środa, 24 stycznia 2018

Obcy, Zeus i ludzkie córki


22.06.2010

Minęło oto parę miliardów lat i pięć stron Biblii i znajdujemy się w tym samym miejscu, co na początku. Prawie. Darowano nam trzecie powtórzenie z historii stworzenia świata, zaczynamy od Adama.
Bardzo podoba mi się ta trzecia, skrócona wersja tworzenia pierwszych ludzi. „W dniu, w którym Bóg stworzył Adama, uczynił go na podobieństwo Boże. Stworzył ich jako mężczyznę i kobietę. Potem ich pobłogosławił i w dniu ich stwarzania nadał im nazwę Człowiek”. W niektórych wersjach Biblii zaimek „ich” w drugim zdaniu jest pominięty i pojawia się sformułowanie „stworzył mężczyznę i niewiastę”, co ma w sumie większy sens i nie powoduje, że się zastanawiamy, o co właściwie chodzi i skąd nagle ta liczba mnoga. Tak czy inaczej, wersja ta jest krótka, treściwa i pokazuje jasno, że kobieta i mężczyzna zostali oboje pobłogosławieni i została im obojgu nadana nazwa, są więc sobie równi wobec Boga.
Jeśli ktoś lubi matematykę, to ciąg dalszy tego rozdziału jest stworzony (bez aluzji) specjalnie dla niego. Adam żył 130 lat i potem 800 po urodzeniu się Seta, Set żył 105 lat i potem urodził mu się syn Enosz, Enosz żył 90 lat i miał syna Kenana, potem był Machalalel, Jared, Henoch, Metuszalech i Lamech. Każdy kolejny potomek Adama, zaczynając od niego samego, jest dokładnie wyliczony co do czasu, jaki spędził na ziemi. Podane jest ile lat żył, zanim urodził mu się pierworodny syn, oraz ile lat żył jeszcze po jego urodzeniu. Jeśli ktoś jest zainteresowany, można łatwo sobie wyliczyć, ile czasu minęło od Adama do Lamecha. Na tej podstawie niektórzy próbowali też wyliczać jak stary jest nasz świat, cofając się poprzez kolejne pokolenia od Jezusa, bo wiadomo przecież, że wszystkie te rodowody biblijne mają jedno tylko zadanie: pokazać jak przebiegała ta właśnie linia rodu, z której narodził się Jezus. Dlatego też inne gałęzie drzewa genealogicznego nie są tu przedstawiane, jedynie zaznaczane jest, że wszyscy ci kolejni ludzie mieli jeszcze innych synów. I córki, na szczęście dziewczynki są też wymieniane, choć zabawną wydaje mi się myśl, że przez tyle pokoleń nigdy jako pierworodna nie pojawiła się dziewczynka. A może wtedy po prostu o niej nie wspominano i czekano, aż pojawi się syn? To mocno niesprawiedliwe, skoro jednak w dwu z trzech biblijnych wersji stwarzania człowieka, oboje kobieta i mężczyzna zostali stworzeni jednocześnie, na obraz i podobieństwo Boże. Czyżby to już pierwsze oznaki działania „grzechu pierworodnego”, który ludzie sobie umyślili i zwalili winę na kobietę?
W tym czasie, kiedy żyją wymienieni przeze mnie potomkowie Adama, źle się dzieje na ziemi.
„Synowie prawdziwego boga zaczęli zwracać uwagę na córki ludzkie [...] dalej współżyli z córkami ludzkimi i one rodziły im synów”. Owocem ich związków z ludzkimi kobietami byli nefilimowie. Synem pierworodnym Boga według chrześcijan jest Jezus, uważany też za archanioła, a tu pojawiają się inni synowie. Czy można wyciągnąć z tego wniosek, że byli to inni aniołowie, którzy zeszli na ziemię i żyli wśród ludzi? W kultach starożytnych Sumerów, jak i innych starych cywilizacji, pojawiają się legendy mówiące o związkach istot nadprzyrodzonych