środa, 17 stycznia 2018

Blizny po kartoflu

19.12.2009


Dziś zajmowałam się wyrzucaniem gorącego kartofla i leczeniem oparzenia. Nie wiecie o czym mówię? To metafora, której użyła moja terapeutka na określenie tego, co robię ze swoim życiem w kwestii uczuć i kontaktów z innymi ludźmi. Może to i dobra metafora. Na pewno bardzo się starała, żebym tego ziemniaka wypuściła z ręki i żeby mi się oparzenia wygoiły. Ale może po kolei.
Ten ziemniak to wspomnienia, które mam cały czas w pamięci. Wspomnienia tych wszystkich momentów mojego życia, w których po raz kolejny czułam się:
a) wykorzystana
b) porzucona
c) potraktowana jak zabawka z drewna
d) odepchnięta
e) zdradzona
f) oswojona, zabrana do domu a potem wystawiona za drzwi
Te wspomnienia nadal bolą, chociaż niektóre z nich mają już dobrze ponad 20 lat. Główną przyczynę tego widzę w sobie. I chyba słusznie. Ludzie są jacy są, a to ode mnie zależy na ile im pozwalam. Sęk w tym, że pozwalałam na więcej niż bym chciała, nie umiałam się bronić. Nie uważałam się za ważną, godną wszystkiego co najlepsze. Ale to jest jeszcze nic. Najbardziej znacząca przyczyna jest taka, że ja zanim obdarzyłam kogoś zaufaniem, uczuciem, bliskością, musiałam się przekonać, że tego chcę. Posługując się Małym Księciem: „byłam odpowiedzialna za to, co oswoję”. Niestety, oczekiwałam tego samego od ludzi. A potem słyszałam teksty „no przecież chyba się nic takiego nie stało”.
Miałam tendencje do wyobrażania sobie za dużo. Potrafiłam sobie ubzdurać, ze ktoś darzy mnie głębokim uczuciem, czy to miłości, czy przyjaźni, a potem dostawałam prztyczka w nos. Czasem nie tylko prztyczka, czasem po prostu lądowałam na tyłku z wysokości wieżowca. A i tak potrafiłam sobie to wytłumaczyć i wspinać się na wieżowiec od nowa.
Zaburzenia perspektywy. Ani ocenić, że ktoś mnie autentycznie lubi, ani zobaczyć, ze ktoś ma mnie już powyżej uszu. Na zmianę widziałam jedno i drugie. Ponieważ teraz tak dobrze widzę ile razy się narzucałam, zapewne tyle samo nie oceniłam poprawnie, że ktoś ma jakieś ciepłe uczucia do mnie.
Nie wiem, czy słusznie robię, używając czasu przeszłego do opisu tego wszystkiego...
Tak czy inaczej, pewne jest jedno: zaznałam tego odrzucenia tyle razy, że mam już w sobie skrypt zatytułowany „nawet jeśli teraz mi ktoś coś daje, to i tak za chwilę odbierze”. Więc... boję się tego, że ktoś mi coś daje. Boję się, że czuć bliskość przy kimś, bo ten ktoś odwróci się na pięcie i odejdzie gdzieś za horyzont. Zamknęłam się w swojej mydlanej bańce i boję się, że pęknie jak ktoś się zbliży za bardzo.
Sama z niej wychodzę bardzo rzadko. Jeszcze rzadziej wyciągnę rękę do kogoś, żeby poczuć czyjeś ciepło, że ktoś jednak jest obok mnie.
Dziś próbowałam zrozumieć, że te wydarzenia sprzed lat, to tylko wspomnienia i nie mają wpływu na moja teraźniejszość ani przyszłość, że nie mają takiej mocy. To właśnie to wyrzucanie gorącego kartofla, który tak mi już oparzył rękę, a nadal go ściskałam. Powiedzmy, że wyrzuciłam to wszystko do worka z napisem „złe wspomnienia”, powiedzmy. Ręka nadal boli. Oparzenia goją się bardzo trudno, wszyscy o tym wiemy, i  pozostają po nich blizny. A ja mam skłonności do bliznowaceń...
Czy już zawsze będę się bała tego odrzucenia? Czy już zawsze czyjeś „nie” będzie powodować, że schowam się w swojej skorupie, zamiast po prostu przyjąć, że ktoś mówi „nie” i to nie znaczy od razu, że wyrzuca mnie ze swojego życia? Ale, dla odmiany, czy kiedyś jeszcze nauczę się, jak poznać, ze to już jest ten moment, kiedy trzeba dyskretnie zejść ze sceny, zamiast wciąż wpychać się na miejsce primabaleriny?
Gdzieś tam w głębi, w samym centrum mojej mydlanej bańki, jest potrzeba kontaktu z drugim człowiekiem. Zawsze była. Tylko schowałam ją, żeby nie przysparzała mi już bólu. „Lepiej nie czuć nic, niż znów obić sobie tyłek”.

Szkoda mi siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.