wtorek, 23 stycznia 2018

Zamek (8)


14.08. 2010

Rozdział 8


Powoli, wciąż opanowując jeszcze ataki strachu, Julia posuwała się do przodu. Kolana i łokcie bolały już od ciągłego opierania się na nich. I była głodna. Miała na sobie swoją lekką kurteczkę, w kieszeniach na pewno były cukierki i jakieś batony, a w wewnętrznej powinna być paczka herbatników. Postanowiła poczołgać się jeszcze chwilę, a potem na poważnie pomyśleć o jedzeniu.
Cały czas dręczyły ją różne pytania, z których najważniejsze było to, co się stało z Martą. Poza tym ta cała rozmowa przyprawiała ją o mdłości i panikę. Jeśli wszystko było zaplanowane, to dlaczego teraz pozwalali jej chodzić po tunelach i w ogóle nie interesowali się nią, tak jakby im na niej przestało zależeć jak już znalazła się w zamku.
A może jednak ktoś ja goni?
Zatrzymała się nadsłuchując.
Cisza.
Ani jednego dźwięku.
Najmniejszego szelestu.
Wstrzymała oddech, żeby jej nie rozpraszał.
Aż za cicho.
Ta myśl poraziła ją. W takim starym zamku muszą być przecież myszy, szczury, nietoperze. Coś powinno trzeszczeć, skrzypieć, pohukiwać. Dlaczego tu nic się nie dzieje?
Ta myśl wywołała następną. Tyle czasu się już czołga, a nie zobaczyła jeszcze ani jednego pająka, ani jednej muchy, czy innego robaka. Coś tutaj było nie tak. Bardzo nie tak.
Poczołgała się chwilę, a potem nabrała powietrza i gwałtownie zatrzymała się w kompletnym bezruchu.
Nadal całkowita cisza. Gdyby ktokolwiek podążał za nią, nie zdążyłby się zatrzymać tak, by nie było go słychać.
Nikt za nią nie szedł. Bo z tunelu nie było wyjścia.
Pomyślawszy tak, Julia zaczęła płakać. Położyła się na podłodze, podkurczyła nogi pod siebie i otuliła głowę ramionami. Wszystkie wydarzenia ostatniego dnia (dni? ile już czasu minęło?) przelatywały jej przez głowę.
Ten przewodnik. Te dziwne osoby, które spotykały z Martą. Te zatrzaśnięte drzwi i brak światła. Wreszcie ta podsłuchana rozmowa. No i całkowity brak jakichkolwiek odgłosów, jakiegokolwiek życia.
Płakała tak długo, aż w końcu usnęła. Kiedy się obudziła przez moment nie wiedziała gdzie jest i próbując wstać, po raz kolejny uderzyła głowa w sufit.
-         Auć – krzyknęła.
Głos odbił się od ścian tunelu i wrócił do niej.
Mimo wszystko czuła się jakaś silniejsza. Sen widocznie pomógł. A może jest noc i dlatego usnęła? To może dobrze byłoby jeszcze się zdrzemnąć?
W tym momencie Julia przypomniała sobie swój sen z poprzedniego razu, kiedy spała w tunelu. I skojarzyła go z podsłuchaną rozmową.
-         To przecież niemożliwe.... - wyszeptała. - Przecież nie może mi się śnić coś, co dopiero będzie. Poza tym to zbyt okropne.
-         Ale ci ludzie naprawdę mówili o podłączaniu do czegoś tych turystów.
-         Ale do czego?
-         I o jakimś wchłanianiu...
-         I o jakichś ludziach wpuszczonych specjalnie do tunelu...
-         I pieniądzach za jakieś dwie...
-         O, Boże! Pamiętam, jaki był ostatni moment tego mojego snu! Odwróciłam głowę, żeby nie patrzeć na jakiegoś grubego chłopca z rurkami w brzuchu i zobaczyłam przypiętą do ściany Martę!
-         To niemożliwe! Ten gruby chłopiec miał twarz tego, który szedł przed nami do podziemi!
