piątek, 16 lutego 2018

Zamyśliłam się nad śmiercią.

29.05.2012


Nie pierwszy raz, na pewno nie ostatni, parafrazując Ryśka Riedla.
To co się z nami dzieje po śmierci? Idziemy do nieba albo piekła? A czy są też w niebie nasze zwierzęta?
A może nasza dusza przechodzi w kogoś innego i żyjemy dalej nie pamiętając tego? Czy mogę w takim razie stać się  moim zmarłym kotem czy zawsze zmieniamy się w kogoś nowego? I co to znaczy nowego, jeśli to ta sama dusza?
A może gaszą światło i nie ma już nic, oprócz robaków oczywiście, choć i to nie jest pewne, bo czy jakiś robak przy zdrowych zmysłach chciałby się wgryzać w to napakowane chemikaliami ciało w zakonserwowanej trumnie?
Proszę, jak umrę, zawińcie mnie w całun i zakopcie bezpośrednio w ziemi w jakimś spokojnym, cichym miejscu pod drzewem, tylko upewnijcie się, żeby nie postawili tam supermarketu zanim prochem się stanę.
Z prochu powstałam, w proch się obrócę. Bóg tchnął we mnie energię do życia, ta energia do niego wróci, kiedy umrę. Moje ciało rozłoży się na atomy, kiedyś powstanie z niego inne ciało. Moja energia wróci do źródła, kiedyś trafi do kolejnych istnień. W przyrodzie nic nie ginie, trwa ciągły obieg.
Kiedyś się spotkają nasze atomy, nasze cząstki energii, nasze bozony, fotony, protony, glony, neutrony, grawitony, fermiony, kawałki naszych ciał i dusz. Na pewno się spotkają, czas jest nieskończony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.