niedziela, 11 lutego 2018

Maj 2012


1 maja 2012
Upał.
Gotowałam, zrobiłam troche pracy, która zabrałam na weekend do domu, odpoczywałam trochę. Między innymi pilotowałam podracera. hihihih 
Idę do K, spacerkiem. Zobaczymy jak nad ta woda będzie, może jeszcze troche odpocznę.
Ale mi się nie chce jutro do roboty iść…


1 maja 2012
Nawet sympatycznie, choć chyba pół miasta tam było. 

A się odezwał, choć nadal zero na temat ustaleń. 

2 maja 2012
Praca.
Potem pomogłam mamie zrobić zakupy i przy okazji kupiłam też parę rzeczy dla siebie.
Później milion lat u weterynarza. P ma wyniki dobre i ma nadal brać leki, a K ma znów dużo gorsze i ma być pięc dni na antybiotyku.
Zmienianie wody w kwiatach – nastepny milion lat.
Paznokcie mam strasznie zniszczone. Zmyłam cały lakier, obcięłam do zera. opiłowałam do równego i zamalowałam odżywką. Obdarcia zakleję chyba plastrem.

Trochę odpoczywam i potem koło szóstej spotkanie z K i I. W końcu w pizzerii. ;p

3 maja 2012
Wczorajsze spotkanie udane.
Dziś się opalałam. Potem weterynarz. Mama chora. Napisalam do A. Don’t know what for…
Tonacja i Polski Top Wszechczasów – super. 
I potwierdziła wczoraj, ze R jest po rozwodzie.
I tak dzień minął.
ER.

4 maja 2012

K ma znów gorsze wyniki. Dostała pół kroplówki, wieczorem jedziemy na drugie pół. Do poniedziałku ma być na kroplówce, w pon znów badanie i zobaczymy co będzie. Ale lekarka powiedziała, że powinnam miec na uwadze, że to może być już… ;(((

4 maja 2012
Druga porcja kroplówki poszła. Wydaje mi się, ze jest lepiej. Oby.

Staram się mysleć pozytywnie. Taka jestem z tym sama trochę… Cóż…

5 maja 2012
Już po porannej kroplówce. I masażu łapy z wenflonem. Teraz Markomania z K na ramieniu.

5 maja 2012
Druga kroplówka poszła.
Szczerze to nie widzę poprawy…

6 maja 2012
Już po kroplówce. Wczoraj wieczorem fatalnie wyglądała. W nocy ok, dziś rano nawet się sama napiła. Ale teraz znów osłabiona leży mi na ramieniu…

Mama stwierdziła, że ma grypę jelitową i żebym dziś nie przychodziła.

 6 maja 2012
Popracowałam sporo.
K tak sobie… Niedługo na drugą kroplówkę.
Onet znów szaleje…

7 maja 2012

Wyniki nadal złe, jeden wskaźnik wprawdzie spadł, ale drugi nadal wysoki. Nie je. Pije coraz bardziej niechętnie. Pomruczała dzis do mnie trochę, ale teraz zaczęła już szukac samotności. W gabinecie zwymiotowała, choc od tej pory juz nie. Zatacza się jak chodzi. Lekarka powiedziała, ze w czwartek powtórzymy badania. Nie wiem, czy jeszcze będę chciała powtarzać te badania i ją dodatkowo kłuc i stresować. Przecież widac co jest i jak jest. ;(((

8 maja 2012
Wczoraj jeszcze dowiedziałam się, ze pożyczke dostałam. Mało mnie to ucieszyło w świetle ostatnich wydarzeń, ale obiektywnie rzecz biorąc to jest dobra wiadomość.

8 maja 2012
Dziś w delegacji, więc zaczełam dzwonić do pracy dowiedzieć się czy naprawdę musze tam dziś wracac i załatwiać papiery pozyczkowe, czy nie mozna tego w innym terminie no i czy moge miec ten czwartek wolny. Z pozyczka odpowiedź była, zeby się nie stresowac, ze wszystko jest do załatwienia. W kwestii czwartku naczelna stwierdziła, ze nie. O mało sie nie popłakałam na ulicy. Po jakiejśc godzinie zadzwonił do mnie wicek i powiedział, ze on będzie cos kombinował i żeby jutro zadzwonić do niego a nie do naczelnej. Wyjasniłam mu, ze jutro to ja do niego po prostu przyjdę, bo jestem normalnie w robocie. Dobrze, zę chociaż on okazał ludzka twarz. Byc może naczelna żartowała jak to ma w zwyczaju, ale te jej żarty to czasem nie wiadomo co z nimi zrobić…

