piątek, 9 lutego 2018

Eliksir życia (1)

13.08.2011


Rozdział 1

„..... na rzecz Romana i Patrycji, mojego prawnuka i jego żony.”
Notariusz zakończył odczytywanie testamentu i spokojnie odłożył kartki na bok. Nie patrzył nawet na zgromadzone w sali osoby, młodą kobietę z córką, jej męża i parę osób, które stanowiły dalszą rodzinę i których zmarła wezwała aby ich pożegnać.
Cały majątek przypadł małżeństwu z dzieckiem, ale patrząc na twarze pozostałych obecnych nie było to dla nich zaskoczeniem. Dla notariusza też nie, znał zmarłą bardzo dobrze, zmieniała testament kilkukrotnie, w miarę jak kłóciła się z kolejnymi spadkobiercami, albo tez oni umierali przed nią. Zmarła mając 97 lat.
-         Czy.... - odchrząknął mąż. - Czy orientuje się pan mniej więcej ile jest wart majątek mojej prababci?
-         Tak – odpowiedział notariusz. - Ale w tej sprawie zapraszam państwa jutro.


                            *                 *                 *

Kobieta i mężczyzna stali rozglądając się z niedowierzaniem dookoła.
Wszędzie, gdzie tylko docierał wzrok, znajdowały się półki z książkami. Każda ściana każdego pomieszczenia, przez które dotąd przeszli, była zabudowana solidnymi, drewnianymi półkami, na których w porządnych, równiutkich rzędach stały książki. w większości stare i dość mocno zakurzone. Cóż, ich właścicielka, poprzednia właścicielka, zmarła już prawie dwa tygodnie temu, a przedtem chorowała. Niedługo, ale jednak nie było tu sprzątane przez około dwa miesiące. Co jednak było najdziwniejsze dla Romana i Patrycji to fakt, że bywali tutaj zajmując się prababcią, ale nie wiedzieli, że istnieją w ogóle takie pomieszczenia. Kiedy notariusz umówił się z nimi w jej domu, snuli wieczorem opowiadania o ukrytym w szafie sejfie, a w nim klejnotach skradzionych wieki temu jakiejś księżniczce, ale była to tylko zabawa „kto wymyśli najdziwniejsze wyjaśnienie”. Żadna z opowiedzianych przy kominku historii nie była jednak tak fantastyczna jak to, czego dowiedzieli się od notariusza i co tu zobaczyli.
Historia była taka, że ich prababcia praktycznie całe życie zbierała książki i wydawała na to całe swoje pieniądze. A, okazuje się, miała ich całkiem dużo, o czym nie wiedział nikt z rodziny. Notariusz poinformował ich tylko, że nie pochodziły z żadnego nielegalnego źródła, wyrwało mu się też coś o podatku, więc częściowo domyślali się, że chodzi o jakąś nagrodę. Z opowiadania notariusza wynikało też, że nie miała ona zaufania do nikogo w rodzinie i odkąd skończyła 80 lat starała się usilnie znaleźć kogoś, kto przejmie jej kolekcję. I jej pasję, jak nadmienił notariusz z naciskiem.
Opowiadając to wszystko otworzył drzwi kluczem, który natychmiast wręczył Romanowi i Patrycji i przeszedł śmiało przez znane im pokoje, mijając po drodze kuchnię, spiżarnię, łazienkę i garderobę. Wyjaśnił też, że w zasadzie prababcia, pani Joanna, jak ją nazywał, nie uwzględniła w testamencie wskazówek co do rzeczy osobistych, ale wielokrotnie mówiła, że najlepiej byłoby, żeby spadkobiercy sprzedali wszystko łącznie z meblami i urządzili mieszkanie po swojemu.
W czytelni, jak prababcia Joanna nazywała najmniejszy pokój, notariusz podszedł do jednej z szaf i gestem zawołał ich do przybliżenia się. Wyciągnął jednocześnie dwie książki na dwu różnych półkach, potem dwie następne na dwu jeszcze innych półkach, a potem trzy stojące obok siebie. Pod nimi w regale była ruchoma płytka, którą podniósł odsłaniając maleńką klawiaturę. Wstukał kilkanaście liter.
Regał zaczął się obracać.
Roman i Patrycje patrzyli to na siebie, to na to wszystko, co się działo dookoła. To było jak film szpiegowski, fantastyczny , gangsterski, wszystko naraz. A oni byli głównymi bohaterami.
To, co zobaczyli, zwalało z nóg.
Notariusz pozwolił im oswoić się z widokiem, a potem zaczął powoli objaśniać wszystko. Pokazał im, jak ułożone są książki, gdzie są najcenniejsze obiekty i wyjaśnił, co jest w nich tak specjalnego. Tłumaczył jasno i wyraźnie, zdając sobie sprawę, że nie znają się na tym zupełnie. Starał się jednocześnie zaciekawić ich tak bardzo jak to tylko możliwe. I miał nadzieje, że Joanna nie pomyliła się, wybierając właśnie ich na spadkobierców tego wszystkiego. Że nie okaże się, że zechcą sprzedać wszystko po kolei i wykorzystać pieniądze na podróż dookoła świata. Nie żeby miał coś przeciwko podróżom. Tu chodziło o coś innego. Ulotnego. Miał nadzieje, że ta dwójka ludzi wkrótce już to zrozumie. W razie czego gotów był im pomóc.
Na zakończenie uświadomił im, że oprócz mieszkania i tej bezcennej kolekcji, prababcia zostawiła im również pieniądze. To właśnie wtedy wspomniał przelotnie o nagrodzie, żeby się nie martwili, że są wciągani w coś pachnącego więzieniem. Pieniądze leżały sobie dobrze ulokowane i można było z nich korzystać.
Potem postanowił, że pora zostawić młodych ludzi sam na sam z ich nowym domem. Zapewnił ich, że zawsze mogą zwrócić się do niego o pomoc lub wyjaśnienia i pożegnał się.
Dyskretnie zapominając podać im hasła potrzebnego do otwarcia tajnego wejścia. Chciał się upewnić, że Joanna dobrze wybrała.


