić całego świata, wiele miejsc  powszechnie uznawanych za najpiękniejsze jeszcze przede mną, więc powiedzmy, ze będzie to raczej „Siedem dotąd zobaczonych cudów świata”.
Uwielbiam Londyn jako całość, ale mam też swoje ulubione w nim miejsce - Świątynia Templariuszy. Miejsce nie jest popularne wśród turystów, na dodatek dość trudno jest tam trafić. Kościół ten został zbudowany w XII wieku przez zakon przybyły z Jeruzalem. Składa się z dwóch części, pierwsza to rotunda (powstała najwcześniej) na planie koła wokół której jest sześć filarów tworzących jakby wieniec, druga część to prostokątne prezbiterium. Kościół jest bardzo skromny, ołtarz główny przedstawia tablice z 10-cioma przykazaniami. Nie ma tu rzeźb ani obrazów ale jest coś co czyni to miejsce wyjątkowym, a mianowicie grobowce templariuszy, czy raczej płyty nagrobne jakie znamy z typowych katedr, kunsztownie ozdobione, niektóre z 1144 roku. Kościół zachował się praktycznie w niezmienionej formie do naszych czasów, ucierpiał w czasie II wojny światowej ale zmieniono tylko stropy na betonowe. Niestety, nie zawsze można wejść do środka, ale jeśli ma się to szczęście – człowiek jakby przenosił się w inny czas, miejsce jest pełne magii. Nawet jeśli wejście jest zamknięte, i tak lubię tam przebywać. Przed kościołem znajduje się mały park i kolumna z posągiem templariusza na koniu, są ławki, na których można przysiąść i posłuchać panującej tu ciszy, albo dźwięków organów dobiegających z wnętrza. Aż trudno uwierzyć, że to miejsce znajduje się w samym centrum Londynu, między tak ruchliwymi ulicami jak arteria Embankment nad Tamizą i słynna Fleet Street. Kiedy przekraczamy bramę (cały teren jest otoczony płotem), wszystkie dźwięki znikają, słychać tylko stuk naszych własnych butów…
Zapraszam na wirtualny spacer :
http://www.templechurch.com/VR%20Tour/default.html
Na wycieczkę do Norwegii wybierałam się bez wielkich nadziei na super przeżycia, tymczasem okazała się ona jedna z lepszych w moim życiu. Jest to kraj z jednej strony monotonny krajobrazowo, z drugiej strony – nie można przestać podziwiać tego, co za oknem. Ukoronowaniem wszystkich widoków był Nordkapp., czyli Przylądek Północny. Jedzie się tam tunelem podmorskim, ponieważ ten punkt (71°10′21″N, 25°47′40″E) lezy na wyspie. Nordkapp jest tylko umownie najdalej na północ wysuniętym punktem Europy, ale jest za to bardzo atrakcyjny ze względu na to jak wysoko nad morzem jest położony. Nazwę nadał Przylądkowi Północnemu w roku 1553 angielski odkrywca Richard Chancellor, który przepłynął obok niego podczas poszukiwań tzw. Przejścia Północno-Wschodniego - morskiej drogi do Azji. Pierwszy "turysta" na Przylądku Północnym pojawił się około 100 lat później, był to włoski ksiądz Francesco Negri, któremu dotarcie do celu zajęło aż dwa lata. Od tamtego czasu Przylądek Północny był odwiedzany przez dzielnych podróżników, którzy wówczas dopływali statkami lub łodziami od strony zatoki Hornvika, skąd musieli się wspinać po stromym zboczu. Teraz oczywiście dostęp jest dużo łatwiejszy i to jest niestety wada – tłumy turystów nie pozwalają medytować w spokoju nad ogromem oceanu, siłami przyrody, ziemią i wszechświatem. Na szczęście można przejść się wzdłuż wybrzeża, gdzie ludzi jest już zdecydowanie mniej i napawać się wspaniałym widokiem.

