piątek, 26 stycznia 2018

Uwierzyć w wieżę


20.08.2010

„I Bóg błogosławił Noego...”, powiedział mu wiele ciekawych, dziwnych i niejasnych rzeczy, a potem zawarł z nim przymierze. Popatrzmy.

Najpierw Bóg kazał im być płodnym , licznym i napełnić ziemię. To już drugi raz, ale cóż, skoro inni nie żyją – obowiązek spada na Noego. Potem Bóg mówi, że trwoga i bojaźń będzie przed  Noem i jego potomkami we wszystkich żyjących istotach. Jak dla mnie, miał na myśli taką samą bojaźń, jaką my, ludzie, żywimy w stosunku do niego, czyli szacunek, miłość, chęć bycia posłusznym. Cóż innego mógłby mieć na myśli? Na pewno nie to, że zwierzęta miałyby się bać ludzi, a ludzie być dla nich tyranami. Bóg nie zna takiego pojęcia bojaźni, bo jest po prostu dobry.

Potem Bóg ustala kwestie pokarmowe. „Wszelkie poruszające się zwierzę, które żyje może wam służyć za pokarm [...] tylko mięsa z jego duszą, z jego krwią, nie wolno wam jeść”. Jest to werset, który budzi skojarzenia przede wszystkim chyba z interpretacją Świadków Jehowy, którzy na jego podstawie odrzucają transfuzję krwi, a niektórzy nawet leczenie preparatami krwiopochodnymi. Zacytowany przeze mnie fragment pochodzi właśnie z Biblii w przekładzie Nowego Świata. Inne tłumaczenia  to na przykład: „Ale nie wolno wam jeść mięsa w którym wciąż jeszcze jest jego ożywcza krew” (New International Version),  „Ale nigdy nie zjesz zwierząt jeżeli ich krew życia nie zostanie wylana” (The Living Bible), „Ale nie będziecie jedli mięsa z jego życiem, to jest z jego krwią” (New King James), „Tylko nie wolno wam jeść mięsa z krwią życia” (Biblia Tysiąclecia), „Nie wolno wam tylko spożywać mięsa z jego życiem, to jest z jego krwią” (Biblia Poznańska),
„Pamiętajcie jednak, że nie wolno wam spożywać mięsa razem z krwią, która je ożywia” (Romaniuk). Pierwsze i drugie tłumaczenie można byłoby chyba najbardziej zinterpretować jako „wylej najpierw krew, a potem jedz”. Przepraszam, jeśli komuś jest niedobrze. Większość jednak nie ma takiego wydźwięku i raczej można ten fragment interpretować jako zakaz spożywania żywego zwierzęcia. Czy większej ilości z was już jest niedobrze? Cóż, na starożytnym Bliskim Wschodzie jedzenie wciąż żyjących zwierząt było powszechną praktyką, a w Afryce wśród niektórych plemion praktykuje się to w dalszym ciągu. Dla mnie znaczy to, że zwierzę, które żyje może służyć nam za pokarm pod warunkiem, że nie będzie się jadło jego mięsa,  czyli nie zostanie ono zabite. Połączenie życia i krwi jest w tym fragmencie niezaprzeczalne, czasem nawet mówi się, że krew to życie, wiemy też, że bez krwi tego życia nie ma. Należy więc jeść tylko to, co nie wymaga zabicia zwierzęcia, na przykład miód, mleko itd.

Następne zdanie dotyczy w mojej opinii właśnie takich przypadków jak transfuzje i leczenie krwią. Bóg mówi, ze będzie żądał od nas z powrotem krwi naszych dusz. Logiczne – jak nas stworzył, tak mamy do niego wrócić, tchnął w nas życie, więc nasze życie/krew/dusza/moc/energia/składniki, jakkolwiek by to nie nazwać, wraca do Boga. Obieg zamknięty. Ale mówi też „Upomnę się też u człowieka o życie człowieka i u każdego - o życie brata”, albo, w innej wersji „i z reki każdego kto jest bratem, będę żądał z powrotem duszy człowieka”. Wszyscy jesteśmy braćmi, prawda? Więc co za różnica, czy moja krew/wątroba/nerka wróci do Boga przeze mnie, czy przez mojego „brata”, któremu jej udzieliłam? Żadna! Inaczej Bóg nie miałby się upominać o duszę człowieka od jego brata.
Natomiast zdecydowanie wypowiada się przeciw zabijaniu ludzi, mówiąc, że kto przeleje krew drugiego człowieka, spotka go to samo. Co trochę dziwne, mówi, że spotka go to samo z reki człowieka. Czyżby kazał wziąć sprawy w swoje ręce? Oko za oko? Ząb za ząb? A może przez człowieka, który będzie bezwolnym narzędziem w ręku Boga? A może po prostu po raz kolejny wierzy, ze nie będzie tego nigdy trzeba spełniać, tylko przypomina ludziom, czego im nie wolno, wierzy w człowieka, który już teraz będzie prawy, łagodny, kochający innych ludzi, sprawiedliwy, grzeczny, ... Jak Noe, można by powiedzieć, w końcu to ten wybrany.

