niedziela, 18 marca 2018

Zamyśliłam się nad możliwością liczenia na kogoś

21.01.2013


Sytuacja ta zdarzyła się już jakiś czas temu, ale nadal mnie gryzie. Może jak o niej opowiem, to mi trochę przejdzie?
Otóż nabawiłam się zapalenia oskrzeli. Chodziłam z przeziębieniem, bo w pracy tak napięta sytuacja była, że nie bardzo miałam serce iść na zwolnienie. Pominę milczeniem fakt, że trzeba było mieć głowę, a nie serce i iść na zwolnienie się leczyć. Nie to jest jednak ważne, ważne, ze wylądowałam na trzy tygodnie w domu.
Osoba, która namiętnie lubi nazywać mnie swoją przyjaciółką zadzwoniła do mnie w momencie, kiedy choroba ładnie się już rozwinęła. Ona chciała się dowiedzieć, czy się umówię z nią na następny dzień. Powiedziałam jej, że aktualnie mam 38 stopni gorączki i nic z tego, bo właśnie ustaliłam, ze nie ma na co czekać, tylko trzeba lekarza wołać.
Następnym razem odezwała się po tygodniu…
Przypominam, że ona uważa mnie za swoją przyjaciółkę.
Przez ten czas odebrałam dziesiątki telefonów, smsów i maili od ludzi, którzy tego szlachetnego tytułu nie używają. Wiele z tych osób proponowało pomoc, a ja z niej korzystałam. Były tez osoby, które ja poprosiłam o pomoc i nikt mi nie odmówił, wręcz zawsze potem jeszcze mówili, że trzeba było wcześniej i że jak trzeba to oni chętnie znów itd.
Nikt oprócz niej. Ona odmówiła. Na moja prośbę, czy nie mogłaby w ciągu najbliższych trzech dni zrobić mi zakupy, odpisała, że kiepsko u niej z czasem.
Żeby nie było wątpliwości – dysponuje samochodem, a sklep ma po drodze, cała operacja nie zajęłaby jej więcej niż pół godziny.
Następnym razem odezwała się znów po tygodniu, zapytując czy jakoś sobie dałam rade z zakupami.
Nie, k….., umarłam z głodu i pisze do ciebie mój duch.
Szlagierem było to, jak zaczęła mieć pretensje, że do niej nie dzwonie i nie piszę. Zostawię to bez komentarza.
A potem wydało się, że kłamała, ze nie ma czasu. Okazało się, ze w te dni w ogóle nie pracuje. Okazało się, ze po prostu była nie w humorze.
Ok, przyjmuje do wiadomości – nie mogę na nią liczyć. Przeżyję to jakoś. Ale niech mi więcej nie wyjeżdża z tytułem „przyjaciółki”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.