8 maja 2012
Pojechałyśmy na kroplówkę. Pani doktor powiedziała K, ze ma zacząc jeść bo jak nie to pani doktor się wkurzy. A ja dodałam, ze jak pani doktor się wkurzy, to marny K los, będziemy jedzenie wszystkimi otworami wtykac, łacznie z uszami.
Wróciłysmy do domu, odsikała się i połozyłysmy sie na kanapie zdrzemnąć. Za jakies 20min sie budze i czuję, ze jej nie ma, więc patrzę, gdzie poszła, a ona przy misce stoi i zajada!!! To był piękny widok.  Potem jeszcze sama sie napiła. To tez był piekny widok.  
Zadzwoniła do wet, zeby przekazać pani doktor te wieści.
Oby to oznaczało poprawę i że jeszcze nie musze myśleć o ostateczności…

9 maja 2012
Dziś były wymioty i biegunka z rana.
Teraz jakby lepiej.
Nie wiem juz sama…. 

 10 maja 2012
Zacznę od tego, ze się spróbuję odstresować. Zjem drugie sniadanie i poczytam. Byc może uda mi się namówić K na siedzenie na kolanach.

10 maja 2012
Widzę, że kochany Onet znów mi gdzieś jeden wpis zapodział…

10 maja 2012
A pisałam o tym, że K dzis lepiej, zjadła sniadanie, napiła się przy mojej pomocy. I o tym, że w związku z tym, ze jest jej lepiej musze zebrac swoje życie do kupy, bo musze miec siłe ciągnąc dalej opiekę nad nia i nie paść.

11 maja 2012
Kolejna kroplówka.
Doktor wpadł na jakis pomysł jeszcze. Zafundował jej zastrzyk jeszcze jeden. powiedział, ze jesli jest jeszcze jakaś szansa, to w ciągu godziny od zastrzyku nastapi zdecydowana poprawa jej samopoczucia, będzie ozywiona, zainteresowana wszystkim, bedzie się kręcić, pic i jeść.
Więc siedzę i na nia patrzę….

11 maja 2012
Nie jest nic lepiej, nie ma się co oszukiwać…

12 maja 2012
Moja kiciulka zmarła dziś około piątej rano. ;((((

13 maja 2012
:((((

14 maja 2012
Najtrudniejsze są chwile, kiedy zaczynam coś robic i przypominam sobie, ze zawsze to robiłam z nią. Albo gdzieś się przemieszczam po domu i przypomina mi się, że ona zawsze wtedy szła za mną. Dziś rano sie popłakałam, bo zawołałam obie na sniadanie…
Byłam w pracy pierwszy raz od czterech i pół dnia. Przetrwałam, może dlatego, że nie byłam długo.
Odebrałam też pozyczkę.
Trzeba się zacząć starać wziąć w garść.
Postaram się ogarnąc dom w związku z tym.

14 maja 2012
Ogarnęłam dom i popracowałam trochę jeszcze.
Teraz już tylko ER.
Jestem na mieszance otrąb, kiełkow i siemienia z olejem lnianym, bo nic mi w żołądku nie chce zostać.

15 maja 2012
Dziś wybrałam sie na zakupy. Robiłam je na trzy tury.
Zjadłam jakiś posiłek, bo nie wiem, czy to było sniadanie czy obiad. W kazdym razie była to jajecznica na masle i chleb z pomidorem i szczypiorkiem – wszystkie produkty ze sklepu ze zdrową żywnością. Jest ok, chyba przyswoiłam.
Spłaciłam połowe pozyczki, tzn połowę tego, co mi zostało.
Opracowałam pięc nowych piosenek, wszystkie Edyty B. To skutek koncertu w Trójce.
Jakoś się żyje. Ale smutek powraca i to w najmniej oczekiwanych momentach. Np dziś w rybnym, kiedy z przyzwyczajenia już prawie poprosiłam o pastellę z tuńczyka i przypomniało mi się, ze juz jej nie ma kto jeść…
Chyba udam się już w świat ER.
Jutro spróbuję normalnie popracować.

16 maja 2012
Dziś pracowałam w pełnym wymiarze. Skutek jest taki, że teraz nie chce mi sie nawet klikac w klawisze…
Byłam rano u wet po jedzenie dla P. Ciężko było. Jutro będzie jeszcze gorzej, jak będę musiała z nią na wizyte iść…
A teraz coś do jedzenia i ER.
Trudno, dzis zycie sie już skończyło toczyć.

17 maja 2012
Popracowałam trochę. Potem zrobiłam parę rzeczy w domu. Zajrzałam na parę blogów. Poćwiczyłam. Pojadłam.
Mamy portfel się znalazł, tam w sklepie, gdzieś za regałami. Jej teoria, ze podrzucili. Z tego co zrozumiałam – jest nawet z pieniędzmi. Nie skomentuję tego.
Niedługo jade z P na wizytę do wet z tym jej katarem. Mam nadzieje, ze jakos dam rade i że za długo nie będe czekać.
A potem ER.
Od jutra początek pracy na trzy etaty… może przeżyję….

