poniedziałek, 22 stycznia 2018

Patyczek, główka, lalka albo nalot i łapanka


11.02.2010

Wyobraź sobie, że idziesz ulicą i mijasz sklep. Z zabawkami. Sklep jak sklep, jakieś piłki, klocki, żołnierzyki, grzechotki, coś tam jeszcze. A wśród tego tkwi na wystawie lalka. Lalka jak marzenie, lalka spełnienie twoich wszystkich pragnień: wysoka, zgrabna, długie włosy, które możesz czesać, wielkie niebieskie oczy z długimi rzęsami, usta jak wiśnie, czerwona sukienka balowa, buciki na szpilce, a do niej jeszcze szafa pełna innych ciuszków. Na dodatek lalka mądra jest, mówi, tańczy, śpiewa i w ogóle co tu dużo gadać – ideał i chcesz ją mieć. Codziennie mijasz ten sklep, codziennie widzisz nowy zachwycający szczegół, codziennie bardziej chcesz, żeby była Twoja. Tymczasem kiedy nadchodzi moment, kiedy wreszcie wyrażasz swoje pragnienia i oczekujesz lalki – dostajesz... tylko główkę....
Ta lalka to oczywiście symbol, symbol związków międzyludzkich. W tej chwili jest to nawet nieważne, czy chodzi o miłość czy przyjaźń, nie będę rozróżniać, bo kwestia definicji zajęłaby mi zbyt duży wycinek czasoprzestrzeni, czyli pisałabym od tego słowa aż do następnego wtorku. Kwestia jest taka, że często mamy w życiu taką osobę, którą ta lalka może symbolizować. Ideał, który spełni nasze wszystkie marzenia. Co zrobić, kiedy w momencie pokazania ideałowi, co dla nas znaczy, ideał odpowiada „mogę Ci dać tylko ....” i wymienia coś, co nas absolutnie nie satysfakcjonuje? Zdrowy rozsądek kazałby odwrócić się na pięcie i iść dalej szukając innej lalki. Ja nie potrafiłam.
Największym moim problem w takich sytuacjach jest to, że nie widzę na horyzoncie nie tylko nikogo innego, kto mógłby zaspokoić moje potrzeby, ja nawet nie widzę horyzontu, nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że gdzieś tam może jest ktoś, kto chciałby dać mi to wszystko czego potrzebuję. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, ze jest to jedyna taka lalka i w ogóle jedyny taki sklep. Wszystko inne co mogłoby mnie w życiu spotkać to wystrugane z drewna na kształt lalki patyczki. Nie to samo, prawda?
Skoro więc drogą dedukcji dochodziłam do wniosku, ze patyczek mi nie odpowiada, a lalki mieć nie mogę, to brałam co dawali, czyli główkę. Czy wiedziałam, czy zdawałam sobie sprawę z tego, że to tylko główka, trudno powiedzieć. Na pewno nie całkiem. Dobrze szło mi za to wmawianie sobie, że przecież to jest to, czego chcę, że ta główka mi w zupełności wystarcza. Mówi, prawda? Co z tego, że nie tańczy. Można czesać, prawda? Więc co z tego, że nie można wziąć za rękę? Oczywiście od czasu do czasu budziła się we mnie świadomość swoich potrzeb, że jednak czegoś mi brakuje. Może część z was, ta optymistyczna część, pomyśli sobie teraz, że dobrze, że może wtedy zaczynałam myśleć i coś się zmieniało na lepsze? Zmieniało się, ale nawet w żartach bym tego „na lepsze” nie nazwała. Zdanie sobie sprawy z niezaspokojonych potrzeb wywoływało chęć ich zaspokojenia, niestety w dalszym ciągu przy użyciu tej samej główki, która przecież jest tylko główką i widać to jak na dłoni. Czyli: jednocześnie z obudzeniem świadomości zasypiała pamięć i rozsądek. Już nie pamiętałam, nie chciałam pamiętać, że ktoś kiedyś powiedział mi, że mogę dostać tylko główkę. Chciałam całej lalki, więc starałam się jak tylko mogłam „dopasować” do wymagań tej osoby uważając, że jestem w stanie zmienić fakty, że wszystko jest możliwe i jak tylko się mocno postaram, to na pewno główka urośnie w cała lalkę. Nie, drodzy państwo, główka zostanie główką. A ja tylko robiłam z siebie idiotkę przeprowadzając zmasowane naloty na pozycje „wroga” z nadzieją, że kolejną bitwę już wygram i że to będzie bitwa decydująca, a potem powiem „ żyli długo i szczęśliwie”.
Pewnego razu czesanie główki mnie znudziło. Nie poszłam wprawdzie robić łapanki na ulicy, ale postanowiłam, że spróbuję zobaczyć, czy gdzieś za rogiem nie czai się jakaś piękna lalka, nie główka i nie patyczek. Wyszłam na tym tak, że przy mnie przysłowiowy Zabłocki jest szczęściarzem i powinien zostać milionerem na tym swoim mydle . Zamiast widzieć to, co jest, zobaczyłam to, co chciałabym, żeby było.
Jeśli teraz, drodzy czytelnicy oczekujecie happy endu, to się rozczarujecie. Mój obecny etap to: widzę, co było, wiem, że tak już nie chcę, zupełnie nie wiem, co dalej. Na razie siedzę sobie i boję się wyciągać rękę po to, czego potrzebuję. Czasem nawet boję się zdać sobie sprawę z tego, czego potrzebuję. Wszystkiemu przyglądam się po kilka razy, dokładnie, wnikliwie. Analizuję każde słowo, każdy gest, każdy uśmiech czy grymas. Staram się nie dorabiać własnych teorii, tylko widzieć to co jest. Próbuję pytać, wyjaśniać to, czego nie rozumiem, albo boje się, że źle rozumiem. Ciężko pracuję ucząc się jak to jest nawiązywać relacje z ludźmi. Jak mi to wychodzi? Są dni, kiedy widzę, jak dużo już wiem, potrafię, czuję. Są dni, kiedy widzę jak wchodzę znów w ten sam tunel prowadzący donikąd. Są dni, kiedy moje własne decyzje przybijają mnie do podłogi, ale są moje, więc podnoszę głowę, nawet jeśli pokazuję wtedy zapłakane oczy. Nie widzę jeszcze drogi, nie widzę horyzontu, ale przynajmniej wiem, że on tam gdzieś jest. To tak trochę optymistyczniej na koniec.
Wybaczcie chłopcy, panowie i mężczyźni, że ten post trochę taki feministyczny jest i tylko o lalce i o lalce. Myślę jednak, że sobie łatwo możecie go przerobić na wersję męską zamieniając lalkę na samochodzik. Piękny, błyszczący, z komputerem pokładowym, alufelgami i nie wiem czym jeszcze, bo się nie znam na męskich marzeniach samochodowych. Ale sądzę, że bez problemu jesteście w stanie tego dokonać i poczuć, co chciałam pokazać przy pomocy lalki (auta), główki (tylnego zderzaka) i patyczka (tekturowego modelu). W sumie, każdy może sobie to dopasować do własnych potrzeb: coś co chcemy mieć, namiastka tego i coś, co tylko przypomina to, co chcemy mieć. Szczęśliwi ci, którzy tego dylematu nie znają lub potrafią odnaleźć w sobie właściwe decyzje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.