Ktokolwiek jedzie na wycieczkę do Hiszpanii, ewentualnie wybiera pobyt wakacyjny nad morzem na Costa Brava, na pewno trafi do Barcelony. Obok różnych wspaniałych zabytków, warto zajrzeć do Parque Güell , czasem nazywanego Parkiem Gaudiego. Antonio Gaudi był katalońskim inżynierem secesyjnym i architektem, słynącym ze śmiałych pomysłów, których Barcelona jest pełna. Parc Güell, bo tak nazwa wygląda po katalońsku, to duży ogród z elementami architektonicznymi przy ulicy Olot, bocznej alei Santuari de la Muntanya, w północno-centralnej części miasta. Gaudi zaprojektował go na życzenie jego przyjaciela Eusebio Güella (stąd nazwa), przemysłowca barcelońskiego, który - zauroczony angielskimi "miastami-ogrodami"  przedsięwzięcie sfinansował. Projekt w założeniu był osiedlem dla bogatej burżuazji mającym powstać na powierzchni 20 ha. Prace trwały w latach 1900-1914. Projektu tego Gaudí nigdy nie ukończył. W 1922 roku władze Barcelony wykupiły teren i przekształciły go w park miejski. Wygląda on trochę jak bajkowy ogród i nie wiem czemu kojarzy mi się z filmami Disneya. Zauroczona byłam tarasem opartym na wspaniałych kolumnach, falistymi dachami , bramą i cudowna ławką, a także doborem roślinności. W 1969 roku wpisano park na listę narodowych dóbr kultury, a od 1984 roku park znajduje się na Liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Zapraszam na wycieczkę : http://www.youtube.com/watch?v=7J8Qa9psS38

Ostatnim z moich zagranicznych cudów świata będzie Lazurowe Wybrzeże. Już widzę jak niektórzy się krzywią, ale nie można nie docenić tego wspaniałego miejsca, chyba że ktoś będzie tylko w zatłoczonym Cannes o brudnej plaży, przereklamowanym Saint-Tropez, skąd nawet żandarm już uciekł albo napompowanym Monako ociekającym złotem. A prawdziwe Lazurowe Wybrzeże to lazurowe niebo, czyściutka woda, cisza i spokój, wąskie uliczki, małe porty z przycumowanymi łodziami, zapach lawendy. Nazwy Lazurowe Wybrzeże użył po raz pierwszy francuski pisarz Stéphen Liégeard, który w 1887 wydał książkę zatytułowaną La côte d'azur. Znane jest także jako Riwiera Francuska, która to nazwa pochodzi z kolei z języka angielskiego - French Riviera. Geograficznie jest to odcinek wybrzeża Morza Śródziemnego we francuskiej Prowansji (region Prowansja-Alpy-Wybrzeże Lazurowe), rozciągający się od miejscowości Cassis na zachodzie aż do granicy włoskiej. Początki turystyki w tym obszarze sięgają początków XIX wieku, kiedy to zimą przyjeżdżali tu bogaci Francuzi i Anglicy. Podczas okresu międzywojennego turyści pojawiali się także coraz częściej w lecie. Po II wojnie światowej na całym wybrzeżu powstała intensywna zabudowa dla celów wypoczynkowych: hotele, mariny, kąpieliska i kasyna; w tej chwili jest to najważniejszy region turystyczny Francji, który odwiedza około 10 milionów turystów rocznie. Dlatego lepiej schronić się w mniejszych i mniej znanych miejscowościach, takich jak Mentona, Grimaud, Frejus z Placem Lecha Wałesy, Saint-Raphael, Antibes z muzeum Picasassa, Saint-Aygulf czy Grasse z perfumerią Fragonard i pobliską fabryką owoców kandyzowanych. Z większych miast dobre wrażenie zrobiła na mnie Nicea z pięknym ogrodem botanicznym i całkiem sympatyczna plażą.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć :

