piątek, 19 stycznia 2018

Marzec 2011

Wracam
2 marca 2011
Tak, tak, wracam do życia. 
Jeszcze nie jestem całkiem w normalnym trybie, ale zaczyna on już to przypominać. 
Teraz trzeba będzie pomysleć o powrocie do diety (bo jadłam co popadło i kiedy była okazja), ćwiczeń (bo nie miałam siły) i smarowania (bo nie miałam czasu).
Może już od soboty? A może już od jutra? 

Anyway, jak mówią Anglicy, coś się zaczyna dziać.

3 marca 2011
Przejrzałam dziś spokojnie wszystko, co udało mi się wprowadzić do codziennego rozkładu w związku ze zmianą stylu życia. Dużo tego wyszło. Ograniczenie śniadania, drugiego śniadania i właściwie prawie obiadu. Smarowanie twarzy, szyi, ramion i ud. Ćwiczenie biustu, pośladków i brzucha. Masaż twarzy. Naprawdę nieźle.
Przez ten ostatni miesiąc właściwie zostało z tego tylko smarowanie twarzy, a i to nie zawsze. Tak jak pisałam ostatnio – jadłam też byle co i byle kiedy, choć to chyba akurat mi nie zaszkodziło.
Trzeba przestać marudzić i wracać powoli do dawnego stylu.  Powoli, ale systematycznie.
No to od dziś wraca dobra praktyka smarowania ZAWSZE wieczorem twarzy kremem. 

6 marca 2011
Melduję, że wracam powoli do dobrych zwyczajów.
Zaczełam od smarowania, bo to zajmuje najmniej czasu, którego nie mam jeszcze w pełnej ilości, a poza tym jest najłatwiejsze.
Smaruję już twarz wieczorem i wróciłam też do smarowania szyi. 
Następny etap – smarowanie rano ramion. Powinno się udać, bo przynajmniej w miarę się już wysypiam i wstaję w miarę wyspana, więc te dwie minuty na posmarowanie nie powinny tak mnie spowolnić, że nie zdążę do roboty. 

8 marca 2011
Krótki meldunek : smaruję twarz, smaruję szyję, smaruję ramiona.
Następny punkt, do którego wracam : smarowanie wieczorem udek żelem wyszczuplającym. 

 10 marca 2011
Smaruję już wszystko, co smarowałam, zanim wpadłam w wir pracy: ramiona, twarz, szyję i uda. 
Poza tym, dziś rzuciłam się na ograniczenie jedzenia i poleciałam z grubej rury : od razu śniadanie i drugie śniadanie. Bez problemu, jako że kwestia nie leżała w tym, że byłam głodna, tylko w tym, że nie miałam czasu na szykowanie sobie śniadania (normalnego) i myślenie o tym, co zabrac na drugie śniadanie. Więc ok 
I działamy dalej 

13 marca 2011
Jutro nowy tydzień. Już ostatni „całkiem nienormalny” w pracy. Mam zamiar utrzymać wszystko to, do czego udało mi się wrócić, plus dodać pierwsze ćwiczenia i masaż twarzy. Myślę, ze sie uda. 
Przy okazji : waga, na szczęście, bez zmian – 77,5kg, więc startuję nie od początku, ale stąd, skąd skończyłam. To też pocieszające. 

16 marca 2011
Masaż twarzy dodany 

19 marca 2011
Nie jest żle, nie jest źle. 
Mimo ciągłych niedostatków czasowych, udaje mi sie powoli wracać do tego, co już mi się udało osiągnąć.
Smaruję wszystko, co smarowałam. 
Ograniczyłam już wszystkie posiłki, które udało mi sie przedtem ograniczyć, z tym że drugie danie obiadowe jeszcze nie do końca – to plan na najbliższe dni. 
Wprowadziłam ćwiczenia biustu – plan na najbliższe dni zakłada wprowadzenie z powrotem „brzuszków”. 
Masuję wieczorem twarz, ale przyznaję się, że na razie zdarza mi się, że jestem tak zmęczona, ze nawet te kilka ruchów to już za dużo. Ale będzie lepiej. 
No i nadal waga nie wzrosła – 77,5 kg, czyli dobrze. Na następny tydzień nie przewiduję zmian, w końcu nic nowego nie będę robić. 

22 marca 2011
Na razie mi się nie chce nic nowego wprowadzać… więc nie będę sie zmuszać, bo nic z tego nie będzie. Jeszcze najwyraźniej nie doszłam do siebie, więc powoli, powoli… 

 25 marca 2011
Ciężko jest mi wrócić do tego, co już osiągnęłam w kwestii ograniczenia jedzenia. Nie mogę przebrnąć przez drugie danie… 
Żadnych nowych ćwiczeń też nie dodałam, ale to akurat nie było w planie, więc się nie przejmuję.
A jutro sobota i „nowy tydzień”, będę się spinać. 

29 marca 2011
Witajcie!
Drugie danie opanowane. Poza tym w sumie opanowałam juz nawet podwieczorek, więc jest bardzo dobrze. 
Do swojego zdrowego trybu życia dodałam większą dbałośc o zęby, czyli płukanie płynem i czyszczenie nicią codziennie, a nie jak mi sie przypomni. Działa 
Dodałam tez poranne smarowanie biustu kremem ujędrniającym. A co! 
Natomiast nawet się nie tykam ćwiczeń – nie czuję weny… Chyba jeszcze zmęczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.