sobota, 10 lutego 2018

W obronie broni


22 stycznia 2010

Ostatnio przez różne zbiegi czasowo-przyczynowo-skutkowe miałam okazję zapoznać się z konstytucją Stanów Zjednoczonych oraz tzw Bill of Rights, czyli zestawem pierwszych dziesięciu poprawek do tejże konstytucji, znanych pod polską nazwą „Karta Praw”. Wstyd się przyznać, ale jest to pierwsza konstytucja, która przeczytałam tak w całości. Kiedy jeszcze chodziłam do szkoły, był wprawdzie taki przedmiot jak Wiedza o społeczeństwie, ale traktowało się go jak język rosyjski – wstyd było mieć z niego dobra ocenę. A potem…. zajęłam się przeżywaniem swoich praw zamiast czytaniem o nich. Obiecuję poprawę i zapoznanie się z naszą własną konstytucją dogłębnie w najbliższym możliwym czasie, a na razie skupię się na tym, co wywołało we mnie serię przemyśleń.
Karta Praw Stanów Zjednoczonych Ameryki została uchwalona 25 września 1789, a weszła w życie 15 grudnia 1791, po dłuższym okresie ratyfikacji przez poszczególne stany. Za autora poprawek uznaje się Jamesa Madisona, jednego z twórców konstytucji USA. Zagwarantowała ona podstawowe swobody i wolności obywatelskie, w tym prawo do własności prywatnej, wolności wyznania i sumienia oraz prasy, ochrony oskarżonego w procesie karnym, prawo do swobodnego gromadzenia się itp. Mnie najbardziej skłoniła do przemyśleń poprawka numer dwa, dająca amerykańskim obywatelom prawo do noszenia broni.
W Polsce, od czasu odzyskania niepodległości w roku 1918, aby posiadać broń należy wystarać się o urzędowe pozwolenie. Obecnie przepisy dotyczące nabywania, posiadania, przechowywania, zbywania i deponowania broni i amunicji, a także przywozu ich z zagranicy, przewozu przez terytorium kraju i wywozu za granicę określa ustawa z 21 maja 1999 o broni i amunicji. Pozwolenia na broń palną wydaje w Polsce komendant wojewódzki Policji. Wydawałoby się – nic prostszego – wystarczy złożyć kilka papierków i możemy broń mieć. Zwłaszcza, że część ustawy określająca kto NIE dostanie zezwolenia wygląda bardzo optymistycznie: osoby poniżej 21. roku życia, osoby z zaburzeniami psychicznymi, o znacznie ograniczonej sprawności psychofizycznej oraz wykazujące istotne zaburzenia funkcjonowania psychologicznego, uzależnione od alkoholu lub narkotyków, skazane prawomocnym orzeczeniem sądu za przestępstwo z użyciem przemocy, lub groźby bezprawnej, oraz wobec których toczy się postępowanie karne o popełnienie takiego przestępstwa, lub co do których istnieje uzasadniona obawa, że mogą użyć broni w celach sprzecznych z interesem bezpieczeństwa lub porządku publicznego. Teoretycznie więc, w przedbiegach odpadną wszyscy maniacy i przestępcy, a porządni obywatele mogą sobie broń nabyć legalnie. W praktyce, polskie przepisy normujące możliwość uzyskania pozwolenia na broń należą do najbardziej restrykcyjnych w Unii Europejskiej, a wśród zainteresowanych dominuje pogląd o niezwykle trudnym dostępie do legalnego posiadania broni w Polsce, oraz o bardzo skomplikowanych procedurach uzyskiwania zezwolenia. Za to nielegalne posiadanie broni kwitnie. Nic więc dziwnego, że nie brak głosów, że nasze przepisy powinny zacząć bardziej przypominać te amerykańskie.
Przeciwnicy powszechnego dostępu do broni wytaczają oczywiście swoje argumenty, niektóre dość mocne. Po pierwsze: nie zabijaj. A przecież do tego właśnie służy broń. Oczywiście, ze tak, ale żaden normalny człowiek, o pewnych zasadach moralnych, jak również zdrowy psychicznie, nie kupi sobie broni tylko po to, żeby iść na ulicę i wystrzelać przechodniów. Sprawcy słynnej swego czasu masakry w amerykańskiej szkole średniej Columbine High School, znajdującej się w pobliżu miast Littleton i Denver w stanie Kolorado, Eric Harris i Dylan Klebold nie poszli ot, tak sobie pewnego dnia do sklepu i nie kupili broni tylko dlatego, że wolno to zrobić. U Harrisa zdiagnozowano zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne. W ramach terapii przepisano mu lek antydepresyjny. Badania wykazały, że lek ten u znacznego odsetku zażywających go dzieci i młodzieży powoduje wystąpienie manii, Harris dodatkowo zaczął cierpieć na urojenia wielkości. Oprócz tego był namiętnym graczem komputerowym, a jego zeszyty pełne były narysowanych brutalnych scen z gry Doom. Żadne działania nie zostały podjęte nawet wtedy, kiedy zagroził śmiercią swojemu koledze. Klebold dla odmiany, bardzo zdolny, w szkole podstawowej został objęty programem dla wyjątkowo uzdolnionych dzieci, co jednak wiązało się z odseparowaniem od lokalnej społeczności szkolnej. Powrót do normalnego systemu kształcenia w szkole średniej okazał się zbyt trudny. Jego zapiski z pamiętnika dowodzą, że przeszedł głęboką depresję oraz miał myśli samobójcze. Trzeba byłoby być ślepym, żeby nie zauważyć, że przyczyną tej tragedii nie był powszechny dostęp do broni. Nawiasem mówiąc, obaj sprawcy nie mieli jeszcze 18 lat, kiedy to zdarzenie miało miejsce, a i tak udało im się zdobyć broń…
