sobota, 7 kwietnia 2018

Boże, zatrzymaj świat, ja wysiadam

03.07.2012

“Doctor Doctor, what is wrong with me?
 This supermarket life is getting long.”

Moja terapeutka często powtarzała mi, że życie to nie supermarket, nie można wejść, wziąć sobie z półki, to co najbardziej mi odpowiada, przebierać i wybierać. A jednak wiele zdaje się przeczyć jej tezie, jakkolwiek bardzo nie chcę w to wierzyć.
Supermarket rządzi się swoimi prawami. Nikt cię nie zaczepia, nie wypytuje, nie rzuca spojrzeń pod tytułem „pospiesz się”, nie fuka, kiedy przebierasz. Więc przebieramy. Oglądamy. Następna półka, następny regał, i jeszcze jeden, bo może tam na następnej półce jest coś jeszcze lepszego i jeszcze tańszego.
Kiedyś Roger Waters śpiewał „I’ve got 30 channels of shit on the TV to choose from”. Ile teraz jest? Ze 100 polskich? Z milion obcojęzycznych? Siedzimy, przerzucamy, zmieniamy, zaglądamy na kolejny, kolejny i kolejny, bo może właśnie na następnym jest coś jeszcze ciekawszego, jeszcze szybciej się ruszającego i jeszcze głośniej krzyczącego.
Kiedyś były cztery programy radia, plus jak się miało szczęście to się łapało Luksemburg i Wolną Europę. Wiadomo było, czego się spodziewać w każdym z tych programów. Teraz oprócz nich są setki, tysiące i miliony stacji radiowych, teraz każdy może sobie wetknąć kabelek w ścianę i puszczać w eter swoje myśli i niekoniecznie swoją muzykę.
Wchodzimy do księgarni (są tacy co nie chodzą, wiem) i mamy miliony woluminów na półkach. Mam koleżanki i kolegów interesujących się bardzo różnymi gatunkami literatury. Wszyscy twierdzimy, że najwięcej jest chłamu w stylu, który w danym momencie jest najbardziej popularny. Za miesiąc wszyscy o tym zapomną, a teraz ciężko się przebić do działu, który może zawierać coś interesującego. Może, bo też nie musi.
Co kilka dni dzwoni do mnie kolejna sieć komórkowa i proponuje mi przejście do nich, bo oni mają lepiej, taniej, więcej, ciekawiej i mają telefon, który za mnie porozmawia ze znajomymi, zapisze to w pamięci, zrobi zdjęcie a poza tym ma wodotrysk i zmierzy mi kalorie w sałatce, która właśnie jem. Sorry, jestem w sieci XXX. Nie przeszkadza, oni to załatwią. Ale ja jestem zadowolona. Ale może być pani bardziej zadowolona.
Codziennie dostaję maile, z których wynika, że dopiero teraz trafia mi się prawdziwa okazja. Na przykład na ubezpieczenie auta, którego nie mam. Ewentualnie na wzięcie kredytu, którego nie chcę. Czasem mogę też wysłać na obóz dzieci, których nie posiadam. Ciekawe, że wszystkie te firmy zwracają się do mnie po imieniu. No i oczywiście do każdej oferty jest zachęcający gadżet: taka sama oferta dla ukochanego/ukochanej , wycieczka do Czarnobyla albo operacja plastyczna nerek.
I to samo dzieje się w relacjach. 2368 „przyjaciół” na Naszej Klasie. 45893 znajomych na Facebooku. 546832 razy ktoś mi kliknął „Lubię to” pod moją fotką. No to jeszcze więcej, jeszcze więcej… Kiedyś zaprosiła mnie do grona znajomych osoba, której w ogóle nie kojarzyłam. Sprawdziłam. Nie mogłam kojarzyć – żadnego związku. Ot, chciała mieć więcej znajomych na NK. Nie ma mnie na FB, nie chcę takich relacji. Mogę utrzymywać kontakt z innymi bez niego. Przez moment nie zakładałam tam konta przez przekorę. Potem coraz bardziej z przekonania. Zwłaszcza jak widzę, jak ludzie się zmieniają. Nie tylko pod wpływem FB, nie, nie, daleka jestem od palenia na stosie. Ale ciągle szukają kogoś lepszego, następnego, bo może tam za następnym kliknięciem pojawi się ideał. A potem się okazuje, że chcemy kogoś jeszcze bardziej idealnego.
Męczy mnie ta zmienność, to ciągłe szukanie, co jest za następnym zakrętem. Tu jest pięknie, dlaczego tu nie posiedzieć? Lubię kogoś, dlaczego tego nie pielęgnować? Niestety, widzę, jak moi znajomi/przyjaciele kolejno wpadają w otchłań supermarketu. Nie potrafię z takimi ludźmi nawiązać bliższej relacji, zamykam się, wpuszczam ich tylko do przedpokoju, nawet jeśli kiedyś siedzieli wygodnie na kanapie w salonie. Poszli szukać lepszego modelu. Powodzenia.
Ale chyba nie potrafię powiedzieć im tak jak na starych melodramatach: „Pamiętaj, że ja tu zawsze będę na ciebie czekać”. Będę tu, nie pójdę szukać czegoś za zakrętem, ale nie będę czekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.