                            *                 *                 *


-         Co zrobimy?
-         Nie wiem.... za dużo tego wszystkiego naraz. Może zastanówmy się nad każdą rzeczą po kolei: mieszkaniem, pieniędzmi, kolekcją.....
Siedzieli już w swoim starym mieszkaniu, pokoju z kuchnia. Było bardzo późno. Ola spała już na swoim rozkładanym łóżku za parawanem, a oni pili herbatę, patrzyli na siebie i usiłowali odnaleźć się w nowej sytuacji.
-         Przede wszystkim mieszkanie. - powiedziała Patrycja. - Zgodzisz się ze mną, że spadło nam jak manna z nieba?
-         Oczywiście. - odpowiedział Roman.- Przecież tutaj chodzimy sobie po głowach, a Ola  potrzebuje swojego pokoju, przestrzeni.
-         Więc tutaj się zgadzamy – przeprowadzamy się jak najszybciej.
-         Tak. Rzeczy osobiste babci Joanny proponuję oddać dla biednych. Przecież nie będziemy na tym zarabiać.
-         Zgadzam się z Tobą. A co z meblami?
-         A może je sobie zostawimy? Dokupimy najwyżej coś, jeśli będzie trzeba, z antyków, żeby ładnie pasowało. Zrobimy tylko pokoik dla Oli, bo na pewno będzie chciała mieć raczej nowocześnie, prawda?
-         Na pewno. - uśmiechnęła się Patrycja. - Ukochany różowy kolor na ścianach, dywanik w różowe kwiatki...., znasz Olę. Ma już siedemnaście lat, a to się nie zmienia.
-         Tak – Roman też się uśmiechnął. - Kupimy jej nawet różowy sprzęt grający. Ale wiesz, w łazience i w kuchni jednak zrobiłbym remont. Trzeba posprawdzać instalacje, wymienić urządzenia, unowocześnić, żebyśmy mieli wygodnie.
-         Może pójdziemy jutro do banku i zobaczymy jak właściwie przedstawia się nasza sytuacja finansowa?
-         A po co jutro? Siadaj no do komputera!
Suma, którą zobaczyli na ekranie przekroczyła nieco ich oczekiwania. Notariusz wprawdzie mówił, że mogą swobodnie z tego korzystać, ale myśleli, że miał raczej na myśli, że nikt im nie będzie przeszkadzał. On chyba jednak miał na myśli „bez ograniczeń”.
-         No to kłopoty finansowe nam nie grożą – powiedział Roman. - Nawet jeśli oboje przestaniemy pracować.
-         Ufff..... - Patrycja nie dawała sobie rady z zaskoczeniem. Potrząsnęła głową. - No nie wiem, naczytałam się o ludziach, którzy rzucili pracę po wygraniu dużej ilości pieniędzy, a potem wszystko stracili.
-         Ja nie mówię, że mamy tak zrobić. Ja tylko mówię, że nawet gdyby, to pieniędzy nam starczy. Tak czy inaczej – koniec z pracą na dwa etaty! Wreszcie będziemy mieli czas dla siebie!
-         Tak..... - marzącym głosem odezwała się Patrycja. - Została ostatnia kwestia – kolekcja. Co z nią robimy. Sprzedajemy, do muzeum, trzymamy sami....
Ogień w ich minimalistycznym kominku buchnął nagle jaśniej. Patrycja podskoczyła z lekkim okrzykiem.
-         To chyba duch naszej babci – zażartował Roman. - Wiesz, jakoś nie chciałbym się tego pozbywać. Gromadziła to latami. To bardzo cenna kolekcja. Nie wiadomo, co by się z tym stało w jakiejś bibliotece. Poza tym my się na tym w ogóle nie znamy, nie wiedzielibyśmy nawet za jaką cenę coś sprzedać. No i przecież nie musimy sprzedawać, jesteśmy bogaci. Chyba o to przede wszystkim chodziło babci Joannie. Zabezpieczyć spadkobierców tak, że by jej dzieło życia było bezpieczne. A kto wie, może uda nam się czasem cos do tej kolekcji dodać?
-         Wyjąłeś mi te słowa z ust. Ja też chciałabym, żeby to zostało z nami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.