wtorek, 6 marca 2018

Napijmy się

06.05.2011


Dziś trochę o mnie, bo dawno nie pisałam konkretów. Było już o moich ulubionych kuchniach świata, teraz może o tym, co lubię pić.
Kto zagląda do mnie od jakiegoś czasu, na pewno wie, że uwielbiam herbatę. Tak naprawdę, herbaty mogę się napić zawsze, o każdej porze dnia i nocy. Ale nie każdej herbaty. Zaraz koneserzy i konserwatyści mi napiszą pewnie, że w takim razie w ogóle nie powinnam mówić o herbacie, ale … przyznaję się, nie lubię czarnej herbaty. Mogę się napić od czasu do czasu, ale raczej rzadko i wtedy, gdy nie ma żadnej innej. Z cytryną ewentualnie. I nie za mocną, najlepiej tak piąty parz. ;) Próbowałam w Anglii z mlekiem – potraktowałam jako eksperyment, stwierdziłam, że to nie dla mnie.
Natomiast uwielbiam herbaty czarne aromatyzowane, np. brzoskwiniową, cytrynową i ananasową i mogę pić je dzbankami. Herbaty czysto owocowe, z pływającymi owocami, kwiatami i liśćmi też zyskują moje uznanie. Przepadam za herbatami typu sencha, najbardziej egzotyczną i brzoskwiniową, ale lubię też truskawki w śmietanie – i mam na myśli  smak herbaty. ;) Zawsze i wszędzie mogę napić się herbaty jaśminowej, nie za długo parzonej i też nie za mocnej. I właśnie doszłam do wniosku, że musze się wybrać na zakupy i uzupełnić swój herbaciany zapas, który zajmuje mi w kuchni trzy półki, tylko że ostatnio część puszek stoi pusta… Latem bardzo lubię zimne napoje, a więc robię duży dzban herbaty owocowej, schładzam i potem wypijam.
Oprócz herbaty codziennie pijam mleko. Tak, tak, i to nie jest  reklama zdrowego trybu życia i nikt mi za to nie płaci. Uwielbiam mleko, jak nie ma mleka do śniadania jestem bardzo nieszczęśliwa. Podgrzewam je lekko w mikrofalówce, do temperatury nieco powyżej pokojowej. Czyli takiej, której większość moich znajomych nienawidzi, mówiąc, że albo lodowate, albo gorące, a najlepiej wcale. ;) Jak jestem chora, to piję cieplejsze, wtedy z masłem, miodem, czosnkiem, w zależności od potrzeb. Czasem również robię kakao, ale jest takie kaloryczne! Latem bardzo lubię koktajle mleczno -owocowe:  jagodowy i truskawkowy. Miksuję owoce, słodzę, dolewam trochę mleka, zamieszam i gotowe. Trochę szkoda mi, że nie mogę pić mleka ze sklepu ze zdrową żywnością, ale niestety – jest najwyraźniej za bardzo mleczne i mam po nim sensacje żołądkowo-jelitowe. Sklepowe mleko z kartonu tego nie wywołuje, więc poprzestaję na walorach smakowych, nie zajmując się procentem mleka w mleku.
Trzecim moim faworytem są kompoty, oczywiście własnej roboty. Na jesieni przetwarzam truskawki, wiśnie, porzeczki, czereśnie, agrest, morele, jabłka, gruszki, jagody, śliwki, maliny, jeżyny na zamkniętą w słoiku rozkosz dla podniebienia, którą wyciągam potem cały rok i wypijam. Robię kompoty mało słodkie, ale dość gęste, więc potem rozcieńczam je trochę wodą. Z malin, jeżyn i jagód robię również soki, które też potem konsumuję. Oczywiście kiedy latem owoce te są dostępne, zawsze mam garnek świeżo ugotowanego kompotu do popijania.
Jeśli chodzi o alkohole, tutaj też mam dość wyraźnie zarysowany gust. Lubię piwo, najchętniej z sokiem. Miałam parę ulubionych marek, ale albo stały się niedostępne, albo skończono produkować ten rodzaj. Nie mam szczęścia. Więc teraz po prostu – piwo z sokiem, czyli jak mówi mój bardzo dobry znajomy „herbata malinowa”. No niech będzie. ;) Poza tym – tequila, biała, w postaci drinka Tequila Sunrise, ewentualnie Margherita. Malibu, z mlekiem, albo drink Pina Colada. Ewentualnie białe wino, półsłodkie. I to by było na tyle. Żadnych koniaków, likierów, … nie, nie będę pisała, czego nie, po prostu całej reszty. ;)
Co jeszcze? Woda mineralna, mogłabym podać jaka, ale chyba byłaby to zbytnia reklama. Ale faktem jest, że lubię tylko dwa gatunki, z czego jeden zdecydowanie bardziej. Ice tea, o smaku brzoskwiniowym, od czasu do czasu. Sok pomidorowy. Bardzo rzadko, ale za to wtedy z dużym zapałem – sok marchwiowy. Eksperymentalny drink, jeśli zaufam barmanowi.
Jak widać, nie jest tego dużo. Z jednej strony to dobrze – kto mnie zna, wie czego się po mnie spodziewać i czym mi sprawić przyjemność. Z drugiej strony – jak idę gdzieś w gości, to czasem mam problem czego się napić. Ale zawsze jest możliwość – nie pić nic, a w domu czeka zestaw ukochanych napojów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.