niedziela, 18 lutego 2018

Eliksir życia (7)


13.03.2012

Rozdział 7

-         Śpisz?
-         Śpisz?
-         Śpisz?
-         Śpij... opowiem Ci
-         Powiem Ci, co teraz będzie...
-         Słuchaj...
-         Czas, żebyś Ty została naszą prawowitą właścicielką...
-         Już dość tych ich zbrodni...
-         Dość kłamstw...
-         Dość oszustw...
-         przecież oni Cię wykorzystują...
-         wykorzystają
-         zobaczysz...
-         jeszcze chwila i przyjdzie czas, kiedy Ty będziesz jedyną rzeczą, która zdobędzie dla nich kolejną książkę i bądź pewna – to będzie TWÓJ KONIEC!!!

Ola obudziła się gwałtownie. Usiadła na kanapce, którą umieściła w bibliotece już miesiąc temu. Coraz mniej chciało jej się opuszczać to pomieszczenie, więc w końcu zdecydowała się przenieść tu ze spaniem.
Zaczęła się zastanawiać co ja obudziło. Ktoś szeptał jej sekret o ucha, o tym, ze powinna być już właścicielką tych wszystkich książek. I że dla rodziców jest warta tyle, ile, czy raczej jaką, książkę można za nią dostać. I że wkrótce będzie po niej. To ją obudziło, ten krzyk.
Oczywiście nikogo nie było w ogromnej bibliotece. Ola przyzwyczaiła się już do tego, że słyszy tu różne głosy. Wierzyła, że książki potrafią coś przekazać nie tylko wtedy, gdy się je czyta. Niektóre książki.
Podeszła do swojego ulubionego regału, przesunęła delikatnie wierzchem dłoni po półce, którą wczoraj skończyła układać i nagle zmarszczyła brwi. Ktoś ruszył książki, już nie stały w takiej kolejności, jak je wczoraj zostawiła. Wyciągnęła egzemplarze, które znalazły się nie w tym miejscu i wstawiła je starannie na miejsce. Musi pamiętać, żeby powiedzieć rodzicom rano, że mają nie przestawiać tutaj niczego. Najlepiej niech w ogóle niczego nie dotykają.

                                      *       *       *

-         Słuchajcie, nie możecie przestawiać książek jak wam się podoba, ok? Umawialiśmy się, że ja się nimi zajmę, więc jeśli jakąś bierzecie, zwłaszcza ze starych egzemplarzy, to odstawiajcie na miejsce.
-         Ależ, co ty, no przecież zawsze tak robimy – odezwał się zza gazety Roman. Prawdę mówiąc dopuścił słowa córki tylko do wierzchnich rejonów świadomości, przeszukiwał właśnie gazetę w poszukiwaniu wieści i zaginięciu młodego mężczyzny. Nic nie było na szczęście. Jego nerki były dobrą ceną za Giordano Bruno „De Magia Mathematica”. Kto by pomyślał, że można mieć taka książkę na własność...
-         Ale wczoraj nie zrobiliście – powiedziała gniewnie Ola.
-         Córcia, wczoraj nie wchodziliśmy do biblioteki – powiedziała Patrycja. Musiałaś sama cos źle postawić.
Ola już miała wybuchnąć, ale jakoś ugryzła się w język. Faktycznie, spędziła w bibliotece cały dzień, nikogo nie było tam oprócz niej. Ale z drugiej strony, była pewna, że postawiła książki w dobrej kolejności. Dziwne...

                                      *       *       *
-         Twój czas nadchodzi...
-         Masz już go niedużo...
-         Lepiej od razu zdecyduj, czy Twoje życie jest dla Ciebie ważne, bo niedługo już będziesz musiała działać i to szybko...
-         pamiętaj, ze oni zrobią to w mgnieniu oka, jeśli ty czegoś szybko nie zrobisz...
-         sprzedadzą cię...
-         zabiją cię..
-         Twój czas nadchodzi...
-         OBUDŹ SIĘ!!!