Noe i jego rodzina wzięli sobie do serca słowa Boga „stańcie się liczni i napełnijcie ziemie” i dobrze im się żyło, za wyjątkiem jednego alkoholowo-podglądackiego incydentu, o którym mówiłam poprzednim razem, więc nie będę się powtarzać. Noe miał trzech synów, którzy razem z nim i swoimi żonami byli w arce: Sema Chama i Jafeta i na tym kończy się rozdział 9 Księgi Rodzaju. Natomiast już w rozdziale 10 naliczyłam ponad 80 imion kolejnych członków rodziny, synów, wnuków, prawnuków, praprawnuków, prapraprawnuków... no dobrze, przesadziłam. Ale zważywszy, że wymienieni są (znów!!!) tylko synowie, było ich zapewne dwa razy tyle. Tu wraca oczywiście znów problem z kim ci wszyscy synowie się żenili, skoro inni ludzie wyginęli w potopie. Teraz jest ich przynajmniej ośmioro, a nie dwoje, to już jakieś większe szanse na logiczne (ale nadal niezbyt poprawne medycznie) wytłumaczenie wzrostu liczby ludności.

Rozdział ten podaje też gdzie zamieszkiwały rody trzech synów Noego, jakie ziemie zajmowali i kilka ciekawostek, takich jak postać Nimroda, który na przekór Jehowie został łowcą. Co prawda niektórzy uczeni uważają, że w tym wypadku hebrajski przyimek „przed” ma znaczenie pozytywne, ale z drugiej strony żydowskie targumy i pisma historyka Józefa Flawiusza wskazują, że Nimrod był możnym łowcą, który przeciwstawiał się Bogu. Niektórzy podważają, że kontekst 10 rozdziału Księgi Rodzaju (jest tam bowiem powiedziane, że założył królestwo i pobudował miasta) nie pokazuje niczego sprzecznego z wolą Boga.  Jednakże Nimrodowi przypisuje się też zainicjowanie budowy miasta Babel i tamtejszej wieży, pomimo że Biblia jasno tego nie stwierdza. Wspomniany wcześniej Józef Flawiusz, żydowski historyk z I wieku n.e. napisał o Nimrodzie, że ten sądził, że jedynym sposobem oderwania ludzi od bojaźni Bożej jest całkowite uzależnienie ich życia i pomyślności od potęgi władcy, czyli jego, a co więcej, twierdził, ze gdyby Bóg chciał jeszcze raz zalać ziemię, potrafi on już sobie przeciw niemu poradzić: zbuduje wieżę wyższą, niż zdoła dosięgnąć woda.

Wygląda więc na to, że opowieść biblijna przynajmniej w tym aspekcie, ma poparcie historyczne. Myślę jednak, że śmiało możemy między bajki włożyć kolejne ludzkie oskarżenia, jaki to Bóg jest zły i pomieszał ludziom języki przy okazji wieży Babel. Wracając do rozdziału 10, przy okazji wymieniania synów, a właściwie wnuków Jafeta, czytamy : „Od nich ludność narodów rozprzestrzeniła się w krainach, każda według SWEGO JĘZYKA,  według swoich rodzin, według swoich narodów”. Nimrod, któremu mielibyśmy zawdzięczać gniew Boga i pomieszanie ludziom języków, też był wnukiem syna Noego, Chama. Czas się wiec zgadza, gdyby nie to, że mamy jeszcze wzmiankę lingwistyczną przy okazji synów Sema : „Oto synowie Sema, według ich rodzin, według ich JĘZYKÓW, w ich krainach, według ich narodów”. W jednej gałęzi drzewa genealogicznego Noego pomieszanie języków jakby wystąpiło wcześniej, już u synów, nie u wnuków, czyli przed budową wieży Babel. Poza tym, przy każdym synu Noego jest powiedziane, że rozprzestrzeniali się po krainach, a legenda, bo tak już to pozwolę sobie nazwać, wieży Babel mówi, że dopiero po pomieszaniu języków ludzie rozeszli się po całym świecie – czyli wtedy możemy mówić o coraz większym oddalaniu się języków od siebie, natomiast były one już zróżnicowane wcześniej.

Moim zdaniem, wieża Babel to nieudolna próba wyjaśnienia niezrozumiałego wtedy, a przecież tak prostego w swojej istocie faktu, że ludzie na ziemi mówią innymi językami. My już wiemy, znamy rodziny, grupy i zespoły języków, a biblijne stwierdzenia, że rozeszli się po krainach ze swoimi językami dobrze do tego pasują. Co innego historia wieży Babel, po pierwsze wciśnięta w wymienianie potomków Noego, zupełnie bez kontekstu i związku z poprzednim, czy też następnym fragmentem, jako że dzieje Sema są kontynuowane jeszcze w rozdziale 11, który przynosi kolejne imiona potomków, wraz z liczbą lat, które przeżyli aż do Abrama. Po drugie – w jakim świetle ona przedstawia Boga? Przestraszył się jakiejś wieży sięgającej niebios? Przecież do niego i tak by nie sięgnęli. A co najbardziej mnie uderza, to podobieństwo słownictwa. Najpierw ludzie mówią „nuże, naróbmy cegieł....” a potem Bóg mówi „nuże, zstąpmy i pomieszajmy...” ? Złośliwy Bóg? Z taką miną jak duszek Kacper, czy z głosem jak Gremlins, czy z pomysłami jak  poltergeist Peevis w Harrym Potterze? Give me a break...

Choć z trzeciej strony, jak mawiał Tewje Mleczarz... „Już nigdy nie zostanie wytracone wszelkie ciało przez wody potopu i już nigdy nie nastąpi potop, by ziemię obrócić w ruinę”. Potop może nie... ale ... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.