czwartek, 25 stycznia 2018

O co chodzi ze świętami


18.12.2009

Czy nadal istnieje coś takiego jak świąteczne, bożonarodzeniowe tradycje? W wielu domach na pewno tak, ale od pewnego czasu można zaobserwować zanikanie tego, co kiedyś tak hołubiły nasze prababcie i babcie. Poza tym te tradycje, mam wrażenie, niektórzy traktują jak dopust boży.
Kiedy jeszcze daleko do świąt...
Przed Bożym Narodzeniem następuje czas przygotowań. Ile domów, tyle zapewne technik podejścia do tego zagadnienia. Można rzucić się na sprzątanie w ostatnim tygodniu i szaleć do północy ze szmatką i ścierką. Ten sposób ma niewątpliwą zaletę ograniczenia sprzątania do kilku dni, ale taką wadę, że wycieńczony wielogodzinnym, a raczej wielodniowym non-stop sprzątaniem osobnik (czy też częściej osobniczka), przy stole wigilijnym przytuli się do karpia i uśnie nie doczekawszy pierwszej kolędy. Inni sprzątają po troszku codziennie, albo po troszku w weekendy, bo jak wiadomo w obecnych czasach niewielu szczęściarzy nie pracuje na dwa czy trzy etaty i ma po południu czas. W ten sposób nie są oni tak zmęczeni, ale za to na ich nastrój wpływa negatywnie fakt, że od miesiąca lub dłużej nie robią nic innego tylko sprzątają, a poza tym te same miejsca musieli sprzątać po kilka razy, bo zdążyły się zabrudzić „w przerwach”. Tak źle, i tak niedobrze, powiedzieliby ci, którzy sprzątają wtedy kiedy mają akurat na to czas i ochotę, a nie dlatego, że są święta.
„Napisz proszę...”
Tygodnie przedświąteczne to też wysyłanie kartek. Na szczęście już za nami te czasy, kiedy trzeba było wysyłać kartki na miesiąc wcześniej bez żadnej gwarancji, że dojdą na czas. Teraz poczta funkcjonuje na tyle dobrze, że jeśli tylko wyślemy kartkę, to dojdzie. No właśnie. Nowoczesna technika wkradła się i do świąt. Już nie tylko z wakacji, ale też na święta, smsy zaczynają zastępować kartki. I co sobie taki ktoś myśli, że postawię telefon na półce, żeby popatrzeć na życzenia?
Co z tą choinką?
Nie jestem jeszcze taka stara, ale pamiętam, że choinkę ubierało się kiedyś w Wigilię, a babcia zawsze mówiła mi, że na Trzech Króli trzeba już ją rozebrać. Jeśli chodzi o rozbieranie, to zapewne z braku chętnych widzimy choinki jeszcze do Wielkiejnocy. Ale za to jeśli chodzi o ubieranie, to tutaj idziemy wciąż do przodu. Ciekawe czy zwykłe gospodarstwa domowe dorównają kiedyś w tej dziedzinie supermarketom, które zaczęły sprzedawać choinki i ozdoby świąteczne zaraz po Wszystkich Świętych. Mam nadzieję, że nie. I mam nadzieję, że w dekoracjach nigdy nie dorównamy Amerykanom, którzy obwieszają całe domy i ogrody lampkami i świecidełkami. Mówi się wprawdzie o niektórych paniach, że „obwiesiła się ozdobami jak choinka”, ale to nie jest pozytywne określenie!
Pierwsza gwiazdka tuż tuż...
A pani domu nadal w kuchni. Tradycyjnie dwanaście potraw, choć czytałam ostatnio, że w dawnych czasach na chłopskich, uboższych stołach, bywało tylko pięć potraw, a na szlacheckich – tyle, ile się tylko dało, żeby zapewnić dostatek na cały rok. Ale tu chyba naprawdę nie chodzi o ilość. Jeśli przygotowane z sercem, chętnie i radośnie, to dobrobyt zapewi i trzy i trzydzieści potraw, ale jeśli gospodyni już przy siódmej potrawie przeklina swój los, który zmusił ją do takiego wysiłku, to niech lepiej usiądzie w fotelu i zostawi tego karpia, bo się wszyscy domownicy udławią jej złością, to jest – ością.
„Jeśli nie chcesz mojej zguby...”
Kupowanie prazentów jest tak samo miłe jak ich dostawanie. A przynajmniej powinno być, oczywiście jeśli kupujemy z miłością. A to oznacza dużo wysiłku z naszej strony. Przede wszystkim prezent ma sprawić radość obdarowanemu. Kilka niewypałów z najbliższego otoczenia? Proszę bardzo. Wieża stereo dla bardzo biednej rodziny, która ze swej strony mogła się zrewanżować tylko pudełkiem słodyczy – niby w dobrej wierze, ale było im głupio otrzymać taki kosztowny prezent. Dwie kule w pudełku – nie wiadomo do czego służące, a co gorsza, widziane wcześniej w domu wręczającego – czyli tzw prezent przechodni. Słodycze dla bardzo otyłej ciotki. Żyrandol. Dezodorant z przeceny, z ceną. Krokodyl....
A może na ryby?
Na ryby oczywiście się nie da, ale na narty już tak. Albo na Malediwy. Niektórzy w ogóle nie uznają świąt i wykorzystują wolny czas na realizację swoich planów wyjazdowych, ruszając w jak najbardziej egzotyczne miejsca i zostawiając za sobą cały zgiełk świąt.. Inni usiłują połączyć dwa w jedno i wybieraja zorganizowane wyjazdy typu tydzień na nartach plus wieczerza wigilijna w rodzinnej atmosferze. Jak obcy sobie ludzie mogą stworzyć rodzinną atmosferę, pozostawię bez odpowiedzi.
Czas zaczynać!
Na stole biały obrus, pod obrusem sianko, na stole nakrycie dla niespodziewanego gościa, dzielimy się opłatkiem i składamy sobie życzenia. Rodzinna atmosfera pełna miłości. Czy to nie są czasem te najważniejsze tradycje? Troska o innych, ciepłe słowa, spokój, miłość. A właściwie: dlaczego tylko w święta? Może będzie chwila, aby zastanowić się nad tym w ten świąteczny czas...



                           Wesołych Świąt!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.