24 maja 2012
Szczerze powiedziawszy jest cieżko.
Pracuję, płaczę, pracuję, podlewam kwiaty, płaczę, karmię P, płaczę, pracuję, płaczę, jem i spię, choć te dwa ostatnie z duzymi problemami…
Nie widze się z nikim, nie pisze do nikogo, nawet nie bardzo odpisuję, choć któregoś dnia K tak ładnie napisała, ze odpisałam, natomiast do K nie odpisywałam przez dwa dni, bo mnie dodatkowo wkurzyła. A się nie odzywał chyba przez tydzień, albo niewiele mniej, napisał cos na gg, ale zniknęłam szybko, nie byłam w nastroju. Przysłał pozdrowienia z W. A potem urwła rozmowę smsową nie odpowiadając na mojego ostatniego smsa zawierającego da pytania. So what. So f…ingwhat.
Nie mam tez weny na pisanie na żadnym z blogów.
Siedzę i ogladam ER, żyję cudzym zyciem.
Płaczę, tęsknię, płaczę.
Nawet to, ze pracuję na trzy etaty i od sześciu dni mam pierwszy raz czas posiedzieć w internecie, nie pomaga – i tak popłakuję. Zamiast oddychania na przykład.

 27 maja 2012
Dziś rano poczułam jak odpuszcza mi ten ucisk w sercu, który noszę od dwu tygodni. Rozpłakałam się z tęksnoty za K, ale to był taki oczyszczający płacz, jakbym poczuła, że ona na pewno nie chciałaby, żebym utknęła w tym stanie.
Żałoba trwa, smutek trwa, ale poczułam, że jest lepiej, lżej.
Skończyłam wariacką część pracy. Teraz już powinno być normalnie.

28 maja 2012
Byłam w pracy. Jak widać dziś nie za długo, choć jeszcze będę troche po południu musiała popracować.
Napisałam do A, życząc udanego dnia dziś. Odpowiedział sucho. No cóz, jakieś żale ma chyba, a to ja powinnam je mieć – znów wczoraj nie dotrzymał obietnicy. Jakoś mi to juz lata własciwie.
Kupiłam dwie doniczki i ziemię. Zaraz się biorę do jakiejś domowej roboty. Na poczatek zajmę sie P, bo cały tydzień nie była czesana.
W przerwach może nawet blogi odwiedzę jakieś…
Dzis kaloryfery spisują. Jeden już naszykowałam.

28 maja 2012
Ogarnełam dom, popracowałam, odwiedziłam parę blogów. Ludzie uciekaja z onetu. Nie dziwię się. też mi to chodzi po głowie.
Koniec już dnia zarządzam. Reszta jutro.
Bo jutro też jest dzień, and life carries on.

29 maja 2012
Impreza w pracy może zostać zaliczona do udanych.
Teraz mam nadzieję popracowac miesiąc bez żadnych fikołków.
Trudno było dzis znaleźć się w bezpośrednim sąsiedztwie A. BYł oczywiście też tłum innych ludzi, więc było troche lżej, ale i tak było cięzko. Najgorszy był moment, kiedy podszedł bezpośrednio do mnie i mi szeptał coś o spotkaniu, zdzwonieniu, zggadaniu itd jak juz sie obrządzi, ogarnie i wszystko skończy. Trudno było słuchac tego jak gadania kogokolwiek innego pod tytułem „musimy sie spotkać”. Ciężko było przypominac sobie, że kiedys wydawało mi się, że we have sth special. Cięzko było trzymac uczucia na wodzy i pamiętać, ze wszystko się zmieniło. Dużo w każdym razie.
Może jednak powinnam z nim była porozmawiać? Ale jak…

 30 maja 2012
Dziś długo w pracy.
Miałam jeszcze ambitne plany cos robić teraz, ale nie mam siły ani ochoty.
Może chociaz stopy do masażera wstawię, o.
Mamie zwrócili portfel. Podejrzanie brzmiało to, co opowiadała o okolicznościach. Chyba do końca jej nie wierzę, ale co tam, może musi cos zawsze pozmyslać.

31 maja 2012
Kupiłam sobie nową wagę i depilator. Na Dzień Dziecka. I dostałam sandałki od mamy.
Trochę poćwiczyłam, zrobiłam masaż, ugotowałam parę rzeczy.
W sumie to już mi się prawie nie chce nic więcej. Jeszcze blogi przejrzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.