wtorek, 6 marca 2018

Wspólne cztery koła

06.05.2011


Ruszyło mnie. Musze cosś napisać. Temat stary jak świat, ale jak widać – niezakańczalny. Transport publiczny. Kto jeździ własnym samochodem, nie zna tego problemu, kto się porusza autobusami, tramwajami, trolejbusami itp. – może nawet zna to wszystko, co powiem z własnego doświadczenia.
Po pierwsze – koordynacja.
Zastanawiam się, czy ci, którzy zajmują się układaniem rozkładów jazdy mają chociaż pół mózgu, czy niekoniecznie. W moim mieście mamy autobusy i tramwaje, przy czym te ostatnie służą właściwie w większości do przemieszczania się między naszym miastem, a resztą aglomeracji. Skorelowanie tramwajów i autobusów najwyraźniej przekracza możliwości zajmujących się tym ludzi. Kiedy wysiadam z tramwaju, okazuje się, że wszystkie miejscowe autobusy, które mogłyby mnie zawieźć gdzieś dalej już odjechały, minutę wcześniej. To samo w drugą stronę. Musze jechać autobusem o 10, czasem 15 minut wcześniejszym, bo inaczej nie mam szans załapać się na tramwaj, któremu widzę odjeżdżający tyłek, kiedy zbliżam się do przystanku. Czy naprawdę ktoś nie mógłby się zastanowić, że ta minuta różnicy dla pasażerów oznacza 15 minut czasu z życia? A może to chęć pokazania „nie będziemy się dostosowywać do miasta X”? No gratulacje! Zaręczam wszystkim, że miasto X w ogóle nie zajmuje się nami, miastem 10 razy mniejszym i ani nie zwróci uwagi na takie manifestacje, ani na pewno nie będzie się dopasowywać do nas.
Po drugie – rozkład jazdy.
Nie wiem, jak to jest w innych miastach, ale u nas autobusy jeżdżą stadami. Mamy raptem sześć linii autobusowych, ale ustalenie sensownego rozkładu jazdy też wydaje się niemożliwe. Mieszkam akurat przy tzw krańcówce. Kiedy przychodzę na przystanek, obserwuję jak w ciągu kolejnych trzech, czterech minut, odjeżdża cztery lub pięć autobusów, a potem następuje cisza. I to nie jest przypadek, jest tak samo cały dzień, jakby ktoś się uparł, że wszystkie autobusy muszą się pojawić na przystanku o tej samej porze. Po co? Żeby innym pasażerom nie było przykro, że ktoś pojechał, a oni nie? Nie przesadzajmy, nasze miasto jest na tyle małe, że ogromna część tras pokrywa się i można jechać do celu dwoma, czasem trzema autobusami. Tylko że trzeba najpierw w coś wsiąść, a tymczasem kiedy jeden odjedzie, można być pewnym, że odjadą wszystkie i będzie się czekało na następną serię co najmniej 15 minut.
Po trzecie – akwarium.
Co ma akwarium wspólnego z transportem? Ano ma. Mieszkańcy mojego miasta nazwali „akwariami” specyficzny rodzaj autobusów. Zostały zakupione używane z zagranicy, żeby zastąpić te, które już groziły rozsypaniem się w trakcie jazdy. Są to dość nowoczesne autobusy, przystosowane nie tylko do ogrzewania, ale również chłodzenia pasażerów. Jednak w związku z tym, że mają zainstalowaną klimatyzację, nie otwierają się w nich okna. Nawet to pojmuję – Polak nie zrozumie, że jak jest włączona klimatyzacja, to okien się nie otwiera. Tylko proszę najpierw tę klimatyzację włączyć! Niestety, czy to z powodu braku pieniędzy, czy też z jakichś innych nie znanych mi, klimatyzacja nie jest włączona. Klimy nie ma, okien się nie da otworzyć – już wiecie, czemu mówimy na te autobusy „akwarium”?

Po czwarte – drzwi
Niektóre z autobusów, a może nawet większość, ma tylko drzwi z przodu i po środku. Z tyłu już nie. To nie jest dobry pomysł na komunikację miejską, raczej na autobus wycieczkowy, w którym wszyscy wsiadają na początku i siedzą do końca podróży. Natomiast zastosowanie takiego pojazdu w komunikacji publicznej to pomyłka. Wsiadanie trwa dużo dłużej. Jak chcesz wysiąść, to musisz zacząć się przeciskać do drzwi ze dwa przystanki wcześniej, żeby zdążyć. Skutek jest taki, że znaczna część ludzi w ogóle nie chce wchodzić w te przepaściste i niedostępne wnętrzności autobusowe, tylko stoi przy drzwiach powiększając tłok i uniemożliwiając zmieszczenie się większej ilości ludzi.
Po piąte – bilet
Złośliwością przedsiębiorstwa komunikacji nazwę fakt, że bilety czasowe jakie obowiązują w aglomeracji kończą się zawsze w niewłaściwych miejscach. Mówię oczywiście o tych tramwajach i autobusach, które łącza ją z moim miastem. Bilet półgodzinny tramwajowy kończy się dwa przystanki przed centrum, bilet godzinny autobusowy - trzy. Zgadnijcie, na którym przystanku najczęściej wsiadają kontrolerzy? W naszym mieście nie ma biletów czasowych, za to niektóre dalsze dzielnice maja strefy. W związku z tym niektórzy musza kasować trzy bilety w jednym tramwaju, w określonych miejscach na trasie zrywając się ze swojego miejsca i biegnąc do kasownika. Dla przyjezdnych jest to czysty koszmar.
Po szóste – różności.
W autobusach i tramwajach jest brudno i, przepraszam za wyrażenie, śmierdzi. Autobusy wydzielają z siebie kłęby dymów, a niektóre są tak zdezelowane, że nawet na przystanku końcowym nie wyłączają silnika, zapewne w strachu, że już go potem nie włączą, więc zanieczyszczają środowisko nawet stojąc. Niektóre tramwaje są tak stare i głośne, że mając słuchawki w uszach, nie słychać muzyki, tylko huk pojazdu. Kierowcy i motorniczy palą papierosy w pojazdach, jakby zakaz palenia był tylko dla pasażerów. Na przystanku końcowym jest toi-toi, ale kierowcy masowo sikają obok niego. Niektóre linie autobusowe w ogóle nie działają w niedzielę, pozostawiając część miasta odciętą od świata. Nawet w sobotę nie sposób powrócić do naszego miasta z pobliskiej aglomeracji po ostatnim seansie w kinie, bo komunikacja kończy się około 22, a w samym mieście około 23. Kasowniki są dwa na cały autobus. I tak dalej.

Takich uwag, gdybym pomyślała, znalazłoby się jeszcze więcej, a inni mieszkańcy miasta dodaliby na pewno swoje. Jedno z ugrupowań politycznych obiecywało się zająć kwestią transportu publicznego, ale wybory prezydenckie przegrali. Rządząca frakcja najwyraźniej porusza się tylko własnymi autami. Choć drogi w naszym mieście raczej też na to nie wskazują. Przesiadłabym się na rower, ale ścieżka urywa się gwałtownie w pewnym momencie, a miejscami jest tak wąska, że trzeba składać kierownicę, bo wystaje poza. Chyba pozostaje mi chodzić pieszo. Dobrze, że dostałam niedawno w prezencie kije do Nordic Walking….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.