niedziela, 18 lutego 2018

Grobowe refleksje


18 października 2009

Pierwszy listopada zazwyczaj nastraja nas do myślenia o naszych zmarłych bliskich, o przemijaniu, krótkości życia, jego sensie. Mnie w tym roku na pewno też zmusi do kolejnych przemyśleń na temat mojej wiary. To święto samo w sobie ma taką atmosferę. Kiedy siedzimy, czy też stoimy na cmentarzu, przy grobach, trudno o tym nie myśleć. Ale okazuje się, że czasem sytuacja po prostu zmusza nas do myślenia też o czymś innym.
Przed Świętem Zmarłych nastąpiła zbiorowa psychoza czyszczenia. Wiadomo, że każdy chce zadbać o grób, odczyścić pomnik, żeby potem na świeżym ułożyć kwiaty i znicze. Ale to, co dzieje się w tym roku, przechodzi ludzkie pojęcie. Na cmentarz najlepiej byłoby przyjść z maską Pegaz, bowiem w szale porządkowania ludzie wylewają na groby całe butelki płynów ogólnie uważanych za odkażacze WC. Smród dezynfekcji dusi, wywołuje kaszel i łzawienie oczu. Na dodatek każdy przychodzi na sprzątanie innego dnia i o innej porze, wiadomo przecież, że każdy ma czas w innym terminie. Ale należałoby się wykazać i w tym względzie pewną kulturą, tymczasem gorliwi opiekunowie grobów chlustają wiadrami wody, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że ochlapują błockiem świeżo umyte sąsiednie grobowce. Dochodzi do scen dantejskich, kiedy właściciele sąsiadujących ze sobą pomników obrzucają się nawzajem mięsem.
Jest też grupa osób, która na kilka dni przed Wszyskich Świętych zdecydowała się na dogłębne zmiany i zamówiła u kamieniarzy nowy pomnik. Czyżby ich groby były tak brudne, że stwierdzili, że nie da się ich odczyścić? To chyba jedyne sensowne wyjaśnienie tego faktu. Tak czy inaczej, ekipa przyszła, wykopała stary pomnik i w jego miejsce stanął nowy. Wszystko ładnie, za wyjątkiem tego, że okoliczne groby po tym zabiegu wyglądają tak, jakby je właśnie odkopano w Pompejach. Widząc to, przestajemy się dziwić, czemu niektóre groby są dokładnie przykryte folią. Jak ktoś sobie zorganizował sprzątanie wcześniej i cały tydzień pracuje, to nie chciałby przyjśc pierwszego listopada i zastać swój grób w stanie wskazujacym na przejście lawiny błotnej.
Dekoracje na grobach to kolejny problematyczny kulturowo temat. Niestety, jak w wielu momentach naszego życia mających cokolwiek wspólnego z religią, tak i tu nastepuje przerost formy nad treścią. Oczywiście de gustibus non desputandum est i nie zamierzam tutaj krytykować ani tych, którzy obstawiają cały grób zniczami, ani tych którzy kładą jeden kwiat; ani tych, którzy dekorują kolorowo, ani tych, którzy wolą stonowane barwy. Jest to własny wybór każdego z nas. Należałoby może przemyśleć inne kwestie. Czy na pewno trzeba kupować wieniec dla kogoś, kto zmarł prawie sto lat temu i w tym samym grobowcu jest pochowane kilka osób z innej gałęzi drzewa genealogicznego, których najbliżsi maja pewną koncepcję dekoracji? Czy na pewno trzeba upychać swój ogromny znicz tuż pod tablicą, kiedy bliższa rodzina tam właśnie ustawiła swoje w określonym porządku? A z drugiej strony: czy nie należałoby pomyśleć o tym, że inni też chcą zapalić znicz dla tego zmarłego i przygotować dla nich miejsce, żeby mogli ustawić go w spokoju i bez wyrzutów sumienia, że psują dekorację swoim doborem kształtu lub koloru?
Tematy poruszane przez ludzi spotykających się przy grobach też czasem wołaja o pomstę do nieba. Jeśli już widzimy się z kimś raz do roku we Wszystkich Świętych, to postarajmy się zrozumieć, że to naprawdę nie jest odpowiednia pora na wymianę najświeższych rodzinnych plotek albo pytania typu „kiedy wyjdziesz za mąż?” Nawiasem mówiąc, takie pytania nigdy nie są na miejscu. Niektórzy mają też tendencje do wyliczania jak to się napracowali przy sprzątaniu, albo ile co kosztowało.
Lubię Wszystkich Świętych, mimo że nie wierzę, że stawianie zniczy w jakikolwiek sposób pomaga zmarłym. Zapewne dlatego, że siedzi gdzieś głeboko we mnie wspomnienie ciepła świec, zapachu palonych po porządkach liści, szmeru modlitwy odmawianej nad grobami i smaku gorącego rosołu na obiedzie u cioci, gdzie spotykała sie cała rodzina. Niestety, ciocia sie postarzała, a nikt nie przejął jej zwyczaju zapraszania całej rodziny na poczęstunek. Modlitwa jest wypierana przez rozmowy o wątpliwej jakościowo treści. Świec już nie ma, tylko znicze, ciepło zamkniete w szklanym słoiku. A liści na cmentarzu już nie wolno palić. Żeby tak ktoś zakazał tego wszystkiego co złe…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.