Ola zerwała się z kanapy. Pomyślała, że chyba nie będzie mogła tu sypiać. Ciągle śnią się jej koszmary. Wstała i podeszła powoli do swojego ukochanego regału. Delikatnie przesunęła palcami po grzbietach książek. Były takie miłe i delikatne.
-         Jak mogłam pomyśleć, że mam koszmar, one mnie tylko ostrzegają. Mówią mi, że muszę być czujna, bo moim rodzicom nie można już ufać. Zresztą, wcale nie chcę im ufać. Ostatnio nawet nie przynoszą do domu żadnych nowych książek. Jakby im się skończyła energia.
-         TO DLATEGO, ŻE TERAZ ZAPŁATĄ ZA NASTEPNĄ KSIĄŻKĘ JESTEŚ TY.
Ola odskoczyła od półki. Rozejrzała się, ale dobrze wiedziała, że poza nią nie ma nikogo w pokoju. Nie bała się, dziwne, ale się nie bała. Przecież to książki, jej najlepsi przyjaciele.
Dotknęła pieszczotliwie wierzchu jednej z nich, połaskotała krawędź palcem i już nawet się nie zdziwiła, kiedy usłyszała w głowie cichy chichot. Uśmiechnęła się też i pogłaskała parę innych książek. Psałterz przyciągnął jej dłoń mocniej, przytrzymała go chwilę, jak przyjaciela za rękę.
-         Ja jestem ceną za następną książkę? - zapytała nieśmiało w myślach.
-         Tak. Twoi rodzice dostali świetny kontakt. Jest pewien dom, który ma wiele mieszkań. Jest pewne  mieszkanie na szczycie schodów, które skrzypią za każdym stąpnięciem. Jest tam książka, której brakuje w tej kolekcji. Oni już wiedzą, że ona tam jest. I wiedzą, że można tam trafić tylko dwa razy, chociaż jeszcze tego nie rozumieją.
-         Ja też nie rozumiem.
-         To się zmieni. Oto idą. Jaka jest twoja decyzja? Masz na nią jeszcze kilkanaście przecznic i kilkaset schodów czasu...
Drzwi trzasnęły głośno.
-         Ola!! Ola !! Chodź tutaj!!! Szybko!!!
Głos matki był mocno poekscytowany. Mimo to, Ola nie ruszała się przez chwile z miejsca. Przecież wiedziała, co usłyszy, więc po co się spieszyć. Po co gnać na spotkanie tego, co nieuniknione.
- Ja tymczasem już rozumiem... - pomyślała Ola i poszła wolno do drzwi.
Rodzice zasypali ja od razu gradem informacji. Świetna okazja, prawdziwy rarytas, biały kruk to mało powiedziane, ozdoba kolekcji, warta każda cenę.
-         Zwłaszcza jeśli myślicie, że to nie wy ją zapłacicie, prawda? - pomyślała wkładając buty i płaszcz.
Pojechali samochodem, kilkanaście przecznic świergotania matki nad szczęściem jakie ich spotkało.
Ogromny wieżowiec. Winda nie działa. Podekscytowane mamrotanie ojca na temat tego, że to już będzie ostatnia książka, że ich kolekcja jest kompletna, kiedy pokonują kolejną dziesiątkę schodów. Nawet nie wiesz, tato, że naprawdę będzie...
Dziesiąte piętro...
Jedenaste piętro...
Dwunaste piętro...
Trzynaste piętro...
Trzynaste piętro w dwunastopiętrowym wieżowcu... bardzo ciekawe...
Schody faktycznie skrzypią, jakby nagle znaleźć się w bardzo starym domu. Pachnie stęchlizną. Drzwi, z których sypie się drewniany pył. Wielka żelazna klamka.
Matka zapukała i weszła do środka, ojciec przepuścił najpierw Olę, jakby bał się, że ucieknie, a potem wszedł sam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.