Ten wewnętrzny dialog z samą sobą, a zwłaszcza to, co się jej przypomniało, zupełnie odpędziło od niej ochotę do spania. Na szczęście jednak dla samej siebie, Julia nie załamała się tymi myślami. Zamiast znów popaść w rozpacz, postanowiła działać.
Najpierw zrobiła szybki przegląd kieszeni. Znalazła chusteczki odświeżające, dwa batony, herbatniki, cukierki, chusteczki higieniczne luzem, zapałki!!! (4 w pudełku, ale zawsze to coś), drobne pieniądze, kawałek papieru, gumę do żucia. Acha, jest też scyzoryk. No proszę, pełne wyposażenie.
Julia poukładała wszystko w kieszeniach, żeby zaprowadzić porządek. Potem przetarła twarz i ręce mokrą chusteczką. Na śniadanie zdecydowała się na batona. Jeśli to była pora śniadania.
A potem stwierdziła, że straszliwie chce sie jej sikać. Spędziła ładnych parę minut na obmyślaniu taktyki załatwienia tej potrzeby. Cóż, na ubikację widoków nie było. Kucnąć się nie dało. Nie chciała nasikać pod siebie i potem się w tym czołgać. Brrr. Stwierdziła, że najpierw się rozbierze, a potem uniesie na łokciach i kolanach i postara się nie pryskać. Hmmm.... a co potem? Położyć się w tym?
-         Nie. - powiedziała sama do siebie. - Dam przecież radę się posunąć do przodu i dopiero opaść.
-         A jeśli tunel się pochyla? - niepostrzeżenie Julia znów zaczęła dialog z samą sobą.
-         Zapałki. Zapalimy jedną i zobaczymy, co się dzieje.
-         Szkoda zapałki.
-         Czołgać się w siuśkach też szkoda. A poza tym może się coś więcej zobaczy.
Szybko ściągnęła spodnie i majtki, naszykowała zapałki, uniosła się i z ulgą puściła strumień moczu. Dobrze, że w porę zorientowała się, że brzuch jest zagrożony i zrobiła „koci grzbiet”. Cały plan byłby na nic.
Kiedy zapaliła zapałkę, zobaczyła, że środkiem tunelu, w stronę, z której przyszła, płynie mała rzeka. OK. A teraz spojrzenie przed siebie.
Ściany.
Wąskie.
Zapałka zgasła.
Julia wyrzuciła ją, ubrała się i od nowa podjęła swoją wędrówkę.
Poczołgała się może jeszcze z pięć minut, kiedy wydało jej się, że ciemność nie jest już taka gęsta. Zatrzymała się.
Tak, powiew był zdecydowanie silniejszy. Podniosła rękę i przysunęła ją do twarzy. Tak, widziała swoja dłoń!
Przyspieszyła czołganie.
Ciemność rozjaśniała się powoli. Świeże powietrze odurzało. Widziała nawet ściany i podłogę. Ale dlaczego nie ma słońca?
-         Bo jest noc, głupia babo. - powiedziała sama do siebie na głos i w tym momencie dotarła do końca korytarza.
Na końcu korytarza oczywiście tkwiła solidna, żelazna krata.
A na niebie nie było nawet gwiazd.






-         I jak?
-         Dużo lepiej. Musicie bardziej uważać, żeby nie przytrafiały sie takie historie.
-         Naprawdę nie chcieliśmy. To przez tą wycieczkę policyjną.
-         Wycieczki policyjne mnie nie interesują. Jak sobie nie będziecie dawać rady, to wezmę sobie innych pomocników. O, choćby tę małą, co siedzi w wentylacji. Spryciula. Albo jej agresywną siostrzyczkę.
-         Siostrzyczki nie weźmiesz. Już podłączona.
-         Obyś ty się zaraz nie znalazł na jej miejscu. Za duży już tu urosłeś.
-         Rozumiem i przepraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.