To teraz cuda polskie. Kraków jest wspaniałym miastem i wiedzą o tym wszyscy, zwłaszcza turyści przeganiani od Bramy Floriańskiej do Wawelu, z trudem łapiący oddech na Plantach, by za chwilę zostać wtłoczonymi do podziemi Skałki. Ja za cud świata w Krakowie uważam mało odwiedzany zabytkowy rzymskokatolicki Kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej i św. Małgorzaty, położony w dzielnicy Kazimierz. Dla mnie absolutne cudo gotyku, który ogólnie podziwiam i bardzo lubię, a zgadzają się też ze mną specjaliści zaliczając tenże kościół do najlepszych przykładów architektury gotyckiej w Polsce i znajdując też dla niego miejsce wśród najlepszych egzemplarzy gotyku europejskiego. Doceniają w nim też renesansowe freski, obrazy i barokowy ołtarz, który akurat dla mnie jest zgrzytem w tym pięknym wnętrzu. Rok 1342 jest uznawany za oficjalny początek budowy kościoła, a właściwie na razie przylegającego do niego zespołu klasztornego oo Augustianów Eremitów. Budowa trwała wiele lat, plany zmieniały się w trakcie, a kościół nawiedzały kolejne nieszczęścia, takie jak dwa trzęsienia ziemi, w latach 1443 i 1786, które poważnie uszkodziły budowlę. Kościół nigdy nie został ukończony – według pierwotnego planu nawa główna miała być dłuższa o jedno przęsło, czyli o ok. 12 metrów (w kierunku zachodnim); do fasady miały natomiast przylegać dwie wieże. Mimo to, kościół robi wrażenie. Jest smukły, strzelisty, skromny w wyposażeniu, surowy w liniach architektonicznych, majestatyczny, urzekający bijącym z niego spokojem. Nie bez znaczenia jest też fakt, ze położony jest z dala od zgiełku wielkiego miasta.
Zapraszam na pokaz zdjęć :

W Tatrach byłam wiele razy i nigdy mnie nie zachwyciły, no może poza jednym razem ale to były Tatry Słowackie i niestety zatarły się wśród niekoniecznie pozytywnych wrażeń z innych wypraw po polskiej granicy. Zastanawiałam się, co w nich widzi mój dobry kolega, który jeździ tam wciąż i wciąż i otwarcie mówi, ze to jego największa miłość. Ale wciąż tam wracałam, przyciągana jakąś dziwną siłą.  I wreszcie w tym roku do mnie przemówiły. Trasa, która podbiła moje serce to Dolina Roztoki – Wielka Siklawa – Dolina Pięciu Stawów Polskich – Świstówka – Morskie Oko, przy czym zdecydowanie stawiam na pierwszym miejscu Dolinę Pięciu Stawów Polskich. Turyści odwiedzali tę dolinę od początku XIX w., był tutaj m.in. Stanisław Staszic. Pod koniec XIX w. wytyczono sieć szlaków turystycznych. Co zalicza się do „atrakcji” doliny?  Granitowe szczyty Tatr Wysokich, rozległe płaśnie, gruzowiska dużych głazów, piarżyska, migotliwe tafle jezior o łącznej powierzchni 61 ha, murawy , połacie kosodrzewiny, świstaki, kozice, rysie i najwyżej położone schronisko. Ja tez wiem, że to powinno zachwycać, ale mnie zachwyciło coś nieco może jednak innego. Rześkie, przejrzyste powietrze, którym można naprawdę oddychać pełna piersią. Ciemna, czysta, lodowata woda. Cisza, aż dzwoniąca w uszach, w której słyszy się wszystkie swoje myśli, także te, które ukryło się gdzieś głęboko przed sobą i przed całym światem. Błyski słońca jak uśmiechy przyjaznych ludzi. Wiatr – esencja wolności. Gdzieś w górze śnieg, przypominający, że tu czas płynie inaczej. Chciałabym spędzić tam kilka tygodni, a nie kilka godzin…
Zapraszam na film :

Lubię też parę innych rzeczy. Bałtyckie dzikie plaże. Grób Jima Morrisona. Lubelska starówka. Park Islington. Czarna Hańcza. Niebieskie lilie wodne. Śnieżka. Greckie tawerny. Warszawski świt.  I wiele innych, bo świat jest naprawdę piękny.

Ale nic nie równa się z naszymi Karkonoszami! To jest moje miejsce na ziemi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.