Przeciwnicy koncepcji posiadania broni przez obywateli mówią też, że zwiększa się w ten sposób przestępczość, a raczej jej skala brutalności, bo wyposażeni w broń kryminaliści mogą łatwiej zrealizować swoje cele. Cóż, nie zgodzę się ponownie. Przestępcy, którzy będą chcieli zaopatrzyć się w broń i tak tego dokonają, widzimy to dobrze na podstawie naszego pięknego kraiku, gdzie nie można sobie kupić broni bez zezwolenia, a i tak większość przestępców ją ma. Nie mają jej za to porządni obywatele, o czym przestępcy dobrze wiedzą. Gdyby jednak wchodząc w nocy do czyjegoś domu przestępca musiał się liczyć z tym, że zostanie zastrzelony przez siedzącego sobie w ciemności na łóżku właściciela posesji, może by się zastanowił czy warto dla telewizora ryzykować życie. A gdyby się nie zastanowił, to ja przepraszam, ale nie będzie mi go szkoda. A obecnie prasa jest pełna doniesień o napadach z bronią, kiedy to nikt nie mógł nawet zareagować, takich jak ten dosłownie sprzed kilku tygodni, kiedy w Warszawie dwóch zamaskowanych mężczyzn weszło do restauracji przy ulicy Nowogrodzkiej i grożąc kierownikowi zmiany bronią przyłożoną do głowy zażądali pieniędzy. Zabrali kilka tysięcy złotych i uciekli zamykając obsługę w jednym z pomieszczeń restauracji. Przypomina mi się scena z Pulp Fiction, kiedy pewna siebie para „Ringo” i Yolanda napada na kafeterię, ale na nieszczęście dla nich wśród klientów, od których zbierają portfele i kosztowności są Vincent i Jules. Jules, który zrezygnował właśnie z życia kryminalisty, ponieważ stał się świadkiem cudu jak twierdzi, wyjaśnia „Ringo”, co sądzi o życiu przestępcy i przedstawia mu swoją interpretację cytatu z Biblii. Na poparcie swych słów ma argument nie do odparcia: nabity pistolet. Dzięki temu bezcenna walizka, zawierająca jak twierdzą zakochani w filmie interpretatorzy duszę Marsellusa, nie zostaje skradziona.
Dość mocnym argumentem przeciwko powszechnemu posiadaniu broni jest liczba wypadków, zwłaszcza wiele gwałtownych odczuć budzą te z udziałem dzieci i młodzieży. W 1999 roku w USA 3385 osób w wieku do 19 lat zostało zabitych z użyciem broni, ale z tego „tylko” 214 to były wypadki. Piszę tylko, bo mimo że jest to oczywiście duża liczba i jest to zatrważające, to jednak stanowi to małą część całej liczby, w której mieszczą się morderstwa na przykład. Child Trends Data Bank podaje, że lata 90te charakteryzowały się spadkiem liczby zgonów z powodu wypadku z bronią z 24,5 na 100tys zgonów w 1995 do 13,1 w 2001, ale od początku naszego wieku liczby te znów rosną i w 2005 roku zanotowano współczynnik 12,5 na 100tys. Różne agencje zajmujące się problemem badają przyczyny tych wypadków. Twierdzą zgodnie, ze zaniedbanie jest główną przyczyną, i to zaniedbanie ze strony rodziców oczywiście, a więc niewłaściwe przechowywanie broni (naładowanej, odbezpieczonej), niezabezpieczanie jej przed dziećmi (ogólnodostępne szafki i szuflady), pozostawianie dzieci bez opieki, zaniedbanie edukacji dzieci w tym zakresie. Problem po raz kolejny nie leży więc w posiadaniu broni, ale jej niewłaściwym eksploatowaniu. A poza tym, w wypadkach samochodowych w każdy weekend ginie tak olbrzymia liczba osób, że w sumie dlaczego nie zakazać posiadania samochodów?
Oprócz wszystkich wymienionych powyżej, nie zapomnijmy też o argumentach związanych z prawem człowieka do bezpieczeństwa, we własnym domu, na ulicy, w pracy. Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że od tego jest policja. Niestety, zanim policja przyjedzie, może już zastać tylko trupy, nawet w mieście, a co dopiero jeśli pomyślimy o małych wioskach lub wręcz domach na odludziu. A przecież to, że ktoś woli mieszkać wśród pól i lasów nie powinno się jednocześnie automatycznie wiązać z tym, że ma się czuć mniej bezpieczny. Poza tym, w sytuacji kiedy całe tłumy ludzi posiadają broń nielegalnie i używają jej w, łagodnie mówiąc, niepożądany sposób, prawo do posiadania broni należałoby zacząć rozpatrywać w kategoriach prawa człowieka do życia. Człowiek ma w sobie jakiś pierwiastek zła. Niektórzy poddają się mu i wyciągają broń na innych ludzi. Powinniśmy mieć prawo do obrony przed nimi. Przestępcy poradzą sobie ze znalezieniem broni do swoich celów. Praworządni mieszkańcy nie powinni być pozbawieni prawa do obrony własnego życia, zdrowia i mienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Możliwość komentowania została zablokowana ze wzglądu na zawieszenie działalności tego bloga. Zapraszam na mój drugi blog Karkonosze moja miłość - wystarczy kliknąć w obrazek z tym tytułem po lewej stronie.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.