środa, 14 lutego 2018

To musi być to

24.09.2011


Jak by tu zacząć…. Może powiem po prostu : Warszawa. I wszystko będzie wiadomo. J
Nie wiem, ile razy już byłam w tym mieście, na pewno całe dziesiątki, być może zbliżam się już do setki. Nie, nie pracuję tam, dojeżdżając codziennie, choć wiem, że są tacy ludzie. Ja tam przyjeżdżam dla przyjemności, nawet jeśli częściowo czasem jest to związane z pracą, jak ostatnio, kiedy byłam na konferencji.
Coś ma w sobie to miasto. Obojętnie, czy jadę tylko w celu prywatnym, czy też jest coś do zrobienia i będę miała tylko chwilę wolną, a nawet jeśli praca wypełnia każdą chwilę – coś ma w sobie to miasto.
Już kiedy wsiadam do pociągu, zaczyna mnie ogarniać radość. Pamiętam wyjazd, kiedy przez poprzedzający go miesiąc byłam w dość podłym nastroju, takim typowo pod zdechłym Azorkiem. Wsiadłam do pociągu z tabliczką Warszawa i przeszło. Przecież jechałam TAM, więc jak mogłam być w złym humorze? No way… ;)
W miarę jak pociąg przemieszcza się w stronę Warszawy, mam coraz szerszy uśmiech, na twarzy i wewnętrznie też. Właściwie to kiedy pojawiają się pierwsze tablice Warszawa - ….. , to już nie mogę wysiedzieć na miejscu, zaczynam się kręcić, pakować, ubierać i kiedy jestem na stacji Warszawa Zachodnia to już stoję zwarta i gotowa przy drzwiach, mimo że wysiadam na Centralnym.
Najchętniej przemieszczam się pieszo. Idę sobie i wchłaniam Warszawę. W zasadzie nie używam mapy, wędrowałam po niej palcem tyle razy…. Kładłam się na podłodze, rozkładałam taką ogromną, największą jaka była dostępna, mapę,  i wędrowałam. Oglądałam ulice, place, parki, sprawdzałam gdzie jadą autobusy i tramwaje. Jeśli mam gdzieś dotrzeć konkretnie do miejsca, którego nie znam, albo z miejsca, którego nie znam, sprawdzam na mapie, ale potem najczęściej idę „na czuja”. Nawet niekoniecznie najkrótszą drogą. A to gdzieś skręcę, a to przez park jakiś przedrepczę, a to na coś popatrzę.
Mam za sobą oczywiście też systematyczne zwiedzanie: Zamek, Stare Miasto, Łazienki, Wilanów, Syrenka, Powązki, muzea, pomniki , parki, kościoły, skwery itd. Ale ostatnio siedząc w hostelowej bawialni przy śniadaniu przeglądałam album ze zdjęciami Warszawy. Po pierwsze doszłam do wniosku, że jest jeszcze bardzo dużo miejsc, których nie widziałam, a po drugie, że mam straszną ochotę znów na zwiedzanie. Chyba sobie muszę zrobić  tydzień urlopu w Warszawie, wszystko od nowa obejrzeć, podziwiać, wchłonąć….
Jest takie miejsce w Warszawie, gdzie jestem zawsze, jeśli tylko mam chociaż trochę czasu. Ostatnim razem oczywiście też tam zawitałam, nadchodząc spacerkiem od Górnośląskiej tym razem. Poprzednio od Rozbrat. Jeszcze poprzednio od Torwaru. A jeszcze wcześniej od Łazienek. Wszystkie drogi prowadzą na Myśliwiecką 3/5/7, pod siedzibę Trójki. Miejsce pełne mistycyzmu. Daje mi energię życiową.
A przecież tylu ludzi nie znosi Warszawy. Że brudna, że warszafka, że korki, że się niewiele zmienia, że tak naprawdę jak popatrzeć, to nowe kawałki wstawione w komunistyczne fundamenty, itp., itd. No widzę - i nic. I tak sobie myślę, że moje uwielbienie dla najlepszego na świecie radiowego dziennikarza muzycznego Marka Niedźwieckiego i jego audycji oraz uwielbienie dla Trójki – najlepszego radia na świecie, musiało się rozciągnąć na całe miasto. Tak, to musi być to… J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.