z ludźmi, według legend mezopotamskich są to na przykład istoty z innego świata lub planety, według mitów greckich sami bogowie, jak na przykład Zeus, któremu Alkmena urodziła syna-herosa nazwanego Heraklesem,  zaś według pism żydowskich -  Czuwający Aniołowie. Kimkolwiek byli, „obcymi”, architektami piramid egipskich, zleceniodawcami rowkowych „malunków” na pustyni  Nasca, greckimi bogami czy aniołami, skutek był podobny – niewątpliwy wpływ na ludzi, tak samo wtedy, jak i – nie oszukujmy się – na nas samych, kultywujących te wierzenia, przekopujących pustynie albo próbujących udowodnić jak to naprawdę było i dlaczego inaczej niż twierdzą inni. Biblia mówi o nich, że „byli to mocarze, którzy istnieli od dawna, ludzie sławni”.
Po co właściwie aniołowie zeszli na ziemię, czy też zostali na nią posłani? Jeśli wsłuchać się dokładnie w to, co mówi Biblia, można zauważyć, że mieli oni za zadanie pomagać ludzkości,  obdarować ludzkość wiedzą,  zarówno techniczną (np. rolnictwo), jak i mistyczną. Bóg powiedział: "Nie  może pozostawać duch mój w człowieku na zawsze, gdyż człowiek jest istotą cielesną: niechaj więc żyje tylko sto dwadzieścia lat". A więc wysłał swojego "ducha", aby ten pozostawał "w człowieku", czyli służył mu pomocą, radą, wiedzą i wszystkim innym. Ten wątek pojawia się w wielu kulturach, jak choćby w greckim micie o Prometeuszu, który pomagał ludziom, dając im ogień i ucząc wielu niezbędnych czynności, za co został zresztą ukarany, bo Zeus śmiertelnie obawiał się wszystkiego co pochodzi z ziemi. Cóż, jakby miał trochę racji...A więc Bóg zobaczył, czy też może właściwie widział cały czas, ale dawał ludziom jeszcze szansę, że "ogromna jest niegodziwość człowieka na ziemi i że każda skłonność jego serca przez cały czas jest wyłącznie zła". Ta skłonność doprowadziła do degeneracji ludzkości, która  postęp techniczny wykorzystała do tego, aby nauczyć się  odlewać miecze, a potem produkować coraz bardziej skuteczną broń, żeby się nawzajem zabijać. Inne badania poszły w kierunku astrologii i bałwochwalczego kultu gwiazd, a także magii, która była przyczyną zastraszenia i dominacji jednych ludzi nad drugimi. Nie jest moim tematem dziś nieśmiertelność człowieka, ale te 120 lat, co dla niektórych oznacza limit życia człowieka, ja rozumiem jako czas, który Bóg dał ówczesnym ludziom na przyswojenie sobie wszystkiego, co "duch" ma im do zaoferowania. "Nie  może pozostawać duch mój w człowieku na zawsze, gdyż człowiek jest istotą cielesną: niechaj więc żyje tylko sto dwadzieścia lat" – duch nie może więcej w człowieku pozostawać, człowiek jest istota cielesną, a ciało ma to do siebie, że grzeszy. 120 lat to limit jaki Bóg ustanowił dla swego „ducha”, nie dla ludzkiego ciała. Jak widać – ile tego czasu by nam nie dał – i tak potrafimy wszystko spaprać...
Smutno było Bogu, że tak mu się nie udaliśmy. Cóż mu pozostało? Albo nas naprawiać, albo zacząć od nowa. Wybrał wyjście pośrednie: postanowił, że zniszczy potopem wszystko oprócz pojedynczych par wszystkich gatunków żyjących na ziemi oraz jednej rodziny, która wydała mu się godna oszczędzenia. Ale to już zupełnie inna historia.. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.